Rozdział 21
(od au.: Czołem... kilka słów ode mnie :D Hmmm przeczytajcie notkę pod rozdziałem!!
Dziękuję wam za każdy komentarz, każdą gwiazdkę :* to dzięki wam powstaje to opowiadanie :)
aaaaa i nie uważacie, że zrobiło się zbyt słodko między Harry'm a Lou?)
Tydzień minął jak za dotknięciem czarodziejskie różdżki. Jednak nie miałem co narzekać. Codziennie odbierałem Harry'ego z uczelni. Rozstawaliśmy się w zgodzie. Niekiedy urządzaliśmy sobie długie rozmowy, przez co wysiadywaliśmy godzinami w moim aucie tuż przed jego mieszkaniem. Harry nigdy nie zapraszał mnie do środka, a ja nie nalegałem. Wiem co to znaczy swój kąt, miejsce gdzie człowiek nie lubi spraszać ludzi.
Szanowałem jego decyzję. Nie chciałem być nachalny. On musiał się do mnie najpierw przekonać, aby zaufać. Miałem zamiar robić wszystko po kolei, powoli. Nie chciałem go przestraszyć. Teraz już nie może mi uciec. To może mnie zabić.
Dziwne, że tak bardzo na kimś mi zależy. Nigdy nikogo nie chciałem, bo w moim życiu nie było miejsca dla tej drugiej osoby.
Szybkie samochody, kasa, narkotyki, seks... gdzie tu miejsce na miłość?!
Miałem jednak zamiar wcisnąć gdzieś w to wszystkie Harry'ego. Nawet jeśli cały świat miałby mi runąć na głowę. Może dostanę po ryju od życia, ale to było warte tego wszystkiego.
Z uśmiechem spojrzałem na idącego w moją stronę chłopaka. Jego cudowne loki były związane na czubku głowy. Czarna koszula rozpięta, odsłaniająca lwią część jego klatki piersiowej, obcisłe rurki. Chodzący seks. Ja to możliwe, że taki człowiek istnieje?! Chodził tak jakby unosił się nad ziemią. Jego uśmiech był jaśniejszy niż słońce w upalny dzień. Oczy uśmiechały się wraz z ustami. Zrobiło mi się gorąco... nich mi teraz ktoś powie jak mam ukryć mojego przyjaciela w spodniach, który postanowił powstać?
Dlaczego ten chłopak musiał wyglądać jak milion dolców?!
-cześć... -Hazz, siada na miejscu pasażera, a mnie otula przyjemny jego zapach perfum. Mógłbym oddychać tylko i wyłącznie tym.
-cześć -odpowiadam przez ściśnięte gardło, a i tak cud, że mogłem coś powiedzieć! Przez niego zostaje mi odebrana możliwość normalnego funkcjonowania. -ładnie wyglądasz...
-ładnie? -pyta ze zdziwieniem. Cholera, a miałem powiedzieć coś innego?! Może lepiej jakbym rzucił: Jesteś tak gorący, słonko, że się przy tobie rozpuszczam -dziewczynie możesz powiedzieć, że ładnie wygląda -moje oczy robią się wielkie. Nie pojmuję jego logiki. Czy to nie jest obojętne?! Słowo 'ładne' nie ma przecież tylko żeńskiego odpowiednika -mnie możesz co najwyżej powiedzieć, że wyglądam dobrze...
Dobrze?! Czy ten chłopak uważa, że wygląda DOBRZE?! Cholera, przecież właśnie mój mózg eksplodował na jego widok! Ten człowiek był mega przystojny! A przystojniacy nie wyglądają DOBRZE!
-dobrze, to można zrobić drugiej osobie, Hazz -specjalnie zniżyłem głos... -jesteś przystojny i wyglądasz tak gorąco, że będę musiał powiesić na tobie tabliczkę: dotknięcie grozi odstrzeleniem.
Harry zrobił się praktycznie purpurowy, a mnie zrobiło się przyjemnie. Jeden zero dla Tommo! Choć nie. On wygrałby każdą rozgrywkę. Wystarczy na niego spojrzeć. Chodzący seks... heros! Diabeł, kusiciel pod ludzką postacią. Jakaś pieprzona wiedźma, rzucająca zaklęcia. No bo jak inaczej wytłumaczyć moje zauroczenie?! Zależało mi na nim... zależało mi na facecie!
Nigdy nie interesowałem się facetami... na trzeźwego! Po pijaku kilku pieprzyłem, ale na tym historia się kończyła... aż tu nagle zjawia się on. Książę ciemności! Tnie swoimi pazurami moje życie, aby się w nie wcisnąć.
Każdy mądry kazałby mi uciekać, ale czy było warto? Oczywiste, że nie.
Wartościowych ludzi nie odstawia się w kąt.
Przez moje intensywne myślenie nawet nie zauważyłem, gdy zatrzymałem się pod domem... który już żył własnym życiem. Ludzie biegali po trawniku wykrzykując dziwne rzeczy. Muzyka dudniła tak, że lepiej nie mówić. Chyba wolałbym zrezygnować z tego wszystkiego i zabrać Harry'ego w bardziej ustronne miejsce.
Nie było mi to jednak dane... jak zawsze. Nic nie może iść po mojej myśli.
Jak tylko zatrzymaliśmy się pod domem, znikąd pojawił się Li i porwał mi loczka. Ze złością wjechałem autem do garażu i ruszyłem odnaleźć chłopaka. Widok, który zastałem niezbyt mnie zadowolił. Niall tańczył na stole, Liam próbował go ściągnąć, a Zayn mu dopingował. Na ramieniu Harry'ego wisiała jakąś czerwonowłosa dziewczyna. Ej, tak nie miało być!
Poczułem się ponownie olewany, a miało być przecież tym razem dużo lepiej. Mieliśmy spędzić dzisiejszy wieczór razem.
Posłałem mordercze spojrzenie dziewczynie, która łasiła się do zielonookiego. Miałem ochotę wydłubać jej oczy. Zastrzelić, spalić lub rozjechać... a najlepiej wszystko na raz.
Lafirynda!
Mało brakowało, a wyrzuciłbym ją z domu. NIE WOLNO OBŁAPIAĆ MOJEGO HARRY'EGO! a szczególnie jakiejś cizi! Jeszcze pożałuje, że położyła te swoje łapska na chłopaku.
Szedłem już do niej, kiedy ktoś mnie zatrzymał. Zayn siłą wyciągnął mnie z domu. Chciałem tam wrócić..
-zapal se... -jego język już zdradzał, że alkohol uderzał mu do głowy -jakbyś umiał zabijać... ta dupa co wisi na Styles'ie, padłaby milion razy trupem
Zacisnąłem zęby i patrzałem jak chłopak odpala papierosa. Zrobiłem to samo. Miałem nadzieję, że nikotyna trochę mnie rozluźni. Było chyba wręcz odwrotnie, bo papieros okazał się być skrętem! Nie no zabije kiedyś Malik'a! Czy ten idiota myślał, że to zabawne?!
-tu jesteś... szukam cię -słyszę zachrypnięty głos Harry'ego. Zaciskam usta.
-och, znalazłeś mnie... -wywracam oczami i nie wiem czy moje zachowanie jest spowodowane wkurwieniem czy jonitem.
-dlaczego...
-wracaj dzieciaku do swojej dziewczynki, bo pewnie cię szuka -zaciągnąłem się dymem i dmuchnąłem go prosto w jego twarz.
-o czym ty...
-synuś Styles'a, zawsze musi mieć co najlepsze. Myślałem, że jesteś inny jak swój ojciec... myliłem się -prycham. Wyrzucam niedopałek i gniotę go butem. Wiem, że jutro będę żałować każdego wypowiedzianego przeze mnie słowa, ale dziś czerpię z tego przyjemność. NIKT NIE BĘDZIE MNIE OLEWAŁ! A szczególnie jakiś zasmarkany pedałek! -jesteś identyczny! Próbujesz udawać, że tak nie jest, ale nie oszukujmy...
Silne uderzenie przerywa mi mój niezbyt przemyślany monolog. Dostaję olśnienia i powraca mi zdolność racjonalnego myślenia. Upadam na ziemię i zdaję sobie sprawę jaki jestem głupi. Głupota pobić nie boli, ale dlaczego boli mnie twarz?! Potarłem bolący policzek. Och, będę miał pamiątkę. Pierwszy raz ktoś uderzył mnie w twarz i muszę stwierdzić, że czuję się z tym jakoś tak lekko, choć uderzenie Harry'ego do lekkich nie należało. Chłopak ma powalającego prawego sierpowego. Miło, po prostu miło.
-ja... przepraszam... -zielonooki odzywa się po długiej ciszy. Nawet nie zauważyłem że wszyscy na siebie patrzymy. Zayn wygląda jakby miał zaraz zwiać. Pewnie myślał, że rzucę się na Młodego z pięściami. Ale nie... nie miałem zamiaru nic Harry'ego. -ja... nie chciałem... Louis, ja... przepraszam...
Dlaczego on mnie przepraszał?! To raczej ja powinienem go przepraszać. Nigdy nie powinienem mu był powiedzieć czegoś takiego.
-idę to przemyć... poczekaj tu -rzucam w stronę chłopaka. Musiałem najpierw przemyć pysk, aby później móc jakoś zacząć normalnie myśleć.
Wpadłem do łazienki. Spojrzałem w stronę lustra i skrzywiłem się. Niezłego siniaka będę miał... do tego ta rozcięta warga. Pięknie! Tommo poobijany! Trzeba to zaznaczyć na czerwono w kalendarzu! Nie wiem jakim cudem dałem się oklepać jakiemuś chłoptasiowi!
No dobra każdy wie jakim cudem to się stało. Styles działał na mnie tak jak nikt inny przedtem. Możliwe, że dałbym się torturować jeśli by to pomogło mi w umówieniu się z nim.
Biorę ręcznik i moczę go w zimnej wodzie. Wycieram krew z wargi. Mam ochotę przyłożyć coś zimnego do twarzy. Jednak powinno mnie to mocniej boleć za to co powiedziałem chłopakowi. Ale jestem idiotą! Powinienem wreszcie zacząć myśleć!
Drzwi łazienki otwierają się i chcę krzyknąć, żeby ten ktoś wypierdalał jeśli mu życie miłe... ale widzę Harry'ego. Wygląda na zmartwionego, tylko czym?!
-próbowałem go zatrzymać -mruczy Zayn. Zbywam go machnięciem ręki. Mulat zamyka drzwi oddziela mnie i Harry'ego od reszty świata. Jesteśmy tylko my...
-Louis, ja... przepraszam, nie powinienem cię uderzyć. Matko, jaki ja jestem głupi! -nie wierzę w to co słyszę. O czym ten człowiek gada?! Dlaczego mnie przeprasza?! -ja... Louis, ja... -wyłączyłem się i nie słuchałem już tego co mówi chłopak. Przecież to same zbędne rzeczy.
-to ja przepraszam za to co powiedziałem! -musiałem na maksa podnieść głos, aby przekrzyczeć lamet loczka. Ten chłopak naprawdę nie może choć na sekundę się zamknąć?! Proszę!
-nie, to ja... -nie wytrzymam. Ileż to można?! To nie jest do słuchania... dlaczego on bierze całą winę na siebie?! Przykładam palce do skroni. Nie mogę... nie mogę tego słuchać!
Łapie Harry'ego za koszulkę i mocno przyciągam go do siebie. Wbijam się w jego usta. To chyba tylko jedna możliwość, aby wreszcie się zamknął.
Zielonooki odwzajemnia pocałunek i czuję się jakby to wszystko co działo się wokół nas... nie istniało. Delikatny dotyk jego ust przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Odczucie jakby człowiek unosił się nad ziemią. Sztorm, fale uderzające o klif. Zachodzące słońce, zapach malin i truskawek. Powiew ciepłego wiatru i milion czułych słów, wypowiedzianych tylko wyłącznie pod osłoną nocy.
To było dobre i chciałbym aby trwało wiecznie, ale niestety moja rozcięta warga i bolące mięśnie, przypomniały o sobie. Z wielką niechęcią odsuwam się od chłopaka. Harry patrzy na mnie z przerażeniem i ponownie zaczyna swój wywód.
-o Boże, przepraszam... ja... -poważnie?!
-Harry, boli mnie twarz... trochę ostrożniej -całuję delikatnie jego usta. Tego chyba było nam potrzeba. Pochłania nas to wszystko. Nawet nie wiem kiedy, dłonie Harry'ego znajdują się pod moją koszulką, która chwilę potem znika. Nie mogłem być przecież dłużny i zaczynam rozpinać guziki koszuli chłopaka. Powoli ją zdejmuję. Czuję jak jego ciało drży pod moim dotykiem. To jest cudowne. O mało nie upadam, kiedy usta Harry'ego zjeżdżają na moją szyję. Chyba zaraz tu umrę!
Zaczynam odpinać spodnie chłopaka. Wsuwam delikatnie dłoń w nie i dotykam jego stojącego przyrodzenia. Sam jestem podniecony na maksa.
Wtedy przerywa nam otwierające się drzwi. Mógłbym zabić każdego!
-sorry, że przerywam, ale Alek przyszedł... -Zayn zachowuje się na dość spokojnego, ja za to mam ochotę rozwalić głowę. Nie ma kiedy mi przerywać!
-idę... -patrzę przepraszająco na Harry'ego. Niestety muszę się ulotnić. Znowu praca... przestaję to lubić, ale nie mogę tak po prostu powiedzieć kolesiowi, że ma spadać. Był najlepszym klientem -zaraz wracam... poczekaj na mnie -cmokam go w usta i sięgam po swoją koszulkę. Wkładam ją na siebie, kiedy mijam Zayn'a. Daje mu znać, żeby pilnował loczka. Nie dam mu tym razem tak po prostu uciec. Oj nie tym razem.
Zabiegam po schodach i od razu wpadam na Alek'a. Patrzy na mnie dziwnie, ale nic nie komentuje. Próbuję załatwić szybko z nim sprawę. Chciałem już wracać do Harry'ego.
W piwnicy od razu przechodzę do rzeczy. Z szafy wyciągam biały proszek i rzucam go na stół. Mężczyzna przez chwilę patrzy na mnie zdziwiony, tak jakby zastanawiam się co odwalam.
-kto cię tak obił?
-nie interesuj się, dawaj kasę i zjeżdżaj -macham ręką.
-ok. -rzuca mi pod nos kasę. Zbiera torebki z amfą i dziwnie się uśmiecha. -jutro o dwudziestej... ty i ja, stary garaż
Matko, jeszcze mi tego brakowało. Zawsze wygrywam z nim i to jest naprawdę nudne. Chłopak niczego się nie uczy, a granie o satysfakcje jakoś mnie nie bawi... jeśli chodzi o niego.
-cokolwiek, teraz spadaj... za nim ktoś zauważy co tu robimy.
Wychodzimy i muszę stwierdzić, że oddycham z ulgą, kiedy wreszcie facet znika z mojego pola widzenia. Teraz mogę wrócić do Harry'ego. Uśmiech wychodzi mi na usta. Cudowny chłopak.
Wtedy go widzę... Harry zbiega po schodach jakby ktoś go gonił. Ruszam za nim, krzyczę...
-Harry, Harry! -to nic nie daje, chłopak się nie zatrzymuje... cholera!
**
mam dla was dobrą i złą wiadomość...
może zacznę od tej złej...
Robię sobie przerwę po zakończeniu tego opowiadania. Nie mam pojęcia kiedy wrócę... muszę odpocząć! te ostatnie 19 miesięcy były dla mnie bardzo intensywne.
Piszę to aby nikt nie poczuł się źle, bo nagle zginęłam...
teraz ta dobra wiadomość :)
wiecie w Śpiącej Królewnie po rzuceniu złego czaru, jedna z wróżek trochę złagodziła wszystko... więc powiedzmy, ze my też mamy taką wróżkę :) (o ja pierdziel, o czym ja gadam?!), tak więc nie znikam tak do końca. Będę tu cały czas :P jednak nie powstanie nic długo metrażowego. Planuję w czasie swojego urlopu napisać coś... co będzie miało kilka rozdziałów i to dość krótkich, ale o tym później :D
:* kocham was!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top