43

Aria

Wpatrywałam się w czarny ekran laptopa, nie wiedząc, co ze sobą począć.

Nie mogłam w to uwierzyć. Już od początku czułam, że ta rozmowa przebiegnie w przykry sposób, ale nie spodziewałam się, że moja mama powie tak wiele okrutnych i krzywdzących rzeczy. Nie dość, że zaatakowała mnie, to atakowała słownie także Kirishimę. Nie znała go i od razu założyła, że był złym człowiekiem, który sprowadził mnie na złą drogę.

Mimo, że słowa mamy bardzo mnie bolały i nie byłam w stanie się po nich podnieść, tak było jeszcze coś, co mnie dobijało. Coś, czego kompletnie bym się nie spodziewała.

Nie mogłam uwierzyć w to, że byłam adoptowana. Moje najwcześniejsze wspomnienia związane były z rodzinnym domem. Z moją mamą i moim tatą, którzy jeśli wierzyć słowom mamy, nie byli moimi prawdziwymi rodzicami.

Schowałam twarz w dłoniach i płakałam cicho. Nie miałam już nawet siły krzyczeć. Było mi tak niedobrze, że chciałam po prostu stąd zniknąć.

- Ario? Kochanie?

Kirishima położył dłoń na moich plecach i głaskał mnie po nich kolistymi ruchami. Był przy mnie, gdy ja cierpiałam i nie wiedziałam, co powinnam ze sobą zrobić.

Jakby na to nie patrzeć, powinnam się cieszyć, bo sprawa sama się rozwiązała. Nie miałam już po co wracać do domu. Moja mama mnie nie chciała, a tata po prostu wyszedł z pokoju w trakcie rozmowy. Wcale o mnie nie walczył. Zawsze pozwalał na to, aby to mama rządziła w tej rodzinie, choć czasami powinien jej się postawić. Teraz jednak już rozumiałam, dlaczego zawsze wspierał ją, a nie mnie. Nie byłam jego biologiczną córką.

- Skarbie, jestem tu z tobą. Nigdzie się nie wybieram, rozumiesz?

Kirishima był cierpliwy. Głaskał mnie spokojnie podczas, gdy ja starałam się nie załamać.

- Zwierzaczku, porozmawiaj ze mną. Chętnie cię wysłucham i ci pomogę.

Powoli podniosłam głowę. Spojrzałam w jasnobrązowe oczy mojego chłopaka. Człowieka, który kochał mnie chyba jako jedyny na tym świecie.

- Nie wiem, co mam robić - wyszeptałam bezradnie pozwalając, aby łzy wciąż spływały po moich policzkach.

- Pomogę ci, Ario. Razem przez to przebrniemy. Nie pozwolę, aby coś złego ci się stało.

- Nie wierzę w to, że jestem adoptowana - powiedziałam, kręcąc głową. - Nie mieści mi się to w głowie.

- Nie ma w tym niczego złego, Ario. Adoptowane dzieci są tak samo wartościowe jak te, które urodziły się w danej rodzinie.

- Jak widać dla moich rodziców nie ma to żadnego znaczenia. Mama nie dość, że o mnie nie walczyła, to w dodatku mnie upokorzyła. To, jak mnie nazywała...

Głos mi się załamał. Nie byłam w stanie nic więcej z siebie wydusić. Kirishima zauważył mój stan i przyciągnął mnie do siebie tak, że uklęknęłam na kanapie i wcisnęłam mokrą od łez twarz w jego pierś. Mój chłopak otoczył mnie ciasno ramionami i kołysał mnie w swoich objęciach tak długo, aż się uspokoiłam.

Nie miałam pojęcia, co powinnam ze sobą zrobić. Wiedziałam, że za nic nie miałam zamiaru wrócić do Włoch. W oczach mojej mamy widziałam furię. Może było to spowodowane tym, że przez kilka dni się nie odzywałam i była na mnie zła. Czułam jednak, że chodziło o coś więcej. Gdyby mamie choć trochę na mnie zależało, wysłuchałaby mnie. Pozwoliłaby mi się wypowiedzieć, a nie krzyczałaby na mnie przez cały czas trwania rozmowy. Byłaby dla mnie wsparciem i zrozumiałaby, że pokochałam kogoś, kogo może ona nie popierała, ale kogo ja wielbiłam całym sercem.

Kirishima przycisnął usta do czubka mojej głowy. Był blisko, gdy tak bardzo go potrzebowałam.

- Oni mnie nie chcą, Kirishima - wyszeptałam w jego pierś, na co on mruknął z niezadowoleniem.

- Nie wiemy tego, dziecinko. Może są po prostu źli, że przez tyle dni się z nimi nie kontaktowałaś?

Pokręciłam przecząco głową.

- Oni mnie nie chcą. Jestem tego pewna.

- Możesz spróbować skontaktować się z nimi ponownie za kilka dni. Wtedy twoi rodzice ochłoną. Może uda ci się z nimi dogadać.

Kirishima może miał rację, ale na razie nie chciałam nawet słyszeć o potencjalnej rozmowie z rodzicami. Byłam wściekła na to, jak mama potraktowała mojego chłopaka. Nie powinna na niego krzyczeć, a tym bardziej nie powinna go obrażać. Kirishima starał się rozmawiać z nią na spokojnie, a ona była tak bardzo wściekła, że nie mogła przeprowadzić z nami normalnej, kulturalnej rozmowy.

Po jakimś czasie przestałam płakać. Nie miałam zamiaru dłużej wylewać łez nad rodzicami, którzy byli samolubni. Już teraz rozumiałam, dlaczego tak bardzo mnie cisnęli i chcieli, abym była idealna. Jako, że nie byłam ich prawdziwym dzieckiem, nie mieli żadnych oporów. Zrobili sobie ze mnie swego rodzaju eksperyment. Może byłam zbyt surowa w swojej ocenie, ale wiele razy czułam się tak, jakbym nie była dla nich dzieckiem tylko czymś w rodzaju projektu.

- Przepraszam, że zepsułam ci urodziny, kochanie. Naprawdę nie chciałam.

Kirishima mruknął, znowu składając pocałunek na czubku mojej głowy.

- Nie ma o czym mówić, aniołku. Wszystko jest w porządku. Nie wiem jednak, czy jesteś w stanie iść ze mną na miasto. Miałem przygotowaną dla ciebie niespodziankę, ale zrozumiem, jeśli nie będziesz miała na to ochoty. Do niczego cię nie przymuszę, Ario.

- Chyba powinniśmy wyjść - odparłam, podnosząc się tak, abym mogła spojrzeć mu w oczy. - Nie chcę dłużej myśleć o mamie. Nie dzisiaj.

- Jesteś pewna?

Mężczyzna objął dłonią mój policzek i spojrzał z troską w moje oczy.

- Tak. Gdybyśmy zostali w domu, tylko bym się z tego powodu zamęczała.

- Ario, mam wrażenie, że to ja wszystko spieprzyłem.

Zmarszczyłam brwi.

- Słucham? Nie, absolutnie nie. Nie próbuj się nawet za to obwiniać, skarbie.

Kirishima westchnął, a ja kontynuowałam.

- Czuję, że mama dopiero teraz pokazała swoją prawdziwą twarz. Nie wiem, czy mam prawo być wobec niej taka surowa, ale złamała mi serce. Nie chciała mnie nawet wysłuchać. Od razu negatywnie cię oceniła. Zabolało mnie to, wiesz?

Kirishima przycisnął swoje czoło do mojego czoła. Zamknęłam oczy, gdy na ustach poczułam jego oddech.

- Wiem, kochanie. Nie przejmuj się jednak słowami swojej mamy. Mnie nie dotknęły. W życiu już wiele razy konfrontowałem się z ludźmi, którzy chcieli mnie zranić, dlatego mam grubą skórę. Nie powiedziałem twojej mamie niczego brzydkiego, choć uwierz mi, że bardzo mnie kusiło.

Rozumiałam go. Ja na miejscu Kirishimy także byłabym wściekła. Choć wystarczyło to, że byłam wściekła na samo to, co mama mówiła do mnie. Nigdy wcześniej nie nazwała mnie małą dziwką. Nic nie usprawiedliwiało tego zarzutu.

- Nigdy cię nie opuszczę, Ario. U mnie jesteś bezpieczna, rozumiesz?

- Wiem, Kirishima. Dziękuję ci.

Pocałowałam go delikatnie w usta. Kirishima wydał z siebie dźwięk pełen zadowolenia.

- Zmykaj na górę, żeby przygotować się na randkę, kochanie. Gdy będziesz gotowa, zejdź na dół, dobrze?

Wstałam z kanapy. Kirishima dał mi lekkiego klapsa w tyłek, co sprawiło, że momentalnie się uśmiechnęłam.

- Bardzo cię kocham, wiesz? - powiedziałam, wyciągając do niego ręce. Siedzący na kanapie brunet podał mi swoje dłonie, które ja lekko ścisnęłam. - Bardzo się cieszę, że jesteś częścią mojego życia. Nie obchodzi mnie to, że jesteś bossem yakuzy. Pokochałam cię za to, jakim jesteś człowiekiem. Pozwoliłeś mi odkryć, co lubię i dałeś mi poczucie bezpieczeństwa. Zawsze mnie słuchasz i mnie nie oceniasz. Przy tobie czuję się piękna i kochana, Kirishima. Nie mogłabym prosić o nic więcej. Jestem bardzo szczęśliwa, że mam cię w swoim życiu. Bardzo cię kocham.

Pochyliłam się, po czym pocałowałam go ponownie w usta. Kirishima jednak nie pozwolił mi się od siebie odsunąć. Złapał mnie za biodra, a ja pisnęłam z zaskoczenia, gdy przyciągnął mnie do siebie tak, że musiałam usiąść okrakiem na jego udach. Gdy to się stało, Kirishima wplótł palce w moje włosy i zaczął mnie całować tak, jakby od tego zależało jego życie.

- Jesteś moim największym szczęściem, dziewczyno. Kocham cię.

Uśmiechnęłam się, gdy tak desperacko mnie całował. Zrobiło mi się gorąco. Zakochałam się w tym człowieku i nie było już drogi powrotnej. Czułam się szczęśliwa i spełniona, a był to dopiero początek naszej wspólnej drogi.

- Pewnego dnia założymy rodzinę - wyszeptał, odrywając się od moich ust po to, aby zacząć składać wygłodniałe pocałunki na mojej szyi. - Dam ci najpiękniejsze dzieci na świecie. Nie, tak właściwie to ty mi je dasz. Ja tylko cię zapłodnię.

Poczułam, jak mój chłopak robi mi malinki na szyi. Oblała mnie kolejna już fala gorąca.

- Nie mogę się tego doczekać - wyjęczałam, gdy zassał moją skórę tak, że zabolało.

- Moja Aria. Moja słodka królowa.

- Och, Kirishima.

- Cholera, muszę przestać. Jeśli tak dalej pójdzie, nawet nie wyjdziemy na randkę.

Zaczęłam się śmiać. Kirishima podniósł na mnie wzrok. Poprawiłam mu okulary, które przekrzywiły mu się na nosie. Potem złożyłam pocałunek na czubku jego nosa

- Nie musimy nigdzie wychodzić, kochanie.

- Nie kuś, Ario - rzekł, pstrykając mnie w nos. - Jestem w stanie tu z tobą zostać, ale mam zarezerwowane coś, co będzie dla nas idealne. Będziemy tam tylko my. Tylko nasza dwójka, skarbie.

- W takim razie nie mamy wyboru. Musimy tam iść, ale obiecaj mi, że gdy wrócimy do domu, odpowiednio się mną zajmiesz, mój panie. Masz urodziny, więc dziś pozwolę ci na więcej, dobrze?

Jęknął, po czym pogonił mnie klapsem tak, abym wstała i uciekła na górę.

- Tylko nie siedź tam za długo! Nie możemy się spóźnić!

Zaśmiałam się i niemal w podskokach wbiegłam na górę. Gdy się tam znalazłam, udałam się do łazienki, aby ogarnąć swoją twarz.

Mój dobry humor spowodowany zabawą z Kirishimą niestety szybko zniknął. Poczułam ogromny smutek związany z tym, co zrobili dziś moi rodzice. Domyślałam się, że rozmawiając z nimi, miałam spotkać pewne komplikacje. Mama i tata byli na mnie źli za to, że nie kontaktowałam się z nimi od kilku dni, ale wierzyłam w to, że zrozumieją. Spodziewałam się, że przynajmniej mnie wysłuchają, ale tak się nie stało.

Mama atakowała mnie słownie tak, jakby miała do tego wszelkie prawo. Znęcała się nade mną, rzucając w moją twarz same przykre słowa. Nie zasługiwałam na to. Może nie byłam dobrą córką, skoro nie naciskałam bardziej na Kirishimę w kwestii rozmowy z rodzicami, ale robiłam, co w mojej mocy. Bardzo zależało mi na tym, aby mama i tata zaakceptowali, a może nawet polubili Kirishimę. Oni jednak nie dali mu nawet szansy.

Bolało mnie serce. Niemal krwawiło. Czułam się absolutnie bezbronna i bezradna. Nie miałam pojęcia, co robić. Na razie z pewnością nie zamierzałam kontaktować się z rodzicami, ale nie wyobrażałam sobie nigdy więcej z nimi nie porozmawiać. Skoro jednak mama i tata mnie dłużej nie chcieli, nie zamierzałam wpraszać się na siłę w ich życie.

Bardzo chciałam dowiedzieć się więcej na temat adopcji. To była ostatnia rzecz, której bym się spodziewała. Nie pamiętałam nic z życia przed zamieszkaniem z moimi rodzicami, którzy tak naprawdę nie byli moimi rodzicami. Musiałam dowiedzieć się więcej, ale na razie nie chciałam tego robić. Miałam mętlik w głowie i potrzebowałam chwili, aby to wszystko sobie poukładać. Poza tym wierzyłam, że Kirishima miał mi we wszystkim pomóc.

Umyłam twarz i zrobiłam sobie makijaż na nowo. Ten, który wykonałam na czas rozmowy z rodzicami do niczego się już nie nadawał.

Zrobiłam sobie wysoki kucyk i poszłam do sypialni, aby się przebrać. Ubrałam błękitną sukienkę z długimi rękawami, a na nią zarzuciłam niebieskie futerko, które niedawno kupił mi Kirishima w Tokio. Następnie założyłam granatowe Conversy, gdyż nie miałam zamiaru chodzić po Osace w szpilkach.

Stanęłam przed lustrem i skinęłam do siebie głową. Wyglądałam całkiem dobrze i czułam się świetnie. Nie mogłam się doczekać urodzinowej randki z Kirishimą. Chciałam, aby ten dzień był dla niego wyjątkowy i może nie do końca mi się to udało, ale zamierzałam to naprawić.

Czas na płacz mógł przyjść dopiero jutro. Dziś chciałam w pełni poświęcić się mojemu mężczyźnie. Człowiekowi, którego bardzo kochałam i który wspierał mnie w każdym, nawet najtrudniejszym momencie mojego życia.

Może powoli traciłam swoją dawną rodzinę, ale zyskałam nową. Tata Kirishimy mnie wspierał i był dla mnie jak anioł. Nie zamierzałam, oczywiście, rezygnować ze swoich rodziców, ale nie mogłam wpraszać się w ich życie, skoro mnie nie chcieli. Planowałam jeszcze trochę o nich powalczyć, jednak nic na siłę.

Gdy byłam już gotowa, zeszłam na dół. Oniemiałam, gdy ujrzałam ubranego w garnitur Kirishimę. Włosy znowu związał w kucyk i oczywiście założył swoje seksowne okulary. Kiedy mnie zobaczył, rozchylił usta i uniósł brwi.

- Ario...

Podeszłam bliżej mężczyzny i obróciłam się dookoła, wprawiając sukienkę w ruch.

- Może być?

- Jesteś zjawiskowa - rzekł, całując mnie w usta. Zachichotałam jak zakochana nastolatka. - Jest jednak coś, co muszę zrobić.

Mówiąc to, Kirishima uklęknął przede mną na jedno kolano. Spodziewałam się pierścionka zaręczynowego, ale on wyciągnął nóż.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top