Ładny tyłek

- Żartujesz? Jaka magia? - powiedział.

- Po prostu magia... jak się obudziłem to ty już spałeś obok mnie - skłamałem.

- Kłamiesz! Na pewno nie wszedł bym ci do łóżka nago, całkiem o tym zapominając!

- A gdzieś indziej byś wszedł... moja księżniczko? - zapytałem, lecz zaraz potem tego pożałowałem. Akira rzucił we mnie poduszką. Uśmiechnąłem się.

- Powalio cię zboczeńcu?!

- Nie całkiem... Akiś weź się uspokój, bo ci róg odpadnie.

- Ja widzę, że całkiem! Wyjdź! I jaki znowu róg? - Z odpowiedzi Akiry dało się wywnioskować, że totalnie nie ma o niczym pojęcia. W sumie to nawet lepiej.

- Zapomnij to, co powiedziałem.

- Spróbuję - wymamrotał.

Nie chcąc dłużej denerwować Kirę poszedłem do kuchni, żeby przygotować sobie kanapki... a właściwie to po tym śnie mam ochotę na tosty... Dziwne?

Otworzyłem szafkę.

- Tosty? - rzekłem sam do siebie, po tym jak w owej szafce znalazłem tosty. Magia! Pewnie w swojej torbie znajdę jednorożca, albo Stefana.
Po chwili uświadomiłem sobie, że może ktoś je wczoraj sobie zrobił i pewnie o nich zapomniał. Trudno... jego strata.

Po zrobieniu sobie śniadania udałem się w stronę pokoju. Akira już się ubrał. Postawiłem talerzyk z tostami na stół. Nie zdążyłem usiąść. Akinori przycisnął mnie do ściany.

- Dobra tłumacz się - powiedział.

- Ale jak? Wszystko ci wyjaśniłem - odpowiedziałem spokojnie.

- Takie rzeczy jak magia, jednorożce i ty w moim łóżku nie istnieją! - W jego głosie dało się wyczuć złość.

- Wiesz co ci powiem? - Złapałem go w pasie i obróciłem. Teraz on został przyparty do ściany.

- Z-zostaw mnie! - Próbował się wyrwać. Chwyciłem jego ręce, zabierając mu tym samym możliwość uwolnienia się.

- Jesteś cholernym realistą i to w tobie cenię. - Zamknąłem oczy i zatopiłem usta w jego namiętnych wargach. Moja noga powędrowała pomiędzy jego nogi. Czułem jak moje ciało, z sekundy na sekundę coraz bardziej napiera na jego tors. Z ust zszedłem na szyję coraz namiętniej całując. Na chwilkę zatrzymałem się w okolicach ucha i delikatnie przygryzłem jego płatek.

- Nigdy ci tego nie wybaczę - powiedział. Nie mógł się ruszyć. Spojrzałem się na niego. Dostrzegłem jak jedna samotna łza spływa mu po policzku. Pocałowałem go w miejscu, gdzie łza się zatrzymała i znów ogarnęło mnie to uczucie... takie jak wtedy, gdy... co ja wyprawiam? Znowu! Nie!

Puściłem go i zrobiłem krok w tył. Ku mojemu zaskoczeniu Akiś nie ruszał się przez kilka chwil. Stał ze spuszczoną głową. Niezręczną ciszę przerwało moje burczenie w brzuchu.

- Chętnie bym cię skosztował, lecz moje śniadanie wydaje się o wiele bardziej apetyczne - skłamałem. Oczywiście nie ma nic lepszego niż Akiś z rana! Wziąłem talerzyk i podsunąłem go Akinoriemu. Chcąc zachęcić go do skosztowania wziąłem i posmakowałem kanapkę. Przyznam dziwnie smakowała...

Akiś odtrącił talerz tym samym zwalając jego zawartość na podłogę. Chwycił mnie za koszulkę. Zaskoczony tym faktem spadłem na tzw. cztery litery. Akira spadł na mnie. Próbowałem usiąść, jednak on mi na to nie pozwolił. Jedyne, co mogłem zrobić to podeprzeć się rękoma i tak też uczyniłem.

Spojrzałem w jego enigmatyczne oczy... oczy przepełnione gniewem i nienawiścią.

- Nigdy ci tego nie wybaczę! Spróbuję o tym zapomnieć, ale nie wybaczę! Zapomnij! - prawie wykrzyczał. - A... i jeszcze jedno, nie wiem skąd masz te rzekome tosty, ale wiedz, że tu nie ma tostera.

Akiś podniósł się ze mnie ukazując szereg białych jak perełki zębów.

Ostatnia informacja wstrząsnęła mną bardziej niż to, że on mi nigdy "nie wybaczy".

"Nie mamy tostera" odbijało się echem w mojej świadomości.
Jak to nie mamy tostera!? To skąd te tosty?

Odruchowo wyplułem moją kanapkę zakrztuszając się przy tym jej kawałkami. Akira rzucił mi butelkę, która boleśnie odbiła się od mojej głowy.

- Dzięki - wymamrotałem w jego stronę.

- Udław się - powiedział z wyraźną przyjemnością.

Wypiłem całą zawartość butelki. Wstałem i otrzepałem się.

- Jeszcze cię zgwałcę - powiedziałem cicho sam do siebie.

- Chyba ja ciebie. - Akira odwrócił się twarzą do mnie znad swojego bagażu, który właśnie przeglądał.

- Co? Ty mnie!? - Popatrzyłem na niego ciągle nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą powiedział.

- Groziłeś mi? Prawda?

- T- tak prawda - powiedziałem. Akira chyba się przesłyszał, ale to nawet lepiej i złożył mi fajną oferte.

Mój ukochany prychnął, po czym wrócił do wcześniej wykonywanej czynności. Zaraz... Czy ja w myślach użyłem słów "mój ukochany"... chyba jest ze mną gorzej niż sądziłem.

Kątem oka zauważyłem jakiś ruch za oknem. Coś poruszyło rosnące przy domku krzaki. Pewnie jakaś zwierzyna? Albo... nie, przecież to niedorzeczne! Nikt nie chciałby nas śledzić... może Akirę.

Chcąc, nie chcąc poszedłem do drzwi wejściowych, żeby sprawdzić, co kryje się w krzakach. Uchyliłem je lekko i wyjrzałem na zewnątrz.

Po kilku chwilach wyglądania, czy aby na pewno ktoś nie idzie, sam wyszedłem na zewnątrz.

Podszedłem do krzaków. I zacząłem je - jakby to Akiś powiedział - penetrować.
Zdałem sobie sprawę, że nikogo ani niczego tam nie było... w sumie to było do przewidzenia.

Nagle usłyszałem ciche siorpanie za sobą, ktoś chwycił gumkę od moich bokserek, naciągnął ją i szybko puścił. Jęknąłem. Przyznam było to trochę bolesne.
Chwyciłem obiema rękoma za moje pośladki.

- Ładna dupa z ciebie Kaito... - Odwróciłem się. No dobra jeszcze ich tu brakowało! -... brałbym - powiedział czerwonowłosy Kei, delektując się swoim soczkiem w kartoniku.

- Eee - W tym momencie uświadomiłem sobie, że wyszedłem z domku w samych bokserkach. Pewnie przypominam teraz dojrzałego buraka. Jednak nie skomentowałem tego, co przed chwilą usłyszałem.

- Czego szukałeś w tych krzakach? - zapytał Takashi robiąc typowe lenny face [( ͡° ͜ʖ ͡° ) - dop. autorki].

- Szczęścia - wymamrotałem lustrując go wzrokiem. - Czemu pytasz?

- Tak bez celu. Myślałem, że Akira znowu się zgubił.

- Myślałeś...

- No trudno, chodź Naoki! - Złapał bruneta za koszulkę i pociągnął w stronę namiotów. - Idziemy go dorwać.

- Kogo? - zapytałem.

- Tego w kapturze, tak nagle wczoraj wybiegł...

- Chcesz go przeprosić?

- Nie, trochę go podręczę. W sumie jest niczego sobie. - Obdarzył mnie swoim sadystycznym uśmiechem. - Jak go zobaczysz to daj znać.

- Okej. - Odprowadziłem ich wzrokiem. Postanowiłem wrócić do "izolatki", żeby się ubrać i tak też uczyniłem.

Na korytarzu spotkałem Kirę. Obdarzył mnie spojrzeniem pełnym pogardy i wyminął.

- A myślałem, że idziesz się zabić - mruknął pod nosem.

- Chciałbyś, co? - Odwróciłem się do niego, jednak on nadal stał do mnie plecami.

- Nawet nie wiesz jak bardzo! - krzyknął, po czym wybiegł na zewnątrz.

- Akiś - powiedziałem pod nosem, a po moim policzku spłynęła ciepła łza.

On naprawdę mnie nie nawidzi!
Jestem cholernym egoistą!

Chciałem wybiec... wybiec za nim, mocno go przytulić i włożyć mojego... nie! Stop! Nie mogę o tym myśleć, bo znowu mi się przyśni. Chciałem go po prostu mocno przytulić i przeprosić. Na początek to wystarczy. Jednak wybiec na zbiórkę w samych bokserkach to nie jest dobry pomysł, więc szybko założyłem na siebie shorty i pierwszą lepszą koszulkę.

Wybiegłem z domku. Już byłem spóźniony na zbiórkę.

Szybko zbiegłem wąską ścieżką z górki, na której znajdowała się "izolatka", przebiegłem obok rozstawionych namiotów, po czym zatrzymałem się na samym tyle dużego zbiorowiska ludzi.

Wzrokiem próbowałem odszukać Akirę, jednak zamiast niego odnalazłem Keia i Naokiego. Stali kilka metrów ode mnie. Podszedłem do nich.

- Nie widzieliście Akiry? - zapytałem.

- A jednak się zgubił - odrzekł obojętnie czerwonowłosy.

- Nie zgubił... straciłem go z oczu na chwilkę.

- I zwiał... - mruknął Kei.

- Ja go widziałem, przechodził kilka minut temu obok nas - odezwał się Naoki.

- Tak? Gdzie jest? - spytałem z nadzieją.

- Pewnie gdzieś w tym tłumie.

- Nie martw się, jest duży i nie zgubi się - rzekł Kei.

- Tak ma całkiem dużego...

- Już wiem, co wy robicie w tej "izolatce" - rzekł czerwonowłosy ukazując szereg białych zębów.

- Znaczy nie! Myślałem, że mówisz, o czymś innym - powiedziałem czując pieczenie na policzkach. Zrobiłem mentalnego facepalma. To zabrzmiało zbyt jednoznacznie. Pewnie byłem teraz czerwony, niczym dojrzały pomidor.

~C.D.N~

Kolejny dział... bez sensu...
Bardzo krótki... zaledwie 1200 słów ;_;

Chcieliście to macie xD
Przyznam, że nie jestem z niego zadowolona.

Następny nwm kiedy będzie
(^-^)
Postaram się zrobić go na przyszły tydzień.
Moje marzenia się nie spełniają, więc pewnie wstawię za kilka tygodni xD

Czuje, że ta książka schodzi na dno xD
Znaczy styl jej pisania...

Zadedykuje ten rozdział jutro :/

***
Ponad 700 gwiazdek!
I prawie 5k wyświetleń!
Dziękuję! :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top