23

Kirishima

- Nie.

- Kirishima, ale...

- Jeszcze nie, kochanie.

Nie chciałem sprawiać jej bólu, ale sytuacja nie prezentowała się najlepiej. Rozumiałem strach Arii o rodziców, ale nie mogła się z nimi skontaktować. Nie na tak wczesnym etapie naszej relacji.

- Błagam cię. Moja mama i mój tata na pewno bardzo się o mnie martwią. Nie proszę cię o to, abyś pozwolił mi wrócić do Włoch, bo wiem, że tego nie zrobisz. Po prostu nie chcę, aby się zamartwiali.

Jej głos zadrżał, a ja poczułem się jak najgorszy dupek na świecie. Doskonale rozumiałem, co moja kruszynka chciała osiągnąć, ale nie mogłem być ślepy i głuchy. Aria mogła wykorzystać to, że mi się podobała, aby coś dla siebie ugrać. Nasza relacja ulegała poprawie i czułem się z Arią naprawdę dobrze, ale obawiałem się, że zachowywała się w ten sposób w jednym celu. Ta świadomość uderzyła we mnie jak grom z jasnego nieba. Nagle mój dobry humor się zepsuł.

Podszedłem bliżej Arii i nie dotykając jej, spojrzałem jej w oczy.

- Czy twoja uległość była na pokaz, Ario? Czy zachowywałaś się tak tylko po to, aby mnie omamić?

Na jej twarzy zobaczyłem szok. Pokręciła energicznie głową.

- Nie! Wcale nie, Kirishima! Nie o to chodziło! Ja naprawdę...

- Czyli nie byłaś wobec mnie taka uległa tylko dlatego, aby coś dla siebie ugrać?

Pociągnęła swoją koszulkę w dół tak mocno, jak było to możliwe.

- Nie sądziłam, że tak to odbierzesz. Naprawdę chciałam się do ciebie zbliżyć. Wczoraj naprawdę byłam o ciebie zazdrosna. Moja prośba wynika tylko z tego, że chciałam uspokoić rodziców. Nie musiałabym im powiedzieć, że porwał mnie boss yakuzy. Po prostu coś bym wymyśliła. Skłamałabym, że zepsuł mi się telefon i dopiero teraz mogłam do nich zadzwonić. Wybacz, że pomyślałeś, iż tylko grałam. Wcale tak nie było. Naprawdę chciałam, abyś się mną zajął.

Zraniłem ją. Poczułem się z tym źle, ale Aria nie powinna mi się dziwić, że nie do końca jej ufałem. Szczególnie po takiej prośbie.

Nie chcąc, aby była smutna i się rozpłakała, objąłem ją. Przyciągnąłem dziewczynę do siebie, przytulając się do niej. Aria drżała. Była na mnie zła, a ja byłem zły na siebie.

- Obiecuję ci, że niebawem będziesz mogła skontaktować się ze swoimi rodzicami, ale nie nastąpi to w najbliższym czasie. Muszę ci zaufać, Ario. Nie jest to takie proste. Jestem bossem yakuzy, a ty jesteś moją ofiarą. Może się sobie podobamy, ale to nie wystarczy, aby sobie nawzajem zaufać.

Pocałowałem ją w czoło, po czym wyszedłem z apartamentu, idąc na dół.

Teoretycznie mogłem zrobić dla nas śniadanie w moim apartamencie jako, że miałem tam aneks kuchenny. Byłem już jednak tak bardzo przyzwyczajony do przyrządzania posiłków na dole, we wspólnej kuchni, że nawet nie pomyślałem o takiej możliwości.

Robiłem dla nas śniadanie, ale myślami byłem daleko stąd. Zastanawiałem się nad tym, co Aria powiedziałaby swoim rodzicom, gdybym pozwolił jej się z nimi skontaktować. Rozumiałem jej obawy o mamę i tatę jako, że gdybym to ja został porwany, także chciałbym zadzwonić do swojego taty i powiedzieć mu, że wciąż żyłem. Ja zostałem jednak wychowany inaczej niż Aria. Każdego dnia budziłem się z myślą, że to właśnie ten dzień mógł być moim ostatnim. Byłem przygotowany na śmierć, ale Aria nie. Gdyby zginęła, jej rodzice nigdy by mi tego nie wybaczyli.

Pewnego dnia i tak miałem ich poznać. Jeśli nie osobiście, to za pomocą kamerki internetowej. Chciałem znać swoich teściów, a Aria zasługiwała na to, aby się z nimi zobaczyć. Może byłem potworem, ale za nic nie zamierzałem odseparować jej od jej rodziców.

Porzuciłem te nieprzyjemne myśli, skupiając się na bardziej rozkosznych. Tak właściwie wspominałem to, jak padłem przed Arią na kolana i doprowadziłem ją do orgazmu.

Grałem na niej jak na instrumencie. Uzależniłem się od niej, a ona powoli uzależniała się ode mnie. Gdyby Arii na mnie wcale nie zależało, wówczas nie walczyłaby o mnie, gdy podrywała mnie Crystal.

Z Arią miewałem lepsze i gorsze chwile. Lepszych było znacznie więcej, ale musiałem być ostrożny, aby zbyt szybko jej nie zaufać. Bardzo mi na niej zależało i ogromnie chciałem jej szczęścia, ale nie mogłem pozwolić na to, aby owinęła mnie wokół swojego małego palca i się mną zabawiła. To byłoby okrutne, a jej kara byłaby straszna.

Mimo, że nie chciałem karać Arii, to na samą myśl o tym, że mógłbym ją związać i dać jej klapsy, robiłem się twardy. Miałem swoje fetysze, ale się ich nie wstydziłem. Byłem, jaki byłem i nie narzekałem na to. Pewnie wolałbym zmienić w sobie kilka rzeczy, ale moja przeszłość była częścią mojej historii i za nic nie zamierzałem jej zmieniać. Przeżyłem więcej niż niejeden człowiek, ale tak właśnie miało wyglądać moje życie. Nawet, jeśli czasami tego nie chciałem.

- Jesteście już gotowi do podróży?

W kuchni pojawił się Makoto. Spojrzałem na mojego przyjaciela, który ubrał się dziś w spodnie dresowe i czarną bluzę. Wyglądał na zmęczonego. Zdecydowanie zasługiwał na odpoczynek.

- Tak, zaraz wyruszamy. Aria trochę się obija, ale...

- Słyszałem rano jej krzyki. Kirishima, wiem, że to nie moja sprawa, ale ty jej nie krzywdzisz, prawda?

Zdenerwowało mnie to, co insynuował, ale musiałem pamiętać o tym, że w życiu Makoto niejedna kobieta została skrzywdzona. Dlatego tak o nie dbał.

- Nie. Po prostu lizałem jej cipkę.

Mój przyjaciel spojrzał na mnie dużymi oczami.

- Och, a jej się podobało?

- Nie wiem. Jak zejdzie na śniadanie, możesz osobiście ją o to zapytać.

Makoto przeczesał palcami swoje włosy i westchnął ciężko.

- Przepraszam, że tak wtrącam się w twoje sprawy, szefie. Wiem, że to nie mój problem, ale ta dziewczyna jest taka niewinna, że najzwyczajniej w świecie jest mi jej szkoda. Cieszę się jednak, że tak się o nią troszczysz.

- Zjesz z nami śniadanie? - spytałem, na co Makoto uśmiechnął się i skinął głową.

Wkrótce dołączyła do nas Aria. Gdy ujrzała siedzącego przy kuchennym blacie Makoto, stanęła w miejscu. Zachowywała się tak, jakby nie była pewna, czy mogła wejść dalej.

- Śmiało, kochanie. Makoto zje z nami. Chyba, że masz coś przeciwko temu?

Tak jak się domyślałem, moja kruszynka pokręciła głową. Pokazałem jej więc miejsce przy stole, na którym usiadła. Już po chwili, niczym pokorny sługa, podałem mojej ukochanej i mojemu przyjacielowi posiłek.

Aria jadła w ciszy. Zachowywała się tak, jakby była skrępowana. Nie naciskałem na rozmowę. Mieliśmy mieć jeszcze dużo czasu, aby nacieszyć się swoim towarzystwem. Jeśli nie w drodze do Osaki, to potem, gdy mieliśmy dojechać do naszego domu.

Nie mogłem się doczekać, aby Aria zaszczyciła swoją obecnością mój dom. Chciałem, aby czuła się tam jak u siebie i była szczęśliwa. Zakochałem się w niej jak dzieciak, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Brakowało mi bowiem w życiu takiej szczerej i beztroskiej miłości. Tego, co było między nami, nie mogłem jeszcze nazwać miłością, ale czułem, że byliśmy na dobrej drodze, aby zadziało się między nami coś pięknego.

Kiedy zjedliśmy śniadanie, Makoto podziękował nam za towarzystwo i pożegnał się z nami, życząc nam spokojnej podróży do Osaki. Aria lekko skinęła do niego głową jakby w podziękowaniu. Widać było, że czuła się niepewnie przy członkach yakuzy, ale nie oceniałem jej za to. Miała pełne prawo być przestraszona.

W końcu po jakimś czasie byliśmy gotowi do drogi. Godzina wyruszenia w podróż nie była dobra, ale nie było to dla mnie ważne. Mogliśmy dojechać do domu nawet późnym wieczorem. Wszystko, aby zobaczyć z Arią górę Fuji.

Gdy zapakowaliśmy się do samochodu, uśmiechnąłem się. Byłem podekscytowany. Czułem się jak świeżo upieczony mąż Arii, a my właśnie mieliśmy jechać w naszą podróż poślubną.

Kto by przypuszczał, że boss yakuzy miał taką romantyczną naturę?

Położyłem dłoń na udzie Arii, gdy ta zerkała na siedzibę naszej organizacji, którą zostawialiśmy w tyle. Dziewczyna była niespokojna. Wierciła się i drżała, co mnie irytowało.

- Jesteś na mnie zła za to, że nie pozwoliłem ci zadzwonić do rodziców, zwierzaczku?

Pokręciła przecząco głową.

- W takim razie powiedz mi, o co chodzi.

- O nic, Kirishima. Po prostu się boję.

Złapałem ją za rękę i splotłem swoje palce z jej palcami. Moją intencją nigdy nie było to, aby się bała. Nigdy.

No cóż, może troszkę. Jednak tylko wtedy, gdy się ze sobą zabawialiśmy.

- Czego się boisz, kochanie? Mnie?

Spojrzała na mnie tak, jakby chciała mi przekazać, że nie życzyła sobie, aby kierowca nas słuchał. Zrozumiałem ją i poleciłem mężczyźnie, aby oddzielił nas od siebie specjalną osłoną. Nie mógł na nas patrzeć ani nie mógł nas słuchać.

- Do Fuji dojedziemy dopiero za około dwie i pół godziny, skarbie. Mamy dużo czasu, aby móc ze sobą na spokojnie porozmawiać. Pamiętaj, proszę, że komunikacja jest kluczem do sukcesu. Jeśli chcemy coś zbudować, musimy dużo rozmawiać.

Objąłem dłonią jej policzek. Nie mogłem powstrzymać się od dotykania mojej kruszynki. Była taka cudowna. Nie miałem jej dość. Mimo, że już się z nią zabawiłem, chciałem więcej. Była kimś absolutnie wspaniałym, a ja czułem się jak największy na świecie szczęściarz, że mogłem z nią być.

Choć ona chyba mnie nie chciała.

- Ario, proszę. Mów do mnie.

- Boję się tego, co czeka nas w Osace. Tam będę skazana tylko na ciebie, Kirishima. Nie będzie tam nikogo, kto byłby w stanie mi pomóc, gdybym potrzebowała tej pomocy. Wiem, że tutaj wcale nie było lepiej. Jesteś szefem wszystkich szefów i masz nieograniczoną władzę. Jesteś prawie jak król Japonii, a ja jestem tylko twoją niewolnicą. Zrozum, proszę, że się ciebie boję. Boję się tego, że gdy się na mnie zezłościsz, odbije ci i zrobisz mi krzywdę. Bardzo tego nie chcę. Chciałabym, żebyś mnie szanował i może pokochał, ale...

- Stop. Spokojnie, Ario. Nie zapędzaj się, bo zaraz nie będziesz w stanie oddychać.

Aria spojrzała na mnie niemal przepraszająco. Zrobiło mi się najzwyczajniej w świecie głupio.

- Przepraszam. Tego jest po prostu dla mnie za wiele, Kirishima. Chciałabym oddać ci serce, ale jak mam to zrobić, skoro tak bardzo się ciebie boję?

Było mi przykro, że Aria aż tak bardzo mi nie ufała, ale rozumiałem jej obawy. Wszystko było dla mnie jasne, bo dałem jej już wiele powodów, dla których miałaby mi nie ufać.

- Czy chodzi ci o kary, które ci dałem, Ario? O to, że dałem ci klapsy przy członkach yakuzy i o to, że kazałem ci mi obciągnąć?

Wzruszyła lekko ramionami tak, jakby czuła się zupełnie bezsilna. Niesamowicie mnie to zabolało.

- Nie wiem. Może wstyd to przyznać, ale w pewnym sensie podobało mi się to, jak dawałeś mi klapsy. Podobało mi się też to, jak ci obciągałam. To wstyd, prawda?

Kurwa. Nie spodziewałem się tego.

Moja Aria była pełną niespodzianek kobietą. Kryła w sobie fantastyczne rzeczy. Nie spodziewałem się, że kary, które jej dawałem, mogły okazać się dla niej w jakikolwiek sposób podniecające, ale chyba po prostu się myliłem. Choć prawdę mówiąc, mogłem się domyślić, że coś było na rzeczy, gdy po lodziku w samochodzie Aria miała całe mokre krocze.

- To głupie, Kirishima - kontynuowała, zaciskając palce na mojej dłoni. - Jestem głupia. Pewnie za taką mnie uważasz, prawda?

- Wcale nie. Uważam cię za silną i wspaniałą kobietę. Twoje fetysze nie mają nic do twojej wartości.

- F-fetysze?

Nie mogłem powstrzymać śmiechu. Gdy wypowiedziała to słowo, zachowywała się tak, jakby na świecie nie było nic bardziej przerażającego niż właśnie fetysze. Czyli coś, co miało większość ludzi na świecie.

- Tak, kochanie - powiedziałem, zauważając, że wyjechaliśmy już z Tokio. - Niemal każdy człowiek ma jakiś fetysz, a nawet kilka. To coś, co nas podnieca. Coś, co sprawia, że jest nam cholernie przyjemnie. Ja też mam swoje fetysze. Chcesz, żebym ci je zdradził?

Skinęła głową tak, jakby naprawdę była tym zainteresowana.

- W porządku. Bardzo lubię, gdy kobieta mi ulega, Ario. Uwielbiam, gdy pada przede mną na kolana i patrzy na mnie jak na króla. Kocham to, gdy czołga się u moich stóp i prosi mnie o to, abym się nią zajął. Lubię także dawać klapsy. Jednak tylko tak, aby kogoś podniecić, a nie zranić. Podoba mi się również krępowanie. Kajdanki, szarfy, sznury i tak dalej. Lubię, gdy partnerka jest zakneblowana, ma zawiązane oczy i jest zdana na moją łaskę. Jednym słowem, kręci mnie uległość drugiej strony. Choć przy odpowiedniej kobiecie nie miałbym nic przeciwko, aby samodzielnie ulec. Myślę, że ty jesteś tą istotą, przy której może mi się to udać, zwierzaczku. To co? Podzielisz się ze mną swoimi fetyszami?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top