Rozdział 24


Wróciłem zmęczony do swojego domku. Oczywiście powitała mnie pustka i wszechobecna cisza. Malik niestety znowu musiał zostać po godzinach swojej pracy. Wiadomo było w jakim celu świeciło się światło, lecz drzwi były zamknięte  na klucz, aby nikt nie wszedł. Ostatnio nie musiał narzekać na nudę, gdyż swojego ,,pacjenta'' ma niemalże codziennie. Rano zmierza do gabinetu z uśmiechem na ustach. I pomyśleć, że ten blondyn jest przyczyną tego wszystkiego. Może powinien zostać stażystą, jak Alex niż żołnierzem. Chociaż obawiam się, że służba zdrowia nie funkcjonowała by tak wydolnie, jak teraz.

Zapaliłem światło i udałem się w stronę swojego łóżka. Ściągnąłem buty, wkopując je pod mebel. Zdjąłem zapoconą koszulkę wraz ze spodniami, które rzuciłem niedbale na podłogę. Kiedy wrócę, na pewno je pozbieram. W samych bokserkach skierowałem się w stronę łazienki, uprzednio zabierając czystą bieliznę. Całe szczęście, że nie mieliśmy wspólnych pryszniców, jak kadeci, a osobne pomieszczenie. Puściłem wodę i obejrzałem się w lustrze. Z bólem przyznałem, że przydałoby mi się podciąć włosy, które zrobiły się już przydługie. Wchodziły mi do oczu i nigdy nie mogłem ich ułożyć. Westchnąłem i przetarłem zaparowaną powierzchnię lustra.

Co Styles we mnie widzi? - przeszło mi przez głowę to pytanie. Nie byłem zbyt przystojny. Wystające kości policzkowe, blada cera, wieczny nieład na głowie oraz niebieskie jak niebo oczy. Nie było to nic specjalnego. Byłem przeciętny, nie warty niczyjej uwagi. W końcu zgodziłem się, że on może po prostu chcieć sobie ze mnie zażartować i upokorzyć mnie, bo o co mogło mu chodzić? Jeszcze to dziwne zachowanie z rana...

Skorzystałem z toalety i wróciłem jeszcze na chwilę do sypialni po czysty ręcznik. Malik jak zwykle rzuca mokre ręczniki na podłogę. To istny bałaganiarz. Pamiętam jak ostatnio, gdy się golił zalał całą podłogę. Wszedłem do łazienki późno w nocy i pośliznąłem się. Ostatnim ratunkiem okazała się umywalka, której się złapałem, lecz nie obyło się bez guza na głowie.

Wróciłem do łazienki i zdjąłem ostatnią część mojej garderoby. Wszedłem do środka prysznica. Uregulowałem temperaturę, stwierdzając, że woda jest za gorąca. Pozwoliłem kroplom wody spływać po mojej twarzy, przynosząc niemałą ulgę. Tego było mi trzeba. Zimny prysznic i ciepłe łóżeczko.

Nie spieszyłem się z prysznicem. Zawsze długo mi się z tym schodzi i dlatego to Malik idzie pierwszy się kąpać. Teraz, gdy go nie ma, nie muszę się śpieszyć. Sięgnąłem po miętowy szampon i wmasowałem go w swoje włosy. Piana ściekała mi po czole, prosto na moje oczy, które zamknąłem, delektując się chwilą. Słyszałem jedynie odgłos uderzeń spadających kropel wody o brodzik. Byłem tak pochłonięty tą czynnością, że nie zwracałem uwagi na cokolwiek.

Poczułem podmuch zimna, lecz zignorowałem go. Dopiero odgłos zamykanej kabiny oraz dotyk czyichś rąk, zmusił mnie do otworzenia oczu, czego od razu pożałowałem. Szczypały mnie oczy i ponownie je zamknąłem.

- Jeśli to jest twój jakiś idiotyczny żart, Zayn, to zacznij się modlić, bo cię zabiję. - zagroziłem.

Wypłukałem sobie oczy. Spojrzałem na postać stojącą obok siebie. Wcale nie był to Malik. Ktoś znacznie gorszy. Zastygłem w bezruchu.

- Tęskniłeś? - wygłosił tą swoją wyuczoną formułkę. - Poruczniku...

Spojrzeniem zszedłem na jego dłonie, które wciąż trzymały moje biodra. Cholera... Co on sobie wyobraża? Jakim cudem tu wszedł, że go nie zauważyłem? Dlaczego w ogóle tu jest?

- Chyba zaniemówiłeś z wrażenia. - zaśmiał się i wyłączył wodę, która zagłuszała jego słowa. - Teraz masz okazję nie tylko oglądać mnie bez koszulki, ale również bez całego ubrania, sir.

Nagle zaschło mi w gardle. Zachowywałem się jak jakaś pieprzona cnotka. W końcu wyrwałem się z transu i odsunąłem się aż pod ścianę. Jęknąłem, gdy naga skóra spotkała się z zimnymi kafelkami. Styles zaśmiał się krótko i podszedł o krok bliżej.

- Jesteś dużym chłopcem, Lou... - zaczął. - Teraz nikt nas nie widzi i nie musisz się krępować. O to chodziło dzisiaj, mam rację? - zamruczał mi tuż przy uchu, przygryzając jego płatek.

Miał cholerną rację. Nie mogę więcej popełniać błędów. Przez ostatnie dni narobiłem sobie ich już wystarczająco dużo. Nikt nie powinien być świadkiem śmiałych czynów Styles'a. Zachowywał się nieodpowiednie. Byłem przecież jego przełożonym.

Skinąłem lekko głową, zagryzając dolną wargę. To nie moja wina, że tak na niego reaguję. Nawet heterykowi by stanął na widok nagiego Styles'a. Poczułem jego wargi na swoim czole. Po chwili zaczął z pocałunkami schodzić niżej, najdłużej zatrzymując się na moich ustach. Pocałunek był bardzo czuły, lecz następnie przemienił się w chaotyczny taniec naszych języków. Niestety przegrałem tę walkę. Język Harry'ego wtargnął do mojego wnętrza, badając je z dokładnością. Podszedłem o krok do przodu. Nadal uważałem, że to nieodpowiednie zachowanie, ale pieprzyć to!

Swoją rękę wplotłem w jego mokre już włosy. Palcami przeczesywałem pojedyncze kosmyki włosów, w końcu zaciskając na nich swoja dłoń. Stanąłem na palcach, chcąc ułatwić chłopakowi dostęp do swoich ust. Zacząłem niezdarnie oddawać pocałunki, na co zamruczał zadowolony. Jego ręce nadal mocno obejmowały mnie w biodrach i byłem pewien, że zostaną mi po tym siniaki. Oderwaliśmy się od siebie, dysząc jak po wyścigu.

Spojrzałem w jego oczy, w których widać było iskierki szczęścia. Uśmiechnął się szeroko, na co oblizałem usta. Uniósł jedną rękę i dłonią odgarnął mi poprzyklejane do czoła włosy. Przez dłuższą chwilę po prostu wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Była to chwila szczęścia, którą nikt nam nie odbierze.

- Zdążyłem na prysznic? - zapytał i się zaśmiał.

- W zasadzie to właśnie mi w nim przeszkodziłeś, Styles. - uśmiechnąłem się, widząc urocze dołeczki na jego policzkach. Zakochałem się w nich.

- To może to nadrobimy? - zapytał. - Ale to później. Najpierw musimy zająć się niemałym problemem. - spojrzał wymownie na moją erekcję, chociaż sam był nie lepszy.

Uklęknął, lokując się między moimi nogami. Złapał za mojego penisa i wziął do ust jego główkę, uprzednio przejeżdżając mokrym językiem po jego całej długości. Wypuściłem ze świstem powietrze. Zaczął drażnić wrażliwą część językiem. Cały czas patrzył mi się w oczy, puścił mi oczko i po chwili wziął całą długość. Co jakiś czas zasysał wnętrze swoich policzków, dając mi nowe doznania. Byłem całkowicie pobudzony. Każdy jego ruch potęgował u mnie falę przyjemności. Zaczął poruszać głową, przez co jęknąłem. Dłonie ulokował mi na pośladkach, cały czas gładząc moją delikatną skórę lub ugniatając je. Było mi tak cholernie przyjemnie. Nie spodziewałem się, że ten dzień skończy się w taki sposób. Czułem, że za chwilę dojdę. Chciałem, aby zwiększył tempo, więc sam wychodziłem mu biodrami naprzeciw.

- H-harry ja zaraz... - urwałem, głośno dysząc. - H-harry...

Jednak on nic sobie z tego nie robił. Kontynuował wykonywaną czynność, przyśpieszając swoje ruchy. Wytrysnąłem, będąc wewnątrz jego ust. Fala dreszczy przeszła po moim ciele. Wciąż jeszcze drgało w niekontrolowany sposób. Wysunąłem się i spojrzałem na chłopaka. Spodziewałem się, że wypluje moje nasienie, lecz on je połknął i uśmiechnął się szeroko. Podniósł się i teraz znów to ja byłem ten mniejszy. Moją twarz oblały czerwone rumieńce.

- Taki wspaniały. - szepnął i pocałował mnie, zataczając kółeczka na moich plecach.

- Um... to może teraz ja... - powiedziałem, spoglądając na jego erekcję.

- Nie musisz, Lou. - zapewnił, kciukiem pocierając mój zarumieniony policzek. - Jest w porządku.

Pokręciłem głową. Chciałem, aby on też mógł dojść. Bo nie ma nic przyjemnego w bolesnej erekcji. Chęć odwdzięczenia się była silniejsza. Dawno tego nie robiłem. Bałem się, ze wyszedłem z wprawy. Ale chyba to jak jazda na rowerze, nie?

- To jest rozkaz, Styles! - powiedziałem, przybierając poważny ton głosu.

Usłyszałem jego szczery śmiech. Pokiwał głową. Znalazłem się w takiej samej pozycji, jak jeszcze chwilę temu Harry. Wszystko co robiłem nie było niczym krępującym. Podobało mi się. Wyraz twarzy chłopaka, uczucia malujące się na jego twarzy... Mógłbym oglądać to w nieskończoność. Doszedł z moim imieniem na ustach. Rumieńce po raz kolejny zapragnęły pojawić się na moich policzkach.

- Więc teraz prysznic? - spytałem, chwytając za gąbkę.

- Tak i wykąpiemy  się razem, Lou. - rzekł, zabierając ode mnie przedmiot.

Po chwili namydlił gąbkę i zaczął wolnymi ruchami myć moje ciało. Było to miłe uczucie, nawet bardzo. Po wspólnej kąpieli, gdy umyliśmy nasze ciała nawzajem, opuściliśmy łazienkę. Założyłem bokserki. Oczywiście Harry chciałby, abym był i bez nich, ale nie miał nic do gadania. Wróciliśmy do sypialni mojej i Zayna. Styles od razu wpakował się do mojego łóżka. Był nagi. Przykrył się kocem i poklepał wolne miejsce obok siebie. Zaśmiałem się na ten widok.

- Wracasz do siebie, Harry. - powiedziałem, siadając na materacu.

- Nie dziś, poruczniku. - odparł i chwycił mnie w pasie, zmuszając tym samym do położenia się.

- Zayn niedługo wróci. - zastrzegłem.

- Nie wejdzie tu. Zamknąłem drzwi na klucz. Może spać dziś z kadetami. - zapewnił i przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie tak, że stykaliśmy się ciałami. Byłem jego małą łyżeczką. Wtuliłem się w niego bardziej i zamknąłem oczy. Jego ręce wciąż błądziły po moim ciele, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, uwielbiałem jego duże dłonie.


⚣ ⚣ ⚣ ⚣ ⚣ ⚣ ⚣ ⚣ ⚣ ⚣ ⚣ ⚣ ⚣ ⚣ ⚣ ⚣ ⚣ ⚣ ⚣ ⚣ ⚣

Witajcie, kadeci!

Dedykuję ten rozdział moim wszystkim, lojalnym i kochanym kadetom ❤

Dziś rozdział wstawiony wcześniej, cieszycie się?

Podobał wam się ostatni ,,Test''? Chcielibyście znów spróbować wziąć w czymś takim udział? ^.^


Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

,,Yes, sir!'' zajmuje 29 pozycję, dziękuję! :D

Zróbcie sto pompek i możecie się rozejść, żołnierze. Porucznik Sieg jest z was bardzo dumny! xx

<><><><><><><><><><><>



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top