Rozdział 55


Nie wiem dlaczego w ogóle się na to zgodziłem. Może dlatego, że chciałem mieć już od niego spokój? A może z obawy, że zemści się na moich siostrach? Nie wiem. Pewnie obydwa powody zmusiły mnie do spotkania się z ojcem. Chciałem mieć to już za sobą. Wyjaśnić wszystko i odciąć się od tego człowieka.

- Będzie dobrze. - usłyszałem głos swojego męża.

Ściskał moją dłoń pokazując, że nie jestem sam. I byłem mu za to wdzięczny. Gdyby jego tu nie było, zapewne rozmyśliłbym się i uciekł. Nigdy nie lubiłem przebywać w towarzystwie własnego ojca. Zawsze rzucał jakimiś upokarzającymi tekstami. W ogóle mnie nie szanował i nie traktował poważnie. To bolało, ale stało się kwestią przyzwyczajenia. Pogodziłem się z tym i już tak bardzo mi nie przeszkadzało. Czym teraz się martwiłem? Że będzie mnie obrażać przy własnym mężu. Nie byłoby nic bardziej upokarzającego. Nie chciałbym, aby Harry słuchał o mnie tych wszystkich złych słów. Tylko o to się martwiłem.

- Jeszcze pięć minut. - powiedziałem, zerkając na zegarek wiszący na ścianie przed nami. - On zawsze jest punktualny. Nigdy się nie spóźnił.

Znajdowaliśmy się we własnej kawiarni. Nie chciałem wpuszczać tego człowieka do naszego domu. To Harry zaproponował to miejsce. Nie było takie złe. Było raczej mało ludzi i nie było tłoku.

- Tylko spokojnie, Lou. On nic nie może ci już zrobić, pamiętaj. Nie zmusi cię do zaciągnięcia się do wojska, nie ma takiego prawa. - odparł.

- Ale dobrze wiesz, że... moje siostry, na pewno je wykorzysta. Wie, że mam do nich słabość i nie pozwolę, aby ułożył im życie po swojemu.

- Nie wymyślaj najgorszych scenariuszy. Odetchnij i zobaczysz, wszystko będzie dobrze. - zapewnił i złożył delikatny pocałunek na moim czole.

Sięgnąłem po filiżankę i upiłem mały łyk gorącego napoju. To dzięki Harry'emu zacząłem pić kawę. Dla mnie zawsze była ,,czarnym paskudztwem''. Czekaliśmy jeszcze trochę, aż ktoś wszedł do kawiarni. Tym razem nie byli to klienci a mój ojciec. Spojrzeniem odnalazł nasz stolik i podszedł. Zmierzył mnie lodowatym wzrokiem. Chciałem wstać, jak to zawsze obowiązywało w wojsku, kiedy to ktoś z wyższą rangą wchodził do pomieszczenia. Harry chyba to zauważył, gdyż przytrzymał mnie za łokieć.

- Pan starszy Tomlinson, jak miło. - zaczął gładko zielonooki.

Zazdrościłem mu tej pewności siebie. Tego spokoju i opanowania. Sam czułem jak zaczynam drżeć. Chyba popadam w paranoję.

- Styles... - mruknął mężczyzna, siląc się na uprzejmość.

- Tomlinson. Harry Tomlinson. Od kilku miesięcy. - zaśmiał się, a ja wstrzymałem powietrze.

W domu za taki ton do ojca by mi się oberwało. Teraz jednak Mark nie miał tu żadnej władzy. Zdjął płaszcz i odwiesił na oparciu krzesła. Zajął miejsce naprzeciwko nas. Spoglądałem na niego niepewnie. Nawet nieświadomie zacząłem przygryzać dolną wargę.

- A ty synu się nie przywitasz? - zwrócił się teraz do mnie. - Chyba trochę minęło od naszej ostatniej rozmowy, nie sądzisz?

,,Jeszcze nigdy w życiu nie było mi tak wstyd!"

,,Nigdy nikt mnie tak nie rozczarował''

,,A teraz zejdź mi z oczu. Tylko doprowadź się do kultury...''

- T-tak, ojcze. - odparłem przeczyszczając gardło i  pozbywając się chrypki. - Dawno się nie widzieliśmy.

- Boisz się mnie, Louis? - zapytał z kpiną. - Czasami wydaje mi się, że nawet Daisy jest bardziej odważna niż ty... - zaśmiał się.

Wbiłem spojrzenie w stolik. Wiedziałem, że tak będzie. Mogłem się tego spodziewać. Ludzie nigdy się nie zmieniają...

- Dość tego! - usłyszałem głos Harry'ego. - Chciałeś porozmawiać, a nie pokazywać jak słaby jesteś Tomlinson, że musisz mieszasz ludzi z błotem, by cię zauważono.

- Nie odzywaj się, chłopcze. - mruknął, uciszając chłopaka gestem ręki. -  A ty... - wskazał na mnie. - Więcej nie zobaczysz dziewczynek. Już ja się o to postaram.

- Nie zrobisz tego. - powiedziałem. - Nie masz prawa.

- Mam. To w końcu ja jestem ich prawnym opiekunem. - zaśmiał się. - To ja im wybiorę szkołę, przeprowadzimy się też jak najdalej stąd.

- Powiedziałem, że nie zrobisz tego. - powtórzyłem głośniej.

- A kto mnie powstrzyma? - popatrzył na mnie z wrednym uśmieszkiem. - Ty?

- Zamknij się, Tomlinson! - odezwał się teraz Harry.

- Harry... - poprosiłem go cicho, aby się uspokoił.

Chłopak spojrzał  na mnie zdziwiony. Skinął głową i więcej się nie odzywał. Cały czas trzymał mnie za rękę, dodając otuchy. Tylko dzięki niemu jeszcze się nie rozpadłem.

- Masz rację. Powinieneś trzymać go krótko. Nie wiem jaką ofermą musiałeś być, aby pozwolić kadetom wejść sobie na głowę. - westchnął Mark, nachylając się nad blatem stolika. - Nie zobaczysz sióstr. Możesz zapomnieć o tym. Jesteś słaby i nie poradzisz sobie w normalnym życiu. Musisz mieć kogoś, kto będzie ci mówił jak masz żyć, bo zginiesz. Najlepiej, abyś wrócił do wojska. Nie... Ty to i tak zrobisz. Wrócisz na kolanach i będziesz błagał, aby cię przyjęli. Zaczniesz od  zera, od zwykłego kadeta. Nigdy nie zasłużyłeś na rangę porucznika. - posłał mi delikatny uśmiech. - I wiesz co ci powiem? Uwielbiałem wyjeżdżać na misję tylko po to, aby nie musieć ciebie oglądać. Ty oraz ten twój marny kadecik jesteście siebie warci. - spojrzał teraz na Harry'ego. - Wiem co w nim widzisz. Pieniądze, czy się mylę? Nigdy nie byliśmy bogaci... Pozwalasz pieprzyć się za pieniądze jakiemuś nadętemu smarkaczowi z bogatej...

I już nie zdążył dokończyć. Poderwałem się od stołu i przywaliłem mu z pięści w twarz. Był zaskoczony. Ale chyba ja bardziej. Nigdy przez myśl by mi nie przeszło, że kiedykolwiek uderzę własnego ojca, ale... To było wspaniałe uczucie!

Mężczyzna zatoczył się do tyłu i spadł z krzesła robiąc przy tym dużo huku. Trzy osoby w kawiarni spojrzały w naszą stronę. Popatrzyły przez chwilę i nie zareagowały w żaden sposób, jedynie się uśmiechnęły. Chyba musiały słyszeć każde pojedyncze słowo mojego ojca. Ale ja nie poprzestałem na tym. Puściłem rękę Harry'ego i obszedłem stolik. Chwyciłem ojca za kołnierz koszuli i wywlekłem go na zewnątrz. Przyparłem go do muru.

- Nie. Waż. Się. Czegoś. Takiego. Mówić. O. Moim. Mężu! -  uderzyłem go o ścianę, za każdym razem wypowiadając jedno słowo. - Nie masz kurwa prawa! Nie tkniesz dziewczynek. To Lottie chce wystąpić o prawo do nich. A ty już więcej nie sprawisz im przykrości.

- Jesteś straszną ciotą, Louis. - zaśmiał się. - Nie tak cię wychowywałem...

Zamachnąłem się, aby go ponownie uderzyć. Niestety przeszkodził mi w tym Harry. Złapał moją pięść i spojrzał prosząco. Odpuściłem. Zostawiłem Mark'a w spokoju. Odsunąłem się od niego z zamiarem wejścia do kawiarni i przeproszenia klientów za zamieszanie.

- A to za to, jak traktowałeś Louis'a, śmieciu! - dodał Harry i uderzył mojego ojca w twarz.

Dopiero teraz odsunął się i spojrzał na mnie uśmiechając się szeroko. Popatrzyłem na niego karcąco, na co wzruszył ramionami. Zostawił Mark'a pod ścianą, gdy ten zalewał się krwią. Zielonooki objął mnie w pasie i weszliśmy do lokalu. Ale zamiast pretensji klientów zastaliśmy głośny aplauz.

- Kawał z niego chuja. - usłyszałem starszą kobietę, która codziennie tu przychodziła. - Świetnie sobie poradziłeś młodzieńcze. - poklepała mnie po policzku, a ja poczułem, jak robi mi się gorąco.

Przecież ta staruszka chodzi na kółko różańcowe i jest zagorzałą katoliczką. Skąd u niej takie niecenzuralne słowa?

- A teraz napijmy się kawy. - zaproponował Harry. - Ale wpierw wyrzucę tę szmatę. - wskazał na płaszcz mojego ojca.

Od tamtej chwili nie widzieliśmy tego człowieka. Dał sobie spokój. Z dziewczynkami utrzymywał jedynie telefoniczny kontakt. Nie odwiedzał ich i nie wtrącał się w ich życie. Zapanował nareszcie spokój. Może nie do końca... Harry wpadł w szał zakupów przed podróżą poślubną. Nie mógł się zresztą doczekać, tak samo jak i ja.


❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤


Witajcie, kadeci!

Rozmowa z ojcem Lou miała nie przekraczać jednej trzeciej rozdziału, a wyszedł z tego cały...

Dziś miała być przedstawiona ich podróż poślubna.

Mam więc pytanie: Kończymy na tej dzisiejszej części, czy napisać jeszcze jedną z ich wyjazdu?


❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤


Odpowiedzi do testu:

1. 54 dni

2. Czerwone róże

3. Dean opisał jak umarł Louis i narysował jego portret

4.  W jaskini

5. Jackob

6. 15

7. Igły / zastrzyku

8. Ojciec Lou

9. W dłoń

10. List

11. Do sióstr Louis'a

12. O kadeta w którym się obaj zakochali

13.  ,,Rzeka Wstydu''

14. Mike'owi

15. Lou, Harry i Nick

16. Siostra -  Daisy

17. Szeregowymi

18. Lou

19. Poznać wyjątkową osobę

20. Bluzki / koszulki


Jak zwykle dziękuję wszystkim, którzy podjęli się trudu rozwiązania tego testu.

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Czy ktoś jeszcze jest, kogo nie dodałam na grupie kadetów na snapie?

Mój snapchat: DarkSieg  Można się jeszcze zgłaszać ;)


Wczoraj zaczęłam poprawiać ff    Mr&Mr Malik.   Jeśli ktoś ma ochotę, to zapraszam :D


https://youtu.be/pRCpCPHqd-k


Na zakończenie dnia 100 pompek!

Miłego wieczoru, kadeci!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top