25
Kirishima
- Wywołamy to zdjęcie i powiesimy je nad naszym łóżkiem.
- Kirishima!
- No co? - spytałem, śmiejąc się na widok zdjęcia, które widziałem na ekranie aparatu. - Jesteś tutaj taka urocza, że mógłbym cię zjeść, Ario. Miałabyś coś przeciwko temu?
Moja dziewczyna, gdyż chyba mogłem ją tak nazywać, obróciła się do mnie plecami i schowała twarz w dłoniach. Była diabelnie urocza, gdy się tak zachowywała. Nie miałem pojęcia, dlaczego Aria miała aż tak niską pewność siebie, skoro była fantastyczną kobietą, która miała wiele do zaoferowania. Wiedziałem jednak, że musieliśmy popracować nad jej poczuciem własnej wartości.
- Mam pomysł. Zrobię ci sesję.
Aria odwróciła się do mnie i spojrzała na mnie z niezrozumieniem. Pokręciła przecząco głową.
- Nie ma mowy. Nie będę dla ciebie pozować.
- Nikt nie każe robić ci tego dla mnie, skarbie. Pozuj dla siebie. To twój aparat. Możesz z nim robić, co chcesz. Wiem jednak, że zapragnęłaś zrobić sobie sesję zdjęciową w Tokio Skytree, ale wczoraj kompletnie o tym zapomniałem. Dlatego dzisiaj chciałbym ci to wynagrodzić. To niepowtarzalna okazja. Góra Fuji jest świetnie widoczna. Skorzystajmy z tego.
Aria wyglądała na skrępowaną, ale zastanawiała się nad moim pomysłem. Jeszcze nie spisała go na straty, co uznałem za prawdziwy sukces. Wkrótce, po przynajmniej minucie intensywnego zastanawiania się nad tym, co robić, skinęła głową.
- Dobrze. Stresuję się, ale masz rację. Widoki są nieziemskie.
- Och, w rzeczy samej.
- Kirishima!
Parsknąłem śmiechem, przywołując na siebie uwagę kilku turystów. Nie umknęło jednak mojej uwadze, że ci ludzie po prostu się od nas odsuwali. Bali się mnie. Nie miałem na czole napisu "boss yakuzy" jednak mój wygląd raczej wskazywał na to, kim byłem. Oczywiście nie każdy Japończyk noszący tatuaże od razu był uznawany za członka yakuzy, ale niestety ludzie z tatuażami mieli tutaj gorzej. Na przykład osoby posiadające tatuaże nie mogły wchodzić do onsenów, czyli gorących źródeł. Istniało jednak kilka miejsc, w którym takie osoby mogły zażyć gorących kąpieli, ale jednak społeczeństwo stygmatyzowało posiadaczy malunków na ciele.
Aria ustawiła się do zdjęcia. Uśmiechnęła się i poprawiła włosy. Pstryknąłem jej pierwsze zdjęcie, ale to było za mało.
Wkrótce Aria zmieniła pozycję. Obróciła się do mnie bokiem i rzuciła mi zalotne spojrzenie zza ramienia. Cóż, te spojrzenie nie było chyba jednak przeznaczone mnie, a aparatowi.
Następnie dziewczyna odwróciła się do mnie plecami i uniosła w górę ręce. Świetnie czuła się przed aparatem. Dopiero tutaj pokazywała pewność siebie, a przynajmniej jej niewielki skrawek.
Moja ukochana zmieniała pozycje jak prawdziwa modelka. Mieliśmy mieć niezłą sesję zdjęciową. Po chwili postanowiłem usiąść na ulicy i zrobić jej zdjęcia z takiej perspektywy. Aria śmiała się i wpatrywała w górę Fuji z niedowierzaniem. Udało mi się uchwycić piękny moment, robiąc zdjęcie jej profilu. Aria miała łzy w oczach i delikatny uśmiech na twarzy. Wyglądała jak anioł i nim dla mnie była.
- Może zrobimy sobie kilka zdjęć razem? - zaproponowałem, jednak mówiłem cicho tak, jakbym nie chciał jej wystraszyć.
- Pewnie. Wyglądasz dzisiaj całkiem dobrze.
Uśmiechnąłem się, kłaniając się jej.
Zrobiliśmy kilka selfie, co było trudne, gdy nie mogliśmy zobaczyć na ekranie swojego odbicia. Sprawdzając zdjęcia, śmialiśmy się, gdyż na niektórych wyglądaliśmy zabawnie. Na jednej z fotografii ucięło mi połowę twarzy, a na kolejnej Aria oblizywała usta.
- Może powinniśmy kogoś poprosić o to, aby zrobił nam zdjęcia? - zapytałem, na co ona zrobiła wielkie oczy.
- Chyba nie. Wiesz, twoje tatuaże...
- Przepraszam! Czy mógłby pan zrobić nam zdjęcie?
Zignorowałem Arię i zapytałem mężczyzny koło pięćdziesiątki, który był tutaj z synem o to, aby zrobił nam zdjęcie. Facet skinął głową pospiesznie, ale gdy spojrzał na moje tatuaże, zawahał się. Nie mógł jednak odmówić. Japończycy byli niezwykle kulturalni i prawie nigdy nie odmawiali pomocy.
Podszedłem do Arii i objąłem ją obiema rękami w pasie, po czym przycisnąłem usta do jej policzka. Wydała z siebie zszokowany pisk, ale kiedy pisk ten przemienił się w śmiech, poczułem się cudownie.
- Dziękujemy - powiedziałem do mężczyzny, który wyglądał tak, jakby lada moment miał zejść na zawał. - Może chcecie, abyśmy i wam zrobili zdjęcie?
- N-nie trzeba. Dziękuję - wyszeptał mężczyzna, ciągnąc swojego małego synka za rękę w przeciwnym kierunku. Dzieciak jednak zepsuł plany swojego ojca na ucieczkę.
- Jesteś w yakuzie?
Gdy chłopiec zadał mi te pytanie, zaśmiałem się. Spojrzałem na jego ojca i skinąłem nieznacznie głową, dając mu tym sposobem znać, że nie powinien się mnie obawiać, bo nie miałem zamiaru ich zranić. Podszedłem powoli do chłopca i ukucnąłem przed nim.
- Cześć. Jak masz na imię? - spytałem, wyciągając do niego rękę.
- Yuki, a ty?
- Witaj, Yuki. Jestem Kirishima. Wiesz, tak się składa, że jestem członkiem yakuzy, ale nie musisz się mnie bać.
- Naprawdę? Fajne masz tatuaże.
Uśmiechnąłem się do dzieciaka. Wiele bym dał, abym mógł mieć w przyszłości takiego z moją ukochaną kruszynką.
- Poważnie? Podobają ci się?
Yuki wyciągnął rękę. Jego ojciec wstrzymał oddech, gdy chłopiec zaczął dotykać japońskich symboli wytatuowanych na mojej prawej ręce.
- Ten smok jest fajny.
- Też go lubię. Wiesz, Yuki, to, że ktoś jest w yakuzie nie znaczy, że jest złym człowiekiem.
- Nie? Ale tata mówił...
- Cicho bądź! - powiedział ostro ojciec do chłopca, szarpiąc go za rękę.
- Spokojnie. Chciałem tylko wyjaśnić, że my, yakuza, jesteśmy organizacją, która jest w Japonii legalna. Nie musicie się nad bać. Ty, Yuki, jesteś wspaniałym chłopcem i cieszę się, że odważyłeś się do mnie zagadać. Niewielu ludzi ma taką odwagę.
- Naprawdę? To dziwne, bo wyglądasz fajnie i masz ładną dziewczynę.
Ojciec Yukiego wydał z siebie taki dźwięk, jakby jedną nogą był już na tamtej stronie wszechświata.
- Ario, podejdź do nas.
Moja ukochana królowa podeszła bliżej. Ukucnęła przed Yukim, uśmiechnęła się do niego promiennie i podała mu rękę.
- Cześć! Jestem Aria!
- Jesteś bardzo ładna.
- Dziękuję - zaśmiała się, zakładając kosmyk włosów za ucho. - Nie ma co się bać Kirishimy. Może strasznie wygląda, ale to bardzo miły chłopiec.
Chyba potem miałem zlać Arii tyłek za tego "miłego chłopca", ale podobało mi się to, jak dla odmiany nie próbowała ode mnie uciec. Zachowywała się tak, jakby naprawdę była moją dziewczyną, a nie ofiarą. Tutaj, w tym miasteczku, czułem się tak, jakby połączyło nas coś wyjątkowego. Jakby nasza relacja poszła jeszcze bardziej do przodu.
- Też powinnaś zrobić sobie tatuaże - powiedział do niej Yuki, na co ona parsknęła śmiechem.
- Wolałabym nie. Bardzo lubię tatuaże Kirishimy, ale jemu znacznie bardziej pasują.
- Nie będziemy was zatrzymywać - oznajmiłem, podnosząc się na nogi i podając Arii rękę, aby również mogła wstać. - Miłego dnia.
Pomachaliśmy Yukiemu i jego ojcu. Chłopiec uśmiechał się do nas jeszcze długo i machał tak, jakby ciężko mu się było z nami pożegnać. Ojciec nie podzielał zainteresowania syna, ale rozumiałem to. Starsze pokolenie miało inne spojrzenie na yakuzę niż młodsze. Miałem jednak nadzieję, że pokazałem Yukiemu i jego tacie, że nie byliśmy groźni. Oczywiście dla naszych wrogów byliśmy potworami z najgorszych koszmarów, ale nigdy nie skrzywdziłbym takiego Yukiego. Nigdy nie zabiłem żadnego dziecka i nie zamierzałem tego zmieniać.
- Uroczy był, prawda?
Spojrzałem na Arię, muskając kciukiem wierzch jej dłoni.
- Chciałabym mieć takiego chłopca.
- Mogę ci takiego zrobić, kochanie.
Aria szturchnęła mnie w ramię.
- Daj spokój, Kirishima.
- Mówię poważnie - wyszeptałem niemal z tęsknotą. Złapałem Arię za podbródek i nakierowałem jej spojrzenie na siebie. - Nie masz pojęcia, jak bardzo chciałbym mieć w przyszłości z tobą dziecko, Ario. Nie teraz, bo wiem, że mnie nienawidzisz, ale kiedyś? Oddałbym wszystko.
Ujrzałem w jej oczach tęsknotę za czymś, czego nawet nie mieliśmy. Byłem pewien, że Aria byłaby cudowną mamą. Bardzo chciałem mieć synka, ale i córeczkę. To było normalne, że członkowie yakuzy mieli żony i dzieci. Nie skupialiśmy się przecież tylko na sprawach organizacji. Decyzja o założeniu rodziny była indywidualną sprawą. Niektórzy więc brali sobie za żony cudowne kobiety, a inni woleli chodzić co kilka dni do klubów, w którym mieli szeroki wybór prostytutek. Jako członkowie yakuzy, zawsze dostawaliśmy te najlepsze.
Aria spuściła głowę, a ja jej na to pozwoliłem. Nie chciała na razie rozmawiać o dzieciach, a ja nie zamierzałem na nią naciskać. Znaliśmy się dopiero od kilku dni. Może nasza relacja pędziła do przodu, ale nie mogłem działać zbyt szybko. Mogłoby się to skończyć katastrofalnie.
- Co ty na to, że wejdziemy do kilku sklepików? Na pewno chciałabyś z Fuji jakieś pamiątki, prawda?
Dziewczyna wzruszyła niewinnie ramionami.
- Nie mogę nieustannie na tobie polegać. Nie finansowo.
- Daj spokój. Mam mnóstwo pieniędzy. Troszczenie się o ciebie to dla mnie przyjemność, a nie przykry obowiązek.
- Znowu wydam na głupoty.
Objąłem Arię w pasie, przyciągając ją do siebie. Lubiłem to robić. Chciałem, aby zawsze była tak blisko mnie, jak to możliwe.
- O to właśnie chodzi w byciu turystą, dziecinko. Gdy turysta przyjeżdża do jakiegoś miejsca, często kupuje głupoty. Może potem tego żałować, a może cieszyć się z tych rzeczy. Poza tym, masz mnie, więc możesz kupować sobie tak wiele rzeczy, jak tylko chcesz, kochanie. Nigdy nie będę oszczędzał na tobie kasy. Wiem, że nie poprosisz mnie, abym kupił ci sukienkę od Chanel albo torebkę od Gucci. Bardziej ucieszyłabyś się z koszulki z górą Fuji i figurką Gojo, prawda?
Uśmiechnęła się lekko.
- Chyba tak.
- W takim razie poszukajmy tutaj jakichś figurek półnagich mężczyzn z anime. Jestem pewien, że coś znajdziemy.
Aria wybuchnęła śmiechem. Ten dźwięk był jak miód na moje serce. Uwielbiałem w niej to, że była taka skryta, ale jednocześnie chciała pokazać światu swoją prawdziwą osobowość. Walczyła ze sobą, jednak coraz bardziej się przede mną ujawniała, co było diabelnie urocze.
Zaprowadziłem Arię do pierwszego sklepiku z pamiątkami, jaki nam się nawinął. Oczy od razu jej się zaświeciły. Nie dziwiłem jej się. W Japonii można było nabyć wiele pamiątek, które różniły się od tych, które można było kupić w innych rejonach świata. Tam wszystko robione było na jedną modłę, a tutejsze produkty rzeczywiście były oryginalne. Aria jednak wzięła do ręki kulę śnieżną z górą Fuji i spojrzała na mnie.
- Co sądzisz?
- Podoba mi się. Bierzemy.
- Głupio mi z tym, że wydajesz na mnie pieniądze. Czuję się tak, jakbym potem miała być ci za to coś winna.
Wziąłem do ręki kartonik z kulą z Fuji, ucinając jej bezsensowną rozmowę.
- Bierzemy. Co jeszcze byś chciała?
Aria brała do ręki jeszcze wiele rzeczy, ale większość odkładała. Ostatecznie zdecydowała się na tą przeklętą kulę, a także breloczek z Sanrio. Nie znałem się za bardzo na tych rzeczach, ale wiedziałem, czym było Hello Kitty. Choć aż wstyd to było przyznać.
Oczywiście na tym sklepie się nie skończyło. W kolejnym kupiłem Arii dwa breloczki, a w jeszcze innym figurkę. Tym razem wybrała figurkę z anime Sailor Moon. Spodziewałem się znowu jakiegoś półnagiego seksownego gościa, a tu proszę. Figurka żeńskiej postaci.
Po udanych zakupach zaprowadziłem Arię do kawiarni z kotami. Była tam w swoim żywiole. Od razu uklęknęła na podłodze i zaczęła mówić do kotów, choć te oczywiście jej nie rozumiały. Zwierzęta jednak wyczuły jej dobre serce i lgnęły do niej, praktycznie ignorując pozostałych klientów kawiarni.
Stałem przy Arii i obserwowałem ją bawiącą się z kotami. Nie mogłem przestać się uśmiechać jak jakiś zakochany idiota. To, co do niej poczułem, było oszałamiające. Nie wiedziałem, co się ze mną działo, ale pragnąłem ochronić ją przed całym światem. Przed wszystkimi jego zagrożeniami i złymi ludźmi.
Ukucnąłem obok Arii i podałem jej kawę. Uśmiechnęła się w podziękowaniu.
- To był idealny dzień, Kirishima. Bardzo ci dziękuję.
Pogłaskałem ją po policzku, widząc jej przepełnione uczuciem spojrzenie.
- To jeszcze nie koniec tego dnia, kochanie. Musimy jeszcze dojechać do Osaki. Czeka nas długa podróż, ale nie martw się. Będziesz mogła przespać się w moich ramionach.
Puściłem jej oczko, na co ona się zaśmiała.
- Jesteś takim flirciarzem. Powiedz, dużo kobiet wyrywasz?
- Zależy mi tylko na jednej - odparłem, upijając łyk kawy.
- Pewnie każdej to mówisz, co?
- Nie. Jak dotychczas, powiedziałem to tylko jednej i nie żałuję.
Aria spojrzała na mnie z czymś, czego nie byłem w stanie określić. Nie miałem pojęcia, czy było to raczej pozytywne, czy negatywne. Dziewczyna jednak szybko odwróciła ode mnie wzrok i wróciła do zabawy z kotkami.
- Możemy zaraz wyruszać, Kirishima. Czeka nas w końcu długa podróż.
Czułem, że nie miała na myśli tylko podróży do Osaki, ale również naszej osobistej podróży przez życie. Ona zdecydowanie miała być długa. I cholernie trudna.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top