Rozdział 39
Uwagi: Zialliam , +18
‼‼‼‼‼‼‼‼‼‼‼‼‼‼
Odkąd Tomlinson wybrał się na przepustkę, w naszym domku zrobiło się strasznie cicho. Nikt nie budził mnie wcześnie rano, dzięki czemu mogłem wylegiwać się do południa na łóżku. Cieszyłem się, że w końcu ktoś wyrwał Lou z szarej wojskowej rzeczywistości. Trochę za nim tęskniłem, ale nie narzekałem. Dzięki temu nie musiałem ukrywać się z blondynem w gabinecie. Nareszcie ten domek jest tylko nasz. Miałem nadzieję, że szatyn nie zapomni o naszej liście zakupów.
- Zayney... - westchnął Niall wchodząc do domku mojego i Louis'a. Nawet nie wysilił się, aby zapukać.
- Tak, blondie? - zapytałem, uśmiechając się przy tym szeroko.
Wyglądał na zmęczonego. Blond włosy miał w nieładzie, piąstką przecierał swoje zaspane oko. Wyglądał tak cholernie uroczo. Poklepałem materac przed sobą, aby się przy mnie położył.
- Możesz napisać mi zwolnienie? - popatrzył się na mnie błagalnie.
Podszedł do mnie bliżej i w człapał się na łóżko, na którym spałem. Odkryłem mu kołdrę, pod którą wszedł i przytulił się do mnie niczym miś kola. Objąłem go ramieniem i powoli gładziłem go po plecach, zataczając małe okręgi.
- A co się stało mojemu chłopcu? - spojrzałem na niego z troską. - Boli cię ręka, czy noga?
- Tyłek. - odparł od razu. - Musisz mnie zwolnić z dzisiejszych ćwiczeń. Nie dam rady przebiec tylu kilometrów.
- Och, moje biedactwo. - ucałowałem go w czubek głowy. - Tatuś zobaczy co da się zrobić. - zaśmiałem się i odwróciłem blondyna na plecy.
Sam zawisłem nad nim i wpiłem się w jego wargi. Spomiędzy jego ust uciekło głośne sapnięcie. Kolano włożyłem między jego nogi, bardzo blisko jego krocza. Wpatrywałem się w jego błękitne tęczówki z zaciekawieniem.
- Tatuś? - zdziwił się chłopak, marszcząc brwi, przekręcając się na bok.
- Nie podoba ci się? - zapytałem przyglądając mu się uważnie.
- Nie znałem cię od tej strony. - westchnął kręcąc rozbawiony głową. - Tatusiu. - dodał na koniec z zadziornym uśmieszkiem.
Zaśmiałem się i znów przewróciłem blondyna na plecy, zawisając nad nim. Wpatrywałem się w jego niebieskie, błyszczące oczy. Był taki cudowny i tylko mój. Ponownie złączyłem nasze wargi razem w namiętnym i dość mokrym pocałunku. Dłonią wkradłem mu się pod bluzkę, sunąc nią po plecach. Czułem jak na skórze pojawia się gęsia skórka. Szybko pozbyłem się jego koszulki, która była zbędna. Nie chciałem niczego przeciągać. Stęskniłem się za nim i jego ciałem, a widzieliśmy się przecież wczoraj. To stanowczo za długo.
- To jak będzie z tym zwolnieniem? - zamruczał, unosząc do góry swoje biodra, aby ułatwić mi ściąganie z niego spodni.
- A z kim teraz masz ćwiczenia? - szepnąłem mu na ucho, przygryzając płatek.
- Z Grimshitem. - mruknął krzywiąc się. - Jest strasznym dupkiem, wiesz?
- Mhm. - kiwnąłem głową, całkowicie pochłonięty na robieniu dużej malinki na jego prawym obojczyku.
Gdy oderwałem usta od jego skóry, mogłem podziwiać swoje dzieło. Teraz każdy będzie wiedział, że to mój chłopiec. Potarłem kciukiem świeży ślad i uśmiechnąłem się szeroko.
- Jesteś piękny. - szepnąłem, po raz kolejny złączając nasze usta.
Powoli zacząłem ocierać się o niego swoim kroczem, przez co mogłem poczuć, jak robi się twardy. Dużo mu to nie zajęło, mnie z resztą też. Nad swoim uchem usłyszałem jak głośno dyszy. A ja doskonale wiedziałem czego teraz potrzebuje. Nie chciałem dłużej go tym torturować, więc szybko pozbyłem się swojej bluzki, podczas gdy blondyn zsunął ze mnie spodnie.
I wszystko było by pięknie, gdyby nie odgłos skrzypnięcia drzwi. Przerwaliśmy wykonywane czynności i spojrzeliśmy z niepokojem w stronę drzwi. Mogliśmy je zamknąć na klucz. A raczej powinniśmy to zrobić. Wtedy nikt by nam nie przeszkadzał. Dlaczego w takim momencie? Spojrzałem na postać, która weszła do środka. Od razu spojrzała w naszą stronę i lekko się skrzywiła.
Blondyn położył swoją drobną dłoń na mojej klatce piersiowej i odepchnął mnie na bok. Usiadłem na łóżku i przekląłem głośno. Blondyn przykrył się kocem, a na jego twarzy pojawił się ogromny rumieniec.
- Co tu się wyprawia?! - usłyszałem nieprzyjemny ton głosu. - Odbiło wam? Horan, na zbiórkę, ale już!
Blondyn spojrzał się na mnie smutno, szukając ratunku. W końcu spuścił głowę i zaczął schodzić z łóżka, ale zatrzymałem go ręką, nie pozwalając, aby mnie zostawił. To są chyba jakieś kpiny...
- Wypierdalaj stąd Payne! - warczę całkowicie wyprowadzony z równowagi. - Jakim prawem tu przyłazisz?
- Szukam swojego kadeta, a co zastaję? - mierzy mnie lodowatym spojrzeniem, a chwilę później wybucha głośnym śmiechem.
Również wypuszczam z ulgą powietrze i śmieję się wraz z nim. Blondyn jednak jest zbyt zdezorientowany. Spogląda co chwilę na mnie, to na Liam'a. Wyplątuje się z koca i podnosi się z łóżka. Łapie swoje ubrania i stara się opuścić domek, co mu się oczywiście nie udaje.
- A ty gdzie, skrzacie? - odzywa się Payne. - Skoro ominęły cię poranne ćwiczenia, musimy jakoś to nadrobić, nie uważasz?
Niall spogląda na mnie i wydaje się zmieszany. Spogląda na Liam'a, który jedną ręką obejmuje go w pasie i przyciąga do siebie. Po następnej chwili całuje go krótko w głowę, ale go nie puszcza. Cały czas Irlandczyk jest przyciśnięty do ciała chłopaka. Wydaje się bardzo spięty i zawstydzony. Kolor jego twarzy przybrał barwę dojrzałego pomidora.
- O co tu kurwa chodzi? - nie wytrzymuje już i spogląda na mnie bliski płaczu.
- Och NiNi... - zaczynam. - Nie bój się. Nie chcieliśmy cię przestraszyć. - tłumaczę szybko. - Pamiętasz jak mówiłeś, że chciałbyś kiedyś spróbować czegoś nowego?
Blondyn nie odzywa się, tylko kiwa głową. Wciąż spogląda nieufnie na Liam'a. W końcu ten go puszcza i kładzie rękę na jego głowie, mierzwiąc mu włosy.
- Jesteś słodki, Niall. - mówi po chwili. - Nie musisz się mnie bać.
- Liam to mój przyjaciel. - tłumaczę dalej. - Jest w porządku. Pomyślałem sobie, że może moglibyśmy... Ale jak nie jesteś tego pewien... To w porządku Ni.
Wpatrujemy się w niego przez chwilę. Zastanawiam się o czym tak intensywnie myśli. Po chwili rzuca ubrania na podłogę i znów zostaje tylko w samych bokserkach, przez które widać pełną erekcję. Jego penis sam prosi się o uwolnienie. Kąciki ust chłopaka unoszą się w górę w lekkim uśmiechu.
- Zawsze o tym marzyłem! - powiedział uradowany, a jego humor diametralnie się poprawia. - Ale musicie na mnie uważać, gdyż nigdy nie robiłem czegoś takiego. - zastrzegł, na co obaj się zaśmialiśmy.
Niestety nie byliśmy w stanie pomieścić się na jednym, jednoosobowym łóżku. Tomlinson i tak by się nie dowiedział, przynajmniej żaden z nas nie będzie go w niczym uświadamiał. Czasami lepiej żyć w niewiedzy, prawda? Gdy połączyliśmy łóżka i zamknęliśmy domek na klucz, nie musieliśmy dłużej na nic czekać.
Niall był strasznie podekscytowany i wręcz zerwał z Li jego ubrania, na co ten się zaśmiał. Sam przyglądałem się tej czynności, ugniatając jędrne pośladki blondyna. Ostatnia część naszej garderoby, czyli bokserki również znalazły się na podłodze.
- To na czym skończyliśmy? - zaśmiałem się.
- Na tym, że jestem piękny, tatusiu. - szepnął mi na ucho.
- Bardzo piękny. - dodał Liam. - Wspaniały... - złożył pocałunek na obojczyku blondyna. - Nasz chłopiec. - przyssał się do drugiego obojczyka, zostawiając na nim po sobie duży ślad.
- Nasz chłopiec. - powtórzyłem, w pełni zgadzając się z tym stwierdzeniem.
Liam zajął się obsypywaniem pocałunkami ciała chłopaka, a ja zacząłem rozciągać naszego chłopca. Przystawiłem mu dwa palce do ust, które bardzo starannie obślinił. Jego policzki wciąż były pokryte rumieńcami. Czułem jego przyśpieszony oddech. Na początku ostrożnie sunąłem palcem po wejściu do jego dziurki. Wcale nie musieliśmy się z tym śpieszyć. W końcu mieliśmy dużo czasu na tę przyjemność. Włożyłem w niego pierwszy palec, na co delikatnie się spiął.
- Tylko się rozluźnij, Ni. - szepnąłem.
Pokiwał energicznie głową i co chwila wił się na prześcieradle, kiedy Payne zajmował się jego sutkami. Sunął językiem po odsłoniętej klatce piersiowej. Horan jako jedyny z nas nie miał ani jednego tatuażu. Jego ciało było piękne, skórę miał delikatną. Był podatny na nasze czułości.
Po krótkim czasie dołączyłem drugi palec. Zacząłem je zginać wewnątrz niego i krzyżować ze sobą. Chłopak wygiął ciało w łuk i zacisnął palce na prześcieradle. Co chwila było słychać głośne sapnięcia i jęki, które wydobywały się spomiędzy jego malinowych ust.
- Przyjmiesz dla tatusia jeszcze jeden palec? - szepnąłem mu na ucho.
- Mhm... - wysilił się tylko na tyle, ponieważ z jego ust uciekło głośne sapnięcie.
Rozciągałem go bardzo wolno i dokładnie. Nie chciałem, aby stała mu się krzywda. On też ma odczuwać przyjemność podczas stosunku. Wyciągnąłem z niego palce, na co jęknął niezadowolony. Widziałem, że prosi o więcej. Sięgnąłem do szafeczki nocnej i wyciągnąłem z niej prezerwatywy wraz z lubrykantem.
- Najpierw zajmie się tobą tatuś Liam, dobrze? - zadaję mu pytanie, na co kiwa głową.
Dopiero teraz Payne odsuwa się od jego ciała i oblizuje wargi. Widzę w jego oczach pożądanie. Nie chce dłużej czekać, blondyn tak samo się niecierpliwi. Kiedy Li rozrywa paczkę gumek, Niall porusza się niespokojnie.
- Chcę bez tego. Chcę cię poczuć, proszę. - jęczy i wygląda tak cholernie gorąco, że żaden z nas mu nie odmawia.
Zamieniamy się miejscami razem z Liam'em i teraz to ja zajmuje się ciałem blondyna. Przejeżdżam śliskim językiem po jego odkrytym ciele. Czuję jak cały drży, kiedy Li wchodzi w niego do połowy. Niebieskie oczy błyszczą, a blond włosy są ułożone na poduszce niczym aureolka. Ale Niall wcale nie jest takim niewinnym chłopcem. Odrywam się na chwilę od jego rozgrzanej skóry i wpijam mu się w wargi, tłumiąc jego pojękiwania. Gdy ruchy Payne przyśpieszają, czuję drobne dłonie Horan'a na swojej głowie. Palcami wplątuje mi się we włosy, lekko za nie pociągając. Znów powracam do obsypywania jego ciała pocałunkami. Blondyn nie potrafi być cicho. Głośno jęczy, na chwilę przymykając powieki i wyginając ciało w łuk.
- O tak! Tu... Tutaj! - skomle i obejmuje nogami Liam'a w pasie.
Dłonią schodzę niżej, zaciskając się na jądrach Niall'a. Wierci się niespokojnie i sapie, jakby przebiegł maraton. Kilka ruchów moją ręką wystarcza, aby doszedł z głośnym westchnięciem. Payne składa na jego ustach głęboki pocałunek i po chwili wysuwa się z wnętrza chłopaka. Blondyn próbuje zapanować nad swoim oddechem. Pozwalamy odpocząć mu chwilę. Nie musimy długo czekać, a blondyn znów robi się twardy.
- J-już możesz... - sapie.
Uśmiecham się szeroko i składam mały pocałunek na jego nosie, a po chwili przechodzę na jego usta i szyję. Zajmuję miejsce między jego nogami. Nakładam nieco żelu na swojego penisa rozprowadzam go i kieruję główkę do dziurki chłopaka. Przyjmuje mnie bardzo dobrze, co chwila się na mnie zaciskając. A ja wciąż nie mogę się nadziwić, że jest tak cholernie ciasny. Tak dobry dla mnie.
Gdy wiem, że jest gotowy, wykonuję pierwsze pchnięcie, co jakiś czas przyśpieszając. Z jego ust słychać głośne sapnięcia i jęki, co jeszcze bardziej mnie nakręca. Ten chłopak nie potrafi być cicho. Po którymś już z kolei pchnięciu, dochodzę w niego z jego imieniem na ustach. Jest taki wspaniały. Opadam zmęczony na jego ciało i próbuję zapanować nad oddechem. Wysuwam się z niego, a z jego dziurki wypływa nasza zmieszana sperma.
- Taki dobry. - chwali go Payne, drapiąc za uchem jak małego kotka.
Blondyn mruczy cicho na to, ale wciąż próbuje uspokoić się po przeżytym orgazmie, kolejnym tego samego dnia.
- Dobrze się spisałeś, malutki. - dodaję, posyłając mu czuły uśmiech.
Wciąż znajduję się między nogami blondyna. Payne zmienia pozycję i znajduje się za mną, za moimi plecami. Zerkam na niego zaciekawiony. Zanim zdążam cokolwiek powiedzieć, wsadza we mnie pierwszy palec, rozciągając mnie. Jęczę zaskoczony, ale nie protestuję. Nie mam nic przeciwko bycia na dole, gdy Liam będzie mnie pieprzył. To coś nowego. Odwracam się znów w stronę twarzy blondyna. Przygląda się temu wszystkiemu zafascynowany. Prze moją twarzą widzę rosnącą erekcję. Uśmiecham się szeroko i całuję jego główkę. Liam rozciąga mnie przez chwilę, a ja zajmuję się niemałym problemem Niall'a.
- Gotowy? - pyta mnie Payne, na co kiwam lekko głową.
Po chwili czuję jak we mnie wchodzi, wypełniając mnie do połowy. Jest mi tak przyjemnie, że chyba wariuję. Czuję jak wykonuje powolne pchnięcia. Swoją dłoń zaciskam na penisie Horan'a, co jakiś czas przejeżdżając w górę i w dół. Nikt nic nie mówi. Jedynie w pokoju słychać głośne jęki i sapnięcia. Jest cudownie. Nie spodziewałem się, że to będzie coś niezwykłego. Czuję, że jestem bliski spełnieniu. Dochodzę prawie w tym samym czasie co nasz blondynek. Liam wykonuje ostatnie pchnięcia i czuję nasienie, które wytryska wewnątrz mnie.
Wszyscy jesteśmy zmęczeni i lepimy się od potu i spermy. Żaden z nas nie ma siły, aby podnieść się i pójść pod prysznic, więc po prostu leżymy na łóżku. Niall znajduje się pośrodku nas. Obejmujemy go w pasie i patrzymy na siebie z szerokim uśmiechem. Sięgam ręką i odgarniam spoconą grzywkę naszego małego chłopca. Niedawno zdążył zasnąć, więc jego oddech stał się głęboki i miarowy. Czuję rękę Liam'a, która gładzi mój policzek. Posyłam mu szczery uśmiech i całuję jego knykcie.
- Byłeś wspaniały. - szepczę, aby nie obudzić Horan'a.
- Wszyscy byliśmy wspaniali. - poprawia mnie. - Musimy jeszcze to powtórzyć. - mówi i brzmi to jak obietnica, którą musi dotrzymać.
※⁕※⁕※⁕※⁕※⁕※⁕※⁕※⁕※⁕※⁕※⁕※⁕
Witajcie, kadeci!
Od razu mówię, że nigdy nie pisałam Zialliama, więc wybaczcie, smutów też pisać nie umiem :c
Cieszę się, że udało mi się napisać dziś rozdział, bo nie miałabym czego wam wstawiać. Mogą być błędy, bo sprawdzane tak powierzchownie, więc mogłam coś przeoczyć ^.^
Ale wiedząc, że czeka na mnie liczna grupa kadetów, porucznik Sieg nie mógł was zawieść. ❤
Rozdział ma ponad 2100 wyrazów!
Jutro już normalnie będą rozdziały o Larry'm ;)
Dziękuję za gwiazdki i komentarze!
❤ ,,Yes, sir!'' znalazło się na 3 pozycji w ff!!! ❤
WoW, nigdy tego się nie spodziewałam, bardzo wam za to dziękuję, kadeci!
Miłego wieczoru/dnia! ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top