41

- A jednak nie japońska? - zapytałam, siadając obok niego. Miał na nogach laptopa, a na nim odpaloną stronę z jedzeniem meksykańskim. To było kompletnie coś innego niż sushi, aczkolwiek nie przeszkadzało mi to. 

- Mam ochotę na taco. - mruknął zapatrzony w ekran. Pokiwałam głową i skierowałam się do sypialni po swój telefon. - Chcesz coś jeszcze? 

- Nie, dziękuję. - odpowiedziałam niemal automatycznie, patrząc na wiadomości widoczne na moim wyświetlaczu. Większość była od Kerry'ego, jedna od Louis'a i o dziwo, od Jackson'a. Nie miałam pojęcia, którą pierwszą odczytać, dlatego zaczęłam od Tomlinson'a.

"W poniedziałek nie musisz przychodzić do pracy, po pogrzebie wyślę ci wszystko, co masz zrobić na wtorek."

Druga była od Jackson'a i zastanawiałam się czy na pewno chciałam wiedzieć, co tam napisał. Było mi głupio, ponieważ nie odzywałam się do niego od naszej randki. Nie potraktowałam go odpowiednio.

"Dawno cię nie widziałem, czy wszystko w porządku? Odezwij się, proszę."

Westchnęłam, nie będąc przekonaną, czy powinnam mu odpisać. To było miłe z jego strony, że się o mnie martwił. Nie spodziewałam się tego po tym jak Styles go spławił. Sama nie zachowałam się lepiej, ignorując go.

Ostatnie były od Jack'a i nie miałam pojęcia, dlaczego akurat do mnie. Skończył pracę u Harry'ego, a nasz kontakt nie był na tyle silny, abyśmy musieli go utrzymywać po jego odejściu.

"Powiedz Harry'emu, że nie ma prawa mnie tak zwalniać i ma obowiązek odebrać od mojego adwokata."

Zmarszczyłam czoło.

"Indie, skontaktuj się ze mną, proszę."

"To ważne, Styles nie może mnie olewać. Narobi sobie problemów."

- Coś się stało? - uniosłam głowę, spotykając się z jego zdezorientowanym wzrokiem. Mój umysł rozważał wszystkie za i przeciw mówienia mu o tych wszystkich rzeczach. Byłam wręcz zapewniona, że doprowadziłoby go to do wściekłości, jednak sprawa szatyna i zielonookiego była pomiędzy nimi. Ja wychodziłam na pośrednika wyłącznie.

- Ty mi powiedz. Jack sam się zwolnił? - podniosłam brew wyzywająco, zakładając ręce przy swoim biuście. - Pisał do mnie.

- Co napisał?

- Nie odbierasz od niego...

- Nie ma takiej potrzeby.

- Jest skoro grozi ci prawnikiem. - obserwowałam jak zaciskał szczękę, a wraz z nią jego dłonie zmieniły się w dwie pięści gotowe do uderzenia. - Więc?

- To nie twoja sprawa. Nie musisz się tym przejmować...

- Zadzwoń do niego...

- Indie, proszę cię. - podniósł się, stając tuż przede mną. Przez to musiałam skierować swoje oczy do góry. Był przerażająco wyższy ode mnie.

Nachylił się i odebrał ode mnie urządzenie. Rzucił je na kanapę obok nas, a sam prędko oraz zaskakująco złączył nasze usta. Jego palce dosięgnęły moich pośladów, zaś moje odnalazły miejsce jego karku i włosów.

W pewnym momencie ścisnął moje uda, chcąc jakby, abym je podniosła. Zrobiłam to, oplatając go nogami w pasie. 

Nawet nie zorientowałam się, kiedy byliśmy w mojej sypialni. Byłam tak pochłonięta dotykaniem jego warg swoimi, że nie ogarniałam niczego wokół mnie. 

Wylądowaliśmy na łóżku, wciąż ciasno trzymając się swoich ciał. Jego dłonie powoli krążyły po każdym elemencie mojej skóry, natomiast ja czerpałam przyjemność z dotykania jego bicepsów oraz bawienia się jego małymi lokami.

Rozumieliśmy się bez słowa, nie musieliśmy się pytać ani wyjaśniać swoich emocji. Wszystko było jasne. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę do czego to zmierza. 

Harry nie śpiesząc się ściągnął moje spodenki, a ja zabrałam się za jego koszulkę. Potem potoczyło się to bardzo szybko. 

Czułam ciepło rozlane po całym ciele, a jego nierówny oddech i bicie serca podtrzymywało mnie przed omdleniem. Zdecydowanie byłam zapatrzona w niego i nawet nie zdawałam sobie sprawy jak na mnie działał.

- Zrobię to wolno. - oświadczył, rozszerzając moje nogi. Prawie nie oddychałam. Byłam podniecona, ciekawa, ale też przestraszona całą sytuacją. Nie miałam pojęcia, co robić i jak się zachowywać. Widział to. Patrzył na mnie z troską i spokojem, jednak po mnie niczego takiego nie było. - Indie, musisz się rozluźnić. Zacznij oddychać. - odwzajemniłam jego krótki śmiech i wzięłam klika głębszych wdechów. Denerwowałam się.

Brunet schylił się i rozpoczął ścieżkę pocałunków w okolicach moich piersi. Jego bliskość powodowała, że rozluźniłam się i poczułam bardziej komfortowo. Dzięki temu chciałam więcej i mój stres odchodził w niepamięć.

- Indie, wszystko w porządku? - przymknęłam oczy, wyczuwając ból w dolnych partiach mojego ciała. Chęć ściśnięcia ud była mocniejsza, a samotna łza spłynęła mi po policzku. - Indie, rozluźnij się. - nabrałam powietrza oraz niemal natychmiast go wypuściłam. Podniosłam powieki, natrafiając na jego przepiękne pełne zieleni tęczówki. - Mogę? - pokiwałam głową, chociaż nie byłam pewna. Nie zamierzałam rezygnować, jednak nie spodziewałam się, że to uczucie może być tak nietypowe. 

Styles wykonywał na początku powolne ruchy, które z każdym kolejnym były lepiej przeze mnie odczuwane. Gdy wreszcie poczułam przyjemność, pragnęłam więcej. Miłe uczucie gorąca oraz adrenalina dodawały mi pewności siebie, a także zwiększały namiętność między nami.

Wydawało się jakby nasze ruchy były przemyślane, harmoniczne i dokładne. Tak naprawdę daliśmy się ponieść i znaleźliśmy własną harmonię. 

Zapomniałam o jakimkolwiek bólu, który pojawił się na samym początku. Po moim czole i reszcie skóry leciały pojedyncze kropelki potu. Byłam szczęśliwa, że nareszcie do tego doszło. 

- Dobrze ci, kochanie? - wyjąkałam coś pod nosem, ponieważ nie byłam w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. Byłam bliska dostania orgazmu i nigdy w życiu nie doświadczyłam czegoś podobnego. To było niesamowite uczucie.

- Mógłbyś, mógłbyś... przyśpieszyć, proszę. - wysapałam, przejeżdżając palcami po jego nagich plecach. Zrobił to od razu, gdy tylko usłyszał mój głos. 

Ostatni raz uniosłam się delikatnie pod wpływem przyjemności, która opanowała mnie i to był moment, w którym skończyłam męczyć swoje gardło. 

Nie musiałam się odzywać. Dumny spowolnił swoją czynność, ostatecznie ją kończąc. Doszedł nade mną w pełni usatysfakcjonowany.

- Myślę, że pościel jest do wymiany. - uśmiechnął się i opadł obok. Przetarłam oczy oraz twarz, jednak szczęście nie opuszczało mojej buzi. - Chcesz wziąć prysznic?

- Daj mi chwilkę. - zniknął za drzwiami, a ja zostałam sama w pokoju. Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Dopiero wtedy spostrzegłam jaki bałagan narobiliśmy. Pościel była całkowicie mokra, prześcieradło przesiąknęło moją krwią. Nie zabrakło też jego śladów, jednak nie to chodziło mi teraz po głowie.

Straciłam dziewictwo z człowiekiem, który w pierwszych naszych chwilach był znienawidzoną przeze mnie osobą. Oddałam się mu i nie żałowałam. Nie potrafiłam pojąć jak Styles dokonał tego, że poddałam mu się w tak łatwy i szybki sposób. Nikt tego nie dokonał.

Może po prostu kogoś nareszcie pokochałam.

*

Rozdział 41 - Chciałabym abyście dobiły do 100 komentarzy i 200 gwiazdek ❤️

Powodzonka

Kocham xx




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top