2
~Wiem że żyje w tym sztucznym świecie który stworzyłem .Wiem. Więc dlaczego płaczę kiedy mówisz mi to jak każdy?Dlaczego cierpię kiedy widzę że nie dostrzegasz moich łez i się uśmiechasz ? Ne, odpowiedz mi ****~
Nagisa#
Mój sen się zakończył tym samym momencie kiedy mały chłopiec o kruczych skrzydłach i długich jasno-niebieskich włosach mówi imię wpatrując się w niebo. Uspakajając oddech szukałem wzrokiem zegarka lecz nie znalazłem go, jak zwykle.Światło księżyca które wpadało przez duże okno uświadomiło mnie że, jest noc. Usiadłem na łóżku i poszedłem do łazienki zabierając biały podkoszulek ,czarne dresy oraz bieliznę. Po tym jak wziąłem szybki prysznic i się przebrałem wyszedłem z pokoju kierując się do kuchni (w celu wzięcia telefonu) niczego nieświadomy. Mieszkałem sam w niedużym domku jedno-rodzinnym ,nie wiem skąd mam pieniądze lecz przychodziły one regularnie na konto bankowe (które swoją drogą też nie wiem skąd posiadam) odkąd pamiętam.W wieku 12lat zostałem potracony nie byłem bardzo ranny,parę siniaków i zadrapań.Lekarze jednak nie chcieli mnie wypuszczać nie wcześniej niż dwa tygodnie.Tydzień od wypadku przyszli do mnie dwaj mężczyźni, byli bardzo przystojni. Lecz Pierwszy, Will na oko miał z dwadzieścia lat. Wysportowane ciało, długie czarne włosy i z jakieś 180cm nadawały mu dojrzałego wyglądu.Miał donośny i miły dla uszu głos.Ubierał się jak bardzo bogaty host* .Drugi, Anri był niższy od szatyna był bardzo szczupłym chłopakiem mniej więcej w wieki czarnowłosego.Był blondynem o ciepłych ,złotych oczach i spokojnej postawie.Zapytali czy dobrze się czuje, jak mi idzie w szkole i czy dobrze się odżywiam.Byli dziwnie znajomi mimo że, nie widziałem ich wcześniej ani razu na oczy .Więcej po tych krótkich odwiedzinach ich nie widziałem.Odkąd pamiętam byłem sam.Nie wychowałem się w domu z rodzicami, tak naprawdę to nie wiem czy żyją albo, jak mają na imię.Mieszkałem do niedawna z babcią która opiekowała się mną jak własnym dzieckiem.Niestety zmarła rok później. Od tamtego czasu mieszkam sam w domu który po niej odziedziczyłem. Za niedługo zacznie się rok szkolny, co równie dobrze znaczy że, za niedługo będą moje urodziny, dokładnie 29 sierpnia. Kiedy byłem w progu usłyszałem hałas i głosy kłótni do chodzące z mojej kuchni .Lekko uchyliłem drzwi i uspokoiłem moje serce oraz oddech... przynajmniej próbowałem.
-Nie drzyj się tak! Co zrobimy jak się obudzi i nas zobaczy, co!?
Ten głos! Niemożliwe.
-Nie moja wina że dzieciak nie sprzątnął naczynia jak normalny człowiek.
-Jakbyś uważał to byś na nie nie wpadł Idioto!
W tym samym momencie wszedłem do kuchni z hukiem.Jak się spodziewałem zobaczyłem zaskoczone twarze Anriego i Willa, natomiast niemałym szokiem stwierdziłem że, wyglądają tak samo jak kiedy mnie odwiedzali. Przełknąłem gule w gardle i zacząłem spokojnie mówić.
- Możecie nie krzyczeć jak stare małżeństwo? Sąsiedzi pewnie jeszcze śpią- naprawdę. Ze wszystkich pytań, wybrałeś to mózgu. Na dodatek dlaczego ty jesteś tak spokojny głosie kiedy serce za chwile eksploduje! Gdy spostrzegłem że, dziwnie się na mnie patrzą zacząłem mówić ze stoickim spokojem.
-Nie macie mi coś do powiedzenia? Jak na przykład dlaczego jesteście w moim domu?
Czekając na odpowiedz podszedłem do blatu gdzie leżał telefon.Kiedy go odblokowałem poczułem okropny ból głowy i zobaczyłem mroczki przed oczami. Kiedy upadłem poczułem tylko zimną podłogę i głos który wydawał mi się bardzo łagodny i znajomy.Potem straciłem przytomność.
~ Już nie długo ukochany znów się spotkamy , jak napisano w księdze życia. ~
------------
Przepraszam że, tak długo mnie nie było w najbliższym czasie. Możliwe że nie będę miała siły coś dodać w najbliższym czasie . Najbardziej możliwe terminy w jakim będę dodawać rozdziały to raczej weekendy. Dziękuje gorąco za komentarze. Papatki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top