Rozdział 29


- Przepustka? - zdziwiłem się słysząc słowa Liam'a. - Ja nie chciałem żadnej przepustki. - zapewniłem.

- Przyda ci się nieco odpoczynku. Odpoczniesz od wojska i tych wszystkich ludzi. - powiedział machając mi  wspomnianym przedmiotem przed twarzą.

- Ale ja nie składałem wniosku o nią. Nie potrzebuję odpoczynku. Możesz wziąć ją za mnie.

- Słuchaj, Tomlinson, bo nie będę powtarzał. - mruknął, podnosząc odrobinę ton swojego głosu. - Bierzesz tą przepustkę i jutro cię tu już nie widzę. Rozkaz od samego pułkownika Sheeran'a.

- Li... - westchnąłem, drapiąc się po karku. - Ale po co mi to? Gdzie pójdę? Mam opuścić wojsko tylko po to, aby spędzić samotnie  jeden głupi dzień w hotelu? To niedorzeczne...

- Dlaczego od razu głupi dzień? - spytał, unosząc brew. - Na pewno nie pożałujesz.

- Już żałuję tych kilku minut, które zmarnowałem, zamiast iść na ćwiczenia z kadetami. - odparłem. - Pora obiadowa już się skończyła.

- Tommo! - zawołał. - Pójdziesz w końcu, czy nie? Bo mogę oddać ją Nick'owi...

- Dobra! - westchnąłem. - Pójdę. Zadowolony?

- Jeszcze jak. - uśmiechnął się szeroko. - Przepustka jest na trzy dni, zapomniałem ci powiedzieć.

- Co ja będę robił tyle czasu?! - jęknąłem, marszcząc brwi.

- Będziesz się świetnie bawił. - zapewnił.

- Już to widzę. - prychnąłem.

Podniosłem się od stołu i skierowałem do wyjścia. To, że się zgodziłem, nie znaczy, że uważam to za dobry pomysł. Nie miałem po co opuszczać wojska. Moje siostry są w innym mieście, najstarsza na studiach. Po co więc mi ta głupia przepustka?

Do końca dnia chodziłem zamyślony. Dawno nie byłem na zakupach, może odwiedzę parę sklepów? To był niegłupi pomysł. Innego zresztą nie miałem. Po ostatniej zbiórce poszedłem do siebie. Tego dnia nawet Styles zachowywał się nienagannie. Wykonywał wszystko, co poleciłem, nie protestował i nie rzucał tymi głupimi tekstami. Zupełnie jak nie on.

Jedyne czego pragnąłem to prysznic i łóżko. Wszedłem do domku i zastałem Zayn'a, który czytał książkę. Siedział na swoim łóżku i co chwila się szczerzył. Podszedłem  bliżej i skopałem z siebie buty. Wkopałem je pod swoje łóżko i usiadłem na nim. Od razu się położyłem. Mój kręgosłup... Tego mi było trzeba.

- A ty co taki wesoły? - zapytałem zerkając na niego.

Mulat spojrzał na mnie i zamknął czytaną książkę. Rzucił ją na materac.

- Słyszałem, że wyjeżdżasz. - westchnął.

- Aż tak będziesz za mną tęsknił? - uniosłem jedną brew ku górze w zdziwieniu.

- Nie. Wręcz przeciwnie, bardzo się ciszę. - odparł.  - Cały domek dla mnie.

-Powiedz od razu, że chodzi o Horan'a. Tylko błagam, od mojego łóżka to z dala. Róbcie to na twoim.

- Jasna sprawa, Tommo. - zaśmiał  się, pokazując szereg białych zębów. - Dobrej zabawy na wyjeździe, cokolwiek będziesz wtedy robił.

Posłałem mu lekki uśmiech. Przekręciłem się na bok, podpierając głowę ręką. Im bliżej do wyjścia na przepustkę, tym bardziej uważam, że to głupi pomysł. Może oddam ją Nick'owi? Wtedy też nie będę musiał oglądać jego gęby przez kolejne trzy dni. Na jedno wyjdzie. Czy to nie będzie fantastyczne?

- Dzięki... Kupić ci coś jak będę wracać? - zapytałem.

- Więc... przydałby się lubrykant oraz prezerwatywy. Najlepiej smakowe! - zawołał entuzjastycznie. - Jakbyś był w sex shopie to...

- Stop! - przerwałem. - Nie zamierzam pokazywać się w takim sklepie. Żałuję, że w ogóle cię zapytałem...

- Wam też by się przydały. - poruszył sugestywnie brwiami. - Niall twierdzi, że musiało coś między wami zajść.

- Daj spokój. - mruknąłem. - Idę spać.

- Mnie nie powiesz? - spojrzał się na mnie z wyrzutem. - Jesteśmy jak bracia, no dalej... Bardzo chętnie pomogę ci w ,,tych'' sprawach, Boo.

- Nie. - mruknąłem. - Chyba podziękuję...

- Jak chcesz. - wzruszył ramionami.

Sięgnął po swoją książkę i jeszcze przez chwilę kartkował strony. W końcu odnalazł właściwy fragment i zatopił się w lekturze. Przyglądałem mu się w milczeniu. W końcu podniosłem się i skierowałem do łazienki. Przynajmniej dzisiaj nie musiałem obawiać się, że Styles wparuje mi do łazienki.

Zimny prysznic działał kojąco na moje ciało. Nie spieszyłem się. Malik siedział i czytał książkę. Byłem pewien, że  szybko się od niej nie oderwie. Musiała być bardzo interesująca, skoro uśmiechał się do zadrukowanych stron. Zanotowałem w pamięci, aby spytać go później o tytuł.

Chwyciłem miętowy szampon i wmasowałem go w swoje mokre włosy. Zamknąłem oczy, kiedy piana zaczęła spływać mi do oczu.


,, - Tęskniłeś? Poruczniku...

- Chyba zaniemówiłeś z wrażenia.''


Wydawało mi się, jakbym słyszał jego śmiech tuż obok sobie. Styles za bardzo namieszał w moim życiu. Teraz ciągle zdaje mi się, że słyszę ten jego charakterystyczny głos. Ten cholerny głos z chrypką. To chyba zaczyna robić się dziwnie...


,,Teraz masz okazję  nie tylko oglądać mnie bez koszulki, ale również bez całego ubrania, sir.

Jesteś dużym chłopcem, Lou...''


Wypłukałem swoje włosy i pozbyłem się piany z twarzy. Przetarłem ją dłońmi i spojrzałem na kabinę, chcąc upewnić się, że zielonookiego na pewno tu nie ma. To tylko utwór mojej wyobraźni. Może oprócz  depresji mam objawy schizofrenii? Westchnąłem i jeszcze przez chwilę pozwoliłem zimnym kroplom wody obmywać moje ciało. Wyszedłem i owinąłem się ręcznikiem wokół bioder.

Po prysznicu poszedłem spać. Nawet zignorowałem fakt, że Niall Horan znajdował się w naszym domku. Siedział razem z Zayn'em na jego łóżku. Rozmawiali o czymś i się śmiali. Wszystko to ignorowałem. Dopóki byli grzeczni i zachowywali się cicho, blondyn mógł zostać. Zasnąłem bardzo szybko. Nie wiem co się potem działo w tym pokoju i nie chcę wiedzieć.

Obudziłem się o piątej, jak co dzień. Usiadłem na łóżku i zacząłem się ubierać. Byłem w trakcie zakładania butów, gdy Zayn mruknął coś niezrozumiałego pod nosem. Spojrzałem w tamtym kierunku. Wciąż jeszcze spał, lecz nie był sam. Prawą ręką obejmował blondyna. No tak... Niall. Postanowiłem zostawić ich w spokoju. Jakoś przeżyję zbiórkę bez tego żarłocznego chłopaka. Gdy nie masz ochoty na obiad, lub nie możesz dojeść to oddajesz to Horan'owi. Zjada wszystko, a w wolnych chwilach zagląda do kuchni pod pretekstem pomocy. Kucharze zawsze śmieją się, że bardzo skutecznie pomaga im czyścić garnki, z zawartości jedzenia rzecz jasna.

- Lou? Gdzie ty się wybierasz w takim stroju? - odezwał się Malik.

Zdziwiony spojrzałem się na niego. Przecież powinien jeszcze spać. To chyba normalne, że wybierałem się na zbiórkę. Zresztą jak co dzień. Zapinałem już pasek spodni, gdy Zayn ostrożnie wstał z łóżka i spojrzał się na mnie z politowaniem. O co mu chodziło?

- Miałeś dziś opuścić wojsko. - przypomniał mi.

- Zupełnie zapomniałem. - podrapałem się zażenowany w kark. - Nie mogę wyjść tak, racja?

Mulat pokręcił jedynie głową. Zaczął podchodzić do mojej szafy. Dłuższą chwilę  zajęło mu znalezienie normalnego ubrania, nie munduru. Gdy wziął to czego szukał, wrócił do mnie. Podał czerwone spodnie i białą bluzkę w paski.

- Nie. - zawołałem. - Nie ubiorę tego.

- Przecież to twój ulubiony strój, Boo...

- Kiedyś. - uciąłem. - Zmieniłem się i na pewno nie założę czegoś... - zatoczyłem ręką w powietrzu, po chwili wskazując na materiał  - Takiego - dokończyłem.

- A kto przez lata powtarzał, że chce być małym chłopcem i nie chce dorosnąć? - zaśmiał się, unosząc brew ku górze. - Ten strój pasuje na ciebie idealnie. Uwielbiałeś go, pamiętasz?

Wziąłem od niego ubrania. Bluzkę mogłem zostawić, nie była taka zła. Natomiast spodnie wepchnąłem z powrotem do szafy i na ich miejsce wziąłem czarne.

- To dobrej zabawy! - zawołał Mulat.

- Nawzajem. - spojrzałem wymownie na blondyna, który mamrotał coś przez sen. - Tylko bądźcie grzeczni.

Zayn wyszczerzył się szeroko i na koniec mocno mnie przytulił. Myślałem, że połamie mi kości. Poklepałem go po plecach, aż w końcu puścił. Zabrałem ze sobą portfel i mały plecak w którym miałem ubrania na zmianę.

Gdy przekroczyłem bramę, rozejrzałem się wokoło. I co ja teraz ze sobą zrobię? Ta przepustka na pewno przydałaby się komuś, kto ma rodzinę, żonę, dzieci. A mi była kompletnie zbędna.

- To gdzie się wybieramy? - usłyszałem głos dochodzący zza moich pleców.

- Styles! - zawołałem, odkręcając się na pięcie.

- Tomlinson! - przedrzeźnił mnie, a po chwili posłał mi szeroki uśmiech. - Jeśli ty nie masz planów na te dni, to chętnie porwę pana, panie poruczniku do siebie.


☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙⁑☙

Witajcie, kadeci!

Porucznik Sieg wybiera się na przymusowe ćwiczenia wojskowe na cztery dni od początku lipca. XD

Postaram się nadrobić rozdziały, aby móc je dodawać, ale nie obiecuję, że mi się to uda. Ostrzegam, że wtedy rozdziały mogą być niesprawdzone i posiadać liczne błędy. Później wszystko poprawię i nadrobię ;)

Dziękuję za gwiazdki i komentarze.

,, Yes, sir!'' znalazł się w pierwszej 20 w ff! Dziękuję! ❤❤❤

Na zakończenie dnia zróbcie 100 pompek i przebiegnijcie 10 kilometrów, potem możecie się rozejść.

 Spocznij! Dobranoc :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top