2. || Coś, w co trudno uwierzyć
Praca wykończeniowa nie zwalniała tempa, a [Imię] była zmuszona wrócić do swojego starego domu po kilka rzeczy, jakich nie zabrała ostatnim razem. Nie chciała tego robić i unikała tej wizyty jak najdłużej, lecz nadszedł czas, kiedy musiała się przełamać. Niewielka posiadłość znajdywała się w ciasnej uliczce niedaleko centrum. Ludzie opuścili sąsiadujące z nią budynki przez strach przed klątwą już dobre dwadzieścia lat temu, przez co w pobliżu panował spokój. Lub groza. Lub jedno i drugie. Po samym domu było widać, że coś jest z nim nie tak, chociaż pewnie, gdyby nie świadomość przekleństwa, to nikt nie wnikałby w to tak głęboko. Kobieta przeszła wzdłuż kamiennego płotu, docierając do przesuwanej, drewnianej bramy, jakiej nigdy nie zamykali. Nie wiele to dawało, kiedy ciekawi nastolatkowie wyznaczali sobie za zabawę odwiedzenie tego miejsca. Wielu z nich przekonało się na własnych oczach o prawdziwości legendy, nigdy więcej tu nie wracając. Byli też odważniejsi, jednak to nigdy nie kończyło się dobrze.
Jej włosy uniósł silny powiew wiatru, gdy ponownie stanęła przed dwupiętrowym budynkiem o poszarzałych, chropowatych ścianach, po których wspinały się pojedyncze, ciemne bluszcze. Dookoła rosły niskie, młode klony. Nic nie dożywało tu wieku sędziwego, wszystkie rośliny szybko więdły, a drzewa umierały po maksymalnie czterech latach i chociaż walczyły, wysiewając się z siebie, to nie wiele mogły zdziałać w środowisku pochłoniętym tak złowrogą czakrą. [Imię] podeszła do drzwi, jakie ponownie wywarzono. Przywykła do tego widoku, wstawiając je w nawiasy z poważną miną, po czym weszła do środka.
Zobaczyła na podłodze pełno porozrzucanych rzeczy z półek, starych ubrań i śmieci, na co jedynie westchnęła. Wbrew pozorom nie zrobili tego obcy ludzie. Pamiętała czasy, w których dźwięki grasującego demona budziły ją regularnie. Nie wiedziała, dlaczego to robił, chociaż przypominało to nagły atak frustracji i złości. Wizja wejścia po schodach na górę dalej wywołała u niej lekki strach, chociaż uczyła się przez lata nie reagować na dziwne zagrywki ze strony tajemniczej istoty. Im mniej się bała, tym mniej mógł jej zrobić.
W drodze na drugie piętro usłyszała ciche stąpania. Nagle wyskoczył na nią czarny kot z białą końcówką ogona i intensywnie zielonymi oczami. Zwierzę wydało z siebie głośny syk, po czym uciekło w głąb korytarza. [Imię] pokręciła jedynie głową, nie wierząc w to genjutsu. To stara zagrywka, jaką kiedyś na nią stosował. Miała w przyszłości identyczną kotkę, lecz ona już dawno nie żyła. Zamiast pójść za iluzją, weszła do swojego starego pokoju. Stała tam szafa, przez którą wchodziło się na strych, a demony preferują ciemne miejsca. Mimo tego jak się je opisuje, wcale nie są w żadnym stopniu ładne dla oka lub życzliwe. Chcą mieć piękna ciało, lecz same wyglądają przerażająco, co wiedziała, bo jeden z nich regularnie stamtąd wyglądał w środku nocy, kiedy nie mogła zmrużyć oczu.
......
Po tygodniu nie potrafił stwierdzić, jak ostatecznie podchodzi do tego spotkania. Raczej nie wychodził nigdzie z kobietami, oprócz postojów w trakcie misji, kiedy cały oddział zatrzymywał się na noclegi, lecz tam płeć nie grała roli. Gdyby nie Kakashi, to nawet nie pomyślałby o tym inaczej niż zwykłej formalności, ale srebrnowłosy zasiał w nim ziarno całkowicie normalnych jak na człowieka myśli, jakie zaczynały kiełkować. Poczuł się tym gorzej, po uświadomieniu sobie, że może już nigdy nie mieć okazji poznać kogoś wyjątkowego, ponieważ cały czas pochłania go praca. Miał dwadzieścia sześć lat i nie posiadał żadnego doświadczenia z kobietami, a na dodatek był całkowicie przeciętną osobą. Rozmawiał z [Imię] tylko jeden raz, lecz chciał podtrzymać z nią kontakt, bo wydawała mu się miła. Niczego od niej nie wymagał ani nic sobie nie wyobrażał. Po prostu nie miałby nic przeciwko, gdyby zostali znajomymi. Wtedy w przyszłości mógłby ją do siebie przekonać, jeżeli dalej by im się dobrze ze sobą rozmawiało.
Wszyscy jego współpracownicy zdziwili się, kiedy wziął cały dzień wolnego, pomimo otrzymania zlecenia. Zazwyczaj to on robił za osobę, której wciskało się dodatkowe misje, gdy coś komuś wypadło. Ostatnie dni były dla ANBu dość pracowite, ale Tenzo nie chciał wyjść na nieuprzejmego, zostawiając nowo poznaną znajomą bez odpowiedzi przez tyle dni. Nawet jeżeli finalnie jej nie przygotował. Postanowił iść na spotkanie w swoim standardowym stroju, ale zdjąć z głowy ochraniacz, żeby jednak nie wyglądać na całkowitego służbistę, który tylko czeka, aby pójść do pracy w każdym możliwym momencie. Nie umknęło to uwadze znudzonego Kakashiego, który akurat wychodził z nowo postawionego domu.
— Dzień dobry. — Szatyn uśmiechnął się niepewnie, obawiając się kolejnego żartu z jego strony, gdy ten zaczął mu się przyglądać.
— O, zabierasz [Imię] na randkę Tenzo? — Spytał rozbawionym głosem, przymykając przy tym oczy.
— Nie. My się w końcu nawet nie znamy. — Hatake spotkał się z patetyczną odpowiedzią, lecz wcale go to nie zniechęciło, a wręcz przeciwnie.
— Randki są po to, żeby się poznać. — Zamyślił się, analizując charakter przyjaciela. Pomijając wcześniejsze żarty, naprawdę uznał to za idealną okazję, żeby zapoznać ze sobą dwójkę swoich społecznych inaczej znajomych. — Powinieneś więcej mówić, to porada od Twojego senpai'a. Powodzenia. — Rzucił po chwili, mijając się z nim w progu.
— To nie tak... — Członek ANBu westchnął ze zwieszonymi ramionami, patrząc z pretensją na coraz bardziej oddalające się plecy srebrnowłosego.
Wszedł do środka bez pukania, ponieważ zobaczył w salonie, znajdującym się od razu na wejściu, trójkę nieznajomych mężczyzn co najmniej po czterdziestce. Mieli na sobie robocze, trochę rozciągnięte ubrania. Stali wśród porozrzucanych narzędzi, uważnie przyglądając się czwartemu koledze, który dokręcał żyrandol, stojąc na składanym, metalowym stołku. Dowiedział się od nich, gdzie powinien szukać gospodyni i powędrował po lekko zakręconych schodach na górę. Rozglądał się przy tym po mieszkaniu, jakie coraz bardziej wyglądało na zamieszkałe.
Zastał ją na korytarzu. Wbijała w ścianę gwoździe ze skupioną miną, a na podłodze obok niej stał duży obraz w naruszonej, drewnianej ramię. Przedstawiał dwie bliźniaczki w takich samych różowych kimono. Siedziały pod drzewem na łące w słoneczny dzień z materiałowymi parasolami w dłoniach i uśmiechały się do siebie. Różnił je jedynie kolor obi wokół pasa. Chciał odczytać datę, widniejącą w rogu dzieła, ale [Imię] odwróciła się do niego, robiąc przy tym krok w bok, przez co zasłoniła to miejsce.
— Hej. — Uniósł niepewnie dłoń, ponieważ dziewczyna wzdrygnęła się ze spłoszoną miną.
— Przestraszyłeś mnie! — Odetchnęła z uśmiechem, łapiąc się przy sercu.
— Przepraszam. — Zaśmiał się nerwowo i podrapał z tyłu głowy. Ostatnio, kiedy się widzieli miała na sobie tradycyjny strój kunoichi Konohy, a teraz założyła zwiewną, długą sukienkę bez dekoltu. Co prawda nie mogła wiedzieć, o jego wizycie, lecz pomyślał, że będzie wyglądał przy niej głupio. — Miałem przyjść, więc jestem.
— Coś się stało? — Kobieta niezbyt wiedziała, o co mu chodzi, bo Kakashi całkowicie oszczędził jej snucia jakichkolwiek domysłów.
— Nie. — Tenzo pokręcił głową, chcąc natychmiastowo zmienić temat, żeby nie pogrążyć się jeszcze bardziej. Zatrzymał wzrok na obrazie, który w dalszym ciągu po części zasłaniała. —Wiesz, kim są te kobiety?
— Tak, to moja babcia. — Przytaknęła spokojne, wskazując na postać w żółtym pasie. Zaczął doszukiwać się podobieństwa w ich twarzach, wywołując w ten sposób chwilę ciszy, którą [Imię] postanowiła wykorzystać, żeby nie stali w ten sposób kilka minut. — Zdecydowałeś się już, ile-
— Tak sobie pomyślałem, że mieliśmy coś zjeść. Masz chwilę? — Przerwał jej poważnym tonem głosu, jakby to była sprawa życia i śmierci, bo w jednej chwili przypomniał sobie wcześniejsza radę Kakashiego. Nie rozmawiać o pieniądzach. Kunoichi była w lekkim szoku, ponieważ po ich ostatnim spotkaniu, nie liczyła, że będzie starał się być taki kontaktowy.
— Panowie wszystko zabiorą i nie ma problemu. Naprawdę jestem pod wrażeniem... — Ponownie uśmiechnęła się życzliwie, na co postanowił wprowadzić w życie drugą radę i zaczął od razu mówić, chociaż zamierzała coś jeszcze dodać.
— Czytam dużo o architekturze. Takie drobne szczegóły wymagają dużo doświadczenia, ale nie są niewykonalne. Na misjach często tworzę tymczasowe bazy podobne do tego domu, co daje mi szansę na potrenowanie w praktyce.
— Rozumiem. — Zaśmiała się nieswojo, nie wiedząc, czy to ona robi coś źle, że zaczął nagle wchodzić jej w słowo, a on sam szybko przeanalizował tę reakcję.
— Nie chodziło Ci o to? — Bardziej stwierdził ,niż spytał, drapiąc się za uchem z widocznym zmieszaniem. Kobieta nie chciała, żeby czuł się źle, dlatego szybko uniosła dłonie w uspakajającym geście.
— O to też. Każde pomieszczenie jest inne, a Ty uformowałeś je w zaledwie chwilę. Widać, że znasz się na rzeczy. — Skompletowała go jak ostatnio, sprawiając mu tym radość i ruszyła w kierunku schodów.
— Skoro Ci się podoba, to mi też. — Powiedział poważnie, idąc za nią na dół, gdzie pracownicy powoli zbierali sprzęt.
[Imię] zerkała na Tenzo, zastanawiając się, jak w ogóle mogłaby narzekać na jego dzieło. Przecież nikt inny w wiosce nie byłby w stanie tego dokonać, a na nową posiadłość musiałaby czekać przynajmniej pół roku. Była również zadowolona, że zaczął się otwierać, lecz nie liczyła na długą znajomość. Doskonale wiedziała, jak takie relacje się kończą w jej przypadku. Brązowowłosy natomiast stał trochę jak kołek, słuchając z całkowicie neutralną miną, jak kobieta śmieje się na zaczepki mężczyzn. Jak na razie wszystko szło po jego myśli i wychodziło mniej więcej naturalnie. Teraz bał się jakkolwiek to popsuć, dlatego odpłynął mentalnie w poszukiwaniu pytań, dzięki którym mógłby podtrzymać rozmowę. Pierwsze zadał, gdy zamknęła drzwi, patrząc na niego wyczekująco.
— Jak tak ogólnie idą prace? — Odchrząknął, a następnie uśmiechnął się uprzejmie, starając się pomimo wszystko brzmieć normalnie. Zaczął również iść w stronę centrum Konohy, nawet jeżeli tak naprawdę sam nie wiedział, gdzie mogliby zjeść i liczył, że wpadnie im w oko coś po drodze.
— Kupiłam już wszystkie meble, światło będzie działać już jutro, a woda może za jakiś tydzień. Kakashi ucieszył się, że dam mu w końcu spokój, jednak dostał niespodziankę. Wyobraź sobie jaki jest szczęśliwy, gdy okupuję łazienkę.
— Domyślam się. W jakiej kategorii jesteś specjalnym joninem? — Zadał kolejne pytanie, nie odczekując nawet chwili, przez co uniosła brwi i wyglądała na zakłopotaną, nawet jeżeli uważała taki przejaw zainteresowania za miłą rzecz, jakiej zazwyczaj nie doświadczała. Z drugiej strony musiała być ostrożna na odpowiedzi, aby nie wspomnieć o ciążącym na niej przekleństwie.
— To przesłuchanie?
— Nie. — Spojrzał się przed siebie bez żadnego wyrazu. Nie wiedział, w jaki inny sposób mógłby poznać kogoś nowego, niż poprzez zadawanie pytań. Zawsze zastawała mu opcja popytać o nią w wiosce lub najzwyczajniej ją obserwować, ale szybko uświadomił sobie, że życie to nie misja i nie powinien mieć nawet takich pomysłów.
— Nawet o tym nie wiesz, a pewnie nieraz o mnie słyszałeś. Ale to nie jest miły temat do rozmowy. — Odpowiedziała wymijająco, ale podtrzymała rozmowę.
— Przepraszam. — Tenzo ponownie zachował się całkowicie defensywnie, próbując odszukać w myślach jakiekolwiek wspomnienie o klanie [Nazwisko], lecz nic takiego nie odnalazł.
— Nie musisz za wszystko przepraszać. — Dźgnęła go łokciem w ramię, kiedy się zamyślił. Był tym zdziwiony i całkowicie nie wiedział, jak zareagować. Popatrzył na kobietę z delikatnym, ale całkowicie szczerym uśmiechem, podczas kiedy ta rozglądała się dookoła, przystając w końcu przed restauracją z kolorowymi lampionami w oknach. — Byłeś tu kiedyś?
— Nie, a lubisz to miejsce?
— Nie wiem. Nigdy nie miałam okazji tu przyjść... — Machnęła ręką z czerstwym uśmiechem, jakby chciała odgonić ten temat, a następnie podeszła do drzwi. — Po prostu chodźmy do środka.
........
Wyglądali na nietypowych gości. Ona cały rozglądała się dookoła, jakby prawie w ogóle nie odwiedzała miejsc tego typu, przez co wszystko było dla niej fascynujące, a on starał się skupić na rozmowie i siedział całkowicie sztywno, często reagując nienaturalnie. W większości to [Imię] mówiła, ale gdy kelnerka podchodziła w ich kierunku, to od razu cichła, patrząc na nią z niepewną, podejrzliwą miną. Pomimo to oboje zachowywali się dziwnie, więc nie przeszkadzało im to tak bardzo. Dzięki tej obustronnej niepewności czuli się ze sobą lepiej niż przy kimś, kto by ich oceniał, czy upominał. Szatyn ciągle nie wiedział, jak powiedzieć, że nie chcę za swoją pracę żadnych pieniędzy. Mogłoby to zabrzmieć uwłaszczająco i nieuprzejmie. Słuchając jej wypowiedzi, bał się powrotu tego tematu, stresując się coraz mocniej. Kunoichi natomiast całkowicie cieszyła się jakimkolwiek wyjściem, podczas którego nie musiała się obawiać o wydanie jej prawdziwej tożsamości. Na co dzień bała się plotek, czy niemiłych komentarzy, jakie często słyszała od ludzi. Drugie spotkanie to nie najlepszy moment, aby zacząć mówić o swoim przekleństwie, ale obawiała się, że będzie musiała to zrobić w trosce o bezpieczeństwo mężczyzny. W końcu wydawał się dobrą osobą, a przede wszystkim nie była ślepa.
— To ja płacę, tak? — Przypomniała sobie, co ostatnio mu zaoferowała, gdy skończyli już jeść i mieli zbierać się do wyjścia.
— Nie musisz. Ja powinienem zapłacić, bo... — Spojrzał jej w oczy, ale szybko odwrócił wzrok z onieśmieloną ekspresją. — Jestem starszy. — Wybrnął innym argumentem niż "jestem mężczyzną", co mogłaby odebrać zbyt natrętnie. A przynajmniej tak myślał.
— Skąd wiesz? — Zmarszczyła czoło, zastanawiając się, czy wspominała coś o swoim wieku.
— Tak szczerze, to nie wiem. Zgadywałem. — Stwierdził pośpiesznie i mechanicznie, jakby zdawał raport u Hokage. [Imię] wiedziała, kiedy mężczyźni nalegają na płacenie za kobietę. Zaśmiała się, ukrywając zawstydzenie z tym związane.
— Jeszcze nigdy nikt za mnie nie płacił. Byłoby mi głupio.
— A nie miałaś partnera? — Jej rozbawione słowa skomentował poważnie postawionym pytaniem, bo nie potrafiłby dowiedzieć się tej nurtującej rzeczy inaczej. Naprawdę zachowywał się, jak na przesłuchaniu, co tylko dodatkowo ją rozbawiło.
— Szkoda gadać. Poza tym się umawialiśmy, że to ja Cię gdzieś zabieram. Postawiłeś mi dwupiętrowy dom. — Rozsiadła się w wygodnym fotelu, krzyżując ręce na piersi, czym dobitnie okazała, że nie zamierza odpuszczać.
— To miłe z Twojej strony, ale powinien zapłacić przynajmniej za siebie. — Lubił dyplomację, dlatego poszedł na kompromis, uśmiechając się całkowicie szczerze. Momentalnie przypisał kobiecie szlachetne serce, zaczynając się w nią wpatrywać, kiedy przymknęła oczy ze stanowczą miną.
— I naprawdę nie czujesz się wykorzystywany?
— Ani trochę.
— Niech Ci będzie. Mówisz dzisiaj znacznie więcej. — Otworzyła pośpiesznie oczy i pochyliła się nad stołem z uśmiechem, przez co spanikował, sztucznie odwracając twarz w innym kierunku.
— Kakashi mi kazał. — Rzucił bez przemyślenia, bardzo szybko uświadamiając sobie, co tak właściwie palnął. — Znaczy, nie kazał, poradził, bo widziałem go i zaczął mi doradzać. Chyba. — Wytłumaczył się pośpiesznie z lekko zarumienionymi policzkami. Wtedy [Imię] nie miała już żadnych wątpliwości, że mu się spodobała.
— Chyba jest dla Ciebie jakimś autorytetem. — Stwierdziła spokojnie, czując się źle sama ze sobą. Aura jej czakry była niezwykle uzależniająca, z czego jeszcze nigdy nic dobrego nie wyszło. Inaczej wpływała na poszczególne osoby, lecz w podobny sposób na większość mężczyzn.
— To szanowany shinobi. — Przez niezręczną sytuację z wcześniej, Tenzo nawet nie poczuł zmiany w atmosferze, ponownie wpadając na kolejne pytanie. — Długo razem mieszkaliście?
— Różnie to w życiu bywało. To skomplikowane. — Wzruszyła ramionami, a on pokiwał głową. Mówiła o nim dużo, wspominając również, że nie ma zbyt wielu znajomych, ale dopiero teraz poczuł przez to drobny niepokój. Po przeanalizowaniu w myślach odpowiedzi kobiety, coś sobie jednak uświadomił, nieomal zakrztuszając się herbatą, jaką właśnie dopijał. — Nic Ci nie jest?! — Towarzyszka momentalnie podniosła się z siedzenia i opiekuńczo położyła dłoń na jego ramieniu.
— Nie. — Zakrył usta dłonią. Musiał o to spytać. Teraz byłoby to dziwne, jednak musiał.
Zapłacili i wyszli na dwór, gdzie zdążyło się już ściemnić. Ciepły wiaterek tego dnia sprawiał, że szło im się niezwykle przyjemnie, nawet jeżeli oboje mieli zamyślone miny, ponieważ chcieli porozmawiać ze sobą na dwa zupełne inne, jednakowo niezręczne tematy.
— A tak myślałem... — Ciemnooki przełamał się pierwszy. Nie nawiązywał trwałych relacji, więc kiedy już nabrał ochoty na zrobienie tego, to chciał włożyć w to część swojego serca. — Nic nie łączy Cię z Kakashim tak zwięźlej?
— Hm? — Całkowicie się tego nie spodziewała i z początku całkowicie nie wiedziała, jak na to odpowiedzieć. Popatrzyła przed siebie z rozbawieniem, trzymając mężczyznę w niepewności, z jaką nie radził sobie zbyt dobrze. — Myślę, że przez codzienne czytanie erotyków nigdy nie znajdzie sobie kobiety. Książka mu wystarczy, jakkolwiek to nie brzmi.
— Rozumiem... — Przytaknął powątpiewająco, bo [Imię] po raz kolejny odpowiedziała na coś wymijająco. Jako doświadczony shinobi wiedział, że ludzie robią tak, gdy chcą coś ukryć.
— Więc nie. Jakbyś miał jeszcze wątpliwości. — Rozwiała jego wątpliwości, zwracając twarz ze spokojnym wyrazem w jego kierunku. Poczuł dziwne łaskotanie w brzuchu, jakie odczuwają nastolatkowie, którzy zakochują się w kimś całkowicie od razu, ponieważ wydaje im się 'fajny'. Tylko on miał o wiele więcej wiosen na karku i już dawno był dorosły.
— Mogę Cię odprowadzić? — Zaproponował ciepłym tonem głosu, przez co głośno nabrała powietrza, wracając do patrzenia się przed siebie.
— A powiesz mi w końcu, ile chcesz pieniędzy? Mam nadzieję, że Kakashi nic Ci nie nagadał. — Wydawała się opanowana i siliła się na żarty, pomimo że teraz nadeszła pora na niezręczny temat z jej strony, skoro sprawy działy się tak szybko.
— Nie, wręcz przeciwnie. Po prostu nie wiem. — Wzruszył ramionami, przystając ze zdziwioną ekspresją, kiedy gwałtownie stanęła w miejscu, spuszczając głowę.
— Tenzo. Nie chciałam mówić Ci tego wcześniej, ale ciąży na mnie klątwa. — Wypowiedziała cicho, przez co wziął to za żart.
— Mścisz się za to po południu?
— Mówię prawdę. — Stwierdziła chłodno, zagryzając swoją dolną wargę, przez co momentalnie spoważniał. — Nie ma sensu, żebyś marnował na mnie swój czas. Załatwimy wszystkie sprawy i się rozejdziemy.
— Ale... — Chciał coś powiedzieć, ale nie wpadł na nic sensownego. Nigdy nie słyszał za to o żadnym prawdziwym przekleństwie, dlatego nie potrafił w to uwierzyć. Jako ANBu myślał racjonalnie, kwestionując paranormalne zjawiska, nawet jeśli lubił historyjki tego typu. — A to nie jest tak, że po prostu Ci się nie podobam? — Wyszeptał potulnie, obnażając swoją niewinność oraz wrażliwość na relacje towarzyskie w całej okazałości.
— Co? Nie. — Dynamicznie zrobiła krok do tyłu, mając ochotę się uśmiechnąć. Nie zrobiła tego, żeby nie komplikować spraw jeszcze bardziej i chociaż ta reakcja ociepliła jej samotne serce, to nie miała już żadnej nadziei na zmianę. Wolała ucinać kontakty przed interwencją demona. — Mówię prawdę. Nie mogę nawiązywać więzi z żadnymi ludźmi. Rozmawialiśmy do tej pory dwa razy. Porozmawiajmy cztery, pięć i sam to zauważysz. — Wyjaśniła z całkowitym przekonaniem, nawiązując z nim kontakt wzrokowy, aby tym razem w to uwierzył.
— Co takiego? — Przymknął powieki, próbując odnaleźć coś nietypowego w tych dniach, gdy rozmawiali. Liczył, że gdyby ją jakoś uspokoił, to nie chciałaby przed nim uciec.
— Każdy odczuwa to inaczej. — Ponownie spuściła głowę, zastanawiając się, w jaki sposób mogłaby udowodnić swoją rację bez kilkugodzinnego opowiadania o swoim życiu. — Masz ze sobą broń? — Spytała, natrafiając wzrokiem na dwie małe torby, jakie nosił przy pasie.
— Tak. — Potwierdził posągowo, wyjmując z jednej kunai'a praktycznie bez zastanowienia. Sam czekał na jakiś dowód i skrycie czuł się tym podekscytowany.
— Dziwny sprzęt na spotkanie towarzyskiej. — Zawstydziła go tym wesołym komentarzem, biorąc ostrze, po czym ujęła w drugą dłoń garść swoich [kolor] włosów. Zanim zdążył zaprotestować, przecięła je bez wahania, nie wyglądając na przejętą zniszczeniem fryzury. — Zapamiętaj ten widok. — Stwierdziła lekkodusznie, po czym odsunęła się jeszcze bardziej.
— Dobrze. — Całkowicie zszokowany szatyn stał jedynie w miejscu, analizując to, co zrobiła.
— Dobranoc Tenzo. Naprawdę nie zrobiłeś nic złego. To moja wina. — Zapewniła go z uśmiechem, wbrew swoim prawdziwym uczuciom, ściskając kunai'a w dłoni. Zanim zdążył jej odpowiedzieć, odwróciła się do niego plecami i ruszyła w kierunku swojego domu.
— Dobranoc. — Podniósł głos, spoglądając w miejsce, w którym opadły włosy.
Schylił się do nich, rozważając, czy nie próbowała wykonać jakiejś techniki umysłowej, podobnej do tej z rodu Yamanaka. Przez swoją pracę był dociekliwy i chciał dowiedzieć się o rzekomej klątwie czegoś więcej. Wątpił, że istniała, ale nie wykluczał takiej możliwości. Gdy ponownie wstał, usłyszał za plecami dźwięk szurania. Przypominał trochę, jakby ktoś ciągnął za sobą coś ciężkiego. Odwrócił się do tyłu, ale w pobliżu nie zauważył żadnej żywej duszy.
— Ponosi mnie wyobraźnia... — Powiedział do siebie dla otuchy, czując niepokój związany sprzed chwilowym odgłosem.
.......
[Imię] miała ochotę zaszyć się w domu. Gdy demon podejmował próby, przejęcia jej ciała, potrafiła nie wychodzić ze swojej starej posiadłości tygodniami. Kiedy do tego przywykła, to zaczęła wychodzić tylko do pracy. Dużo ludzi słyszało plotki o klątwie i traktowano ją jak trędowatą. Podrapała się po głowie, aby ulżyć swędzeniu, jakie powodowanemu przez odrastające włosy. Statystycznie większość mężczyzn woli kobiety z długimi włosami, więc takie musiała mieć. Statystycznie nie widziała w swoim życiu żadnego celu. Mogła pomagać wiosce i nic więcej. Często miewała myśli, że wolałaby już odejść, ale w tym też tkwił haczyk. Nie mogła ot, tak umrzeć. Demon lub cholera wie, co się z nią urodziło, przejąłby jej ciało, mogąc sprowadzić nieszczęście na ludzi, którzy przynajmniej się starali. Kobieta nie obwiniała nikogo ze swoich znajomych za ich obojętność. Nie czuła żalu do kogokolwiek, nawet jeżeli należał do grona złych ludzi i bez działania przekleństwa. Nie wiedziała, czy kogoś poza swoją matką może w ogóle o coś obwiniać. Stanęła przed wejściem do swojego nowego domu i otarła łzy, widząc pod nimi członka ANBu w białej masce, przypominającej gołębia.
— O co chodzi? — Odchrząknęła, starając się zachować całkowitą powagę.
— Piąta Cię wzywa. Przyszła wiadomość z Wioski Piasku. — Wypowiedział nieznajomy, obojętny głos, niewiedzący nawet, jak ważny komunikat właśnie przekazał.
— W takim razie chodźmy. — [Imię] przełknęła gulę w gardle, rzucając kunai'em w ziemię na terenie posesji, a następnie ruszyła w kierunku siedziby Hokage, bojąc się, cóż takiego mógłby chcieć od niej ojciec, zamieszkujący tamte ziemie. W końcu kilka lat temu dostała zakaz zbliżania się do Wioski Piasku, po tym, co tam zrobiła.
.........
Pasożyt absorbuje czakrę z otoczenia, w którym nosiciel często przebywa. Dzięki temu jest w stanie korzystać z większej części swojej mocy, a po spełnieniu pewnego warunku może przyjąć formę materialną dzięki genjutsu.
.
Z moich wcześniejszych książek xReader wyniosłam lekcję, że nie warto pisać, co postacie jedzą. Zawsze znajdzie się mięsożerca, wegetarianin, wegan, bezglutenowiec, ktoś kto nie lubi słodyczy i tak dalej. Danie klamerki [danie] może i jest całkiem dobrym rozwiązaniem, ale czasami może wyjść to nienaturalnie. Wyobraziłam sobie właśnie, jak [Tenzo] i [Imię] wpieprzaliby big maki w japońskiej restauracji. Z takimi przemyśleniami was zostawiam i mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top