49

Aria

Hikaru zaprowadził mnie na balkon, który był duży i ładnie urządzony. Widać stąd było piękną panoramę Kobe. Może miasto nie robiło dużego wrażenia na pierwszy rzut oka, ale nie dało się ukryć, że miało swój urok. Mniejsze japońskie miasteczka chyba przyciągały mnie bardziej niż te większe jak Tokio czy Osaka.

Na balkonie, który tak właściwie mogłam określić tarasem znajdującym się na wysokości, znajdowały się dwie kanapy i stolik. Na blacie stołu leżały mangi. Uśmiechnęłam się lekko na widok kilku, które znałam.

Spojrzałam na Hikaru. Nie wiedziałam, co robić. Nie czułam się z nim komfortowo, ale chłopak wyglądał na tak speszonego jak ja. Uciekał ode mnie wzrokiem i zaciskał dłonie w pięści.

- N-napijesz się czegoś?

- Nie trzeba - odpowiedziałam, na co on przytaknął i pokazał na kanapę.

- Usiądź.

Na razie nie był za bardzo rozmowny, ale nie dziwiłam mu się. Na pewno nie przypuszczał, że będzie musiał niańczyć jakąś Włoszkę. Z pewnością miał lepsze rzeczy do roboty, ale skoro Kirishima nakazał mu, aby się mną zajął, nie miał wyboru. Słowo bossa było świętością.

Usiadłam na jednej z kanap, a Hikaru zajął miejsce na drugiej. Chłopak rozpuścił blond włosy, po czym poprawił je i znowu związał w połowiczny kucyk na czubku głowy. Biła od niego niepokojąca aura, ale nie byłam w stanie stwierdzić, o co w tym wszystkim chodziło. Nie chciałam, aby chłopak czuł się przy mnie źle.

- Możesz poczytać mangi - powiedziałam, czując się dziwnie z tym, że mówiłam członkowi yakuzy, co może zrobić. - Ja sobie tutaj posiedzę. Nie przejmuj się mną.

Hikaru uniósł wzrok i spojrzał na mnie z niezrozumieniem.

- Nie mogę z tobą rozmawiać?

- Och, a chcesz? Jeśli tak, to będzie mi bardzo miło. Po prostu mam wrażenie, że nie chcesz tu ze mną być, ale absolutnie to rozumiem. Pewnie masz inne rzeczy do roboty, a moja obecność cię od nich odciągnęła. Uwierz mi, że ja też się nie spodziewałam, że wyląduję dzisiaj w Kobe.

Blondyn uśmiechnął się, a ja poczułam, że nawiązałam z nim nić porozumienia. Niewielką, ale zawsze coś.

- Pochodzisz z Europy?

- Z Włoch - wyznałam, na co on uniósł brwi.

- Starożytny Rzym. Cholera, uwielbiam historię. Szczególnie tą Europy. Jest fascynująca.

- Naprawdę? Nie znam wielu osób, które lubią historię, a w szczególności tą starożytną. Choć ja też uważam ją za interesującą. Najbardziej lubię losy starożytnego Egiptu. Ci wszyscy bogowie zawsze mnie ciekawili.

Hikaru uśmiechnął się kącikiem ust, kiwając głową.

- Ja też lubię starożytny Egipt, ale jednak Rzym zawsze był dla mnie bardziej interesujący. Zawsze chciałem pojechać do Europy, ale nie miałem takiej możliwości. Nie wywodzę się z bogatej rodziny. Moja mama ćpała przed i po moim urodzeniu, a ojciec był pod wpływem narkotyków przez cały czas. To on zabił moją mamę. Prawie zabił też mnie. Pobił mnie, związał i wyrzucił na śmietnik. To Shoma mnie znalazł. Od tego czasu jest moim ojcem. Jest moją jedyną rodziną. Cholera, wybacz. Nie wiem, dlaczego ci o tym wszystkim mówię.

Byłam szczerze zaciekawiona tym, co mówił chłopak, ale jednocześnie było mi bardzo smutno. Musiał przeżyć coś strasznego, gdy jego mama umarła tak tragiczną śmiercią. W dodatku fakt, że jego tata wyrzucił go związanego na śmietnik, był po prostu koszmarny. Nigdy nie rozumiałam takich rodziców. Jak można było znęcać się nad niewinnym i bezbronnym dzieckiem?

- Hikaru, tak mi przykro...

- Daj spokój - rzekł, kręcąc głową. - Cieszę się, że Shoma zabił mojego ojca. Wiem, że nie powinienem tak mówić, ale karą za śmierć jest śmierć. Może ojcu nie udało się mnie zabić, ale on zdechł. Uważasz, że jestem zły?

- Wcale nie. Masz prawo tak myśleć. Wiesz, moi rodzice też mnie zawiedli, ale nie tak, jak twoi.

Uniósł pytająco brwi. Hikaru oparł łokieć o kolano i podparł podbródek dłonią.

- Ach, tak? Co takiego zrobili?

Opowiedziałam Hikaru o tym, jak przyjechałam do Japonii i zabłądziłam w Kabukicho. Powiedziałam mu, że ujrzałam tam scenę morderstwa, ale było za późno, żeby uciec. Moi oprawcy mnie zobaczyli i porwali.

Wyznałam mu o tym, jak trafiłam do tokijskiej siedziby yakuzy. Opowiedziałam mu o swoich uczuciach. Chciałam uzyskać od niego potwierdzenie tego, że nie byłam aż taka nienormalna, za jaką siebie uważałam. Hikaru słuchał mnie z zaciekawieniem. Pominęłam oczywiście kilka momentów swojej historii. Zaliczały się do nich klapsy, które przy pozostałych członkach yakuzy dał mi Kirishima oraz moment, w którym prowadził mnie przez galerię handlową na smyczy.

Musiałam jednak powiedzieć mu o mojej rozmowie z rodzicami, a właściwie rozmowie z mamą. Hikaru nie dowierzał w to, co mu mówiłam. Przy końcu historii zadrżał mi głos. Zachowanie mamy wciąż wzbudzało we mnie silne emocje, ale w końcu udało mi się mu wszystko opowiedzieć.

- Ario, bardzo mi przykro. Może nie powinienem tego mówić, ale twoja mama to suka. To znaczy przybrana mama.

Ja za to nie powinnam się śmiać, ale parsknęłam śmiechem.

- Wiem. Nigdy nie zostawiłabym dziecka tak, jak ona to zrobiła. Może jednak wcale mnie nie kocha, skoro o mnie nie walczy?

Odwróciłam wzrok od chłopaka, czując łzy w oczach. Spojrzałam na piękną panoramę Kobe. Uznałam, że nie było tutaj wcale tak źle. Japonia była spełnieniem moich marzeń, a życie z Kirishimą było cudowne. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko pogodzenia się z rodzicami. Rodzicami, którzy tak właściwie nie byli moimi rodzicami, ale jednak mnie wychowali.

- Nawet jeśli twoja matka nigdy więcej się do ciebie nie odezwie, masz Kirishimę. Kochasz go, prawda?

Uśmiechnęłam się. Ochota na płacz momentalnie mi przeszła.

- Tak. Bardzo go kocham.

Hikaru uśmiechnął się do mnie. Na chwilę gdzieś poszedł, po czym wrócił z herbatą. Położył dwa kubki przed nami na stoliku.

- Wiem, że to niewiele, ale zjadłem wszystkie ciastka i nie mam czym się podzielić.

Zaczęłam się śmiać. Nie spodziewałam się, że ten skryty w sobie chłopak był takim dobrym kompanem do rozmowy.

- Nic nie szkodzi. Gdybym miała ciastka, pewnie też sama bym wszystko zjadła. Powiesz mi o tym, jak to się stało, że dołączyłeś do yakuzy?

Hikaru westchnął. Założył nogę na nogę i położył dłonie na swoim karku.

- Nie miałem innego wyboru. Odkąd Shoma mnie uratował, wychowywałem się na terytorium yakuzy. Wtedy rządził nią jeszcze ojciec Kirishimy. Jako dziecko widziałem dużo krwi i śmierci. Czasami prześladowało mnie to w koszmarach nocnych, ale Shoma zawsze wtedy do mnie przychodził i spaliśmy razem. Jest dla mnie najlepszym tatą, jakiego mogłem sobie wyśnić. W wieku czternastu lat zrobiłem sobie pierwszy tatuaż i tak już poszło.

- Masz dziewczynę?

Hikaru uniósł brwi, wyraźnie zaskoczony nagłą zmianą tematu.

- Nie. Żadna mnie nie chce.

- Słucham? Jak to możliwe?

- Co w tym takiego dziwnego, Ario? Spójrz tylko na moje tatuaże. Która normalna kobieta by mnie chciała?

- Cóż, gdybym nie była z Kirishimą, chętnie bym się z tobą związała. Tylko mu tego nie mów!

Hikaru parsknął śmiechem, a ja ucieszyłam się z tego, że dzięki mnie się uśmiechnął.

- Nie żartuj, Ario. Wiesz, nie chcę związać się z prostytutką. Zależy mi na szczerej i pięknej miłości. Może to głupie. Chłopcy w wieku dwudziestu lat myślą o seksie, ale ja chcę miłości.

Hikaru wyglądał na głęboko zasmuconego życiem chłopaka. Rozumiałam go jednak. Gdyby ktoś zrobił mi to, co jego rodzice zrobili jemu, także bym się załamała. Musiał przejść przez piekło, ale wyszedł z tego silny. Byłam z niego dumna, choć znałam go od niecałej godziny.

Na szczęście Shoma go uratował. Gdyby tak się nie stało, Hikaru umarłby na śmietniku. Straciłby szansę na piękne życie. Czasami ludzie naprawdę nie doceniali tego, jakim cudem było życie. Niektórzy czasami mieli dość i było to zupełnie normalne. Przytłaczała nas codzienność i szukaliśmy od niej ucieczki, ale życie było cenne i należało obchodzić się z nim jak z jajkiem. Na każdego z nas miał pewnego dnia przyjść czas, ale dopóki byliśmy na tym świecie, musieliśmy w pełni korzystać z jego uroków.

- Na pewno poznasz wspaniałą dziewczynę, Hikaru. Nie może być inaczej.

- Tak sądzisz?

- Oczywiście! Spójrz tylko na mnie i na Kirishimę. Nigdy bym nie przypuszczała, że poznam swoją miłość w Japonii i to w tak strasznej sytuacji. Kiedy Kirishima mnie porwał, byłam przerażona. Bałam się, że mnie zabije, ale on od początku był wobec mnie łagodny. Wiedział, jak bardzo się bałam i mi pomagał. Czasami mnie karał, ale gdy zrozumiałam, że nic złego mi nie zrobi, uległam mu.

- Karał cię?

- Och, chyba powiedziałam za dużo - przyznałam, śmiejąc się. - Czasami to robił, ale nie było to nic bolesnego, jeśli się o to martwisz. Wybacz, Hikaru. Czasami powinnam się zamknąć.

Rozmowa tak bardzo nam się kleiła, że nawet nie wiedziałam, ile czasu minęło. Hikaru pytał mnie o życie we Włoszech i porozmawialiśmy trochę o historii tego kraju. Wyjawił mi, że jego największym marzeniem było pojechanie do Europy, aby zwiedzić takie miasta jak Paryż, Londyn, Rzym czy Ateny. Stwierdził, że gdyby poznał tam miłość swojego życia, byłby najszczęśliwszym mężczyzną na świecie.

Po jakimś czasie na balkon przyszedł Kirishima. Mój ukochany usiadł na kanapie, na której siedziałam. Założył nogę na nogę i objął mnie ramieniem tak, że znajdowałam się bardzo blisko niego.

- Jak się rozmawiało?

- Aria to super dziewczyna. Masz szczęście, szefie.

Mój ukochany zaśmiał się, po czym pocałował mnie w policzek.

- Ty też znajdziesz swoją ukochaną, Hikaru. Czasami trzeba trochę zaczekać na miłość swojego życia, ale mówię ci, że warto.

- Wracacie dziś do Osaki? - spytał Hikaru, który zupełnie nie przypominał tego skrytego w sobie chłopaka, jakim był na początku naszej rozmowy.

- Tak. Jutro mam trochę ryzykowne spotkanie, ale...

- Ryzykowne spotkanie? - spytałam, obracając się tak, aby być zwrócona twarzą do Kirishimy. Mój ukochany westchnął ciężko tak, jakby żałował, że to powiedział.

- Nie bój się, Ario. Czasami mam obowiązek wyrównywać rachunki w bardziej bolesny sposób. Jest to jednak spotkanie pokojowe. Bez broni. Wszystko będzie dobrze.

Zaczęłam szybko oddychać w panice. Złapałam Kirishimę mocno za rękę. Mój chłopak zmarszczył brwi, patrząc na mnie ze smutkiem. Posłałam mu błagalne spojrzenie, a on westchnął ciężko.

- Ario, nie martw się. Mój tata przyjedzie do nas do domu na wieczór i z tobą zostanie, dobrze?

- Nie! Nigdzie cię nie puszczę!

- Ario, ale...

- Mam cię stracić, Kirishima?! - spytałam krzykiem, nie dbając o to, że siedział przy nas Hikaru. Tak bardzo się wystraszyłam, że nie byłam w stanie oddychać. - Nie mogę pozwolić na to, aby coś ci się stało! Może wcześniej, gdy jeszcze mnie nie znałeś, mogłeś robić, co ci się żywnie podoba, ale teraz masz mnie! Nie pozwolę na to, abyś umarł!

- Ario, to moja praca. Jestem bossem yakuzy. Rozumiem, że się o mnie martwisz, ale nie pozwolę na to, abyś mówiła mi, co mam robić. Nie wiesz, jak działa nasza organizacja. Nie masz pojęcia, jak wiele mroku jest w naszych interesach. Zdradziłem ci tylko niewielką część, skarbie. Nigdy nie powiem ci dokładnej prawdy o yakuzie, bo byś jej nie zniosła. Obiecuję ci, że wrócę do domu cały i zdrowy, ale musisz mi zaufać.

Byłam wściekła. Gdyby nie było tutaj Hikaru, na pewno zaczęłabym krzyczeć jeszcze głośniej. Musiałam się jednak opanować i zadbać o to, aby nie robić scen.

Mimo wszystko, poczułam w oczach łzy złości i bezradności. Nie chciałam, aby Kirishima jechał na te ryzykowne spotkanie, ale co mogłam zrobić?

Kirishima był bossem. Szefem największej organizacji przestępczej na świecie. Miał obowiązki, o których ja nie miałam zielonego pojęcia. Zabolało mnie to, że nie wtajemniczył mnie we wszystkie swoje sprawy, ale dla niego byłam tylko kobietą. Kobiety w yakuzie się nie liczyły.

- Dziękuję za twoje towarzystwo, Hikaru. Bardzo miło było mi cię poznać.

Mówiąc te słowa, wstałam i podeszłam do chłopaka. Hikaru wstał z kanapy i zdziwił się ogromnie, gdy go przytuliłam. Aby nie wybuchnąć płaczem, uśmiechnęłam się do blondyna i minęłam go. Słyszałam, że wypowiedział moje imię, pewnie chcąc, abym się zatrzymała, ale nie mogłam tego zrobić.

Zeszłam na dół, podążając do wyjścia z domu. Kirishima szedł za mną jak cień. Na dole nikogo nie było, więc mogłam bez problemu wyjść z domu. Szybko jednak okazało się, że drzwi były zamknięte na trzy spusty. Oczywiście. Przecież to była siedziba yakuzy. Musieli dbać o bezpieczeństwo.

Kirishima westchnął ze zrezygnowaniem. Otworzył dla mnie drzwi, a wtedy mogłam już wyjść na zewnątrz. Udałam się prosto do samochodu, który na nas czekał.

- Ario, co cię ugryzło?

Zanim weszłam do samochodu, mój chłopak złapał mnie za rękę. Odwróciłam się przodem do niego i spojrzałam w te jasnobrązowe oczy, które tak bardzo kochałam.

- Jedźmy do domu, Kirishima. Nie chcę się tutaj rozpłakać.

Mój mężczyzna westchnął ciężko, ale skinął głową. Wpuścił mnie do samochodu, a ja przez całą drogę powrotną do Osaki walczyłam z tym, aby nie wybuchnąć płaczem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top