Rozdział 9
Padało, a wręcz lało. Okropny dzień. Nie cierpiałem, kiedy pogoda była taka do smętna. Wszedłem do domu i powiesiłem swój mokry płaszcz, oczywiście pamiętając, że muszę go później wysuszyć.
W salonie siedział Liam, prawdopodobnie się uczył, a tak przynajmniej mi się wydawało. Podszedłem bliżej i zobaczyłem, że na książce, którą trzyma Liam, leżał telefon. Chłopak uśmiechał się do niego jak głupi do sera.
-cześć -mruczę w stronę Li, myśleć, że zwróci na mnie uwagę. Chłopak jednak tylko pachnął ręką. No cudownie, że zostałem olany przez najlepszego przyjaciela.
Wiem, że jeszcze mi nie wybaczył tego całego zajęcia z Tomlinson'em, ale mógłby już przestać.
Wszedłem do kuchni i zrobiłem sobie kolację.
Zegar w kuchni wskazywał dziewiątą wieczorem. Powinienem wziąć prysznic i iść spać. Mam jutro od rana zajęcia, plus egzamin z projektowania ogrodów.
Z kanapką w ręku ruszyłem w stronę schodów do swojego pokoju. Zatrzymuje mnie głos Liam'a.
-Zayn podwiózł mnie do domu -przystaję i wpatruję się w przyjaciela. Czy ten uśmiechnięty facet to ten sam, który jeszcze dzień wcześniej krzyczał na mnie za jakikolwiek kontakt z tymi dwoma.
-i co przeleciał cię? -uniosłem brew ku górze. Chcę mu trochę dopiec za te jego postępowanie. Nieraz go nie rozumiałem.
-pieprz się -Liam pokazuje mi środkowego palca. Odwracam się do niego plecami i idę do siebie -Louis pyta się jak tam jego auto i kiedy może je odebrać
-napisz mu, że auto zrobiło bum... -rozłożyłem ręce i szybko pokonałem schody. Otworzyłem drzwi swojego pokoju i odetchnąłem z ulgą, gdy zobaczyłem swoje łóżko. Standardowo zapomniałem je rano zaścielić. Otworzyłem szafę i wyciągnąłem z niej czysty podkoszulek, a z szuflady czyste bokserki.
Chciałem się rozciągnąć, gdy w drzwiach zobaczyłem Liam. Jego mina nie mówiła nic dobrego.
-to do ciebie -wystawił w moją stronę telefon. Przyglądałem się mu chwilę za nim podszedłem i wziąłem urządzenie do ręki.
-słucham? -pytam
-Harry... -poczułem dziwny ucisk w żołądku, kiedy usłyszałem głos po drugiej stronie. Dziwnie gorąco mi się zrobiło. Odwróciłem się szybko plecami do Liam'a, aby ten nie widział jak robię się czerwony. Nie wiem dlaczego ten człowiek wywołuje u mnie takie reakcje chemiczne. -co zrobiłeś z moim autem? -jego głos był dość spokojny i brzmiał zbyt seksownie.
-nic -wydukałem przez zaciśnięte gardło. Co się ze mną działo. Możliwe, że to wszystko przez to, że nie miałem nikogo od dłuższego czasu i podniecał mnie każdy facet.
-cieszę się -wzdycha. -napisz do mnie. Auto jest mi na jutro potrzebne.
-spoko. Jak się namyśle to napisze -zaśmiałem się.
-Hazz, proszę... -moja dłoń zacisnęła się na telefonie. Nikt tak mnie nie nazywał. To było dość dziwne. Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie usta niebieskookiego wypowiadającego moje imię. Cholera... to wszystko budziło we mnie coś co dawno temu umarło.
-cokolwiek -rozłączyłem się, wziąłem głęboki oddech i oddałem Liam'owi telefon. Wyminąłem go i wszedłem do łazienki. Oparłem się czołem o zimne kafelki i odetchnąłem z ulgą. Miałem ochotę iść na jakąś imprezę i przelecieć jakiegoś kolesia. Cholera, musiałem jakoś wylądować to całe napięcie jakie wywołał we mnie głos Louis'a.
Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Zimna woda otuliła moje ciało, wbijając się igiełkami w moją skórę. Oparłem dłonie o ściankę i zwiesiłem głowę. Nie wiem ile stałem pod zimnym strumieniem, ale chyba wystarczająco, aby moja erekcja zniknęła a moja szczęka zaczęła się trząść.
Owinąłem się ręcznikiem u wróciłem do sypialni. Mój wzrok od razu padł na telefon. Byłem zdeterminowany. Wyciągnąłem z szuflady wizytówkę i chwyciłem za telefon. Szybko zapisałem numer i napisałem wiadomość.
Ja: Nie bój się, nigdy nie zniszczyłbym Twojego auta. Na którą go potrzebujesz?
Wstałem i rozejrzałem się po pokoju i uderzyłem się w czoło, kiedy odkryłem że zostawiłem ubrania w łazience. Rzuciłem się zrezygnowany na łóżko. Miałem ochotę położyć się i usnąć. Prawie to mi się udało, ale przeszkodził mi sygnał nadchodzącej wiadomości.
LouisT: No nareszcie, Hazz... Potrzebuję auta najpóźniej na czwartą po południu.
Przewróciłem oczami.
Ja: O trzeciej zaczynam pracę w kawiarni.
LouisT:To widzimy się jutro pod kawiarnią 😊 do miłego, Harry
Ja: Dobranoc
Odłożyłem telefon i zagrzebałem się w kołdrę. Sen przyszedł szybciej niż myślałem. Najgorsze było to, że miałem dziwne sny. Dlaczego śnił mi się Louis Tomlinson?!
Obudziłem się gwałtownie. Usiadłem, otarłem pot z czoła. Właśnie miałem sen w którym byłem w dość 'nasiąkniętej' sytuacji z Lou. Serce waliło mi jakby miało zaraz wyskoczyć mi z piersi. Spojrzałem na zegarek i o mało nie dostałem zawału.
Powinienem już dawno być w drodze do szkoły. Cholera, mam egzamin za dwadzieścia minut.
Wyskoczyłem z łóżka. Nałożyłem na siebie szybko ciemną koszulkę i pierwsze lepsze spodnie. Zgarnąłem torbę z książkami i wybiegiem z mieszkania. Teraz dopiero ogarnąłem, że nie mam auta. Cholera!! Zostało mi dziesięć minut, aby dostać się a uczelnię. Spojrzałem na auto Lou i westchnąłem.
Zgarnąłem kluczyki z szafki. Miałem nadzieję, że nie zepsuję tej drogiej puszeczki. Jeszcze zatrzymałem się przed samochodem i stwierdziłem, że to nie najlepszy pomysł, ale nie miałem wyjścia.
Wsiadłem do auta i zapiąłem pas. Dłonie mi drżały przy przekręcaniu kluczyka w stacyjce.
Wyjechałem z podjazdu i ruszyłem w stronę uczelni. Serce mi waliło, gdy dociskałem pedał gazu. Prędkość wbijała w fotel. Spojrzałem na licznik i lekko się zapowietrzyłem. Oderwałem stopę od gazu. Wzdrygnąłem się, kiedy minąłem zaparkowany wóz policyjny. Cholera, jeszcze mi brakowało tego, aby mnie zatrzymali.
W lusterku zobaczyłem że jeden z policjantów biegnie do radiowozu, a drugi macha tylko ręką jakby nie był zainteresowany.
Odetchnąłem z ulgą.
Zatrzymałem się tuż przed uczelnią i biegiem rzuciłem się w stronę wejścia. Zdążyłem na styk. Byłem ostatnią osobą, która weszła do sali.
Myślałem, że spóźnienie się na zajęcia to tragedia... burza, która rozpętała się wraz z moim pojawieniem się na korytarzu była gorsza. Ludzie dziwnie na mnie patrzeli, szeptali i pokazywali mnie palcem. Kompletnie nie wiedziałem co mam zrobić... nie widziałem o co im chodzi. Czy miałem coś na twarzy?!
Czułem się dość dziwnie będąc pod ostrzałem. Chodziłem cały czas z opuszczoną głową modląc się o to, żeby wszyscy przestali zwracać na mnie uwagę. Cholera, co się stało, że nagle ja nigdy niezauważalny człowieczek teraz stał się nagle taki 'popularny'.
Szedłem korytarzem, niektórzy patrzeli na mnie krzywo, a inni schodzili mi z drogi ze strachem w oczach. Co się dzieje?!
Z odsieczą przybiegł do mnie Liam. Miał dość zdenerwowaną minę.
-przyjechałeś autem Tomlinson'a? -zapytał, ciągnąc mnie w stronę wyjścia z budynku. Czułem na sobie spojrzenia ludzi.
-zaspałem, więc co miałem zrobić? -wychodzimy ze szkoły i idziemy w stronę wozu Louis'a. Stała tam dość pokaźna grupka ludzi. Kiedy nas zobaczyli, tłum tak szybko znikł jak się pojawił.
-cała szkoła o tym huczy -Liam opiera się o auto i mierzy mnie wzrokiem -to nie był najlepszy pomysł. Dowiedziałem się, że Tomlinson znaczy swoje auta -dotknął palcem smoka, a ja się skrzywiłem. Czyli smok, to znak rozpoznawczy. Teraz już wiem dlaczego policja sobie odpuściła. Pewnie myśleli, że to Lou i nie mają z nim szans. Uśmiechnąłem się szeroko -nie śmiej się głupio, idioto! Masz przerąbane.
Słowa Liam'a krążyły po mojej głowie przez resztę zajęć. Jakoś się przyzwyczaiłem do dziwnych spojrzeń, którymi zostawałem obdarowywany przez innych studentów.
Nikt oczywiście do mnie nie podszedł i nie zapytał wprost skąd mam auto. Za to wszyscy snuli swoje własne teorię.
Byłem ponoć chłopakiem Tomlinson'a.
Była też teoria, że ukradłem mu auto.
Inna głosiła, że wygrałem auto w wyścigu.
No miło. Odetchnąłem z ulgą, gdy rozdzwonił się dzwonek i mogłem wreszcie oddać to cholerne auto.
Z torbą w ręku ruszyłem w stronę samochodu. Zatrzymałem się z westchnieniem kiedy obok niego zobaczyłem Liam'a. Nie miałem już ochoty na rozmowy o aucie.
-Liam -mruczę i otwieram nieszczęsny wóz. Miałem już wszystkiego dość. Co jeszcze mogło mnie teraz spotkać?!
-blondyn na szóstej -nie zdążyłem się nawet odwrócić, gdy poczułem czyjąś rękę na swoich barkach. Nie no cudownie. Rób koleś większą szopkę, na pewno nie będą plotkować.
-cześć, nieznajomy -chłopak dziwnie się uśmiecha -skąd masz auto mojego brata? -moja brew idzie ku górze. Patrzę ze zdziwieniem, gdy chłopak podchodzi do samochodu i otwiera bagażnik. Nie widzę co robi, ale po chwili wraca z białą koszulką -powiedz Boo, że pożyczyłem -Niall ściąga swoją koszulkę i nakłada tą, którą wyciągnął z bagażnika -Niall, tak w ogóle.
-wiemy -Liam zabiera głos, a ja nawet nie wiem co mam powiedzieć i jak się zachowywać.
-skąd masz samochód Boo -nie mam pojęcia o kim mówi.
-pożyczyłem na wieczne oddanie -nie wiem skąd mi się to bierze, ale uśmiecham się, gdy przypomina mi się jak jakiś czas temu usłyszałem je od Louis'a.
-dobre... dobra sorry, przyjechała moja taksówka -nie spojrzałem w stronę, którą wskazywał Niall, ale wystarczyło mi, abym zobaczył jak Li się spina, aby mieć pewność, że coś jest nie tak.
-Cześć! -krzyczy dość znany mi głos -Li, podrzucić cię?
-nie. Mam własny samochód...
-trudno, do następnego.
Omijam Liam'a i wsiadam do auta Louis'a. Kręcę głową, gdy wiedzę jak Liam ciągle patrzy w stronę Zayn'a. Nawet gdy ten odjeżdża, Li nie odrywa wzroku.
-jak dzieci! -krzyczę kiedy odjeżdżam. W lusterku widzę jak Li pokazuje mi środkowego palca.
Dobra, teraz pora oddać to przeklęte auto i zakończyć znajomość z tym człowiekiem. Mimo, że tego nie chciałem, musiałem to zrobić. Życie ponad prawem i nie zgodnie z nim jest złe. Nie mogłem spotykać się z przestępcą. Przez jednego takiego zakończyło się życie najważniejszej osoby w moim życiu.
Podjechałem pod kawiarnie i zaparkowałem auto na parkingu. Nie ciężko było zauważyć, że Tomlinson już na mnie czeka. Stał oparty o jakieś sportowe auto i palił papierosa. To nie moja wina, że na jego widok moje serce zaczęło bić jakby ktoś je podłączył pod młot pneumatyczny. Krew zawrzała.
Całe moje ciało chciało jego, rwało się ku niemu. Jakby wiedziało, że to ten jedyny. Umysł jednak chciał zaprzeczyć, przypominając mi wszystkie moje związki. Walczyłem sam ze sobą
Wtedy Louis podniósł na mnie wzrok. Zieleń spotkała się z błękitem. I od tego momentu wiedziałem, że przepadłem... musiałem to jednak jak najszybciej zakończyć i uciec.
Nie mogłem się zakochać.
*********
hej, hej moi mili :P
nie mam pojęcia kiedy ukaże się nowy rozdział ;/ jestem chora, myślę, że jeszcze trochę a padnę -,-
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top