ROZDZIAŁ 2 Nocowanka WYBÓR CHUUYA
Widzę pudełko
Otwieram pudełko
A w pudełku... Kolejne pudełko
Otwieram te pudełko i znów widzę pudełko
Więc otwieram je znowu i znowu. Ciągle monotonnie aż w końcu docieramy do ostatniego pudełka
Nie da się go otworzyć
Próbuje cały czas
Przez sekundy, minuty, godziny, lata, dekady... Aż udaje mi się otworzyć pudełko
A w środku?
Jest pusto
WYBÓR - DOM CHUUYI
Byliśmy pod najwyższym budynkiem budynkiem w okolicy. Budynkiem zamieszkiwanym przez mafię
Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka za Chuuyą. Było tu bardzo ładnie. Wszędzie było czysto i elegancko. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Wyobrażałam sobie to miejsce jako zagracone pustymi puszkami i butelkami po alkoholu z jakimiś dziwnymi proszkami, bronią walającą się wszędzie. Byłam miło zaskoczona
- Idziesz? - spytał Chuuya gdy stanęłam by lepiej po przyglądać się wnętrzu - Na zwiedzanie będzie czas. Ale później - powiedział i skręcił w róg
Cicho westchnęłam i pobiegłam za nim. W rogu była ogromna winda. Czarna z dodatkami ciemnego drewna. Pachniało luksusem
- Tu jest niesamowicie. Tak pięknie i czysto - wypaliłam nagle gdy weszłam już go windy
- A czego się spodziewałaś? - mruknął niewzruszony i wystukał jakiś kod po czym winda się zamknęła i zaczęliśmy jechać w górę
- Myślałam że wszędzie będą się walić butelki po alkoholu i w ogóle...
- Gdyby tak było to już dawno zamknięto by cały budynek nie sądzisz? - odpowiedział niewzruszony
Dalszą drogę windą spędziliśmy w ciszy. Gdy winda się otworzyła Chuuya przepuścił mnie przodem. Ciekawiło mnie tylko czy była to oznaka dobrych manier czy posiadało to drugie dno
Wyszłam z windy na długi korytarz. Bordowy dywan i ciemne ściany nadawały wrażenie ściśnięcia i niepokoju. Stanęłam dlatego w miejscu patrząc przed siebie.
Nie wiem ile minut albo sekund minęło ale poczułam ścisk w ręce. Chuuya złapał mnie za rękę
- Wszystko okej? - spytał Chuuya dalej trzymając mnie za rękę
- Tak tak - wypaliłam zdecydowanie za szybko. Czemu się stresowałam? Przecież gdyby chciał mnie zabić już by to zrobił
- Yhm - nie wierzył mi. Ja sobie też nie wierzyłam. Trzymając mnie dalej za rękę zaczął iść w głąb korytarza. Stanął dopiero przed drewnianymi drzwiami z numerem 160. Puścił moją rękę i zaczął szukać kluczyków. Oparłam się delikatnie o ścianę i przymknęłam oczy
- To twoja dziewczyna Chuuya? - spytała kobieta ubrana w kimono. Była wyższa ode mnie i Chuuyi. Mogła mieć z 170 cm. Podeszła bliżej mnie i zaczęła mnie dokładnie oglądać
- NIE! - krzyknął Chuuya na tyle szybko że można było uznać że to kłamstwo
- Na pewno? Pasowalibyście do siebie - zaczęła się z nim droczyć. Musieli być blisko - Jak masz na imię? - skierowała pytanie do mnie
- Jestem...
- Ane-san! - przerwał mi Chuuya
- Już dobrze dobrze Chuuya tylko się droczę. Jak masz na imię słońce? - ponownie zadała pytanie. Popatrzyłam się na Chuuyę. Jego mina mówiła jedno. Był załamany zachowaniem "Ane-san"
- Jestem (T.I) (T.N)- odpowiedziałam kobiecie - A jak ma pani na imię?
- Nie jestem pani. Nie jestem taka stara. Jestem Kouyou Ozaki - odpowiedziała lekko naburmuszona
- Jakie śliczne imię - powiedziałam bez namysłu. W tym samym czasie Chuuya otworzył drzwi do mieszkania
- Dziękuję twoje tez jest przepiękne - Przybliżyła się bliżej mnie i szepnęła mi do ucha - Pasowałabyś do tego rudowłosego skrzata
- SŁYSZAŁEM. Nie jestem niski. CIĄGLE ROSNĘ! - od razu odkrzyknął lekko zarumieniony Chuuya. - Chodź idziemy (T.I) - pokazał mi dłonią na drzwi
- Miłej zabawy - powiedziała Kouyou i cicho się zaśmiała po czym poszła w głąb korytarza
- ANE-SAN!!! - krzyknął za nią Chuuya będąc zarumieniony - Nie słuchaj jej. Wejdź - Posłusznie weszłam do środka. Było tu. Ślicznie - Witam w moich skromnych progach
- JAK TU ŚLICZNIE - powiedziałam i od razu zaczęłam chodzić po całym mieszkaniu. Mały korytarz prowadził do ogromnego salonu z oknem na cała ścianę. Widok rozprzestrzeniał się na całe miasto. - Jak ty myjesz te okna? Nie otwierają się przecież
- Tajemnica - odpowiedział i poszedł do ogromnej kuchni. Była urządzona w nowoczesnym stylu. Szare półki i drewniany blat. Podszedł do jednej z półek i wyciągnął butelkę czerwonego wina i kieliszek. Nalał sobie po czym spojrzał na mnie - Chcesz?
- Nie jestem jeszcze nie pełnoletnia... - popatrzył na mnie zdziwiony po czym odwrócił wzrok
- Twoja strata - odpowiedział i zaczął pić
- Co to w ogóle za wino? - podeszłam do niego i zaczęłam oglądać butelkę
- Petrus. Bardzo drogie wino - odpowiedział popijając dalej wino
- A ty możesz pic wino? Jesteś dorosły? - spytałam. Myślałam że jest tylko kilka lat starszy
- TAK - prawie się popluł - To że jestem... To że jestem... niewysoki nie oznacza że jestem dzieckiem
- Przepraszam. To ile masz lat?
- Wiesz że o wiek się nie pyta? To niegrzecznie. Mam 22 lata a ty?
- Kobiet o wiek się nie pyta.
- Myślałem że masz 20 minimum 18 - w tym świecie musiałam wyglądać naprawdę dorośle. W normalnej rzeczywistości miałam 14 a tutaj widać że mam 20. Czyli mogłam spróbować na wpół legalu alkoholu
- Dasz spróbować tego wina
- Przed chwilą nie chciałaś - odłożył kieliszek do wpół wypitym winem na blat i zaczął szukać kieliszka
- A teraz już chce - wzięłam jego kieliszek i wypiłam od razu całą zawartość - Bleee . Wino jest fuuu- Chuuya zaczął na mnie się lampić jak na kogoś kto spadł z księżyca
- Jak to ble? Może po prostu nie smakuje ci te. A po drugie kto ci pozwolił wypić z mojego kieliszka. Mogłem tam napluć - uśmiechnął się kpiarsko
- Zrzygam się zaraz - przykryłam usta dłońmi
- Co? Żartujesz czy na serio? - popatrzył na mnie troskliwie - Jak coś to tam jest toaleta - wskazał na jasnobrązowe drzwi. Od razu tam pobiegłam. Może i nie zwymiotowałam ale musiałam przepłukać usta wodą. Już nigdy więcej wina - Już ci lepiej? - spytał zza drzwi
- Tak - otworzyłam drzwi i wyszłam. - Nigdy więcej wina
- Zobaczymy - uśmiechnął się - No to co chcesz porobić?
- Może obejrzymy jakiś film? - zaproponowałam - No chyba że masz lepszy pomysł
- Oczywiście że mam lepszy. Możemy zagrać w kasynie. Postrzelać na strzelnicy. Przejechać się motorem...
- Masz motor. Taki prawdziwy - moje oczy się zaświeciły
- Tak - uśmiechnął się - Chcesz zobaczyć
- Pytasz dzika czy sra w lesie? Pewnie że chcę - podbiegłam od razu do drzwi do których zaraz doszedł Chuuya
Zjechaliśmy windą na jedno z niższych pięter. Był to parking z wieloma czarnym wozami. Cała zawartość tego parkingu prawdopodobnie kosztowała więcej niż moje życie. Wróć na pewno kosztowała więcej niż moje życie
- Ile autek. Kogo one są? - spytałam a Chuuya uśmiechnął się kpiarsko
- Wszystkie są moje - zaczął obserwować moja reakcję. Usta mi się otworzyły z wrażenia - Tam jest moja kolekcja motorów - wskazał na bardziej oddaloną część parkingu - Tylko ichnie dotykaj po pobrudzisz
Pobiegłam tam. Było tu może z 20 motorów. Tylko jeden czerwony. Podeszłam do niego. Nie miał żadnych rysek nawet malutkiej.
- To mój ulubiony. Chcesz się przejechać? - spytał biorąc dwa kaski. Pewnie znał odpowiedź na to pytanie
- Pierwszy raz będę z kimś jechać na motorze
- Nigdy nie jeździłaś?
- Tak..
- No to czas to zmienić - rzucił mi kask który ledwo złapałam.
- Musze zakładać kask? - popatrzyłam się na kask który na sto procent popsuje mi fryzurę
- Nie zakładasz kasku to nie jedziesz - westchnęłam i założyłam kask
- Grzeczna dziewczynka - poklepał mnie po plecach po czym złapał w pasie i posadził na motorze. Założył kask i sam wszedł - Trzymaj się mnie mocno i nie puszczaj - sekundę po tym jak to powiedział przyspieszył i wyjechał z parkingu. Trzymałam się go mocno i wtulałam twarz w jego plecy. Jechaliśmy zdecydowanie niezgodnie z przepisami - Podoba się!? - spytał się
- Za szybko - powiedziałam
- Szybciej? Okej - przyspieszył jeszcze bardziej. Dostała ogromnej ochoty by się puścić ale coś mi na to nie pozwalało. Czerwona poświata otaczała moje ciało - Trzymaj się mocno - ponownie przyspieszył
Jechaliśmy już 10 minut. To aż dziwne że w nic nie trafiliśmy. Było obecnie po 14. Wyjechaliśmy już z miasta i pędziliśmy po prawie pustej drodze. Nie wiedziałam gdzie Chuuya chce mnie zabrać bo nie odpowiadał na moje pytania.
Za niebie zaczęły się pojawiać chmury z który po chwili zaczął padać deszcz. Chuuya zjechał na pobocze i się zatrzymał
- Jak było? - Spytał ściągając kask
- Strasznie. Gdzie jesteśmy? - zeszłam z motoru
- W Japonii - odłożył kask na motor i zaczął iść w stronę lasu
- Gdzie idziesz - odpowiedziała mi cisza i deszcz który postanowił padać mocniej - Gdzie idziesz? - ponowiłam pytanie. A gdy znów odpowiedziała mi cisza podbiegłam do niego
- Po co za mną idziesz? - zanim zdążyłam mu odpowiedzieć odpowiedział za mnie - Chcesz popatrzeć jak sikam?
- Nieeee! Jesteś obrzydliwy
- Opróżnianie się jest naturalną rzeczą człowieka - uśmiechnął się kpiarsko
- Wracam pod motor - odwróciłam się na pięcie i poczułam dłoń Chuuyi na swoim ramieniu - Co chcesz?
- Weź - podał mi swój płaszcz i przykrył mnie nim - Jeszcze się przeziębisz - i zanim zdążyłam mu odpowiedzieć oddalił się daleko. Wróciłam pod motor pod którymi stali jacyś chłopacy. Robili sobie zdjęcia i siadali na motorze. Chuuya by się wściekł gdyby to zobaczył.
- Kim jesteście? - spytałam. Popatrzyli na siebie i zaczęli się śmiać
- A ty kim? To twój motor? - spytał jeden z nich. Ledwo powstrzymałam się od powiedzenia kim jestem. Oni ewidentnie chcieli mnie zdenerwować
- Nie jest mój. Jest kogoś innego
- To już nie będzie - zaczęli się śmiać i zaczęli prowadzić motor na drogę
- Zostawcie ten motor! - podbiegłam do nich
- Bo co? - jeden z nich podszedł do mnie. Był ode mnie wyższy o głowę. Złapał mnie za podbródek i pocałował w usta po czym rzucił mną - Zjeżdżaj do niczego się nie nadajesz
- Może i do niczego się nie nadaję.. - wstałam z brudnej ziemi która zdążyła zamienić się w błoto - Ale nie pozwolę wam wziąć tego motoru
- Znalazła się obrończyni. Możemy mieć umowę. My zostawimy motorek a ty zabawisz się z nami. Chyba wiesz co mam na myśli prawda? - wolałam nie wiedzieć co miał na myśli. Zdecydowanie wolałam nie wiedzieć co ma na myśli
- Żadnej umowy nie będzie sukinsyny! - krzyknął znajomy głos. Chuuya szedł w naszym kierunku. Był wkurwiony. Chociaż to mało powiedziane - Nie można spokojnie się wysikać?!
- Co kurwa? Co to za karzeł? - zaczęli się śmiać
- DALEJ ROSNĘ! - podbiegł do nich i przywalił im prosto w twarz. Reszta od razu się odsunęła i zaczęła uciekać tylko jeden z nich wyjął kluczyki i zdążył jeszcze porysować motor. - TY SUKINSYNIE!!! - podbiegł do niego i zaczął go dusić. Po kilku minutach tamten przestał machać nogami i się wydzierać. Chuuya rzucił go na drogę i podszedł do mnie - Nic ci nie jest - chciał złapać mnie za ramię a ja się cofnęłam. Bałam się - Czy ty się mnie boisz?
- Nie - Czy kłamanie w tej sytuacji było złym pomysłem? Sądząc po jego minie raczej tak
- To czemu się cofnęłaś? - ponownie spróbował mnie dotknąć ale udało mi się nie cofnąć
- Po prostu... - złapał mnie w talii i pomógł mi wstać - Nic mi nie jest
- Co ci zrobili tamci idioci? Chociaż pewnie skłamiesz. Widziałem to. Pocałował cię ten zjeb - zacisnął szczękę i mocniej mnie złapał - Boli cię gdzieś? - wszystko mnie bolało. Ale pokazałam mu kolano na które spadłam. Było w błocie i krwi. Chuuya posadził mnie na swoim motorze i wyciągnął skądś chusteczkę i płyn do dezynfekcji. Namoczył chustkę płynem i przyłożył mi do rany. Skrzywiłam się z bólu a on się zaśmiał. Po kilku minutach rano była odkażona. - I po krzyku - odłożył płyn a chustkę wyrzucił. - Dalej cię boli? - kiwnęłam głową a on westchnął. Podszedł do mnie i złożył na moim kolanie delikatnego całusa - Dalej boli? - spytał
- Już nie... - odwróciłam głowę całkowicie zarumieniona. To było takie urocze
- No to super. Zakładaj kask jedziemy dalej - podał mi kask który szybko założyłam
Jechaliśmy kilka godzin z małymi przerwami. Chuuya powiedział mi tylko tyle że chce mnie zabrać fajne miejsce. Czyli mógł mnie zabrać dosłownie wszędzie. Zatrzymaliśmy się dopiero przy wjeździe do lasu. Całe wejście było zafoliowane napisami nie wchodzić. Czyli brzmiało to jak zaproszenie dla Chuuyi. Wjechał do lasu. Było tu ślicznie. Ogromne drzewa i całkowita cisza, nie wliczając dźwięków motoru. Zatrzymaliśmy się po kilku minutach
- Wysiadaj - powiedział Chuuya po czym sam zszedł z motoru
- Wywiozłeś mnie do lasu? Chcesz mnie zabić? - spytałam
- Gdybym chciał cię zabić to po pierwsze już bym to zrobił. Po drugie nie marnowałbym paliwa. Po trzecie skąd taki pomysł że chciałbym cię zabić? - spytał. No właśnie skąd taki pomysł? Za dużo filmów
- Tak po prostu... Po co mnie tu przywiozłeś?
- Chcę ci pokazać pewne miejsce. Chodź - poszłam za nim - Znalazłem tą miejscówkę przez przypadek z Dazaiem. Uznałem że może ci się spodobać - złapał mnie za rękę i pomógł wejść na wysoki kamień. I miał racje. Tu było wspaniale - I jak?
Z kamienia na którym byliśmy rozprzestrzeniał się widok na las i ogromne urwisko. Do tego słońce zaczęło zachodzić. Tu było ślicznie
- Tu jest zajebiście - odpowiedziałam. Natomiast on się zaśmiał
- Nie ładnie używać takich słów
- Odezwał się
- Jestem od ciebie starszy gówniaro - zabolało. Odwróciłam od niego twarz i zaczęłam schodzić z górki. Poleciała mi jedna łza po policzku więc szybko ją wytarłam tracąc równowagę. Zamknęłam oczy gotowa na upadek który nie nastąpił. Otworzyłam oczy. Chuuya mnie trzymał.
1 WYBÓR - Karzę Chuuyi mnie puścić
2 WYBÓR - Karzę Chuuyi mi pomóc
WYBÓR 1
- Puść mnie! - krzyknęłam do niego
- Nie - odpowiedział dalej mnie trzymając
- Puść mnie do cholery - do oczu napłynęła mi kolejna łza
- Niech ci będzie - puścił mnie. Tak po prostu mnie puścił. Nie poczułam bólu. Lewitowałam idealnie nad ziemią - Myślałaś że pozwolę ci upaść? - odpowiedział schodząc do mnie
- Tak - odpowiedziałam bez namysłu
- To się myliłaś. Nie pozwoliłbym żeby ci się cos stało księżniczko - mimowolnie się uśmiechnęłam na ten zwrot
WYBÓR 2
- Pomóc? - spytał Chuuya
- Jeśli chcesz... - odpowiedziałam nie patrząc na niego. Momentalnie poleciałam do góry wprost w jego ramiona
- Mam cię księżniczko - uśmiechnął się - Schodzimy - pomógł mi zejść z górki
DLA WSZYSTKICH
- Dziękuję za ratunek - odpowiedziałam nieśmiało
- Proszę bardzo. Czemu się zdenerwowałaś? - spytał po czym złapał mnie za rękę
- Nie zdenerwowałam się. Czemu trzymasz mnie za rękę?
- Byś nie uciekła. Albo żeby w razie ataku móc cię ochronić
- Ataku? Ktoś może nas zaatakować?!
- Uspokój się i nie krzycz. Są tu niedźwiedzie i inne takie zwierzątka. Nie martw się ochronię cię - powiedział. Nie martw się ochronię cię te słowa szumiały mi w głowię w całej drodze do motoru. Przypomniałam sobie o moim wielbicielu. Właśnie czy on coś pisał? Wyjęłam komórkę i od razu zauważyłam że cos jest nie tak. Ani jednej wiadomości. Niby powinnam się cieszyć ale jednak. Cos było nie tak. Zdecydowani nie tak - Coś się stało? Znów ten idiota pisze?
- Nie... - odpowiedziałam. Czemu nie pisał?
- Czemu jesteś taka przestraszona? - w uszach zaczęło mi szumieć. Coś było zdecydowanie nie tak. Wolałam nawet nie wiedzieć co - Chuuya zawieź mnie do domu
- Co? Na serio chcesz wracać? Znaczy... - popatrzył na mnie. Zauważył chyba mój strach bo natychmiast mnie przytulił - Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Ciiii. Oddychamy - straciłam czucie w nogach. Dobrze że mnie trzymał bo inaczej bym upadła. Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami - Nie mdlej mi tu! Cholera jasna! - położył na ziemi swój płacz a na nim mnie. Zamknęłam oczy. Było mi niedobrze a z oczu zaczęły mi płynąć pojedyncze łzy. - Kurwa. Proszę nie zamykaj oczu - zaczął mnie głaskać po policzku - Oddychamy. Weź oddech 1 2 3. Trzymaj 1 2 3. Wydychaj powietrze 1 2 3. Trzymaj 1 2 3. I od początku - oddychałam tak jak mi kazał. Mało pomagało ale było to lepsze niż nic.
Po kilkunastu minutach uspokoiłam się a mroczki zniknęły. Chuuya obiecał mnie odwieść do domu. Chociaż prosił mnie żebym jednak została u niego dla bezpieczeństwa. Ale go nie słuchałam. Wracaliśmy dlatego w ciszy. Kazał mi mówić od razu jeśli zrobi mi się słabo albo jednak zmienię zdanie o powrocie do domu.
Kiedy zeszłam z motoru sprawdziłam od razu telefon. Była 18.28 i nie było żadnych powiadomień. Spojrzałam za siebie Chuuya też szedł z motoru. Ściągnęłam kask i odciszony telefon włożyłam do kieszeni spodni.
- Idę z tobą - odpowiedział od razu
- Czemu? - spytałam.
- Dla bezpieczeństwa
- Przecież raczej mnie nie skrzywdzi. Prawda? - Chuuya popatrzył na mnie wzrokiem bez emocji. Mój wielbiciel mógł mi zrobić krzywdę. Ogromną krzywdę. Wyciągnęłam kluczki i otworzyłam drzwi do mieszkania - O japierdole - tylko tyle zdołałam wydusić po zobaczeniu stanu mojego domu. To było straszne. Ciszę przerwał dźwięk wiadomości. Wiedziałam od kogo jest. Chuuya również. Wyciągnęłam telefon. Zanim sprawdziłam wiadomość Chuuya wyrwał mi telefon - Co robisz?
- Zabieram ci telefon. Ten ktoś może ci zrobić poważną krzywdę. Nie pomyślałaś że dzięki telefonowi może mieć twoją lokalizacje dostęp do kamery i mikrofonu. Może być wbudowany chip, kamera mała bomba. Dosłownie wszystko - Jeśli chciał mnie zestresować to mu się udało
- To co mam zrobić? - zaczęłam obgryzać paznokcie
- Pojedziesz teraz ze mną do mojego mieszkania i tam przenocujesz. Telefon zostawimy tutaj. Rano pójdziemy do Zbrojnej Agencji Detektywistycznej a oni się nim zajmą. Namierzą go i zamknął w więzieniu i nigdy ci nie zrobi krzywdy. Obiecuję ochronię cię przed nim - przytulił mnie mocno i nie puszczał. Pojechaliśmy pod jego mieszkanie. Specjalnie dla mnie zwolnił swoje wielkie łóżko by było mi wygodniej. Zrobił mi (ulubiony napój typu herbatka kakao). Pożyczył mi soją koszule nocną. Dał mi wszystko - Dobranoc - powiedział i zamknął drzwi. Zasnęłam.
Czemu marzenia nie mogą się spełniać? Czemu każde słowa pocieszenia są kłamstwem? Czemu tak łatwo łamie się obietnice?
Czemu?
Obudziłam się gwałtownie. Na zegarze widniała godzina 3.04. Co to było? Pewnie tylko koszmar. Tyle że teraz już nie zasnę. Wstałam z łóżka i patrzyłam się w nocną panoramę Jokohamy. Była cudowna.
Jeśli i tak nie zasnę to może chociaż pozwiedzam? Oczywiście nie mogłam wyjść z mieszkania Chuuyi więc pozostało mi zwiedzanie jego pokoju.
Pierwsze poszukiwanie zaczęłam od szafy. Ostatni raz w szafie znalazłam swoje zdjęcia więc może tutaj też znajdę? Na szczęście ich nie było. Sprawdziłam wszystkie półki które dało się otworzyć. Wskoczyłam na łóżko i poczułam coś twardego. Coś było pod łóżkiem
Schyliłam się. Było tam pudełko i... włączona kamera. Wyciągnęłam pudełko i otworzyłam je. Były w nim pistolety jakieś proszki i tabletki. A pomiędzy tym wszystkim telefon na klapkę i kopertę. Otworzyłam kopertę. Było tam zdjęcie i list. Zdjęcie było rozmazane ale doskonale wiedziałam kto na nim jest. Ja. Zapaliłam lampkę nocną i zaczęłam czytać list
Cześć Chuuyaaa!
Znalazłem ją
Po tylu latach znalazłem
Ona będzie idealna
Dzięki niej zaznam szczęścia którego tak pragnę
W końcu poczuję co to znaczy żyć
Proszę tylko o jedno
Dalsza część listu była pomazana. Nie było daty ani adresata. Było wiadomo tylko jedno. Chuuya go zna. Usłyszałam kroki. Szybko schowałam list do koperty a pudełko wrzuciłam pod łóżko. Telefon na klapkę dałam pod poduszkę
- Nie śpisz? - spytał Chuuya wchodząc do pokoju
- Jak widać nie. Miałam koszmar - odpowiedziałam - Nie mogę zasnąć. Okropnie się boję. A jeśli on wejdzie tu przez okno?
- Chcesz mi powiedzieć o czym był koszmar? Nie wejdzie oknem
- Skąd wiesz że nie wejdzie! -
- Spokojnie - usiadł obok mnie na łóżku - Bez paniki. Jeśli chcesz mogę cała noc tutaj być i cię pilnować?
- Naprawdę?
- Tak a teraz śpij bo jutro będziesz zmęczona
- Będziesz tak obok mnie siedzieć?
- Jeśli chcesz to tak
- A mógłbyś... się obok mnie położyć? - spytałam. Nastała krótka cisza a później skrzypnięcie materaca. Chuuya położył się obok mnie
- Dobranoc - zamknął oczy i przytulił mnie do siebie od tyłu.
- Dobranoc - i po chwili zasnęłam. Nie śniło mi się już. Obudził mnie słodki zapach naleśników
- Wstawaj naleśniki ci zrobiłem - otworzyłam oczy przede mną stał talerz z pysznie pachnącymi naleśnikami z (twoje wymarzone naleśniczki)
- Dziękuję - wzięłam do ręki widelec i nabiłam naleśniczka - Smacznego
- Tylko nie pobrudź mi łóżka - powiedział Chuuya po czym wyszedł z pokoju. Odsunęłam naleśniczki na bok i sięgnęłam ręką pod poduszkę. Była tam komórka. Wyciągałam ją z pod poduszki
- Wolisz kawę, kakao czy herbatę? - spytał się Chuuya wchodząc do pokoju. Od razu włożyłam telefon pod poduszkę. Zauważył to. Podszedł do łóżka Co tam chowasz?
- Nic... Tak jakby nic... Chowam tam... Podpaskę - Zadziałało Chuuya od razu odszedł od łóżka
- Okej nie wnikam... Nie musisz chować przede mną podpasek. Wiem co to okres. To jest normalna rzecz
- Wiem wiem... Mógłbyś wyjść? Proszę - Wyszedł. Odetchnęłam z ulgą. Telefon poszłam wsadzić do kieszeni spodni. Dokończyłam naleśniki. Chuuya zaplótł mi dwa warkocze. Był bardzo dobry w te klocki. Ani razu mnie nie zabolało. Chociaż nie byłabym sobą gdybym nie mówiła co chwile ała. Ubrałam się i umyłam zęby.
Wyszliśmy i pojechaliśmy do zbrojnej agencji detektywistycznej. Byliśmy tam około 13. Chuuya nie mógł ze mną wejść i do tego dostał misję od szefa. Nie mogłam mu kazać się narażać. Weszłam do budynku agencji. Na dole była mała kawiarnia a na górze biuro. Wjechałam na piętro windą. Zapukałam w drzwi a oczom ukazał mi się Atsuhi
- Dzień dobry - powiedział zmartwiony - Co cię do nas sprowadza?
- Mam pilną sprawę...
*****
Tak mamy to prawie dwóch miesiącach czekania pojawia się nowy rozdział
Wersja z Dazaiem powinnam pojawić się jeszcze w tym tygodniu :)
Idę pisać one shota. Musze się wyrobić do dziś. Na pewno będzie porąbany
I tak w ogóle wszystkiego najlepszego Chuuya z okazji urodzin (Jest 29.04.2024 godzina 00.54)
Dużo wina
Kilku dodatkowych centymetrów wzrostu
I czego tam chcesz :)
Miłego dnia/wieczoru/nocy
Bajos
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top