39

Kirishima

- Wszystkiego najlepszego!

Zbudziłem się i ujrzałem najpiękniejszy widok na świecie. Moja Aria siedziała na mnie okrakiem, mając na sobie tylko moją koszulkę i majtki. W dłoniach trzymała teczkę.

- Kochanie, która jest...

- To dla ciebie!

Nikt nigdy nie świętował moich urodzin z takim zapałem, z jakim robiła to ona. Tata oczywiście co roku składał mi życzenia i dawał mi symboliczne prezenty, ale od śmierci mamy wiele się u nas zmieniło. Każde kolejne urodziny bez niej były dla mnie traumatyczne. Może byłem już dorosłym mężczyzną, ale mama miała na mnie duży wpływ i fakt, że odeszła, niezmiernie mnie bolał. To jeszcze nie był jej czas na śmierć. Nie powinna umierać tak wcześnie.

- Dziękuję, zwierzaczku.

Aria siedziała na moim brzuchu, a ja z całej siły starałem się zwalczyć erekcję, która stopniowo się pojawiała. Aria chyba nie rozumiała, że siadając na mnie w taki sposób, podniecała mnie do granic możliwości.

- Gdybym miała pieniądze, kupiłabym ci coś od siebie, ale...

- Twoja obecność jest dla mnie najpiękniejszym prezentem na świecie, kochanie - wyznałem, starając się, aby mój głos nie zadrżał z emocji. - Pokaż mi te zdjęcia, które wczoraj wywołałaś.

Otworzyłem teczkę, którą podała mi moja ukochana i moje serce zadrżało na widok tych zdjęć. Aria wywołała trzy fotografie. Pierwsza przedstawiała nas przy górze Fuji. Całowałem Arię w policzek, a ona robiła taką minę, jakby się tego nie spodziewała. Drugie zdjęcie przedstawiało nas przy neonie Glico Man w Osace. Wyglądaliśmy na szczęśliwych i boleśnie w sobie zakochanych. Ostatnie zdjęcie przedstawiało za to mnie. Jedzącego frytki, a tak właściwie krzywiącego się na widok tego, jak jedna z frytek spadła mi na spodnie i je pobrudziła.

- Jest tam też jedno małe zdjęcie - wyznała, wskazując palcem na zdjęcie takiej wielkości, które mogło zmieścić się w portfelu.

Kiedy spojrzałem na fotografię, ujrzałem nasze splecione dłonie. Nie wiedziałem nawet, kiedy Aria zrobiła takie zdjęcie, ale było ono boleśnie urocze. Poczułem falę uczuć do tej kobiety. Odłożyłem teczkę ze zdjęciami na łóżko i przytuliłem Arię, przyciągając ją bliżej siebie.

- Dziękuję, kochanie. Nikt nigdy nie dał mi czegoś tak wyjątkowego.

- Bez przesady - odparła, śmiejąc się. - Gdybym miała więcej pieniędzy, kupiłabym...

- Bardziej liczy się dla mnie twoja obecność niż prezenty, zwierzaczku. Niektórych radują rzeczy materialne, ale ja nie jestem jedną z takich osób. Liczy się dla mnie tylko to, że tu ze mną jesteś, słoneczko. To będą najlepsze urodziny w moim życiu.

Aria odsunęła się ode mnie jedynie na tyle, aby pocałować mnie w usta. Był to szybki pocałunek, ale ja miałem ochotę na więcej. Dlatego wplotłem palce w jej włosy i ponownie przyciągnąłem ją do pocałunku. Tym razem to ja zaatakowałem i szybko przejąłem kontrolę, a Aria na szczęście mi się poddała.

- Kirishima...

Wyszeptała moje imię jak modlitwę. Jęknąłem. Byłem na nią napalony jak nastolatek na swoją pierwszą dziewczynę.

- Mam dla ciebie coś jeszcze. Nie jest to coś, co kupiłam, bo jak już wspominałam, zabrałeś mi kasę, ale postanowiłam to dziś zastosować.

Aria odsunęła się ode mnie po to, aby sięgnąć ku szafce nocnej. Zmrużyłem oczy, a po chwili westchnąłem. Stało się to w chwili, w której zobaczyłem, co moja ukochana miała w dłoniach.

- Obroża i smycz.

Pokiwała energicznie głową, uśmiechając się.

- Wiem, jak bardzo lubisz prowadzić mnie na smyczy, więc uznałam, że dopóki nie przyjdzie twój tata, możemy tak się pobawić. Będę posłusznie za tobą chodzić, mój panie. Pamiętaj jednak, że to tylko w twoje urodziny!

Zaśmiałem się. Nie wierzyłem w to, jak wiele była w stanie dla mnie zrobić. Choć na pewno ona sama miała mieć z tego przyjemność.

- Nie wiem, co powiedzieć, kochanie.

- Och, po prostu mi to załóż! Wiem, że tego chcesz!

- Może najpierw pozwolę ci się przebrać. Co ty na to?

- Co powiesz na wspólny poranny prysznic?

Aria nie musiała się powtarzać. Już po chwili porwałem ją w ramiona i zaniosłem do łazienki. Tam rozebraliśmy się do naga i weszliśmy pod prysznic. Oczywiście nie obyło się bez pocałunków, pieszczot i docinania sobie nawzajem. Tak właściwie to Aria mi docinała, a ja jej na to pozwalałem, gdyż bardzo to lubiłem. Gdy jednak padła przede mną na kolana i zaczęła ssać mojego penisa, wszystkie myśli uleciały z mojej głowy. Trzymałem Arię za włosy i pozwalałem, aby zajmowała się moim kutasem tak, jak tylko ona była w stanie to robić.

- Kocham cię, dziecinko. Nie masz pojęcia, jak bardzo.

Po dość chaotycznym, ale pełnym miłości prysznicu, wysuszyliśmy się i ubraliśmy. Poszliśmy do sypialni, gdzie położyłem poduszkę na podłodze. Chciałem zrobić to tak, jak należało.

- Uklęknij dla mnie, Ario.

Moja królowa padła na kolana na poduszkę. Założyła ręce za plecy jak posłuszna uległa. Patrzyła na mnie, gdy ja napawałem się tym jakże zjawiskowym widokiem.

Zrobiłem sobie kucyk i założyłem okulary, aby lepiej widzieć Arię. Klęczała przede mną pokornie i czekała na to, co zrobię.

Wziąłem do ręki obrożę ze smyczą i podszedłem do dziewczyny. Objąłem dłonią policzek Arii, a ona momentalnie wtuliła się w moją rękę.

- Ufasz mi?

Aria otworzyła oczy, które przed chwilą przymknęła i skinęła głową.

- Ufam ci całą sobą, Kirishima. Wiem, że mnie nie skrzywdzisz. Mylę się?

Pokręciłem przecząco głową, mając poważny wyraz twarzy.

- Nie mylisz się, aniołku. Nigdy bym cię nie skrzywdził. Kocham cię.

- To szalone, prawda?

- Co takiego, skarbie?

Aria zaśmiała się, a jej policzki się zarumieniły.

- To, jak szybko się w sobie zakochaliśmy. Niektórzy potrzebują tygodni, miesięcy, a nawet lat, aby poddać się miłości. U nas wystarczyło kilka dni, Kirishima.

- Mam wrażenie, że chodzi o to, w jakich okolicznościach się poznaliśmy, Ario. Zwyczajni ludzie poznają się w mieście lub przez internet, a potem spotykają się na randki. U nich proces zakochiwania się w sobie przebiega dłużej, bo pomiędzy randkami mają czas na swoje prywatne życie. My zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę. Jesteśmy ze sobą przez cały czas i zostaliśmy poddani ekstremalnym warunkom. Dlatego u nas miłość rozkwitła szybciej. Powiedz, kochanie. Żałujesz tego? Tego, że tak szybko się w sobie zakochaliśmy?

Pokręciła przecząco głową.

- Nie. Kocham cię i wiem, że chciałabym być z tobą przez resztę życia. Nie wiem tylko, jak moi rodzice na to zareagują. Chciałabym, aby mnie wspierali i zrozumieli moją decyzję. Wiedz jednak, Kirishima, że nieważne, co powiedzą moi rodzice, ja z tobą zostanę.

Moje serce złamało się na pół po to, aby chwilę później się skleić. Powstała na nim jednak wyraźna rysa, która nigdy miała stamtąd nie zniknąć.

Otworzyłem usta, aby coś powiedzieć, ale nie znalazłem żadnych właściwych słów. Bałem się, że Aria mówiła to wszystko pod wpływem emocji i tak naprawdę wcale tak nie myślała. Chciałem, aby była wobec mnie i siebie szczera i gdy patrzyłem w jej oczy, naprawdę widziałem w nich dobre intencje. Aria się we mnie zakochała i oddała mi swoje serce wierząc w to, że się nim zaopiekuję.

Niebawem miała nas czekać rozmowa z jej rodzicami, która miała wiele zmienić. Gdyby zależało to ode mnie, związałbym Arię i nigdy stąd nie wypuścił. Nie mogłem jednak dłużej być egoistą. Moja mama nigdy nie wybaczyłaby mi takiego samolubnego zachowania. Może nie wierzyłem w życie po śmierci, ale byłem pewien, że gdyby mama gdzieś tam była, byłaby mną zawiedziona.

- Ario...

- Mówię poważnie - rzekła od razu, gdy zauważyła moje niedowierzanie. - Kocham cię i chcę z tobą być. Moi rodzice muszą to zaakceptować, a jeśli tego nie zrobią, będzie mi przykro, ale nic na to nie poradzę.

- Twierdzisz więc, że byłabyś w stanie ze mną zostać nawet, gdyby twoi rodzice tego nie popierali?

Zrobiła smutną minę, ale skinęła głową.

- Rodzice są dla mnie ważni, ale oni nigdy nie chcieli, żebym znalazła partnera z miłości. Marzyli o tym, abym wyszła za mąż za jakiegoś bogatego i wpływowego mężczyznę. Chcieli mnie ustawić.

- Cóż, Ario. Jakby na to nie patrzeć, jestem bogaty i wpływowy.

Moja ukochana pacnęła mnie dłonią w nogę, ale się zaśmiała.

- Wiesz, co mam na myśli. Mam nadzieję, że mama i tata zaakceptują i zrozumieją nasz związek, ale jeśli tego nie zrobią, ja i tak z tobą zostanę. Chyba, że zechcesz mnie stąd wyrzucić?

- Nigdy cię stąd nie wyrzucę. Co więcej, zwiążę cię i zamknę w tym domu na wieki.

Aria zasłoniła usta dłonią, gdy mimowolnie jęknęła. Momentalnie zrobiła się czerwona na twarzy.

- Podoba ci się taka wizja, prawda? Byłabyś na mojej łasce. Zupełnie bezbronna.

- Och, Kirishima. Nie podniecaj mnie tak. To nie fair.

Śmiejąc się, przeczesałem palcami jej włosy i poklepałem ją po głowie.

- Chciałabyś więc zostać na dziś moją niewolnicą, prawda?

Skinęła głowa, patrząc z utęsknieniem na obrożę.

- Tak, proszę pana.

Cholera jasna. Flirtowała ze mną, ale nie miała pojęcia, co to ze mną robiło. W życiu byłem opanowanym facetem, który z racji swojej pracy musiał mieć nerwy ze stali, ale przy Arii wszystko szlak trafiał. Może to ona miała grać dziś moją niewolnicę, ale chyba oboje wiedzieliśmy, kto tak naprawdę kim rządził.

Stanąłem za Arią i objąłem jej szyję skórzaną obrożą. Zapiąłem obrożę i wsunąłem pod spód dwa palce, aby upewnić się, że mojej dziewczynie miało być wygodnie i mogła swobodnie oddychać. Następnie złożyłem pocałunek na czubku jej głowy i przeszedłem na przód Arii. Złapałem za smycz i owinąłem ją sobie kilkukrotnie wokół dłoni.

- Moja grzeczna dziewczynka. Powiedz mi, Ario. Do kogo należysz?

Mruknęła z zadowoleniem. Nie byłem pewien, kto był w tej chwili bardziej podekscytowany. Ona czy ja.

- Do ciebie, panie.

- Świetnie. Wiesz, ile dziś lat kończę?

Aria uniosła brwi. Wyglądała na wytrąconą z równowagi.

- Ty... Chyba...

- Trzydzieści pięć - podpowiedziałem jej, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że chyba nigdy wcześniej nie powiedziałem jej, ile mam lat, a jeśli to zrobiłem, to tego nie zapamiętała. - Wiesz, jak wiele ciekawych rzeczy może wiązać się z tą liczbą? Mogę na przykład dać ci dzisiaj trzydzieści pięć klapsów.

Aria zachichotała.

- Domyślam się, że byłbyś w stanie to uczynić, panie.

- Och, tak. Nie mogę jednak pozwolić na to, aby mój tata zobaczył, jak chodzisz pokracznie przez klapsy. Dlatego mogę dać ci je wieczorem, gdy zostaniemy sami.

- Tak! - zaklaskała w dłonie, jakby ten pomysł naprawdę jej się spodobał.

- Fantastycznie. W takim razie teraz zjemy śniadanie, dobrze?

- Tak się składa, że już coś dla ciebie zrobiłam. Czeka na dole.

Zmarszczyłem brwi. Czy to oznaczało, że Aria wstała wcześniej, aby zrobić nam śniadanie? Nie spodziewałem się, że aż tak bardzo jej na mnie zależało. Gdyby to ona miała urodziny, mógłbym nie spać przez całą noc, aby przygotować dla niej niespodziankę, jednak ja to ja. Ona nie musiała nic szczególnego dla mnie robić. Sama jej obecność była najpiękniejszym prezentem, jaki mogłem sobie wyśnić.

Pociągnąłem za smycz tak, aby Aria wstała. Jedną ręką trzymałem ją za smycz, a drugą złapałem ją za rękę. Aria była zarumieniona i podniecona. Byłem ciekaw, jak długo była w stanie tak wytrzymać.

Kiedy zszedłem na dół, moje oczy wypełniły się łzami. Na stole w kuchni znajdowało się bowiem urocze śniadanie, ale nie to najbardziej przyciągnęło moją uwagę. Ujrzałem bowiem na stole ciasto. Znajdował się na nim napis "Wszystkiego najlepszego, Kirishima!", który zrobiony był z czekoladowych kuleczek do jedzenia.

- Ario...

- Robiłam to ciasto z pamięci, ale mam nadzieję, że nie pomieszałam przepisu. Wiem, że to niewiele, ale chciałam coś dla ciebie zrobić.

Oczy zaszły mi łzami.

- Kurwa, Ario.

- N-nie podoba ci się? - spytała, chwytając w dłonie moją twarz. - Kirishima, ja...

Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem. Obiecałem sobie, że dzisiaj nie będę płakał, dlatego zwalczyłem łzy.

- Dziękuję ci z całego serca, Ario. Nie masz pojęcia, jak bardzo cię kocham.

Uśmiechnęła się, po czym wcisnęła mi do ręki smycz, którą przed chwilą puściłem.

- Oby tylko było jadalne - zauważyła, na co oboje zaczęliśmy się śmiać.

- Zjem wszystko, co wyszło spod twojej ręki. Dziękuję, skarbie.

Na czas śniadania zdjąłem smycz, ale obroża została na miejscu. Odłożyłem smycz na stół tak, aby była na widoku, po czym odsunąłem dla Arii krzesło, aby zajęła miejsce przy stole jako pierwsza. Usiadłem na przeciwko dziewczyny i posłałem jej szczery uśmiech.

- Najpierw śniadanie, potem ciasto - powiedziała, słodko się rządząc.

- Chyba zapomniałaś, kto tu ma kogo na smyczy, co?

- Teraz nie mam smyczy, Kirishima!

Kiedy protestowała, była tak cholernie urocza. Czym zasłużyłem sobie na tą kobietę?

- Może nie masz smyczy, Ario, ale masz obrożę. Symbol przynależności do twojego pana. Poza tym, gdybyś nawet nie miała obroży, oboje wiedzielibyśmy, do kogo należysz. Prawda?

Zarumieniła się, ale nic nie powiedziała. Zaczęła jeść, a ja wiedziałem, że to będzie dobry dzień. Czułem, że to miały być moje najlepsze urodziny w życiu. Czasami warto było długo czekać na coś wyjątkowego. Byłem cholernym szczęściarzem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top