59
Kirishima
Minął tydzień, od kiedy wróciłem ze szpitala. Aria sprawowała nade mną opiekę, nie pozwalając mi nigdzie wychodzić. Z yakuzą kontaktowałem się telefonicznie albo poprzez połączenia komputerowe. Moja ukochana troszczyła się o mnie, a czasami wręcz nade mną dominowała, ale nie miałem nic przeciwko temu. Bardzo mi się to wszystko podobało.
Dziś nadszedł jednak ważny dzień. Dzień, na który czekałem z niecierpliwością. Nie mogłem doczekać się momentu, w którym miałem oświadczyć się Arii. Aby jednak to uczynić, musieliśmy gdzieś pojechać. Choć dokładniej - popłynąć.
- Chodź już, kochanie! Wszystko mamy!
Krzyknąłem do Arii, a ona w końcu zbiegła na dół. Okręciła się wokół własnej osi, wprawiając w ruch czerwoną sukienkę, która sięgała kolan. Moja ukochana prezentowała się w niej jak gwiazda. Jak prawdziwa królowa yakuzy, którą niebawem miała się stać.
- Wyglądasz zjawiskowo, zwierzaczku.
Aria zaśmiała się i uroczo zarumieniła. Moje komplementy zawsze wprawiały ją w taki stan.
Moja dziewczyna podeszła do mnie i zarzuciła mi ręce na szyję. Przycisnęła swoje usta do moich warg, całując mnie. Wplotłem palce w jej włosy i odchyliłem jej głowę do tyłu. Aria przejmowała nade mną kontrolę każdego dnia w ciągu ostatniego tygodnia, a ja stęskniłem się za dominacją. Dlatego nareszcie mogłem zachowywać się tak, jak chciałem.
- Jestem gotowa, panie.
- Cholera, nie nazywaj mnie tak. Nie teraz. Gdybym mógł, zostalibyśmy w domu, ale...
- Nic nie stoi na przeszkodzie - oznajmiła, ale nie miała pojęcia, że zamierzałem jej się dzisiaj oświadczyć.
- Nie ma mowy. Jedziemy. Mam już kupione bilety i nie będę ich zwracał.
Aria parsknęła śmiechem, ale posłusznie podała mi rękę. Wyszliśmy z domu i ujrzeliśmy czekającego na nas przy czarnym samochodzie Junjiego. Mężczyzna uniósł nam rękę na powitanie.
- Wasz szofer melduje się do działania.
- Witaj, Junji. Dobrze cię widzieć.
Przywitałem się z mężczyzną, ściskając go. Jakby na to nie patrzeć, Junji uratował mi życie. Gdyby nie jego interwencja, już bym nie żył.
Po tym, jak Junji skinął do Arii głową, zapakowaliśmy się do samochodu, który miał zawieźć nas na stację Shinkansenów. Mieliśmy pojechać do Hiroszimy. Tam mieliśmy udać się do portu, gdzie co jakiś czas kursowały stateczki. Naszym celem była wyspa Miyajima, uważana za japońską wyspę bogów. Było to dla mnie szczególne miejsce. Moja mama często mnie tam zabierała, gdy byłem dzieckiem. Od jej śmierci nie odwiedziłem wyspy. Tęskniłem za tym wyjątkowym miejscem i wierzyłem, że mama będzie tam z nami duchem. Nie wyobrażałem sobie, abym mógł poprosić Arię o rękę w innym miejscu.
Junji zawiózł nas na stację pociągów. Poprosiłem go o to, aby wieczorem był pod telefonem. Nie wiedziałem, jak długo będziemy na wyspie, ale spodziewałem się, że Arii się tam spodoba.
Kiedy jechałem z Arią pociągiem, nie mogłem przestać się uśmiechać. Może zachowywałem się dziwnie, ale dostałem drugą szansę od życia. Mogłem umrzeć, ale przeżyłem i zamierzałem cieszyć się każdym dniem spędzonym z tą cudowną dziewczyną.
Aria trzymała mnie za rękę i cicho rozmawiała ze mną o tym, co jeszcze chciałaby zobaczyć w Japonii. Była pełna ekscytacji i szczęścia. Potrzebowałem takiej radosnej kobiety w swoim życiu. Była promieniem jasności w moim ciemnym życiu.
- Ario, skarbie. Mogę cię o coś zapytać?
Skinęła głową, przez cały czas się do mnie uśmiechając.
- Od kilku dni nie mówiłaś nic o swojej rodzinie. Czy nie rozmawiasz o niej ze mną dlatego, że nie chcesz mnie martwić, czy pogodziłaś się z tym, czego się dowiedziałaś?
Uśmiech zniknął z twarzy mojej dziewczyny, ale Aria nie wyglądała tak, jakby zaraz miała zacząć płakać.
- Pogodziłam się z tym, Kirishima. Nie będę opłakiwać rodziny, która tak naprawdę nigdy nie była moją rodziną. Nie wierzę w to, że adopcyjni rodzice chcieli mnie sprzedać, ale świat bywa okrutny. Jest mi jedynie przykro z powodu tego, że moi biologiczni rodzice odeszli. Gdyby tamtego dnia nie zginęli, moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Kto jednak wie, czy wtedy poznałabym ciebie?
Aria posłała w moją stronę ciepły uśmiech. Patrząc jej w oczy, przyciągnąłem sobie jej dłoń do ust i złożyłem na niej pocałunek.
- Twoi rodzice na pewno patrzą na ciebie z nieba, kochanie. Jestem pewien, że mają cię w swojej opiece.
Moja śliczna Włoszka oparła policzek na moim ramieniu i wtuliła się we mnie.
- Kocham cię, Kirishima. Teraz ty jesteś moją rodziną i uwierz mi, że nigdzie się nie wybieram. Zostanę z tobą na zawsze.
Pocałowałem ją w czubek głowy, śmiejąc się.
- Taką mam nadzieję, gwiazdeczko.
W końcu dojechaliśmy do Hiroszimy, gdzie przed stacją czekał na nas kierowca. Warto było być szefem yakuzy. Miało się wtedy wszędzie znajomości.
Kierowca zawiózł nas do niewielkiego, ale urokliwego portu. Ustawiliśmy się z Arią w kolejce.
- Zabierasz mnie na...
Aria zmarszczyła brwi, usilnie starając się przypomnieć sobie nazwę tej wyspy.
- To Miyajima, kochanie. Wyspa bogów. Krąży o niej wiele ciekawych historii. Wiesz, że człowiek nie może umrzeć na Miyajime? Gdy ktoś czuje, że zbliża się jego koniec, musi wypłynąć z wyspy, aby nie skalać jej swoją śmiercią. Dodatkowo kobiety, które są w ciąży i mieszkają na Miyajimie, przed porodem muszą opuścić wyspę. To świętość dla Japończyków, Ario. Wyspa jest jednak przepiękna. Znajduje się tam słynna brama torii, która stoi w wodzie. W czasie odpływu można do niej nawet podejść, ale my nie będziemy mogli tego uczynić, bo dziś woda sięga aż do brzegu.
Aria słuchała mnie z zafascynowaniem. Zawsze się tak zachowywała, gdy zdradzałem jej jakieś japońskie ciekawostki. Była szczerze zainteresowana tym krajem, jego kulturą i jego mieszkańcami. Japonia miała wiele do zaoferowania. Nic dziwnego, że każdego roku przylatywało tutaj tak wielu turystów z różnych części świata.
Gdy wsiadaliśmy na statek, sięgnąłem dłonią do kieszeni spodni, aby upewnić się, że pudełeczko z pierścionkiem, który niegdyś należał do mojej mamy, znajdowało się na swoim miejscu. Odetchnąłem z ulgą, gdy zrozumiałem, że wszystko było na swoim miejscu.
Po tym, jak statek ruszył, weszliśmy z Arią na górny pokład. Moja dziewczyna stanęła przy barierce i złapała ją dłońmi. Wiatr tak podwiewał czerwoną sukienkę Arii, że musiałem stanąć za jej plecami i ściśle przylegać do niej, aby inni pasażerowie statku nie zobaczyli jej tyłka. Należał tylko do mnie. Tylko ja mogłem go całować i dawać mu klapsy.
- Jak tu pięknie, Kirishima.
W jej głosie usłyszałem wzruszenie.
- To prawda - odparłem, opierając podbródek na ramieniu dziewczyny. - Jest cudownie. Pogoda nam dopisuje. Cieszę się, że świeci słońce.
- Życie jest niesamowite. Czasami nie doceniam wartości życia, ale w chwilach takich jak ta jestem bardzo szczęśliwa. Cieszę się, że mogę iść przez życie z kimś, kogo bezgranicznie kocham. Nie wiem, czym sobie na ciebie zasłużyłam, Kirishima.
Obróciłem Arię do siebie tak, że teraz opierała się plecami o barierkę. Wciąż ściśle do niej przylegałem, aby sukienka nie zrobiła jej figla.
- To ja zastanawiam się nad tym, czym sobie na ciebie zasłużyłem, kotku. Wtedy, w Kabukicho, nie wiedziałem, gdzie zaprowadzi nas wspólna podróż, ale zobacz tylko, jak wiele wspaniałych rzeczy udało nam się już osiągnąć. To dopiero początek naszej wspólnej podróży, dziecinko.
Aria zarumieniła się, uśmiechając się słodko.
- Czeka nas jeszcze wiele cudownych chwil - powiedziała, kładąc dłonie na mojej piersi. - Zobaczyłam z tobą już tak wiele, skarbie. Tokio, Fuji, Kioto, Osakę, a teraz płyniemy na Miyajimę. Jestem taka szczęśliwa, że nie mogę przestać się uśmiechać.
Oboje się zaśmialiśmy. Takie chwile były na wagę złota.
- Ja też jestem szczęśliwy, Ario. Nie masz pojęcia, jak bardzo.
Rejs na wyspę nie trwał długo. Zostawiliśmy Hiroszimę w tyle i dotarliśmy na piękną Miyajimę.
- Kirishima, jelonki!
Aria podeszła do świętych jeleni, które chodziły wolno po wyspie. Gdy moja ukochana była zajęta przyglądaniem się zwierzętom, ja kupiłem dla niej specjalne ciastka dla jeleni.
- Proszę, nakarm je.
Podałem dziewczynie ciastka. Aria pisnęła z zachwytu i zaczęła karmić jelenie, które obległy ją jak podajnik jedzenia. Robiłem Arii zdjęcia w czasie, gdy karmiła zwierzęta. Wyglądała na szczęśliwą. Promieniała.
- Skończyły się. Przykro mi - powiedziała do kilku jeleni, którymi się zajmowała.
- Jestem pewien, że inni turyści także im coś kupią, Ario. Chodźmy. Mamy wiele do zobaczenia.
Trzymając Arię za rękę, prowadziłem ją do świątyni, z której mieliśmy mieć doskonały widok na wyłaniającą się z wody bramę torii. Aria zaglądała do sklepików, które znajdowały się na głównej ulicy. Miałem zamiar wejść z nią do tych sklepów później, gdy już zostanie moją narzeczoną. Dziś Aria nie miała prawa mówić mi, abym nic jej nie kupował. Zamierzałem bowiem stać się jej tragarzem. To miał być piękny dzień. Chciałem obkupić swoją przyszłą narzeczoną, gdyż wiedziałem, jak wielką radość sprawiały jej zakupy. Cieszyła się przy nich jak dziecko na widok nowych zabawek.
- Co tak pięknie pachnie? - spytała dziewczyna, zaglądając na jedno ze stanowisk.
- To Momiji-Manju. Ciastka, które są znane na Miyajimie, a także w Hiroszimie. Są bardzo miękkie, a wyglądem przypominają liść klonu. Mają różne nadzienia. Ja najbardziej lubię te z czerwoną fasolą. Wiem, że brzmi to dziwnie, ale uwierz mi, że je pokochasz. Kupimy je, gdy będziemy wracać ze świątyni, dobrze?
- Pewnie!
W końcu, po przebrnięciu przez sklepową uliczkę, dotarliśmy do świątyni. Pokazaliśmy bilety, które miałem przy sobie i weszliśmy do świątyni znajdującej się na powietrzu.
Oddychałem coraz ciężkiej. Wiedziałem, że moment oświadczenia się Arii zbliżał się nieubłaganie.
Nie chodziło o to, że bałem się ewentualnej odmowy. Aria już wiele razy mówiła, że gdy jej się oświadczę, ona przyjmie moje oświadczyny i w przyszłości zostanie moją żoną. Martwiłem się jednak o to, aby ten moment był idealny. Zależało mi na tym, aby Aria zapamiętała to na wieki.
Każdy człowiek miał jedno życie. Życie, które miał za zadanie przeżyć najpiękniej, jak to możliwe. Aż do tej pory byłem ponurym człowiekiem, który nie miał w swoim życiu zbyt wiele szczęścia. Wcześnie pożegnałem mamę i byłem boleśnie samotny. Zarządzałem yakuzą, co wiązało się z wieloma wyrzeczeniami i obowiązkami. Wracając do domu, nigdy nikt tam na mnie nie czekał. To jednak zmieniło się w momencie, w którym poznałem Arię.
Gdybym mógł wybrać inny sposób naszego poznania się, i tak niczego bym nie zmienił. Może porwanie Arii nie było dobrym pomysłem, ale gdyby nie to, nie byłaby dziś tu ze mną. Pewnie wróciłaby już do Włoch i zostałaby sprzedana wpływowemu i bogatemu mężczyźnie.
Udało mi się ją uratować. Mieliśmy przed sobą świetlaną przyszłość i nie mogłem doczekać się tego, co miało przynieść nam życie.
- Jak tu cudownie, Kirishima. Japonia jest zachwycająca. Nigdy nie byłam w tak pięknym miejscu.
Aria robiła zdjęcia różnym miejscom świątyni, a ja ustawiłem się w kolejce do zdjęcia na słynnym pomoście, z którego doskonale było widać bramę torii. Wcisnąłem dłoń do kieszeni i zacisnąłem palce na pudełeczku z pierścionkiem. Już wiedziałem, jak miałem jej się oświadczyć.
- Chodź do mnie, kochanie. Zaraz będzie nasza kolej na zdjęcie - oznajmiłem, a Aria radośnie do mnie podbiegła.
- Poprosimy kogoś, aby zrobił nam wspólne zdjęcie? - spytała, na co ja przytaknąłem.
- Oczywiście.
Gdy nadeszła nasza kolej na zrobienie zdjęcia, wiedziałem już, że to będzie ten moment. Poprosiłem stojące za nami małżeństwo o zrobienie nam zdjęcia, a tak właściwie wykonanie filmiku. Gdy Aria podeszła bliżej miejsca, w którym robiono zdjęcia, ja wyszeptałem mężczyźnie na ucho, aby nagrał całość. Jego żona wyglądała na podekscytowaną. Chyba zrozumieli, co miałem zamiar uczynić.
Podszedłem do Arii. Moja ukochana uśmiechnęła się, obejmując mnie ramieniem do zdjęcia. Wtedy jednak, z widokiem na bramę za plecami, odwróciłem się do Arii i uklęknąłem przed nią na jedno kolano. Na twarzy dziewczyny ujrzałem szok. Aria przyciągnęła dłonie do ust.
- Kocham cię ponad wszystko, Ario. Wiem, że jesteś moją bratnią duszą. Nigdy nie czułem się z nikim tak dobrze, jak czuję się z tobą. Rozumiesz mnie, szanujesz mnie i mnie kochasz. Nigdy nie dałaś mi odczuć, że jestem gorszy tylko dlatego, jaką pozycję zajmuję. Kocham cię i chcę założyć z tobą rodzinę. Pragnę być twoim mężem i ojcem naszych dzieci. Ario, skarbie. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Aria skinęła energicznie głową. Padła na kolana i pocałowała mnie w usta. W tle słyszałem brawa osób, które czekały na swoją kolej na zdjęcie.
Wsunąłem pierścionek na palec ukochanej. Aria znów pocałowała mnie w usta i śmiała się tak, jakby był to dla niej najpiękniejszy dzień na świecie. Cóż, dla mnie z pewnością taki był.
- Na zawsze, Kirishima. Będę kochać cię na zawsze.
Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. Oparłem swoje czoło o jej czoło i westchnąłem z ulgą, że wszystko się udało.
- Na zawsze, Ario. Historia taka jak nasza zdarza się raz na milion.
Wplatając palce w jej włosy, ku uciesze gapiów złożyłem kolejny pocałunek na ustach narzeczonej.
Niech to. Aria naprawdę została moją narzeczoną!
Dziękuję, mamo. Wiedziałem, że na wyspie bogów będziesz nad nami czuwać.
***
Jutro ostatni rozdział i nowa książka! :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top