51
Aria
- Pojedźmy dziś do Kioto, kochanie.
Gdy Kirishima skierował do mnie te słowa przy śniadaniu, oniemiałam.
- Chcesz jechać do Kioto? Nie masz przypadkiem wieczorem jakiegoś niebezpiecznego spotkania?
Kirishima mruknął z niezadowoleniem. Wcale nie chciałam zabrzmieć niemiło, ale przez te niebezpieczne spotkanie wczoraj o mało się nie pokłóciliśmy. Skończyło się jednak na tym, że wczoraj uprawiałam z moim chłopakiem po raz pierwszy seks. Było niesamowicie i niczego nie żałowałam. Mój seksowny boss yakuzy przez cały czas upewniał się, że wszystko było ze mną w porządku. Dbał o mnie, a ja zwyczajnie nie mogłam być bardziej szczęśliwa.
- Mamy mnóstwo czasu, skarbie. Kioto nie znajduje się daleko. Z pomocą Shinkansena dojedziemy tam w bardzo krótkim czasie. Zwiedzimy świątynię, przejdziemy się po głównej ulicy i wrócimy do Osaki. Co ty na to?
Kioto było na mojej liście najważniejszych miejsc do zwiedzenia w Japonii. Było to miasto, które przyciągało wielu turystów, ale także mieszkańców Japonii. Kioto było przepiękne i pełne historii. Poza tym, można było zrobić tam fantastyczne zdjęcia.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? Nie będziesz się spieszył z powrotem do domu?
Mój ukochany odsunął się od stołu, ale wciąż siedział na swoim krześle. Poklepał się sugestywnie po udach. Przewróciłam oczami i wstałam, po czym obeszłam stół i usiadłam bokiem na kolanach bruneta. Uśmiechnął się, przyciągając moją głowę do pocałunku.
- Do Kioto możemy jeździć codziennie, zwierzaczku. Przez to, że znajduje się stosunkowo blisko Osaki, nie będziemy mieć żadnego problemu z przemieszczaniem się tam.
- Kirishima, ale nie mamy nawet biletów na pociąg. Słyszałam, że jeśli chodzi o Shinkanseny, trzeba zamawiać bilety z kilkudniowym, a nawet kilkutygodniowym wyprzedzeniem.
- Ja nie mam z tym problemów, kochanie. Pamiętasz może o tym, że twój mężczyzna jest bossem yakuzy?
Trąciłam go w ramię, śmiejąc się przy tym.
- Oczywiście, że o tym pamiętam, głuptasie!
Kirishima pstryknął mnie palcami w czubek nosa.
- Gdyby ktokolwiek inny nazwał mnie głuptasem, już by nie żył.
- Na szczęście to tylko ja, Kirishima.
- Nie tylko, Ario. To aż ty.
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Dzięki temu mężczyźnie moja pewność siebie wzrosła. Naprawdę się w nim zakochałam i nic nie miało tego zmienić. Wiedziałam, że w przyszłości miały czekać nas kłótnie, nieporozumienia i trudne chwile, ale nie było mi to straszne.
Kirishima był moją rodziną. Na razie jedyną, jaką miałam. Jeszcze nie pogodziłam się z rodzicami i nie wiedziałam, czy miało się to wydarzyć w najbliższej przyszłości, ale byłam dobrej myśli. Już za kilka dni miałam dowiedzieć się, jaka była historia mojej adopcji oraz biologicznej rodziny. Uznałam, że dam sobie jeszcze czas. Moja mama także musiała ochłonąć. Miałam nadzieję, że niebawem miała ze mną na spokojnie porozmawiać, ale musiałam być gotowa na wszystko.
Doszliśmy z moim chłopakiem do porozumienia i zgodziłam się na podróż do Kioto. Nie byłam na to przygotowana, ale czasami takie spontaniczne wycieczki były najlepsze. W czasie, gdy się przebierałam, malowałam i czesałam, Kirishima gdzieś zadzwonił i załatwił nam bilety na pociąg. Nie ma to jak znajomości, gdy jest się najbardziej niebezpiecznym mężczyzną w kraju.
Kiedy byliśmy gotowi, podjechała po nas taksówka. Już po kilkudziesięciu minutach znaleźliśmy się na ogromnej stacji kolejowej Shin-Osaka. Trzymałam Kirishimę za rękę, czując się przytłoczona tłumem. Wolałam spokój domu, ale czasami aby gdzieś się wybrać, należało zmierzyć się z tłumem.
- Pociąg podjedzie za piętnaście minut - powiedział Kirishima, gdy dotarliśmy na peron, gdzie ludzie ustawiali się w kolejkach na specjalnych znakach znajdujących się na ziemi, aby później wsiąść do pociągu. Uwielbiałam to, że w Japonii wszystko było tak uporządkowane.
- Jak długo będziemy jechać do Kioto?
- Czternaście minut, Ario.
- Tylko tyle?!
Kirishima parsknął śmiechem, zwracając na siebie uwagę innych podróżnych. Kilku ludzi spojrzało na jego tatuaże, ale starali się nie pokazywać po sobie obawy.
- Shinkanseny są niezwykle szybkie, kochanie. Przyzwyczaisz się do nich.
- Och, to na pewno!
- Ario, mogę cię o coś zapytać?
Skinęłam niepewnie głową. Kirishima odciągnął mnie na bok. W miejsce, w którym nie było żadnych ludzi.
Mój ukochany stanął bardzo blisko mnie. Objął dłońmi moją twarz, gładząc kciukami moje policzki. Spojrzał mi w oczy. Zmiękłam pod jego spojrzeniem. Ubóstwiałam te jego jasnobrązowe ślepia. Kirishima był tak niesamowicie przystojny, że czasami wydawał mi się nierzeczywisty. Tacy mężczyźni jak on istnieli bowiem tylko w książkach i filmach, a nie w prawdziwym świecie. Choć może nie miałam racji. Może jednak mój mężczyzna był prawdziwy.
- Jak czujesz się po tym, co zrobiliśmy wczoraj?
Otworzyłam usta w zaskoczeniu, gdyż nie spodziewałam się tego pytania. Nie w takim miejscu.
- Kochanie, ja...
- Wybacz, że rano cię o to nie zapytałem, ale byłem tak zdenerwowany, że nie byłem w stanie nic powiedzieć. Nie skrzywdziłem cię? Nic cię nie boli?
Kirishima wyglądał na tak bardzo przejętego tą sytuacją, że aż zrobiło mi się ciepło na sercu. Pokręciłam jednak przecząco głową, łapiąc go za ręce. Ręce, które torturowały, odbierały ludziom życie, ale były to też ręce, które mnie uratowały i pokazywały, czym była prawdziwa miłość.
- Nic mi nie jest, skarbie. Czuję się dobrze, choć nie da się ukryć, że twój kutas jest ogromny.
Brunet zasłonił mi dłonią usta tak, aby nikt nas nie usłyszał. Zaśmiałam się, odsuwając jego dłonie.
- Czyżbyś wstydził się swojego wielkiego fiuta?
- Ario, nie prowokuj mnie. Gdybyśmy byli w domu, w tej chwili skułbym ci za plecami ręce, a potem przełożył przez kolano, aby dać ci klapsy.
Zachichotałam. Pewnie miałam już rumieńce na policzkach, ale nie dbałam o to, co pomyślą sobie o mnie inni. Czułam się szczęśliwa i to było najważniejsze. Poza tym, rozmawialiśmy ze sobą na tyle cicho, aby nikt postronny nas nie usłyszał. Byliśmy bezpieczni w swoim własnym świecie.
- Kirishima....
Właśnie w tej chwili ogłoszono komunikat, że za minutę na peron wjedzie nasz pociąg. Ustawiliśmy się w kolejce, gdzie Kirishima nieustannie trzymał mnie za rękę. W jego kieszeni zauważyłam mój aparat fotograficzny. Na szczęście mój chłopak myślał za mnie. Ja znowu zapomniałam o aparacie, ale na swoje usprawiedliwienie miałam to, że gdy przebywałam z Kirishimą, liczył się dla mnie tylko on, a on reszcie świata zapominałam.
Po tym, jak pociąg podjechał na peron, pasażerowie mieli dokładnie minutę na to, aby wysiąść z pociągu, a ci, którzy dopiero wyruszali w podróż, weszli do środka.
Mój chłopak zaprowadził nas na nasze miejsca. Usiadłam przy oknie, nie mogąc nadziwić się temu, ile było tutaj miejsca. Kiedy tylko pociąg ruszył, uśmiechnęłam się tak szeroko, że aż rozbolały mnie policzki.
- Jak on szybko jedzie!
Kirishima splótł palce z moimi, śmiejąc się z mojej dziecinnej radości.
- To prawda. Shinkansen jest tak szybki, jak ja.
Zakryłam usta dłonią, aby nie parsknąć śmiechem.
- Bądź cicho, Kirishima. W Shinansenach nie wolno rozmawiać.
- To powszechny mit, kochanie - rzekł, a ja zmarszczyłam brwi, będąc w lekkim szoku. - Tak naprawdę w japońskim metrze czy też japońskich pociągach można rozmawiać, ale cicho. Tak, aby nie przeszkadzać innym pasażerom i tylko wtedy, gdy jest to konieczne. W pociągach rzadziej się ze sobą rozmawia, ale w metrze codziennie słychać głównie młodych ludzi, którzy się śmieją i omawiają różne rzeczy. Kultura i dobre wychowanie jest w Japonii niezwykle ważne, ale nie dajmy się omamić mitom, aniołku. Nie jesteśmy aż takim zacofanym społecznie krajem, za jaki inni nas uważają.
Byłam zaskoczona, ale pozytywnie. Spodziewałam się, że gdy będziemy za głośno rozmawiać, zaraz ktoś do nas przyjdzie i na nas nakrzyczy, ale nic takiego nie miało miejsca. Może chodziło o to, że ludzie bali się Kirishimy, a może po prostu mój mężczyzna miał rację.
Podróż do Kioto minęła nam zaskakująco szybko. Przez cały czas podziwiałam widoki za oknem i nie mogłam nadziwić się temu, jak szybko ten pociąg jechał.
Gdy znaleźliśmy się na stacji w Kioto, znów poczułam się przytłoczona, ale Kirishima robił za mojego przewodnika. Dotarliśmy do wyjścia i odnaleźliśmy postój taksówek. Większość taksówkarzy niepostrzeżenie odwróciła wzrok, gdy ujrzała mojego chłopaka, ale jeden z młodszych pracowników zaprosił nas bez problemu do swojego samochodu.
Kirishima podał mu adres, gdzie chcielibyśmy jechać. Była już jedenasta, więc domyślałam się, że aby mój chłopak zdążył na popołudniowe spotkanie, musieliśmy wyjechać z Kioto za kilka godzin, ale nie miałam nic przeciwko takiej szybkiej wycieczce do nowego miejsca.
- Najpierw udamy się na ulicę, która nazywa się Gojōzaka - rzekł Kirishima, gdy byliśmy coraz bliżej centrum miasta. - Znajduje się tam mnóstwo sklepików i można zjeść tam fantastyczne lody. Potem przejdziemy się do świątyni Kiyomizu-dera. Na pewno znasz tą świątynię i miałaś ją w planach wycieczki do Japonii, prawda?
- Tak. Udało ci się zdobyć bilety?
Kirishima uśmiechnął się, kiwając głową.
- Wszystko załatwione. Odbierzemy bilety na miejscu i będziemy mogli wejść do środka. Na pewno ci się tam spodoba, Ario. Szkoda, że mamy dzisiaj pochmurny dzień, ale mam nadzieję, że się rozpogodzi i będziesz mogła zrobić piękne zdjęcia.
Dotarliśmy na miejsce. Kierowca wysadził nas przy głównej uliczce, na której kręciło się mnóstwo turystów. Byłam zachwycona, gdyż do tej pory oglądałam tą uliczkę tylko na zdjęciach, więc ujrzenie jej na żywo robiło duże wrażenie.
Kirishima złapał mnie za rękę i pociągnął dalej. Spojrzałam mu w oczy, uśmiechając się z wdzięcznością.
- Dziękuję, że pokazujesz mi Japonię - powiedziałam, ściskając mocniej jego dłoń. - Jesteś najlepszym przewodnikiem, jakiego mogłam sobie wymarzyć. Przylatując do Japonii obawiałam się, że sama nie dam sobie rady ze zwiedzeniem wszystkiego, co chciałam, ale teraz mam ciebie.
- Och, Ario. Mam jeszcze wiele miejsc, które chciałbym ci pokazać. Japonia to nie tylko te najbardziej popularne turystyczne miejscówki. Mniejsze miasteczka także są urokliwe i na swój sposób magiczne. Zabiorę cię jeszcze w wiele miejsc, skarbie. Mamy przed sobą całe życie, prawda?
Skinęłam głową, wyobrażając sobie swój ślub z Kirishimą. Cóż, aby do niego doszło, musiał mi się jednak najpierw oświadczyć.
- Wracając do tego, co mówiłaś o tym, że nie dasz rady sama zwiedzić wszystkiego... Pamiętasz może, kto zgubił się w Kabukicho?
Posłałam mu spojrzenie pełne złości, ale widząc jego rozbawiony wyraz twarzy, nie mogłam się nie zaśmiać.
- Doskonale pamiętam.
- Gdybyś tam nie zabłądziła, nigdy byśmy się nie poznali, Ario.
Kirishima miał rację. Czasami odnosiłam wrażenie, że wszystko w życiu działo się po coś. Nawet te najbardziej bolesne chwile czasami były nam potrzebne, abyśmy mogli docenić to, co posiadaliśmy.
- To prawda. Kiedy jednak przypomnę sobie moment porwania...
- Bądź szczera, kochanie. Bardzo się bałaś?
Spoglądałam na sklepy, które mijaliśmy w drodze do świątyni znajdującej się na górze. Nie byłam jednak w stanie skupić się na produktach, które widziałam, gdyż moją uwagę w pełni zawłaszczył sobie mój niegrzeczny boss yakuzy.
- Byłam przerażona, ale jak już ci kiedyś mówiłam, w jakiś sposób czułam się...
- Podniecona? - spytał cicho, gdy sama nie byłam w stanie wypowiedzieć na głos tego słowa.
- Chyba tak. Czuję, że skrycie fantazjowałam o tym, aby ktoś mnie kiedyś skuł. To głupie, wiem.
- To wcale nie jest głupie, Ario - oznajmił spokojnie, kładąc dłoń w dole moich pleców, prowadząc mnie przy tym przez tłum. - To normalne. Ludzie mają różne fantazje, a uwierz mi na słowo, że fantazjowanie o uległości jest zupełnie normalne. Kiedy ludzie miewają fantazje na granicy prawa i dobrego obyczaju, dopiero wtedy należy się bać. Ciebie kręcą kajdanki, więc to nic zdrożnego.
- Może masz rację, ale...
- Ario, zatrzymaj się.
Kirishima stanął na środku ulicy, ale po chwili postanowił stanąć z boku tak, abyśmy nie przeszkadzali innym ludziom zmierzającym do światyni.
Mój ukochany stanął zwrócony przodem do mnie, a tyłem do tłumu znajdującego się na uliczce. Objął dłonią mój policzek.
- Powiedz to na głos. Powiedz, że fantazjowanie o uległości nie jest złe.
- Kirishima, ale...
- Powiedz to, Ario. Chcę to usłyszeć, zgoda?
Westchnęłam ciężko. Poznałam go już na tyle, aby zrozumieć, że nie podda się, dopóki nie zrobię tego, co on chce.
- Fantazjowanie o uległości nie jest złe.
- Grzeczna dziewczynka - rzekł, na co ja parsknęłam śmiechem.
- Nie mów mi takich rzeczy przy ludziach, Kirishima!
- Hej, spokojnie! - zaśmiał się, gdy ruszyłam przed siebie, a on musiał mnie dogonić i złapać za rękę. - Wiesz, że chcę dla ciebie tylko tego, co najlepsze, Ario. Nie ma się czego wstydzić, jasne?
Przewróciłam oczami, próbując walczyć z cisnącym mi się na usta uśmieszkiem, ale po chwili się poddałam i po prostu się zaśmiałam.
- Wiem, mój panie. Chodźmy już do tej świątyni, bo przypominam ci, że wieczorem masz spotkanie. Bardzo ważne spotkanie, prawda?
Skinął głową. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo jego spotkanie z niebezpiecznymi ludźmi miało zaważyć na naszej wspólnej przyszłości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top