44
Kirishima
Ostrożnie zdjąłem nadajnik z nogi mojej dziewczyny. Aria wyglądała na przestraszoną, gdy niespodziewanie uklęknąłem przed nią z nożem w ręku, ale zaakceptowała to, co miałem zamiar jej zrobić.
- To nie będzie nam już potrzebne - oznajmiłem, odkładając nadajnik na pobliski stół.
- J-jesteś pewien, że to dobry pomysł?
Wciąż przed nią klęcząc, uniosłem wzrok i skinąłem głową.
- Tak, Ario. Ufam ci, że już ode mnie nie uciekniesz i nie będę musiał za tobą ganiać tak, jak robiłem to w Sunshine City w Ikebukuro.
Na jej twarzy pojawił się rumieniec. Starała się go ukryć, przykładając dłonie do policzków, ale nie wyszło jej to tak, jak powinno.
- Kirishima...
- Poza tym wierzę, że nikt mi ciebie nie porwie, Ario. Mam taką nadzieję. Moja prośba dotycząca wszczepienia ci pod skórę nadajnika namierzającego wciąż jest jednak aktualna. Mam nadzieję, że ją przemyślisz, bo wiele to dla mnie znaczy. Chodzi tylko o twoje bezpieczeństwo, Ario. Nie musisz udzielać mi odpowiedzi teraz, ale proszę cię, abyś w najbliższej przyszłości się określiła.
Aria skinęła głową. Nie wyglądała na zachwyconą tym pomysłem, ale rozumiałem ją. Dla niej wszczepienie czegoś pod skórę brzmiało pewnie jak film science fiction. Dla mnie było to jednak prawdziwe życie. Życie pełne zagrożeń i niebezpiecznych ludzi.
Nie darowałbym sobie, gdyby Arii stała się krzywda. Zamierzałem więc o nią dbać, ale ona sama musiała mi na to pozwolić. Nigdy nie zrobiłbym jej niczego wbrew jej woli. Już nie. Na początku naszej relacji sprawa prezentowała się trochę inaczej, ale zmieniłem się i teraz było zdecydowanie lepiej.
Podniosłem się z klęczek i złożyłem pocałunek na jej policzku. Aria uśmiechnęła się. Podałem jej rękę, a ona ją chwyciła i splotłem palce z jej palcami.
- Gotowa, kochanie?
- Bardziej gotowa już nie będę!
Uśmiechnąłem się i pociągnąłem ją do drzwi.
Mimo, że Aria przeżyła dzisiaj chwile grozy w związku z rozmową z rodzicami, wciąż była w stanie się uśmiechać. Była niebywale silną kobietą, którą niesamowicie podziwiałem. Domyślałem się jednak, że w środku bardzo cierpiała. Nie dziwiłem się. Nie dość, że jej własna matka nazwała ją małą dziwką, to w dodatku moja ukochana dowiedziała się o tym, że była adoptowana.
Zamierzałem jej w tym oczywiście pomóc. Chciałem, aby Aria poznała swoich prawdziwych rodziców, jeśli ci w ogóle żyli. Oczywiście ona sama musiała wyrazić ku temu chęć. Niczego nie mogłem robić na siłę. Jeśli jednak tego właśnie by sobie zażyczyła, byłem w stanie zrobić absolutnie wszystko, aby dowiedziała się prawdy o swojej przeszłości.
- Jak dostaniemy się na miejsce? - spytała moja ukochana, gdy wyszliśmy na Dotonbori.
- Możemy pojechać taksówką - powiedziałem, na co ona spojrzała na mnie dziwnie. - Coś nie tak?
- Nie, nic. Po prostu nie spodziewałam się tego, że wielki i groźny boss yakuzy jeździ taksówkami.
Parsknąłem śmiechem.
- Ario, nie zakryłaś malinek.
Wytrzeszczyła oczy, szybko zasłaniając dłonią miejsce na szyi, które wcześniej z zapałem ssałem.
- Na śmierć o tym zapomniałam.
Roześmiałem się. Była taka urocza.
- Nie przejmuj się. Ślicznie ci z tą malinką.
- No weź! - krzyknęła, szturchając mnie w ramię. - Jak mam iść z tym do ludzi?
- Normalnie - odrzekłem, na co ona przewróciła oczami. Nie przejmując się tym, że wokół nas znajdowali się ludzie, dałem jej lekkiego klapsa w tyłek.
- Kirishima!
Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. Jaka ona była diabelnie urocza.
- Tak, kochanie?
Wciąż przyciskała uparcie dłoń do szyi.
- Muszę to zasłonić.
- Nie musisz.
- Właśnie, że muszę!
- Może w takim razie założę ci to?
Z kieszeni spodni wyciągnąłem skórzaną obrożę. Zamierzałem zostawić ją sobie na potem, gdyż miała nam się przydać w zabawie, którą planowałem na wieczorną randkę w odosobnionym miejscu w Osace. Widząc obrożę, Aria zrobiła wielkie oczy. Uważnie rozejrzała się dookoła tak, aby upewnić się, że ludzie na nas nie patrzyli. Japończycy byli jednak tak bardzo zajęci sobą, że kompletnie nie zwracali na nas uwagi. Uprzejmość ludzi mieszkających w tym kraju nie znała granic. Japończykom mogło coś się nie podobać, ale rzadko mówili o tym głośno. Nie chcieli nikogo urazić. Poza tym, nawet gdyby nie spodobała im się obroża Arii, nie mieliby nic do gadania. Ludzie mieszkający w Osace wiedzieli, kim byłem. Turyści niekoniecznie, ale domyślałem się, że gdyby zobaczyli moje tatuaże, wszystko stałoby się dla nich jasne. Dziś jednak ubrałem się elegancko tak, aby prezentować się atrakcyjnie dla mojej królowej.
- Kirishima, nie wiem, czy...
- Jeśli nie chcesz, nie zmuszę cię do tego Ario. Ta obroża nie wygląda jednak tak pretensjonalnie, jak pozostałe, które mam w domu. Może dzięki niej poczujesz się lepiej? Materiał na pewno zakryje twoje malinki.
Westchnęła, kiwając głową.
- W porządku. Załóż mi ją, ale mam nadzieję, że nikt nie będzie na mnie krzywo patrzył.
- Nikt by się nawet nie ośmielił, kochanie.
Stanąłem za Arią i odsunąłem jej kucyk tak, aby przełożyć go przez ramię dziewczyny. Nie zwracając uwagi na to, czy ktokolwiek na nas patrzył, założyłem obrożę na szyję Arii. Zapiąłem tak, aby jej nie poddusić.
- Wygodnie?
Skinęła głową, wciąż wyglądając na skrępowaną.
- Tak. Nie wyglądam dziwnie?
Pokręciłem przecząco głową. Złapałem Arię za rękę i przyciągnąłem jej dłoń do swoich ust, aby złożyć pocałunek na jej wierzchu.
- Nie, dziecinko. Wyglądasz cudownie. Jak moja uległa.
Rzuciła mi pełne złości spojrzenie, ale po chwili parsknęła śmiechem.
- Nie wiem, co ty ze mną robisz, ale rób to dalej. Świetnie ci idzie, mój panie.
Roześmiałem się. Po chwili udało nam się złapać taksówkę. Podałem kierowcy adres. Mężczyzna skinął głową, a Aria spojrzała na mnie z zaskoczeniem?
- Zabierasz mnie do Umeda Sky Building? - spytała, mówiąc o wysokim budynku znajdującym się w Osace, który stanowił jedną z atrakcji turystycznych. Rozpościerał się stamtąd przepiękny widok na miasto. - Przecież będzie tam pełno ludzi!
- Nie dzisiaj, skarbie. Poprosiłem o możliwość wynajęcia tarasu widokowego tylko dla nas na cały wieczór. Będziemy tam sami, Ario. Bez ochrony. Bez kamer. Tylko nasza dwójka.
Arii chyba zrobiło się gorąco. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, gdyż jej reakcje były po prostu rozbrajające. Miałem najcudowniejszą dziewczynę na świecie, która nigdy miała mi się nie znudzić. Łączyła nas prawdziwa miłość. Uczucie, które zdarzało się raz na tysiąc, a może nawet rzadziej. W porządku, pewnie przesadzałem, ale dla mnie wyjątkowość Arii była po prostu zdumiewająca. Nigdy nie czułem się tak przy żadnej kobiecie. Aria była spełnieniem moich najskrytszych fantazji. Do szczęścia brakowało mi tylko tego, aby moja mama poznała Arię, ale niestety to nie było możliwe.
Przejazd przez Osakę trochę potrwał, ale nie było się czemu dziwić. Było to bardzo zaludnione miasto, w których często pojawiały się na ulicach korki. Tokio było o wiele spokojniejsze jeśli chodziło o ruch uliczny.
W końcu jednak dotarliśmy na miejsce. Zdążyło już zrobić się ciemno. Zapłaciłem taksówkarzowi, po czym chwyciłem Arię za rękę i zabrałem ją do budynku.
- Mam twój aparat, skarbie. Domyślałem się, że go zapomniałaś.
Aria westchnęła z ulgą, przykładając dłoń do serca.
- Bardzo ci dziękuję. Nie wiem dlaczego o nim zapomniałam.
- To pewnie z powodu nadmiaru emocji, skarbie. Nie martw się. Ja o wszystko zadbałem.
Puściłem jej oczko, na co ona uśmiechnęła się z wdzięcznością.
W holu zrobiłem jej zdjęcie. Później skierowałem się do odpowiedniego punktu, w którym zostałem przywitany jak na bossa yakuzy przystało. Kobieta o imieniu Yuki zaprowadziła nas do windy i życzyła udanej wizyty. Powiedziała, że mogliśmy zostać na górze tak długo, jak tego zechcieliśmy.
W windzie Aria mocno ściskała moją dłoń. Była podekscytowana. Z tego, co wiedziałem, jej plan wycieczki do Japonii obejmował także ten budynek, który był znanym punktem obserwacyjnym w Osace.
- Wiesz, że możemy zajrzeć do sklepiku z pamiątkami? Zamykają dopiero za pół godziny.
Jej oczy się rozświetliły. Po chwili jednak Aria pokręciła przecząco głową.
- Nie trzeba, Kirishima. Po co mi pamiątki z Osaki, skoro mam tu mieszkać przez resztę życia?
- Chcę sprawić ci radość, kochanie. Pozwolisz, że chociaż zajrzymy do środka?
Skinęła głową. Nie wyglądała na przekonaną do tego pomysłu, ale doskonale rozumiałem, o co jej chodziło. Aria czuła się tak, jakby wykorzystywała mnie finansowo, co nie było prawdą. Miałem mnóstwo pieniędzy i gdyby zechciała, abym kupił jej wyspę, pewnie nawet bym się nie zawahał. Aria w niczym nie przypominała prostytutek, z którymi się spotykaliśmy. One były w stanie zrobić wszystko za nową torebkę Gucci czy szpilki od Balenciagi, ale Aria krępowała się nawet kupić zwykłą koszulkę z napisem Osaka. Musiałem zmienić jej podejście. W końcu niebawem miała stać się królową yakuzy, a tak właściwie już nią dla mnie była.
Dojechaliśmy na piętro ze sklepem. Później z tego piętra mieliśmy udać się wyżej schodami ruchomymi, gdzie mieliśmy mieć cały wieczór dla siebie. Po prostu nie mogłem się tego doczekać.
Aria w sklepie z pamiątkami znowu zachowywała się jak mała dziewczynka w sklepie z zabawkami. Uwielbiała zakupy, co uważałem za cholernie urocze. Ona cała była urocza. Moja kochana Aria.
Dziewczyna brała do rąk różne rzeczy, ale szybko odkładała je na miejsce tak, abym nie zauważył, co jej się podobało. Pewnie bała się, że znowu kupię dla niej wszystko, co wpadnie jej w oko.
Kiedy Aria nie patrzyła, wziąłem breloczek z jakąś postacią z Sanrio. Nie znałem nazw ich wszystkich, ale był to biały stworek, który wyglądał niemal jak chmurka. Aria wzięła do rąk jeszcze śnieżną kulę, po czym odeszła dalej, a wtedy ja porwałem do ręki kartonik z kulą i poszedłem do kasy.
Aria była tak zafascynowana sklepem, że gdy podszedłem do kasy, aby zapłacić za rzeczy, ona nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Dopiero po jakimś czasie, gdy już zapłaciłem i czekałem przy wyjściu ze sklepiku, ona podeszła do mnie i zmarszczyła brwi na widok torby znajdującej się w mojej ręce.
- Coś kupiłeś?
Uśmiechnąłem się, kiwając głową.
- Chyba nie coś dla mnie?
- Czy widzisz tutaj inną królową, którą mógłbym rozpieszczać?
- Kirishima, ale...
- Już, już. Bądź cicho i chodź na schody ruchome.
Aria nadąsała się, ale wyglądała bardziej uroczo niż nieszczęśliwie. Pogoniłem ją klapsem w tyłek w wyznaczonym kierunku. Już po chwili wjechaliśmy na górę.
Robiłem Arii zdjęcia z ukrycia, gdy ze zdumieniem podziwiała panoramę Osaki rozpościerającą się z prawie najwyższego piętra Umeda Sky Builiding. Dziewczyna stanęła przy szybie i spoglądała na Osakę z góry. Podszedłem do niej i z zaskoczenia zrobiłem nam wspólne zdjęcie.
- Nie byłam gotowa!
- Widzę - powiedziałem, spoglądając na zdjęcie na ekranie aparatu.
- Wyglądam śmiesznie.
- Wiem - odpowiedziałem, na co dostałem kuksańca w bok. - Kocham to, gdy jesteś szczęśliwa, Ario. Powiedz, podoba ci się tutaj?
Skinęła głową, zafascynowana.
- Nie sądziłam, że spodoba mi się tu bardziej niż w Tokio Skytree, ale chyba się myliłam. Jest cudownie, Kirishima.
- Wiesz, że możemy potem wjechać na otwarty taras znajdujący się wyżej? Stamtąd panorama Osaki jest jeszcze piękniejsza. Możemy potem skorzystać także z kawiarni, kochanie. Będzie otwarta jeszcze przez godzinę, a potem na tym piętrze będziemy tylko my. Pomyśl tylko, co mógłbym z tobą zrobić.
Aria odwróciła się do mnie całym ciałem. Położyła dłonie na mojej piersi i jęknęła cichutko.
- Na pewno nie ma tutaj kamer?
- Są, ale niebawem będą wyłączone. Nie będziesz musiała o nic się martwić, kochanie. To ja przejmę kontrolę, a ty tylko mi się poddasz, tak?
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? Nikt nas nie zobaczy?
Objąłem dłonią jej policzek. Aria marszczyła brwi. Wyglądała na szczerze zmartwioną, ale zupełnie niepotrzebnie.
- Gdyby ktokolwiek chciał ze mną zadrzeć, skarbie, skończyłby w piachu. Jako boss yakuzy mam układy z wieloma ludźmi. Pracownicy Umeda Sky Building są pod moją ochroną. Odwdzięczają mi się lojalnością i pomocą, gdy tej pomocy potrzebuję. Wierzę, że wszystko będzie dobrze, Ario, a ty nie musisz o nic się martwić. Nie zmuszę cię, oczywiście, do rzeczy, których nie będziesz chciała robić. Jeśli jednak będziesz miała ochotę zaszaleć, niczym nie będziesz musiała się przejmować. Wystarczy, że zaufasz swojemu panu. Obiecuję, że tego nie pożałujesz.
Aria posłała mi pełen wdzięczności uśmiech. Na pewno nie chodziło wyłącznie o wdzięczność dotyczącą tego konkretnego momentu. Aria czuła wdzięczność za to, że byłem przy niej, gdy tak bardzo potrzebowała wsparcia drugiego człowieka. Nie zostawiłem jej na lodzie tak, jak zrobili to jej rodzice.
Moja ukochana królowa przytuliła się do mnie. Głowę zwróciła w stronę panoramy Osaki. Wyglądał na szczęśliwą i spokojną.
- Ufam ci, Kirishima. Zawsze będę cię kochać.
- Nawet po śmierci?
Uśmiechnęła się, kiwając głową, co zobaczyłem w odbiciu szyby.
- Tak, kochanie. Zawsze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top