52
Kirishima
- Pełna nazwa kompleksu świątyń Kiyomizu oznacza "świątynię czystej wody góry Otowa" - oznajmiłem, gdy odebraliśmy bilety i weszliśmy na teren świątynny. Aria rozglądała się dookoła, uśmiechając się ciepło.
- Pięknie tutaj. Jesienią musi być tu bajecznie.
- Rzeczywiście - rzekłem, robiąc jej zdjęcie przy najsłynniejszym monumencie świątynnym. Aria nalegała na to, abyśmy zrobili sobie selfie, a ja nie mogłem i nie chciałem odmówić. Uszczęśliwianie tej kobiety było dla mnie największą radością. - Pierwszą świątynię założono tutaj w 794 r., więc pomyśl tylko, jak długa jest historia tego miejsca.
- To fascynujące - rzekła, idąc dalej. - Historia jest niezwykle ciekawa.
- To prawda, zwierzaczku - mówiłem dalej, trzymając ją za rękę i idąc tam, gdzie ona chciała. - W 1629r. miał miejsce pożar, który zniszczył tutejsze zabudowania. Odbudowa była trudna, ale nie niemożliwa, jak pewnie widzisz właśnie w tym momencie. Jeśli chodzi o główny pawilon, jest on poświęcony Kannon. On również został zniszczony przez pożar, ale dziś jest bardzo piękny i dobrze znany turystom oraz Japończykom.
Aria wyglądała na szczęśliwą. Była z niej prawdziwa turystka. Nie potrzeba było wiele, aby moja ukochana się ucieszyła, a ja byłem w stanie zrobić absolutnie wszystko, aby pokazać jej piękno Japonii.
Pewnego dnia miałem zamiar zabrać ją na Okinawę. Miejsce, które przypominało Hawaje i było dla Japończyków czymś, czym dla Amerykanów było Miami. Wody na Okinawie były przejrzyste i można było w nich nurkować.
Chciałem także zabrać ukochaną na Hokkaido. Znajdowały się tam góry, na których zimą można było szusować na nartach. Miasto przypominało panoramę wszelkich alpejskich miasteczek, w których Europejczycy wypoczywali zimą.
Miałem tak wiele planów. Było tak wiele miejsc, które chciałem jej pokazać i wiedziałem, że jej się spodobają. Japonia była przepiękna. Nie twierdziłem tak tylko dlatego, że tutaj żyłem. Historia samurajów i yakuza znajdowały się głęboko w moim sercu. Może dla wielu ludzi nie byłem przykładnym obywatelem, ale uznawałem, że dopóki sam siebie uznawałem za dobrego człowieka, opinia innych nie miała dla mnie większego znaczenia.
Przeszliśmy na taras widokowy, z którego rozpościerał się cudowny widok na uliczki znajdujące się w dole. Aria stanęła przy barierce, a ja zrobiłem jej zdjęcie od tyłu. Wyglądała ślicznie.
Stanąłem obok dziewczyny, opierając się przedramionami o barierkę oddzielającą nas od niewielkiej przepaści.
- Przy głównym pawilonie świątyni Kiyomizu-dera znajduje się wodospad o nazwie Otowa no taki. Jego woda jest podzielona na trzy strumienie. Japończycy wierzą, że napicie się wody z każdego strumienia przynosi coś innego. Pijąc wodę z pierwszego strumienia, zapewnia się sobie długowieczność. Drugi strumień daje nam sukcesy w nauce. Trzeci natomiast szczęście w miłości.
- W takim razie chyba powinniśmy napić się wody z tego ostatniego.
Zaśmiałem się, przyznając jej rację.
- To prawda, kochanie. Wody można napić się jednak tylko z jednego ze strumieni, gdyż jeśli napije się jej z większej ilości, wtedy uważa się daną osobę za zachłanną.
- Wierzysz w to, Kirishima? W to, że woda z tego wodospadu na takie magiczne właściwości?
Wzruszyłem ramionami.
- Nie wiem. Nigdy nie przykładałem dużej wagi do wierzeń, ale dla Japończyków tradycja jest niezwykle ważna. Wystarczy tylko spojrzeć na ceremonię parzenia herbaty. Dla nas jest to świętość. Niektóre kobiety całkowicie rezygnują ze swojej pracy po to, aby w pełni poświęcić się nauce parzenia herbaty. Nigdy nie mieściło mi się to w głowie, ale takie kobiety istnieją.
Aria wyglądała na zaskoczoną, a ja w pełni to rozumiałem. Historia Japonii i zwyczaje jej mieszkańców dla wielu ludzi były niezrozumiałe.
- Możemy kiedyś wybrać się na ceremonię parzenia herbaty, Ario. W Kioto są organizowane prywatne spotkania z kobietami, które się tym zajmują. Chciałabyś z tego skorzystać?
- Jasne! - rzekła, odwracając się do mnie i uśmiechając się tak, że moje serce zabiło szybciej. - Chcę odkrywać z tobą świat i jego uroki, Kirishima. Jestem taka szczęśliwa, że z tobą jestem, wiesz? Nie mam na myśli tylko tego, że jesteś świetnym przewodnikiem, ale też to, że jesteś wspaniałym mężczyzną. Bardzo cię kocham.
Okazywanie sobie uczuć w przestrzeni publicznej w Japonii było czymś rzadko spotykanym, ale gdy Aria złapała w dłonie moją twarz i przycisnęła usta do moich ust, całkowicie się jej poddałem.
Aria całowała mnie z pasją. W tym pocałunku pełno było żaru i podniecenia. Gdybyśmy mogli, już teraz zrzucilibyśmy z siebie ubrania i zabawili się ze sobą, ale musieliśmy mieć szacunek do świątyni, prawda?
- Obiecuję, że wieczorem, gdy wrócę ze spotkania, będziesz mogła zrobić ze mną wszystko, co zechcesz, zwierzaczku.
Wyszeptałem te słowa, gdy oderwałem się od ust Arii i oparłem czoło o jej czoło.
- Obiecujesz?
- Oczywiście, słonko. Nie zostawię cię samej.
Przytuliłem Arię, wiedząc doskonale, jak bardzo bała się mojego popołudniowego spotkania z pewnym człowiekiem. Niestety nie mogłem zignorować prośby, a właściwie żądania tego mężczyzny. Miałem z nim zatargi od dawna, a skoro chciał ze mną w końcu wszystko omówić, musiałem stawić się na spotkaniu.
Każde spotkanie z wrogiem wiązało się z ryzykiem. Wiedziałem, że mogłem wyjść z tego spotkania z ranami, albo na tarczy, jak to mieli w zwyczaju starożytni Rzymianie. Nie spieszyło mi się na tamten świat. W szczególności nie teraz, gdy w końcu znalazłem kobietę, która pokochała mnie za to, kim jestem i nie chciała mnie zmieniać.
Musiałem być ostrożny. Na spotkaniu nie miało być broni ani osób trzecich. Zwykle respektowano zasady, które wprowadzałem, ale nieraz miałem już do czynienia z wariatami, dla których własne wartości były ważniejsze niż słowo bossa yakuzy. Musiałem mieć się więc na baczności, gdyż każda, nawet najmniejsza pomyłka, mogła skończyć się tragicznie.
Na razie jednak nie chciałem o tym myśleć. Znajdowałem się z Arią w pięknym miejscu i chciałem czerpać z tego spotkania tak bardzo, jak to możliwe.
- Wiesz, co jeszcze się tutaj znajduje?
Aria spojrzała mi w oczy, kręcąc głową.
- W zespole Kiyomizu znajduje się jeszcze parę świątyń, a jedna z nich nazywa się Jish-jinga. Możemy się tam wybrać, kochanie. Świątynia sama w sobie jest urokliwa, ale chodzi o to, co się tam możemy zrobić.
- Co masz na myśli, Kirishima?
Złapałem ją za obie ręce i przyciągnąłem je sobie do ust, aby złożyć na nich pocałunki.
- W świątyni Jishu-jinga znajdują się dwa kamienie, które oddalone są od siebie o osiemnaście metrów. Według legendy, gdy ktoś samotny przejdzie od jednego głazu do drugiego, mówiąc w swoich myślach imię ukochanego człowieka, osoba ta będzie miała szczęście w miłości. My nie jesteśmy samotni, Ario, ale nie zaszkodzi spróbować. Co ty na to, abyśmy się tam przeszli i wykonali ten rytuał?
Aria uśmiechnęła się promiennie, energicznie kiwając głową.
- Pewnie! Nie zaszkodzi, jeśli poprosimy bogów o pomoc, prawda?
Udaliśmy się do tejże świątyni, trzymając się za ręce. Mijaliśmy turystów z różnych części świata. Pewna włoska rodzina poprosiła Arię o to, aby zrobiła im wspólne zdjęcie, a ona oczywiście się zgodziła. Gdy dowiedzieli się, że Aria też pochodzi z Włoch, rozmawiali ze sobą przez dobre dziesięć minut. Nie miałem pojęcia, co po włosku mówiła moja ukochana, ale samo słuchanie jej mówiącej w tym języku było cudownym doznaniem.
Zrobiliśmy sobie jeszcze kilka zdjęć. W końcu udało nam się dotrzeć do świątyni. Odnaleźliśmy owe kamienie i zauważyliśmy, że kilka osób wykonywało rytuał, o którym mówiłem Arii wcześniej.
- Kto pierwszy, kochanie?
- Może ty? - spytała, na co skinąłem głową.
Wykonywałem rytuał mający przynieść mi szczęście w miłości. Nieustannie powtarzałem w myślach imię ukochanej. Co chwila spoglądałem też na Arię. Istniały dwa powody mojego zachowania. Pierwszym było to, że po prostu uwielbiałem na nią patrzeć, a drugim powodem był fakt, że martwiłem się o jej bezpieczeństwo. Szczerze wątpiłem w to, że ktoś znajdujący się na terenie świątyni byłby w stanie ją porwać albo skrzywdzić, ale nie zaszkodziło mi się o nią troszczyć.
Gdy skończyłem odprawiać rytuał mający mi zapewnić szczęście w miłości, to samo zrobiła Aria. Może to, co robiliśmy, było głupie, ale nie dbałem o to. Każda forma pomocy nam w miłości była mile widziana.
- Gotowe! - oznajmiła dziewczyna, podchodząc do mnie.
- Jestem z ciebie dumny, skarbie.
- A ja jestem dumna z ciebie. Masz dla mnie jeszcze jakieś ciekawostki dotyczące tego miejsca czy możemy już stąd pójść?
- Prowadź, Ario. Musimy iść na te lody, które ci obiecałem.
Wyszliśmy z terenu świątyni i skierowaliśmy się na uliczkę, na której zawsze pełno było turystów. Jeden nastolatek podszedł do mnie i powiedział, że mam fajne tatuaże. Podziękowałem mu, a wtedy zapytał, czy byłem członkiem yakuzy. Stwierdził, że sam chciał dołączyć do tej organizacji, a wtedy podeszli do nas jego rodzice. Gdy zauważyli, z kim rozmawiał ich syn, zaczęli mnie przepraszać i łajać swojego syna. Zaśmiałem się.
- Czy to normalne, że młodzi ludzie tak bardzo chcą być w yakuzie? - spytała Aria, gdy prowadziłem ją na lody.
- Niektórzy są zafascynowany naszym światem. Tatuaże, kobiety, szybkie samochody i duże pieniądze. Kogo by tu nie kusiło?
Aria skinęła głową, przyznając mi rację.
- Często przyjmujecie nowych ludzi?
Rozmawianie o yakuzie przy tak dużej ilości ludzie nie wydało się odpowiedzialne, ale co miałem do stracenia?
- Czasami tak, Ario. Gdy nasi ludzie umierają, potrzebujemy nowej siły. Starannie jednak wybieramy osoby, które do nas dołączają. Najpierw przeprowadzamy wiele rozmów i dowiadujemy się, jaką sytuację życiową ma dany mężczyzna. Jeśli ktoś jest samotny i nie ma rodziny, takie osoby przyjmujemy łatwiej. Musimy dowiedzieć się, jakie ci ludzie mają intencje. Nie możemy się pomylić, bo może nas to słono kosztować.
- To wszystko wydaje mi się trochę straszne. Ten świat pełen zagrożeń.
- Często jest to straszne, słoneczko, ale gdy ktoś żyje w yakuzie od urodzenia i nie zna innego życia, nie jest to w ogóle przerażające.
- Zastanawiasz się czasem, co by było, gdybyś urodził się w zwyczajnej rodzinie? Takiej niepowiązanej z yakuzą?
Dotarliśmy na lody. Zamówiłem nam truskawkowe wiedząc, że to był najlepszy smak, jaki tutaj mieli. Zawiesiłem tym sposobem na chwilę rozmowę z Arią, ale nie zamierzałem jej ucinać. Moja kobieta miała prawo wiedzieć tak dużo, na ile byłem w stanie pozwolić. Nie mogłem zdradzać jej wszystkich sekretów yakuzy, gdyż czasami niewiedza bywała błogosławieństwem.
Zapłaciłem za lody, a gdy były już gotowe, jeden z nich podałem Arii. Podziękowała mi, po czym udaliśmy się dalej na spacer.
- Czasami o tym myślę, ale szybko przypominam sobie, że nie ma sensu zastanawiać się nad tym, "co by było, gdyby...". Moje życie należy do yakuzy. W niej się urodziłem i w niej umrę.
Aria lekko drgnęła. Rozumiałem, że dla niej mogło być to przytłaczające.
- Nie masz się jednak czego bać, kochanie. Nigdzie się nie wybieram, słyszysz?
Skinęła głową, ale nie wyglądała na przekonaną.
- Mam nadzieję, że nikt mi ciebie nie zabierze, Kirishima. Nie przeżyłabym tego. Za bardzo cię kocham.
Skręciliśmy w prawo. Udałem się z Arią w mniej zatłoczone miejsce. Kioto było bardzo popularnym kierunkiem dla turystów, więc było ich tutaj mnóstwo. Japonia ogólnie pełna była turystów, ale znałem miejsca, w których można było odpocząć od zgiełku.
Znaleźliśmy się na spokojnej uliczce, gdzie usiedliśmy na ławce. Mogliśmy w spokoju rozkoszować się lodami.
- Smakują ci?
Aria skinęła głową.
- Są świetne. Nigdy takich nie jadłam.
Poklepałem ją po głowie, a ona się zaśmiała.
- Jesteś urocza. Wiesz o tym?
Przewróciła oczami, a ja przyciągnąłem ją do siebie, aby pocałować ją w policzek.
- Daj spokój, Kirishima. To ty jesteś najbardziej uroczy.
Wybuchnąłem śmiechem.
- Tylko nigdy nie mów tego przy moich pracownikach. Zadręczyliby mnie na śmierć, gdyby się dowiedzieli, że moja kobieta nazywa mnie uroczym.
Aria parsknęła. Śmialiśmy się jak dzieciaki. Gdy byłem nastolatkiem, rozpaczliwie brakowało mi miłości. Kiedy patrzyłem na to, jak moi rówieśnicy wchodzą w związki, czułem smutek. Moja mama powtarzała mi jednak, że gdy w moim życiu pojawi się odpowiednia kobieta, od razu to poczuję.
Mama miała rację. Kiedy poznałem Arię, niemal wszystko w moim życiu się zmieniło. Niestety nawet dla niej nie byłem w stanie zrezygnować z yakuzy, ale po raz pierwszy miałem kogoś, o kogo mogłem się troszczyć. Kogoś, z kim mogłem spełniać swoje fantazje. Kogoś, z kim mogłem podróżować. Kogoś, z kim planowałem w przyszłości założyć rodzinę.
Wiedziałem, że dla tej kobiety zrobię wszystko. Obiecałem sobie, że niebawem jej się oświadczę. Może z pewnymi rzeczami w życiu nie należało się spieszyć, ale gdy było się czegoś pewnym, nie można było czekać.
Nie mieliśmy żyć na tym świecie wiecznie, ale pragnąłem, aby nasza mała wieczność była doskonała. Wierzyłem, że Aria chciała tego samego.
.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top