PROLOG
Jestem tym kim jestem lecz nie zawsze jestem sobą
Obudziłam się. Wpadające przez okno promienie słońca wybudziły mnie z pięknego snu. Wstałam z łóżka i podeszłam do lustra. W odbiciu nie było mnie lecz jeszcze zaspana nie zwróciłam na to uwagi.
Widok z okna rozprzestrzeniał się na ocean. Nad brzegiem można było spostrzec bawiące się dzieci.
Otworzyłam okno by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Wiał przyjemny wiatr. Zamknęłam okno i nadal zaspana skierowałam się w stronę łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą i znów spojrzałam w lustro. Tym razem zauważyłam że na lustrze nie ma mojego odbicia. Odskoczyłam na drugi brzeg łazienki. Rozglądnełam się w wokół. Nieznane otoczenie w końcu postanowiło się odkryć. W pokoju w którym się obudziłam nie znalazłam żadnych wskazówek na temat mojego pojawienia się w tym domu. Tak więc szybko wzięłam jakiekolwiek ubrania i wybiegłam. Pędziłam tak szybko że nie zauważyłam stojących na mojej drodze dwóch mężczyzn.
- Uważaj jak łazisz! – krzyknął rudowłosy.
Zrządzeniem losu wpadłam akurat na niego. Lecz ku mojemu zdziwieniu nie zachwiał się nawet trochę gdy na niego wpadłam
- Przepraszam bardzo – przeprosiłam grzecznie i gdy już chciałam kontynuować moje uciekanie przed niczym drugi z nich brązowooki chwycił mnie za rękę
- Czy taka piękna dama jak ty zamiast uciekać od przeznaczenia chciałaby popełnić ze mną podwójne samobójstwo? – zadał pytanie brunet.
Cóż w normalnych okolicznościach pewnie wyrwałabym się z uścisku i uciekła lecz... To nie były normalne okoliczności. Oglądałam wiele filmów i czytałam wiele książek w których główny bohater zostaje wciągnięty do innego świata. Pierwsze osoby które spotykał najczęściej zostawały jego wiernymi towarzyszami lub największymi wrogami. Oczy bruneta przepełnione radością zdecydowanie nie chciały zostać moim wrogiem. Tak więc wylądowałam na dachu najwyższego budynku jakiego udało mi się wypatrzeć.
- Co to za budynek? – spytałam. Choć ta informacja raczej mi się nie przyda jeśli i tak zaraz mam umrzeć to jakoś coś mi podpowiadało że lepiej się dowiedzieć
- To to budynek mafii portowej – odpowiedział brunet zbliżając się coraz bliżej ku krawędzi.
Mafia? Na dźwięk tego słowa wielu przechodziły ciarki a on wypowiadał się o tym tak spokojnie! Rudowłosy który zaczął się niecierpliwić machnął ręką na do widzenia i życzył nam powodzenia.
- To jak śliczna? Skaczemy? – spytał z błyskiem w oku brunet.
- T-tak lecz przed tym mam pytanie – powiedziałam – Jak masz na imię?
Brunet zamrugał a po chwili zaczął się głośno śmiać. W tym momencie na dach wrócił rudowłosy
- A wy jeszcze tutaj? Pospieszcie się nie mam całego dnia – powiedział niebieskooki po czym skierował się w naszą stronę
- Chuuya jeśli tak bardzo ci się spieszy to może zabij się za mnie to będzie bardzo mała strata... – nie dokończył bo rudowłosy walnął go tak mocno że poleciał kilka metrów dalej.
Kiedy mężczyźni kłócili się o nawet trudno powiedzieć co na jasnym niebie zaczęły pojawiać się czarne chmury z których po chwili rozpętała się burza.
- Hej śliczna może chciałabyś schronić się w moim domu? – spytał brunet po czym pobiegliśmy w stronę kamienic. Rudowłosy mężczyzna został na dachu budynku tłumacząc że chce jeszcze chwilę pooglądać widoki.
★★★
Dotarliśmy do mieszkania cali mokrzy. Dazai poprosił mnie żebym poczekała chwilę przed wejściem bo ma "lekki bałagan". Po kilku minutach zaprosił mnie do środka. Nie było to duże mieszkanie ale wystarczające dla jednej osoby. Kazał mi się rozgościć i wysuszyć. Pożyczył mi trochę za dużą dla mnie koszule i zrobił (nazwa jedzenia).
- Dziękuję ci bardzo Dazai - podziękowałam i uśmiechnęłam się szeroko
- Nie ma za co (Twoje imię skrót TI) mów mi po imieniu - odpowiedział. Nie przypominałam sobie żebym mówiła mu swoje imię lecz przejmowanie się błahostkami nie ma sensu.
- Dziękuje Osamu. Bardzo smaczne te/n (nazwa jedzenia). Świetnie gotujesz - pochwaliłam kończąc swoją porcję jedzenia
- Kupiłem w restauracji sam nie umiem dobrze gotować - uśmiechnął się po czym wybuchnął śmiechem. Również się zaśmiałam i zaczęliśmy gadać o jakiś głupotach.
Po godzinie zza chmur wyszło słońce i mogłam wrócić do "domu". Podziękowałam i gdy brunet poszedł do łazienki przebrałam się w moją koszulkę. Weszłam do jego sypialni i otworzyłam szafę by odłożyć do niej jego koszulę. Lecz zamiast bluzek i spodni zobaczyłam pudła wypełnione adresami numerami i zdjęciami zamalowanymi twarzami i poranionych najpewniej czymś ostrym po twarzy w kształcie serca. Zamknęłam szafę i wybiegłam z pokoju. Odłożyłam koszulę na kanapę zanim Dazai wrócił.
- Ja będę się już zbierać dziękuje za wszystko do zobaczenia
- Pa pa (TI) - pożegnał mnie i wypuścił z mieszkania
Wyszłam z mieszkania. Schodząc po schodkach zobaczyłam białowłosego chłopca który po spostrzeżeniu mnie otworzył szerzej oczy po czym uciekł na górę. Biorąc z niego przykład również pobiegłam ale w dół kierując się w stronę głównej ulicy. Minęłam rudowłosego który jakby niezdziwiony i zdziwiony odprowadził mnie wzrokiem. Wbiegłam do mojego "domu" i zamknęłam za sobą drzwi. Położyłam się na łóżku i z całych sił próbowałam zasnąć i obudzić się w moim prawdziwym domu.
*****
Pierwszy rozdział
Rozdziały będą pojawiać się prawdopodobnie co tydzień/dwa tygodnie i będą trwały po około 5-15 minut lub dłużej to zależy jedynie od waszej aktywności i mojej weny
Znacie jakieś książki z yandare Dazaiem/Chuuyą?
Chcecie bym napisała jeszcze yandare Chuuyę?
Miłego dnia
BAjos
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top