Dziwny plan

Do połowy (mniej - więcej) poprawiał błędy (betował?) Darkson36 ^^

Ostrzegam! Rozdział jest tylko takim przedsmakiem tego, co będzie się działo w specjale~ więc jest trochę nudnawy...

***

Nienawidzę! Nienawidzę! Po prostu nienawidzę tracić go z oczu. Jak go znowu zobaczę to nie wiem, co mu zrobię. Przydałby się jakiś łańcuch i kajdanki (( ͡° ͜ʖ ͡° ) d.a.). Przywiązałbym go w jakimś dogodnym miejscu, kupił Pedigree i wołał na niego Reksiu. Właściwie to Akiś jest jak kot... chodzi własnymi ścieżkami, przez co wpada w kłopoty, drapie, nie rozumie moich uczuć do niego. Już wiem, co zrobię!

- Kupię mu słodki strój kotka! - powiedziałem sam do siebie, po czym zrobiłem mentalnego facepalma. Po co ja to powiedziałem na głos?

- Komu kupisz słodki kostium koteczka? - zapytał Kei opierając się o mnie łokciem.

- C-co? N-nikomu! - Czułem, jak zalewają mnie rumieńce. Zacząłem głupio się uśmiechać. Wyszedłem na niezłego zboczeńca.

Z rozmyślania nad moim głupim posunięciem, wyrwał mnie Kei.

- Ej twoja księżniczka tam jest. - Czerwono włosy wskazał palcem na opierającego się o pobliskie drzewo Akirę.

Natychmiast podszedłem do niego i przytuliłem go. Chociaż minęła może godzina, ja bardzo stęskniłem się za jego ciepłem. Tak, jak się spodziewałem prawie natychmiast Akiś odepchnął mnie od siebie.

- Co ty znowu odwalasz? - zapytał.

- Nie pozwolisz mi ciebie przytulić?

- Chyba śnisz! Po tym, co zrobiłeś dzisiaj w nocy, zapomnij o jakimkolwiek kontakcie ze mną. - rzekł z widoczną irytacją.

- Moja wina, że trzymałem twojego czło... - Nie zdążyłem dokończyć mojej wypowiedzi, gdyż Kira położył swoją rękę na moich ustach, uniemożliwiając mi tym sposobem powiedzenie jakiegokolwiek słowa.

- Idioto. Chcesz, żeby cię cały obóz usłyszał? - zapytał stanowczo, po czym odsunął rękę od mych ust i prawdopodobnie czekał na moją odpowiedź.

- Raczej nie, ale faktycznie to moja wina. Przepra...

- Trzeba było pomyśleć, zanim to zrobiłeś. Teraz na nic mi się zdadzą twoje przeprosiny.

- No wiem, trochę mi głupio.

Nie zwracając dalszej uwagi na mnie Akira odwrócił się ode mnie i skupił całą swoją uwagę na tym, co mówi do nas jeden z opiekunów. Ja nie zwracałem na to zbytniej uwagi. Niezbyt interesowało mnie to, co mamy robić. Myślami byłem przy czymś znacznie bardziej ciekawszym...

- No, co jest!? - Usłyszałem czyjś zirytowany głos za sobą.

Odwróciłem się. Takashi ubrany w biały T - shirt i krótkie szorty siłował się właśnie z niebieskimi zaplątanymi linami. Prawdopodobnie chciał je rozplątać, jednak jak widać z marnym skutkiem.

Całemu zajściu z uwagą przyglądał się Naoki, który również był ubrany w biały T-shirt z numerem "1". W jednej ręce trzymał linę, natomiast w drugiej dwie białe koszulki z takim samym numerem. Nie to jakiś żart!? Chyba nie mamy tego ubrać?

- Masz. - Naoki podał mi jedną z nich.

-Mamy to ubrać? - zapytałem.

- Tak. To po to, żeby odróżnić poszczególne grupy. Podobno mieliśmy je dostać prędzej, lecz nie przywieźli ich na czas. - Uśmiechnął się życzliwie, po czym podszedł do Kiry i również wręczył mu koszulkę.

Chociaż kilka razy już widziałem klatę Akiry to i tym razem nie mogłem sobie podarować nie zobaczenia jej znowu. Akinori niestety stał plecami do mnie... przyznam plecy też ma niczego sobie. Jednak ja mam sposoby na zobaczenie czegoś bardziej umięśnionego.

Chwyciłem szyszkę i w momencie, gdy Akira zdjął swoją dotychczasową koszulkę, cisnąłem nią w jego głowę. Szyszka poleciała i odbiła się od jego głowy. Prawą ręką dotknął miejsca zetknięcia szyszki ze swoją głową.

- Ał - powiedział, po czym odwrócił się na pięcie. - Kto to zrobił?

Wskazałem na Naokiego, jednak Akiruś nie jest taki głupi, ale co mi tam. Ważne, że widzę jego klatę w całej okazałości. Brałbym go, ale gdyby tu takich tłumów nie było.

- Hahaha. - Zacząłem się śmiać, jak nienormalny.

Właśnie do głowy wpadł mi doskonały pomysł! Muszę zostać sam, na sam z Kirą. Tylko... co by tu... wiem!

Momentalnie chwyciłem się za brzuch.

- Ał - wymamrotałem udając, że mnie boli.

- Boli cię coś? - zapytał brunet podchodząc do mnie.

- Tak - jęknąłem.

- Może pójdę i zawołam pielęgniarkę? - zapytał przejęty.

- Nie, dzięki - wymamrotałem udając, że zwijam się z bólu.

Oczywiście jedynym nie przejętym całą tą sytuacją była moja ukochana księżniczka. Ugh! Na serio! Nic go nie zmusi do współczucia!?

W tym momencie Kei skończył rozplątywać liny. Dał każdemu z nas po jednej, a ja nadal zwijałem się z bólu. Może nie jestem jakimś mistrzem aktorstwa, ale liczę na to, że lekarka się nabierze.

- Okres masz? - zapytał Takashi nie ukrywając rozbawienia.

- Bardzo śmieszne - odrzekłem udając obrażonego.

- Idź do pielęgniarki - stwierdził Akinori, już ubrany w swój T - shirt.

- Nie wiem, gdzie to jest.

- Dobra, chodź zaprowadzę cię - oświadczył niechętnie.

Wziąłem moją linę i koszulkę. Grzecznie powędrowałem za Akisiem. Poszliśmy prosto do drewnianego domku, który wyglądał dosłownie, jak ten dyrka. Akiś zapukał. Drzwi otworzyła nam ta sama dobrze mi znana pielęgniarka w średnim wieku, trwałej na włosach i wytapetowanej twarzy. Wyglądała na zwykłą starszą pielęgniarkę, jednak była prawie dwa razy taka jak ja! Oczywiście nie wzrostem, tylko masą.

- Co znowu! - krzyknęła, jakbyśmy byli głusi. Przyznaje, trochę się zląkłem, gdy ona tak na nas ryknęła. Jednak Akiś ma czysto pokerową twarz... spokojnie się przywitał i zaczął krótką, acz treściwą konwersację z tym czymś.

- Dzień dobry pani. Ten o to chłopak poczuł się źle i mówi, że boli go brzuch.

Pielęgniarka aka Godzilla obrzuciła mnie powierzchownym spojrzeniem.

W wyobraźni widziałem już to, co czeka mnie w środku, sala tortur, róże narzędzia i specyfiki w dziwnych nieoznakowanych butelkach. Przeszły mnie lekkie ciarki. Czego jak, czego, ale odznaki dzielnego pacjenta to ja już nie dostanę.

- Wejść - powiedziała oschłym tonem.

Powoli wszedłem do środka i zostawiałem Akirę na zewnątrz.
Jednak szybko zdałem sobie z tego sprawę i odwróciłem się w stronę wyjścia.

- No chłopaczku! Ty też! - Godzilla zwróciła się do Akisia.

- Ja podziękuję drogiej pani.

- Bez zbędnego gadania, właź do środka!

- Ależ naprawdę...

W tym momencie Godzilla chwyciła go za T - shirt i zaciągnęła do środka. Zamknęła drzwi, po czym kazała mi usiąść na jakimś obdrapanym krześle z kajdanami do zapięcia na nadgarstkach i nogach.

Ogólnie całe to pomieszczenie nie należało do najpiękniejszych, najczystszych i najprzyjemniejszych. Wszechobecny kurz dodawał grozy temu miejscu. Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby tutaj kogoś torturowano.

- No, więc? Gdzie cię boli? - zapytała stojąc dokładnie przede mną.

- Eee już nic mi nie jest... - próbowałem wstać, a raczej chciałem wstać i wyjść, ale ona mi to uniemożliwiła. Mianowicie popchnęła mnie z powrotem na krzesło. Naprawdę silna z niej babka.

- Odpowiesz wreszcie?

- Właściwie to tutaj. - Wskazałem na brzuch.

- Jesteś na coś uczulony? - zapytała szukając czegoś pomiędzy szklanymi butelkami.

- N-nie - odburknąłem. Kątem oka zauważyłem szyderczy śmieszek Akiry.

- Może to niestrawność, raczej nie jest to nic poważnego. Dam ci to. - Na łyżeczkę wlała kilka kropel prawdopodobnie czegoś na ból brzucha. Stanęła nade mną, chwyciła mój podbródek i wcisnęła mi tą łyżkę tak głęboko, że czułej ją w gardle. Ja nie wiem, czy ona chciała mi pomóc, czy po prostu chce mnie zabić.

Krztusząc się, przełknąłem dziwne, gorzkie lekarstwo.

- Ty... - zwróciła się do Akisia. -... zabierzesz go do izolatki i, jak coś się będzie działo to mnie poinformujesz.

- Tak proszę pani - powiedział ledwo hamując śmiech.

- Możecie iść - rzekła.

Chwiejnie wstałem z krzesła tortur. Chciałem jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz. Teraz naprawdę źle się czuję.

***

- I, co? Lepiej ci? - zapytał Akira, gdy zbliżaliśmy się do domku ( izolatki ).

- Nie najgorzej - odpowiedziałem.

- Wyglądasz gorzej, niż wcześniej. - Zaśmiał się drwiąco.

- Tia... dzięki. Skąd ta troska?

- Znikąd, tak zapytałem. Nie chce mi się nieść nieprzytomnego ciebie do izolatki, lub z powrotem do pielęgniarki.

- Nawet o niej nie wspominaj! - Trochę się na niego wkurzyłem, przez co prawie nie zauważyłem wysokiego drzewa przede mną.

- Hahah! - roześmiał się ukazując szereg białych zębów.

- Co cię tak bawi?

- Zgadnij! - powiedział radośnie.

- Ja? - zapytałem niepewnie.

- Tak!

- Dlaczego?

- Nikt nie miałby tyle idiotyzmu w sobie, żeby symulować chorobę i chcieć trafić do niej. Nawet ci, którym naprawdę coś dolega omijają ją szerokim łukiem - stwierdził.

- C-co? Skąd wiedziałeś, że udawałem?

- Jesteś marnym aktorem - powiedział.

Z twarzy Kiry zniknął promienny uśmiech.

- Wiele osób udaje przede mną różne rzeczy... eh. Wiem, co chciałeś przez ten fakt osiągnąć - rzekł.

- C-co? - zająknąłem się.

Jak on mógł odkryć mój idealny plan? Ja rozumiem, że można rozpoznać, jak ktoś udaje, ale rozgryźć, co on planuje!? To w ogóle możliwe!? Czy on czyta w myślach? Jak można przewidzieć, co planuje taki zboczeniec jak ja! Ugh! I cały eksperyment szlag trafił! Teraz nie ma mowy, żeby go podejść i zgwałci... znaczy przelecieć? Już się nie dowiem, czy można dojść przez sen.

- W sumie też tego chciałem - powiedział.

Jego słowa wyrwały mnie z myślowego odrętwienia. Jak!? On tego chciał? Co?

Nie umiałem odpowiedzieć na jego wcześniejsze słowa, byłem w szoku. Z jednej strony biłem się z myślami, żeby mu powiedzieć, że go kocham i chcę zgwał..., albo lepiej tego ostatniego mu nie powiem, niech ma niespodziankę, a z drugiej strony... nie... to zbyt piękne, pewnie to jakiś sen?

Dalsza droga minęła w milczeniu.

***

Cały czas wpatrzony w Kirę nie zdałem sobie nawet sprawy, gdy znaleźliśmy się już przy izolatce.

~C.D.N~
Hue hue hue ( ͡° ͜ʖ ͡° )

Jak pewnie zauważyliście (lub nie) to nie specjał~

Specjał będzie!
Już za kilka godzin... czyli jutro~
 

     Miłej nocy wszystkim ^^

Postanowiłam go podzielić, więc to jest przedsmak tego, co jeszcze przeczytacie. Czyli chory plan zboczeńca Kaito.

A i muszę ostrzec, że na specjał potrzebna będzie znaczna ilość chusteczek, bo może polać się krew... chociaż pewnie coś zje... zepsuje xD ^^

Zapraszam na nowe opko yaoi: "Coffe Shop ||Yaoi"
autorstwa: sucreet1829

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top