ROZDZIAŁ 3 "Nieodkryte wspomnienia"

„Łatwo wpaść w iluzję własnych wspomnień"

- Sprawę? Co się dzieje? - Atsushi ze zmartwioną miną zaczął mnie wypytywać. W między czasie do pomieszczenia wszedł zielono-żółto włosy. Spojrzał na mnie i po zeskanowaniu mnie wzrokiem zrobił zdziwioną minę. Obrócił się po czym usiadł przy biurku i zaczął wypełniać jakieś papiery.

- Od kiilku dni wypisuje do mnie jakiś dziwny numer... A wczoraj gdy wróciłam do mieszkania, wszystko było porozwalane. - Przygryzłam wargę. - Czy istniałaby możliwość by... Odnaleźć tą osobę i ją schwytać czy coś...? - Nagle poczułam dłonie na moich ramionach. Spojrzałam za siebie, za mną stała jakaś granatowłosa nastolatka.

- Lepiej trafić nie można, odnajdziemy twojego prześladowcę raz dwa. Nie ma się o co martwić. Usiądź sobie, zaraz zrobię ci herbatkę. - Wstał i poszedł do jakiegoś pomieszczenia. Po kilku minutach wrócił z herbatą. - Owocowa. Mam nadzieję że lubisz.

- Tak lubię... - Wzięłam łyk ciepłego napoju. Był naprawdę smaczny i słodki.

- Masz jakieś podejrzenia kim może być osoba która do ciebie pisze? - Spytał dość drżącym głosem. - To mogłoby nam dość pomóc.

Zawahałam się. Miałam jednego podejrzanego. Owy podejrzany właśnie przytulał mnie od tyłu z ogromnym uśmiechem na twarzy.

- Witaj (T.I)-chan. - Puścił mnie i usiadł naprzeciwko, obok Atsushiego. - Jak się spało u tego rudzielca? Nie ma zbyt małego łóżka? - Zaśmiał się po czym na jego twarz wstąpiła obojętność. - Co się wydarzyło?

- Moje mieszkanie zostało zdemolowane... - Powiedziałam. Wyraz twarzy Dazaia się nie zmienił, wpatrywał się we mnie jakby chciał coś odkryć.

- Nie myślałaś o tym by wymienić zamek w drzwiach? W Jokohamie jest dużo niebezpiecznych ludzi. Włamania się zdarzają. Nie ma co się martwić. - Znów na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Mogę ci pomóc ogarnąć mieszkanie? Co ty na to (T.I)?

- Dazai masz raporty do wypełnienia! - Krzyknął zielonowłosy ratując mnie od odpowiedzi. - Od kilku dni lenisz się bardziej niż zwykle. Coś się z tobą dzieje?
Dazai westchnął.
- Kunikida-kun czy klient nie jest ważniejszy niż raporty? - Spytał z zadziornym uśmieszkiem. Odwrócił się i spojrzał na Kunikidę który zaczał się coraz bardziej irytować.
- Atsushi zajmie się sprawą, ty wypełnisz raporty. Od kilkunastu dni nic nie robisz. Weź się do roboty w końcu.
Dazai wzniósł oczy do góry po czym westchnął ciężko robiąc naburmuszoną minę. Wygladał jak niezadowolone dziecko.

Wbiłam wzrok w podłogę. Po krótkiej chwili zamknęłam oczy. Poczułam na ramieniu czyiś dotyk po czym usłyszałam krzyk. Na mojej skroni poczułam zimny dotyk metalu. Jeździł on powoli wyżej i niżej. Ciepła ciecz spłynęła po moim ramieniu. W moich uszach zaczeło piszeć po czym otworzyłam oczy.
Atsushi wpatrywał się we mnie. Siedział na podłodze obok kanapy na której leżałam.

- (T.I) czy wszystko dobrze? - Spytał od razu.
- Tak... Chyba tak - Usiadłam na kanapie. - Czy ja zasnęłam? - Dotknełam skroni. Atsushi się spiął.
- Zemdlałaś na godzinę. Ale doktor Yosano mówi że nic się nie stało.
Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Otwarte na oścież okno, włączony komputer. W pomieszczeniu nie było nikogo oprócz mnie i Nakijamy.
- Gdzie jest Dazai? - Na jego twarz namalował się niepokój.
Brunet i zielonowłosy poszli więc zostałam sama z białowłosym.
- Pan Dazai jest... Eee... Dostał zadanie z Kunikidą... Wrócą wieczorem... Chyba. - Spojrzał w bok. - Czy masz telefon? Mógłby pomóc w ustaleniu twojego prześladowcy.
- Nie mam, zabr... zgubiłam go. - Atsushi popatrzył na mnie wymownie ale nie skomentował tego.

***

Minęły dwa dni od mojej wizyty w Zbrojnej Agencji Detektywistycznej.

Zamieszkałam w mieszkaniu wynajętym przez nią. Na razie nie znaleźli jeszcze żadnego tropu. A przynajmniej tak mówią. Przez te dwa dni nie wychodziłam na zewnątrz. Drzwi otwierałam tylko wtedy kiedy Kyoka przynosiła mi jedzenie. Te dwa dni upłyneły mi na wpatrywaniu się w sufit albo spaniu. Nie żeby mi to przeszkadzało ale jednak nic nie robienie też się kiedyś nudzi.

Natomiast teraz wpatrywałam się w kamerkę którą znalazłam w momencie w którym bardzo się nudziłam, czyli pięć minut temu. Jedynymi osobami które miały dostęp do mieszkania byli członkowie agencji i ja.
Nie trzeba być detektywem by odkryć sprawcę trudniej odnaleźć powód.

Jeśli detektywi kryją sprawcę, a chyba trudno się nie domyśleć że jest nim Dazai to muszę odnaleźć powód dlaczego to robi. Przecież znamy się dopiero kilka dni. Nie ma żadnego sensu żeby był moim stalkerem. A jednak wszytsko wskazuje na to że nim jest ,a ponieważ nie dostanę pomocy ze strony agencji to muszę poprosić kogoś kto nienawidzi Dazaia.

- Halo? - Usłyszałam niezadowolony głos po drugiej stronie telefonu.

- Czy mogłabym rozmawiać z Chuuyą? - Spytałam najpewniej jakąś sekretarkę portowej mafii.

- A kim ty jesteś? - Niezadowolenie z jej strony wzrosło.
- Jego dziewczyną. - Powiedziałam jak mogłam najbardziej entuzjastycznie. Może uwierzy.

- Jak masz na imię? - Spytała zniecierpliwiona a w tle usłyszałam szelest kartek.

- Jestem (T.I). - Nastała na chwilę cisza.

- Przepraszam najmocniej przepraszam jestem nowa. Nie wiedziałam. Błagam wybacz mi. Już łączę z panem Nakaharą. - Zaczęła mówić drżącym głosem.

- Nic się nie stało. - Najchętniej poudawałabym wściekłą ale w tym wypadku nie miałam na to czasu. - Mam pytanie. - Wziełam głęboki wdech. - Jak jestem wpisana na liście... Albo czegoś takiego.

- Już mówię. Jest pani wpisana do list "Osoby współpracujące z mafią" (T.I) (T.N) narzeczona egzekutora Chuuyi Nakahary. Posiada problemy z pamięcią... I to tyle... - Powiedziała drżącym głosem. - Dzień dobry panie Nakaha...

- Idź stąd. - Chuuya zabrał sekretarce telefon. - Co się dzieje?

- Czy... Mogłabym u ciebie zamieszkać? - Zadałam pytanie. W końcu jesteś moim narzeczonym - Pomyślałam. Zakryłam słuchawkę ręką i zaczęłam się śmiać. Nie miałam nigdy chłopaka a teraz po kilku dniach mam narzeczonego.

- Co... Znaczy tak, tylko dlaczego?

- Nie czuję się tutaj bezpiecznie. Znalazłam kamerkę w łazience... - Zaczełam mówić i tłumaczyć mu sytuacje.

- Już jadę. Spakuj rzeczy. Będę za piętnaście minut.
I tak jak powiedział po piętnastu minutach przyjechał czarnym sportowym samochodem. Pomógł mi wsiąść karton z moimi rzeczami których w sumie nie było dużo. Zaparkował niedaleko Agencji naprzeciwko sklepu z alkoholem. Wsadził do bagażnika karton po czym wyciągnał z samochodu małą paczuszkę. Podał mi ją

- Co to jest? - Spytałam przyglądając się czerwonej kokardce.

- Otwórz a się dowiesz. - Uśmiechnął się.
Otworzyłam pudełko, w środku znajdował się telefon i trochę pieniędzy.

- Dziękuję... Z jakiej to okazji? - Spytałam biorąc telefon do ręki.

- Nie masz telefonu a jakoś musisz się kontaktować, a z tego co się domyślam raczej nie masz zbyt dużo pieniędzy. - Poprawka, nie mam w ogóle pieniędzy. Schowałam telefon do kieszeni spodni.

- No to akurat racja... Dziękuję ci. - Przytuliłam go, a on odwrócił twarz i lekko się zarumienił.

- Nie ma za co... - Odsunął się ode mnie i zasłonił twarz. - Obiecałem ci że znajdę dla ciebie wino które ci posmakuje. - Wskazał na sklep. - Mają w nim dobre wina. Chcesz iść?

Pokiwałam głową na tak.

Sklep dzielił się na cztery działy. Dział pierwszy z przekąskami. Dział drugi z whisky, rumem i wódką. Dział trzeci z winem, a ostatni z piwem i ginem. Był dość spory, ale nikogo w nim nie było oprócz mnie, Chuuyi i sprzedawcy.

- No dobra, no to tak. Mamy wina czerwone, białe, słodkie, wytrawne... - Wskazał na granatową butelkę z etykietką przedstawiajwcą Maryię. - Te ci nie posmakuje. - Wskazał na inne w ciemnobrązowym szkle. - Mocno słodkie, powinno ci posmakować. - Zaczął przyglądać się innym butelką.

- Weźmy te w brązowym szkle. - Spojrzał na mnie, potem na butelkę po czym mi ja podał.

- To weźmiemy je, ja wezmę jeszcze Petrusa. - Wziął zieloną butelkę po czym skierowaliśmy się do kasy. - Dzień dobry.

- O nasz stały klient. Witam ponownie. - Skasował wino. - 30000 tysięcy złotych.

- Kiedy przejdzie pan na jeny? - Spytał po czym wyciagnął kartkę i zapłacił.

- Nigdy nigdy. Jen kto wymyślił tą nazwę? Czy ta dziewczyna to twoja żona?

- NIE. - Odezwał się szybko Chuuya który kolorem przypominał właśnie kupione wino.

- A szkoda. Czekam aż mnie zaprosisz na swój ślub.

- To sobie poczekasz. - Powiedział kierując się do wyjścia.

- Do widzenia. - Pożegnałam się.

***

Siedziałam pijana w samochodzie Chuuyi. Wypiłam butelkę wina które kupił. Było naprawdę smaczne. Minusem było to że kręciło mi się w głowie jak na karuzeli a musiałam wyjść.

- Wysiadamy, dojechaliśmy dziesięć minut temu. - Nakahara już zdążył zanieść pudło do swojego mieszkania. - Mam cię zanieść?

- Tak! - Uśmiechnęłam się, Chuuyę skwitował to parsknieciem.

- Jak księżniczkę... - Wziął mnie na ręce jak pannę młodą i zaczęliśmy iść do mieszkania. Chociaż to raczej Chuuya szedł. Dotarliśmy pod drzwi mieszkania. Nakahara odstawił mnie na ziemii. - Witam w domku. - Otworzył drzwi. Weszłam do środka, skierowałam się do łazienki by umyć ręce.

Wtedy spojrzałam w lustro, moje odbicie. Było tam przez kilka sekund. Nie pamiętam go zbytnio, ale musiało być przerażające bo krzyczałam. Chuuya próbował mnie uspokoić ale na marne. Zasnęłam po kilku minutach krzyczenia.

*****
No to co widzimy się za 7 miesięcy?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top