Kabuto
*Kabuto POV*
[Klan] w bazie nie ma już od paru tygodni.
Od jej odejścia czuje się coraz gorzej, co nie uszło uwadze Orochimaru.
Siedziałem przy biurku kiedy usłyszałem jak otwierają się drzwi. Do środka wszedł nikt inny jak Sennin, który podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu.
-Ma bardzo wielu adoratorów... - uśmiechnął się w ten jego specyficzny sposób i wziął dłoń spowrotem.
Podniosłem się z krzesła i bez słowa wyszedłem z pokoju nie reagując na zadowolonego mistrza.
Znałem [Imię] bardzo dobrze i wiedziałem, że choć jest w wielu przypadkach nie ugięta, ktoś może podbić jej serce, a nie mógł zrobić to nikt inny niż ja!
Zagryzłem wargę i ruszyłem na moje własne zwiady.
*Time Spik*
Orochimaru miał rację. Do okoła dziewczyny kręcił się nawet sam Kazekage...
Uśmiechnęłem się tajemniczo. Tu mogłem pozbyć się co najmniej dwóch adoratorów.
Zeskoczyłem z drzewa i patrząc na słońce stwierdziłem, że to już czas na spotkanie z Sasorim.
Zacząłem więc biec w kierunku wschodu oddalając się od Konochy. Przemierzałem gęsty las zatrzymując się przed tradycyjnym miejscem spotkania jakim był most.
Zaciągnąłem kaptur na głowę i wszedłem na drewnianą podłogę.
-Spóźniłeś się. - wybełkotała marionetka.
-Wybacz mistrzu. - pokłoniłem się i podszedłem bliżej członka Akatsuki.- Mam bardzo ważne informacje...
-Mów. Nie mam za dużo czasu. -jak zwykle ponaglał.
-Jinjūriki Shikaku jest w Wiosce Liścia.
-Hm? Co on tam robi? - sklecał krótkie zdania jak na niego przystało.
-Jest tam w sprawie morderstw w Konosze.
Denna kiwnął głową, odwrócił się i zaczął bez słowa odchodzić.
Nie zdziwiło mnie to zbytnio jednak wiedziałem, że za niedługo w Konosze rozpocznie się piekło.
Kiedy znalazłem się znów na terenie Kraju Ognia wszystko zaczęło się szybciej niż się spodziewałem.
Naruto szalał w formie trzech ogonów po tym jak Gaara starał się go opanować równocześnie chroniąc wioskę z Senju przed bombami Deidary.
Zbliżyłem się troszkę do młodzieńców i przyjrzałem sytuacji z bliska.
Kakashi z Jirayą próbowali przyczepić Uzumakiemu jakieś pieczęcie. Nie było to dla niech łatwe wyzwanie, jednak byli coraz bliżej podołaniu zadaniu.
Oczywiście musiałem im przeszkodzić, a równocześnie pokrzyżować trochę plany Kazekage.
Pojawiłem się za czerwonowłosym i z nie nacka, wykorzystując jego zajęcie innymi rzeczami wbiłem mu kunaia w ramie.
Chłopak od razu się za nie złapał puszczając drugiego Jinjūrikiego, który zaatakował Sakurę robiąc jej wyraźny ślad pazurów od biodra do ramienia.
Dziewczyna nie umiejąc się obronić dostawała coraz poważniejsze ataki.
W tym momencie zza budynków wybiegła [Imię] popychając Sakurę i o mało nie przejmując ataku.
Z przerażenia już chciałem wybiec z krzaków, w których się przed chwilą schowałem, jednak na całe szczęście Kakashi pojawił się zza swoim uczniem i przebił jego brzuch Chidori.
Uzumaki otworzył szeroko oczy tak samo jak [Imię] i padł na ziemię nieprzytomny.
Zwróciłem wzrok w miejsce gdzie przed chwilą stał Gaara jednak już go tam nie było, a wybuchowy artysta odlatywał zapatrzony w jeden punkt...
...[Klan].
==========
Zaczyna się rozkręcać :3
Kto przeżyje? Jakieś podejrzenia ?
Mam nadzieje, że rozdział się spodobał ^^ i dziękuję za pomysł z Kabuto !
Kolejny Yamoto!
Mattane!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top