Penetracja

Obudziłem się na wpół przytomny. Raczej nie było jeszcze rano. Nadal było dość ciemno. Poczułem ciepło... przyjemne ciepło, do którego tuliłem się w śnie. Nieświadomy, jeszcze w pełni skojarzyłem to ciepło z ciepłem... zwierzęcia. Zwierzę? Kot? Nie otworzyłem oczu. Nadal wydawało mi się, że śnię... Mocniej przytuliłem kota.

- Cześć kiciusiu - wyszeptałem nadal nie do końca obudzony.

Zaraz? Kot? Jaki kot? Ja w życiu nie miałem kota! Tym bardziej nie miałem nigdy kota w łóżku... Cholera! Co to jest!?

- Mhm - mruknął rzekomy kot i przewrócił się na drugi bok, mogłem poczuć jego... futro? Włosie? Włosy! Tak to były włos... Coś tu nie gra!

Odskoczyłem jak oparzony od "kota". Zapomniałem, że łóżko, na którym spałem jest jednoosobowe i z tego powodu bardzo wąskie. Spadłem na cztery litery... w tym momencie chciałbym być kotem, wtedy przynajmniej bym spadł na cztery łapy. Naprawdę! To bolało!

Ten upadek wystarczył, żeby mnie wybudzić.

- Ał - powiedziałem pod nosem i użyłem jeszcze kilku niecenzuralnych słów.

Gdy wstałem zerknąłem na łóżko. Zamiast kota w moim łóżku spał Akira.

Taa... właściwie, to mogłem się tego spodziewać...

Spojrzałem na zegarek. Trzecia! Naprawdę? Ehh, trzeba wracać do łóżka.

W tym momencie rozważałem dwie opcje powrotu do łóżka.

Pierwsza opcja to wrócić do mojego łóżka, natomiast druga możliwość to położyć się na łóżku Akiry.

Obecnie Akira spał w moim łóżku, co o dziwo wcale mi nie przeszkadzało.

Przeszedł mnie dreszcz. Noc była chłodna.

Nawet długo się nie zastanawiałem. Wybrałem opcję pierwszą, z dwóch powodów: przyjemne ciepło i... nie mógłbym darować sobie nie zobaczenia miny Akiry, kiedy wstanie i zobaczy mnie razem ze sobą w łóżku.

Akira leżał na boku, miał na sobie krótkie spodenki i... nie miał koszuli? Eee... co? Co ja... zrobiłem?

W tym momencie wszystkie wspomnienia odnośnie wczorajszego wieczoru wróciły.

Przyznam było mi teraz strasznie głupio... w sumie to chyba się...

Jestem debilem! W tym jednym Akira miał zupełną rację, ale i tak mu tego nie przyznam.
Uśmiechnąłem się pod nosem.

Położyłem się znowu obok Akiry. Objąłem go i pocałowałem w szyję. Chyba nic nie zauważył.
Leżałem przodem do niego. Odgarnąłem kosmyki włosów z jego twarzy... Teraz wyglądał uroczo. Jednak wolę, jak jest stanowczy, to mi bardziej odpowiada, chociaż i taki mi pasuje. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Przyłożyłem moje czoło do jego czoła i zasnąłem.

Obudziłem się... znaczy obudził mnie zapach smażonego jedzenia.
Kto jest w kuchni? Powoli otworzyłem oczy, obraz zaczął się wyostrzać. Byłem sam w łóżku.

Eeee... Akira? Coś gotuje... smaży? Chyba jeszcze się nie obudziłem.
Wstałem z łóżka. Wydaje mi się, że wszystko jest ok... chyba to nie sen.

Lekko uchyliłem drzwi. Taa... faktycznie... Akira umie gotować?

Lepiej zostawię go i pójdę się ubrać. Podszedłem do torby, w trakcie gdy wyjmowałem ubrania na dzisiejszy dzień z torby wypadł aparat. Odłożyłem, znaczy się rzuciłem aparat na łóżko. Może się przyda?

Poszedłem do łazienki, ubrałem koszulkę z krótkim rękawkiem, jednak było bardzo chłodno, więc założyłem na siebie jeszcze sweter.

Gdy wyszedłem z łazienki... sam nie wiem dlaczego? Wziąłem aparat i poszedłem do kuchni.
Na wejściu zobaczyłem Akirę, na stole leżał talerz z omletem i warzywami... w sumie nie przepadam za warzywami, ale posiłek wygląda na smaczny.

- Witaj moja księżniczko - powiedziałem i usiadłem przy małym stoliku.

- Zostaw! - powiedział nawet nie odwróciwszy się w moją stronę.

- Co?

- Moje śniadanie... zostaw!

W tym momencie skosztowałem to dzieło Akiry.

- Dobre.

Akira odwrócił się w moją stronę z nożem w ręce. Wyglądał jakby chciał mnie... zabić? Nie on w życiu by tego nie zrobił, chociaż, był... chyba... trochę wkurzony.

- Czego nie zrozumiałeś w słowach "zostaw to".

- Ej... dobra, posmakować nie można?

- Nie! Sam sobie zrób!

Akira rzucił we mnie nożem. Gdyby nie miał cela jak moja babcia, pewnie teraz ten nóż byłby przyczyną mojego nagłego zgonu lub wizyty w szpitalu. Zamiast tego wpadł w omleta.

- Co on ci zrobił? Biedny omlet - powiedziałem z udawanym smutkiem.

- Przepraszam miało być w ciebie - odrzekł z sadystycznym uśmiechem.

- Ty chyba żartujesz... masz pojęcie co mogłoby mi się stać?

- Tak, trochę ucięłoby ci głowę, czyli nic ważnego w twoim przypadku.

- Śmieszne... będziesz to teraz jadł? - Spojrzałem na omleta z nożem w środku.

- Nie, zrobię sobie drugiego, boje się, że jeszcze się czymś zarażę...

- Niby czym? - Złożyłem ręce.

- Idiotyzmem i debilizmem od ciebie.

- Pf - prychnąłem z lekkim uśmiechem.

Akira odwrócił się w stronę kuchenki i zaczął smażyć kolejnego omleta oraz obierać jakieś warzywa. Wstałem, podszedłem do Akiry, położyłem aparat, który zabrałem ze sobą naprzeciwko nas, chwyciłem Akirę w pasie i pocałowałem.
Zrobiłem zdjęcie.

Kocham tego wariata.

- Jesteś moją księżniczką - wyszeptałem. - Pragnę cię i tylko ciebie.

Przez moment myślałem, że ten nóż, który trzyma wbije mi gdzieś, albo zrobi coś innego... Jednak tak się nie stało. Odwrócił się w moją stronę z wielkim zaskoczeniem na twarzy. Przestałem go trzymać. Odłożył spokojnie nóż. Przybliżył się do mnie.

Chciałem wykorzystać tą sytuację, lecz gdy wyciągnąłem ręce, żeby go przytulić i pocałować, on złapał mnie za nadgarstek, przewalił na ziemię i obezwładnił. Leżałem na brzuchu twarzą do podłogi.

Tego się po nim nie spodziewałem. Szczerze to chyba nikt się tego nie spodziewał...

- Ał - jęknąłem leżąc na ziemi.

- Nie dotykaj mnie - wyszeptał. - Jeszcze raz, a pożałujesz, że nie dostałeś wtedy tym nożem.

- To groźba? - Chwile zaskoczenia zastąpił uśmiech.

- Dobra rada - powiedział ukazując szereg białych zębów.

- Przestań żartować. - Wyrwałem się, po czym przewróciłem się na plecy. On leżał na mnie, był zaskoczony.

Zatopiłem usta w jego wargach.

- Nie chcę śniadania. Chcę ciebie - wyszeptałem powoli ściągając mu koszule.

- Cholera, puść mnie debilu! - Próbował się wyrwać. Przeturlałem go na ziemię. Teraz ja leżałem na nim.

- Skosztuję ciebie - powiedziałem.

Zrobiłem mu malinkę na szyi. Powoli schodziłem w dół.

Ta chwila byłaby cudowna... gdyby nie nagłe i donośne pukanie do drzwi.

Szybko uniosłem głowę znad Akiry. Przy okazji walnąłem się o róg stołu. Będę miał guza do końca obozu, super!

Zszedłem z Akiry, masując sobie głowę w miejscu uderzenia.

Akira nawet nie spojrzał się na mnie. Wstał i podbiegł do drzwi.
Nadal leżałem na podłodze.

Akira otworzył drzwi, do środka jak burza wpadło dwóch opiekunów z gaśnicą.

Zaraz? Po co im gaśnica?

- Wszyscy wyjść z domku. Natychmiast! - krzyknął jeden z nich.

- O kurczę - powiedziałem pod nosem, wstałem i wyszedłem. W drzwiach minąłem zaskoczonego Akirę. Chwyciłem go za nadgarstek i wyszliśmy.

Na zewnątrz zebrał się już tłum ludzi.  Dopiero teraz dotarło do mnie, że to pożar... ciekawe co się... Boże omlet się pali!

Jak uświadomiłem sobie co się pali, to nie mogłem, dosłownie turlałem się ze śmiechu. Taki ze mnie śmieszek, hehe.

- Akira tylko ty jesteś taki zdolny, żeby podpalić domek jajecznicą.

- Zabije cię - powiedział przez zęby, po czym zaczął mnie gonić, rzucając we mnie jakimiś patykami oraz tym co wpadło mu w ręce. Na szczęście jak już wspomniałem miał cela jak moja babcia. Ciekawe co u niej?

Po kilku minutach Kira dał sobie spokój. Właściwie musiał to zrobić, bo dopadła go pielęgniarka. Kazała mu czekać pod drzewem, a sama odeszła być może po opatrunki. Podszedłem do Akiry. Spojrzał się na mnie jakbym mu chomika naleśnikiem zabił. W sumie on zabił Stefana, więc jesteśmy kwita.

- Wiesz... ta malinka jest bardzo widoczna.

Natychmiast złapał się w miejsce gdzie zrobiłem mu malinkę.

- Cholera - zaklął.

- Nie ma za co - odpowiedziałem.

Wstał chwycił mnie za koszulę i powiedział:

- Jeśli komuś o tym powiesz to...

- Zabijesz mnie?

Nie zdążył odpowiedzieć na moje pytanie. Kątem oka zauważyłem pielęgniarkę zmierzającą w naszym kierunku. Podeszła do Akiry.

- Pokaż szyję - nakazała.

- Co?

- Szyje pokarz, trzymasz tam rękę, trzeba to opatrzyć.

Najwyraźniej pielęgniarka nie zorientowała się, że na szyi Akiry nie ma rany.

- Nie naprawdę, to nic takiego - powiedział Akira.

- Trzeba to opatrzyć - odrzekła zdenerwowana pielęgniarka.

Gdybym nie ja zrobił mu tą malinkę, to pewnie zostawiłbym go tak, ale nie chcę... jak na razie, żeby ktoś się o tym dowiedział. Muszę odwrócić jej uwagę.
Złapałem się za ramię.

- Ała - powiedziałem, a ona zwróciła się w moją stronę.

- Daj opatrzę ci to.

Pokazałem jej ramię. W tym momencie Akira wymknął się, przy okazji zabierając plaster z apteczki. Nakleił go sobie na szyi. Poszedł.

- Gdzie twój kolega? - zapytała, gdy skończyła z moim ramieniem, któremu nic się nie stało.

- Nie wiem - odrzekłem, po czym próbowałem odnaleźć Akirę. Jednak moje poszukiwania nie dały zbytniego efektu.

Przystanąłem pod drzwiami. Chyba mnie coś pogięło, że tam idę...

Chwile biłem się z myślami... nie chodziło o to, że się boje... nie, po prostu martwiłem się o Akirę.
Zresztą co mnie on obchodzi?
Chyba mi odbiło od nadmiaru natury wokół mnie.

Zapukałem. Zza drzwi dało się słyszeć głos dyrektora i krótkie "wejść".

- Tak jak już wspominałem... - powiedział, lecz nie dokończył dyrektor. - Możesz iść.

- Eee... ja?

- Tak, ty - odrzekł dyrektor.

- Ale, dopiero co przyszedłem.

- Akira wszystko mi wyjaśnił.

- W-w-wszystko? Co? - Nadal nie mogłem uwierzyć, jeśli on mu powiedział o tym, co mu zrobiłem... nie! To nie może się tak skończyć!

- Tak to wszystko, jesteś zbędny możesz...

- Ja naprawdę przepraszam... ja... - wydukałem.

- Fakt, podpaliliście domek jakby nie było... omletem. - Twarz dyrektora rozpromieniła się w uśmiechu. - Pozwólcie, że wam coś powiem. Od kilkunastu lat jestem zarządcą tego obozu... przez te kilkanaście lat, owszem zdarzały się pożary i różne inne zdarzenia losowe... - przerwał na moment. - Jednak nikt, nigdy, przenigdy... nie podpalił domku omletem. - W tym momencie dyrek wybuchnął śmiechem. Przez moment myślałem, że popłacze się ze śmiechu.

- Teraz... - powiedział ciągle nie mogąc przestać się śmiać. -... niestety was nie rozdzielimy, a wy znowu musicie zostać na obserwacji. Tylko następnej  "izolatki" mi nie podpalcie, bo to ostatnia jaką posiadamy.

Spojrzałem na Akirę. Wydawał się zażenowany całą tą sytuacją.

Jednak nie powiedział dyrkowi, co się stało... Wina była również po mojej stronie, dobrze zdawałem sobie z tego sprawę. Akira wyszedł, poszedłem za nim.

- Ej, Akira!

- Czego? - odrzekł wkurzony Akira.

- Chciałem ci podziękować i... ej! Dokąd idziesz! - Akira ciągle nie zwalniał kroku, szedł metr przede mną.

- Tam gdzie cię nie ma.

- Czemu?

- Co to za pytanie?

- Czemu nie chcesz mnie znać? Czemu zawsze mnie odtrącasz? Czemu nigdy nie...

- Czemu, czemu i czemu! Przyciągasz kłopoty Kaito! Zrozum. - Przystanął pod drzewem, ja uczyniłem to samo.

- Nie potrafię zrozumieć!

- To masz problem!

- Nigdy cię nie zrozumiem! Nigdy cię nie rozumiałem! - Złapałem go za nadgarstek.

- To dlaczego za mną łazisz, denerwujesz mnie! Ty i twój  idiotyzm jest ponad moje siły! Puść mnie!

- Nie - wyszeptałem. - Kocham cię... - Chciałem go pocałować.

- Przestań mnie dręczyć! - krzyknął. Gdybyśmy  znajdowali się bliżej obozu, pewnie zrobiłabym się z tego niezła afera.

- Zachowujesz się jak rozpieszczona księżniczka... ale jesteś mój. - Z rozpędu chciałem go przytulić, jednak spotkałem się z rzeczywistością i zdałem sobie sprawę, że Akira uniknął mojego uścisku. Więc obściskiwałem drzewo... to musiało naprawdę głupio wyglądać... chociaż głupio to za mało powiedziane.

Wyglądałem jak skończony debil i idiota, znaczy wyobrażałem sobie, że tak wyglądam. Raczej nikt tego nie widział i, w sumie bardzo dobrze.

Kątem oka zauważyłem Akirę idącego w kierunku naszego domku.

Dogoniłem go.

- Zaczekaj Akira!

- Co znowu!

- Jesteś zły?

- Czy ja wyglądam na kogoś kto byłby zły!

- No... w sumie, to...

- Tak jestem na ciebie wkurzony,  jeśli cię to zadowoli! Zostaw mnie!  Nie chcę cię znać, widzieć i słyszeć! - wykrzyczał.

- Posłuchaj...

- Zostaw mnie - powiedział ściszonym głosem. - Już nigdy nie pokazuj się mi na oczy. Nic się nie wydarzyło... rozumiesz? - Odszedł.

Zostałem sam... Wiatr lekko wprawiał w ruch moje niebieskie kosmyki włosów, które delikatnie muskały moje policzki. Nagle poczułem ciepło. Mokre ciepło spływające po moim policzku...

"Słowa ranią gorzej niż czyny" wreszcie znalazło swoje zastosowanie w rzeczywistości.
W tym momencie poczułem jakby... jakbym... stracił... dużo stracił.

- Nie podaruje mu tego...
       

Kilka minut chodziłem w tę i z powrotem.

Wreszcie zdecydowałem się, że nie ma co tego przeciągać.
Złapałem klamkę. W progu zobaczyłem już spakowanego Akirę. Obrzucił mnie tylko powierzchownym spojrzeniem i wyszedł.

Postanowiłem uczynić to samo, chociaż nie wiem jak on wytrzyma ze mną w kolejnej "izolatce".

Spakowałem wszystkie moje rzeczy o torby. Kątem oka zauważyłem mój aparat. Włączyłem go. Jeszcze raz obejrzałem to zdjęcie...

- Ma rację... to ja namieszałem - powiedziałem sam do siebie. - Nie potrafię być na ciebie zły Akira - wyszeptałem.

Nagle usłyszałem odgłos kroków.

- Ktoś tu jest? - zapytałem. - Halo?

Drzwi do pokoju powoli otworzyły się. Zza drzwi wyskoczył Naoki.

- No, hej! - powiedział radośnie.

Za nim wszedł Kei.

- Słyszałeś?

- Co słyszałem? - odrzekłem.

- Dzisiaj idziemy w grupach do lasu... - powiedział radośnie Noki.

- Naoki, my ciągle jesteśmy w lesie... - odezwał się czerwonowłosy Kei, który oparł się o ścianę. Naoki natomiast mówił dalej.

- ... i będziemy czegoś szukać! - powiedział podekscytowany.

- Ta, fajnie. - Odwróciłem się do nich plecami i dokończyłem pakowanie.

- Aparat? - spytał Naoki, po czym wziął aparat do ręki i zaczął go oglądać od zewnątrz.

- Mhm - mruknąłem.

- Mogę zobaczyć?

- Nie! - Wyrwałem mu aparat.

- Dlaczego?

- Bo tam... bo, tam są...

- Nagie zdjęcia? - spytał oparty o ścianę Kei z chytrym uśmieszkiem.

- Nie! Nie! - Zacząłem machać rękoma w przeczącym geście. Czułem jak czerwienię się od stóp do głowy. Wprawdzie nagich zdjęć tam nie było, ale były te z dzisiejszego poranka.

- Żartowałem - odparł z uśmiechem. - Dobra chodź Naoki, bo się spóźnimy na zbiórkę.

Jakieś 10 minut później, gdy odniosłem rzeczy do drugiego domku, gdzie nie zastałem Akiry, udałem się na zbiórkę.

Opiekun mówił przez megafon i tłumaczył o co chodzi w tym zadaniu.

Zrozumiałem, tylko tyle, że każda grupa dostanie mapę i mamy udać się w wskazany punkt i odnaleźć coś.

Podszedłem do Akiry. Z naszej grupy tylko on dostał mapę, więc cała grupa zgromadziła się przy nim.

Nasz zespół liczył pięć osób. Nie małym zaskoczeniem było to, że w grupie oprócz mnie i Akiry znalazł się Kei i Naoki oraz... chłopak w kapturze. Dziwne, było bardzo ciepło, a on w kapturze? Nie widziałem jego twarzy...

Nie to się teraz liczyło, czas uciekał, a my musieliśmy w końcu zacząć coś robić.

Obserwowałem Akirę. Przez moment odczytywał mapę. Wreszcie zwinął ją i powiedział:

- Na północ.

- Jesteś pewny? - zapytałem.

- Tak.

- Daj zobaczę. - Chciałem zabrać mu mapę, on jednak zręcznie się wywinął.

- Nie - odrzekł zdecydowanie.

Gdy przechodził obok mnie podłożyłem mu nogę, a on się wywalił. Jednak nie upuścił mapy.

- Debilu! - krzyknął i szybko podniósł się z ziemi.

- My princess... jesteś zła?

- Jak ci zaraz coś zrobię! - krzyknął wkurzony Akira.

Trójka moich towarzyszy przyglądała się z zaciekawieniem całej tej sytuacji.

- Uważaj, bo się przestraszę - odrzekłem obojętnie.

- Już nie żyjesz - wyszeptał.

Rzucił we mnie mapę. Szczęście w tym, że uniknąłem jego rzutu i jakże trafnego cela... jednak miałem pecha, bo mapa, bez której nie wiemy dokąd iść, wylądowała w pniu drzewa...
Tak, tylko ja mam takie szczęście. Zacząłem się śmiać.

Mina Akiry była taka... cudowna... w jednym momencie z wściekłego Akiry zmienił się w totalnie wściekłego Kirę.

- Teraz cię uduszę Kaito!

- Ej! Ogarnijcie się! - krzyknął Kei.

Akira niechętnie odstąpił od pomysłu uduszenia mnie.

- Mamy ważniejsze sprawy. Trzeba wydobyć tą mapę - odrzekł Kei.

- Dobra ja mog... - urwałem moją wypowiedz.

Akira podszedł do dziupli.

- Dobra, ja zaczynam penetrację dziupli - powiedział.

Zrobiłem facepalm. Reszta moich współtowarzyszy, oprócz tego w kapturze, nie mogła ze śmiechu.

Akira jeszcze mało wie...

- No, co? - rzekł zaskoczony.

- Miłej penetracji - odrzekłem nadal nie mogąc przestać się śmiać. - To twój pierwszy raz z drzewem? - Nie mogłem tego nie powiedzieć.

- Zboczeniec!

- Hahha naprawdę Akiś...

- Akira idioto!

Akira odwrócił się do nas plecami. Dziupla, do której wpadła mapa była dość duża. Akira zajrzał tam i zaczął po omacku szukać mapy. Zaszedłem go od tyłu.

- Ładny tyłek Akira - powiedziałem.

Z wnętrza dziupli usłyszałem głuche "weź się...", a potem krzyk.

Akira szybko wychylił głowę z dziupli, obrócił się i zderzył się ze mną.

Wylądowałem na ziemi, a na mnie Akira... znowu!

- Co ty odwalasz? - zapytałem.

- Pająk -  wyszeptał.

Przytuliłem go...

***C.D.N.***

Kolejny dział, kolejne dedykacje!

Tak, więc ten najdłuższy, jak do tej pory dział dedykuje

Ohayo_Neko

oraz

XxadrianaiskraxX

I wszystkim czytelnikom tego... no, tego czegoś ;)

Dziękuje za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki, komentarze oraz... za to, że jesteście! :D

Jeśli ktoś chciałby dedykację to wystarczy, że napisze do mnie w komentarzu lub wiadomości prywatnej ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top