Przyjemne doznania
Przez kilka minut obaj wołaliśmy pomocy, jednakże helikopter nas ominął.
- No super! - powiedział wściekły Akira. - Jak tylko wrócę do cywilizacji ktoś za to odpowie!
- Spokojnie Kira, może poleciał po pomoc? W końcu jak mógł tu wylądować?
- Nie wiem! Mógł nam spuścić drabinke czy coś w tym stylu?
- Hahah, poczekajmy. Na pewno nas zauważył.
- A jak nie?
- To spędzisz jeszcze jedną noc ze mną.
- W życiu!
Staliśmy tak kilka minut, gdy do naszych uszu dotarł warkot silnika.
- Chyba jednak nie będziesz już musiał spać ze mną - powiedziałem do Akiry.
- Całe szczęście.
Z daleka widać było kształt... coś jak samochód terenowy? Tak! To na pewno samochód terenowy!
Samochód zatrzymał się kilka metrów przed nami, z wnętrza wysiadł facet. Poznałem go, był to jeden z naszych opiekunów na obozie. Podszedł do nas bliżej i zapytał:
- Akira Akinori i Kaito Nagai?
- Tak! - odpowiedział ochoczo Akira.
- Taa... - odpowiedziałem trochę mniej ucieszony.
- Wsiadajcie.
Wsiadłem nie zadowolony z tego faktu, że nas znaleźli.
Cóż... jakby to powiedzieć? Podobało mi się nawet w lesie z Akirą. Nie chciałem wracać, bynajmniej nie tak szybko...
Gdy jechaliśmy nasz "opiekun" ciągle prawił morały o tym, że nie mogli nas znaleźć, poruszyli niebo i ziemię, zajrzeli pod każdy kamyczek i takie tam inne bzdety. Pewnie dopiero zauważyli, że nas nie ma gdy już cała grupa dotarła na miejsce. Wcale bym się nie zdziwił faktem, że gdyby nie było przy mnie Akiry, to wcale nie zajęliby się tą sprawą wieczorem tylko czekali do rana.
Razem z Akirą siedzieliśmy na tylnych siedzeniach. Ciągle patrzyłem się na Akirę, był bardzo szczęśliwy. Jego promienisty uśmiech był... jak marzenie. Blond włosy Akiry mieniły się w promieniach zachodzącego słońca. Szare, nieprzeniknione źrenice patrzyły na mnie... Chwila? On się na mnie patrzy? Szybko odwróciłem wzrok w kierunku okna. Jestem słabym aktorem... pewnie się domyślił, że przez dłuższą chwilę gapiłem się na niego, jakbym na serio się w nim...
Co jest? Zawsze kiedy chcę to powiedzieć mój głos się łamie, a moja świadomość tego nie przyjmuje.
O dziwo Akira albo nie zauważył, że się na niego gapiłem albo jest totalnie ślepy lub moje umiejętności aktorskie nie są, aż takie złe jak mi się zdawało. Kątem oka zauważyłem, że uśmiecha się pod nosem? Serio? Nigdy... no prawie nigdy, nie widziałem go uśmiechającego się tak szczerze. Pewnie był zadowolony, z tego, że w końcu wracamy do cywilizacji. Chociaż, nie wiem czy to, co tam zastaniemy można nazwać cywilizacją.
Nie wiem ile jechaliśmy i szczerze zbytnio mnie to nie obchodzi, ale dojechaliśmy do miejsca zwanego "obozem". Prawda, że oryginalna nazwa, jak dla miejsca wakacyjnych tortur?
Gdy tylko zobaczyłem miejsce mojego pobytu na następne dwanaście dni... no nie powiem... załamałem się. Razem z Akirą staliśmy i gapiliśmy się na dziesiątki rozstawionych namiotów ściśniętych ze sobą w dość małej odległości.
- Witaj w cywilizacji Akira - powiedziałem żartobliwie.
- Odwal się.
Nagle poczułem jak jakaś ręka chwyta moje ramię i przyciąga w stronę Akiry. Ręka należała do naszego "wybawcy", który mówił pochylony do nas.
- No... kochasie, idźcie do tego domku na prawo. Tylko się nie zgubcie - wyszeptał.
- Powie pan to lepiej Akirze - powiedziałem z uśmiechem.
- Coś czuję, że ktoś tu chce oberwać - odparł Akira.
Poklepałem Kirę po plecach.
- Chodźmy.
Weszliśmy do małego drewnianego domku. Na drzwiach zauważył tabliczkę z napisem "Dyrektor obozu". Pięknie! Jeszcze tego brakowało, żebyśmy dostali jakąś karę czy coś w tym stylu. Ja na pewno nie będę czyścił żadnego Wc! Niech od razu ten dyrek wybije to sobie z głowy!
Akira zapukał do drzwi. Czy mu już kompletnie odbiło? Trzeba było uciekać póki mieliśmy czas! Ten idiota wszystko zepsuł. Jak zwykle zresztą...
Z gabinetu dało się usłyszeć krótkie "wejść". Dobra, nie można okazać po sobie strachu. Nie można okazać... Akira chwycił za klamkę i wszedł do środka, ja wszedłem za nim.
- Przepraszamy, mieliśmy tutaj... - zaczął Akira.
- Cholera! Znowu! - powiedziała postać mężczyzny odwróconego do nas plecami.
- Co? - zapytał zdumiony Akira.
- A nie, to nie do was - mężczyzna odłożył słuchawkę i zaczął się nam przyglądać. - Więc... kogo my tu mamy?
- Akira Akinori i K... - zaczął, lecz nie dokończył Akira.
- A! Akinori! A ten drugi to kto?
- Kaito Nagai - przedstawiłem się.
- Fajnie się bawiliście?
- Słucham? - powiedział zdumiony Akinora.
- No właśnie... słucham? - odrzekłem równie zdumiony tym pytaniem.
- Nie udawajcie... fajna zabawa w znikanie co?
- Nie wcale nie było... - zaczął Akira.
- Cisza! My tu mamy kontrole na głowie, a wy się zrywacie! Po tobie Akira w życiu bym się tego nie spodziewał.
- Panie dyrektorze to nie była moja wina! To wszystko przez...
- Nie chcę słuchać żadnych wymówek! Lepiej już idźcie do izolatki.
- Słucham? Do czego? - powiedziałem zdziwiony.
- Taki domek kilkanaście metrów dalej. Musimy was mieć pod obserwacją.
Minę Akiry na tą wiadomość nie da wyrazić się słowami. Panicz z bogatego domu, z znienawidzonym przez siebie chłopakiem ląduje w jednym domku na czas nieokreślony. Jakbym miał aparat zrobiłbym mu zdjęcie i oprawił w ramkę.
W sumie wziąłem aparat?
- A... ale... jak to? - zapytał zdziwiony Akira.
- Tak to, chodź Akira - powiedziałem, po czym chwyciłem Akirę za nadgarstek i wyprowadziłem z domku.
- Puść mnie! - krzyczał i wyrywał się Akira.
- Chcesz żeby nam wymyślili coś innego?
- Niby co innego mieliby wymyślić?
- Nie wiem... karę, czy coś?
- Jesteś naprawdę głupi! - powiedział. Jego blond włosy powiewały delikatnie. Ciągle nie puszczałem jego nadgarstka. Staliśmy w cieniu jednego z drzew. Prawie bym go pocałowałbym gdyby nie... dwaj moi wcześniej poznani znajomi.
- Siemka! - powiedzieli niemal jednocześnie.
- O to wy... - odpowiedział mało zadowolony z tego faktu Akira.
- Gdzie was wcięło? - zapytał czerwonowłosy Kei.
- A, wiecie byliśmy tam i tu... długo by opowiadać. - Uśmiechnąłem się. Trzeba być miły, przynajmniej jak dla nich, są to jedyni lubiani przeze mnie obozowicze... no może oprócz tego ignoranta stojącego przy mnie.
- Jesteśmy zmęczeni - rzekł Akira.
- No... w sumie... - poparłem go.
- Ok, nie będziemy już przeszkadzać. Chodź Kei!
Spojrzałem się na Akirę, a on popatrzył na mnie.
- Dobra chodźmy do tej "izolatki", bo będziemy musieli tu nocować - odezwał się.
- Ta, w sumie ciekawe czy w tym domku jest prysznic i jakieś łóżka?
- Chyba nie myślisz, że będę spał na podłodze!
- Możesz spać na mnie. - Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Zboczeniec!
- Hahah, żartowałem.
- Mam nadzieję.
Po kilkunastu minutach szukania i błądzenia po terenie obozu doszliśmy do jednopiętrowego, małego domku. Domek był oddalony od reszty obozu o dobre kilkadziesiąt metrów.
Drzwi były otwarte, weszliśmy do środka. Przyznam trochę się zdziwiłem, gdy obejrzałem całość. Mianowicie mieliśmy małą kuchnię, łazienkę z prysznicem, pokój, w którym stało jedno piętrowe łóżko. Jak na taki obóz mógłbym nazwać to luksusem.
Rozpakowaliśmy się w pokoju z łóżkiem. Oczywiście Akirze zostawiłem górne piętro.
Prawie w tym samym momencie gdy skończyliśmy się rozpakowywać do naszego domku zawitał niespodziewany gość.
Niespodziewanym gościem okazała się obozowa pielęgniarka. Musieliśmy poddać się jej badaniom. Gdy było już po wszystkim odetchnąłem z ulgą. O dziwo nie przyczepił się do mnie żaden kleszcz ani temu podobne robactwo.
Po kilkunastu minutach prawienia morałów o tym, co mogło nam się stać wyszła, zostawiając nam klucze od domku.
- Dobra idę... - zacząłem.
- ...się wykąpać - dokończył Akira. - Ej! Ja pierwszy! - zaprotestował.
- Ok, jak chcesz - powiedziałem, po czym on poszedł, a ja czekałem na swoją kolej nudząc się i słuchając muzykę. Czego to się nie robi dla... Znowu gadam głupoty!
Akira wyszedł spod prysznica ubrany w t-shirt i krótkie spodenki.
- Ślicznie wyglądasz.
- Zamknij się. - Rzucił we mnie ręcznikiem.
Wstałem z łóżka, na którym wcześniej leżałem. Wziąłem ręcznik i podałem go z uśmiechem Akirze.
- Yes, my princess.
Akira nic na to nie odpowiedział, ominął mnie i poszedł w kierunku łóżka. Wszedłem do łazienki, jednakże nie zabawiłem tam długo, wziąłem szybki prysznic, szybko się ubrałem i wyszedłem. W pokoju zauważyłem siedzącego przy stoliku Akirę, jedzącego... kanapki?
Akira odwrócił się do mnie.
- Co ty taki zdziwiony? Siadaj i jedź.
- Skąd tu się wzięły kanapki?
- Zrobiłem.
- Ty? - Usiadłem koło niego. W tym momencie zauważyłem, że notuje coś w notesie.
- Ja. Nie smakuje?
Wziąłem jedną z kanapek. Posmakowałem. Muszę przyznać, że była naprawdę dobra.
- Mhm, dobre są.
- Pf - prychnął nie przerywając notowania.
- Co piszesz? - powiedziałem gryząc kolejną kanapkę.
- Nie twój interes!
- Taa? Pokaż!
- Co? Nie! W życiu!
- Ej... no daj zobaczyć!
- Chyba śnisz!
- Ehh... nie chcesz po dobroci? - Wstałem, zaszedłem go od tyłu i wyrwałem mu notes. Szybko go przekartkowałem. Jednak zdążyłem przeczytać tylko kilka ostatnio zapisanych wersów.
Gdy nie mogłem spać,
W myślach zawsze pytałem
o sens życia.
Pośród ciemności
znalazłem jedną odpowiedź.
Zawsze jestem sam...
...
Akira... on to napisał?
To jakaś piosenka? Wiersz?
W tym momencie upuściłem notes na ziemię. Zaskoczony Akira podniósł notes z ziemi i schował go do torby.
Gdy tylko skończył chować notes przytuliłem go... sam nie wiem dlaczego... czułem, że jestem mu potrzebny, że to przeznaczenie tak chciało.
- Nie jesteś sam - wyszeptałem mu do ucha.
Po chwili lekko odsunąłem go od siebie, żeby złożyć pocałunek na jego wargach, z warg zszedłem niżej na szyję. Czułem się tak jak dzisiejszego ranka. Niepohamowana żądza pragnienia paliła mnie od środka. W głębi serca uznałem, że postępuje właściwie, lecz w głębi duszy... Czy ja go krzywdzę?
Wziąłem Akirę na ręce i zaniosłem do łóżka. Nadal go całowałem, on oczywiście opierał się mi, lecz nie mógł niczego zrobić. Byłem silniejszy i trochę wyższy od niego.
Położyłem Akirę na łóżku.
- Pragnę Cię... - wyszeptałem mu do ucha.
Rękę włożyłem pod jego t-shirt. Czułem jak nasze oddechy synchronizowały się. Zacząłem masować jego sutki.
- Nie - jęknął.
Nie... nie mogę przesadzać... ale żądza jest zbyt duża...
Ręką chciałem ściągnąć mu spodenki.
Jednak...przerwałem i popatrzyłem na twarz Akiry, był cały czerwony i spocony, jego oczy były szkliste, a po policzku spłynęła jedna samotna łza... zlizałem tę łzę, była słona. Słona od złości, bezsilności, smutku?
Po chwili patrzenia się na twarz Akiry odgarnąłem jego złote, spocone kosmyki włosów z czoła i złożyłem tam kolejny pocałunek.
- Będę dręczyć cię słowami takimi, jak "Kocham Cię" - wyszeptałem.
***C.D.N***
Witajcie!
Mam nadzieję, że ktoś dotrwał do końca? ;)
Miałam chęć zaprzestać dodawać komentarzy pod rozdziałami, ale dziś specjalna okazja!
Dwa rozdziały w jeden dzień!
Kto się cieszy?
Tak naprawdę, to chciałabym zadedykować ten rozdział mojej wiernej czytelniczce i motywatorce : _Bangarang_
*oklaski, tłumy szaleją itp.*
Dziękuję za wszystkie komentarze oraz głosy :)
Do zobaczenia w następnym rozdziale ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top