11

Aria

Zanim Kirishima zabrał mnie na dół, postanowił zrobić coś, co bardzo mi się nie spodobało. 

Mój porywacz posadził mnie na brzegu łóżka i skuł mi ręce za plecami za pomocą skórzanych kajdanek. Kolejne kajdany założył mi na kostki nóg. Kajdany te połączone były krótkim łańcuchem. Mogłabym swobodnie chodzić, ale nie mogłabym uciec, gdyż najpewniej przy większym kroku po prostu bym się przewróciła. 

- Czy to konieczne? - spytałam, patrząc na klęczącego przede mną mężczyznę, który zapinał bransoletę kajdan na mojej kostce.

- Tak, zwierzaczku. Dzięki temu nie uciekniesz, gdy będziesz widziała, jak torturuję i zabijam człowieka. 

- Nie chcę na to patrzeć. Proszę, ja...

Kirishima wstał. Podniósł mnie i wziął na ręce. Uśmiechnął się tak, jakby patrzył na coś niezwykle uroczego. 

- Musisz zobaczyć, kim jestem. Nie mam zamiaru trzymać cię w bezpiecznej bańce. 

Pokręciłam błagalnie głową. 

- Daj spokój, Ario. Nie zmienię zdania. Jeśli będzie tego dla ciebie zbyt dużo, nie będziesz musiała na to patrzeć, ale nie będę ukrywał przed tobą prawdziwego mnie. Jestem bossem tego oddziału yakuzy, skarbie. Zabijam, krzywdzę, ranię i niszczę ludziom życie. Nie jestem jednak wyłącznie zły. Mam w sobie dobroć, ale niewielu ludziom ją pokazuję. 

Kirishima zabrał mnie na dół. Nie podobało mi się to, że niósł mnie na rękach. Gdyby w tej chwili mnie puścił, spadłabym po schodach w dół i na pewno zrobiłabym sobie krzywdę. Mając ręce skrępowane za plecami, nie mogłam w żaden sposób sobie pomóc. Byłam zdana wyłącznie na jego łaskę, co bardzo mi się nie podobało. 

Przełknęłam ślinę ze strachem, gdy wyszliśmy na ulicę. Okazało się, że znalazło się tutaj około dziesięciu członków yakuzy. Nie zauważyłam jednak nigdzie Makoto. Pewnie wciąż nie wrócił ze spotkania, na które wysłał go Kirishima. 

Członkowie yakuzy z cierpliwością czekali na swojego bossa i jego rozkazy. Kiedy ujrzałam klęczącego i związanego człowieka, wystraszyłam się. Mężczyzna ten wyglądał na starszego, ale zamiast się poddać, w jego oczach widziałam żar, a może nawet nienawiść. Mężczyzna ten, widząc Kirishimę, warknął. 

- Sprowadziłeś sobie pustą lalę do dymania? 

Starałam się nie pozwolić, aby słowa związanego i czekającego na śmierć mężczyzny mnie ubodły, ale stało się niestety inaczej. Wcale nie byłam pustą lalą. Może nie byłam tak mądra jak studenci Harvardu, ale miałam coś do zaoferowania. Ponadto, nie byłam "do dymania". Kirishima jeszcze mnie tak nie skrzywdził. 

Jeszcze. 

- Dużo gadasz, jak na człowieka, który zaraz straci zęby. 

Mężczyzna parsknął śmiechem. Stojący za jego plecami członek yakuzy uderzył go w tył głowy, ale nie na tyle, aby mężczyzna stracił przytomność. 

- Myślisz, że możesz mi zagrozić? Taki szczyl jak ty? 

Kirishima postanowił wkroczyć do akcji, ale przedtem zajął się mną. Pocałował mnie w czubek głowy, a następnie podszedł ze mną w ramionach do dwóch członków yakuzy. Obaj wyglądali na około trzydzieści pięć lat. 

Mój oprawca kazał jednemu z mężczyzn zdjąć bluzę. Kirishima położył ją na ziemi, a następnie zmusił mnie, abym uklękła na bluzie. Nie spodziewałam się, że Kirishima zrobi mi coś tak upokarzającego, ale nagle wyciągnął z kieszeni obrożę. 

Nie. On chyba nie miał zamiaru...

- Przytrzymaj jej włosy - rzekł Kirishima, zwracając się do jednego z dwóch moich ochroniarzy, gdyż chyba w ten sposób mogłam ich nazwać. 

Kiedy Kirishima założył mi na szyję obrożę, doczepił do znajdującego się z przodu kółeczka smycz. Mój oprawca ukucnął przede mną, uśmiechając się łagodnie. Podał smycz jednemu z członków yakuzy. 

- Wybacz, kochanie. Wiem, że to dla ciebie poniżające, ale muszę mieć pewność, że nie uciekniesz. Wolałbym, aby żaden inny mężczyzna niż ja cię nie dotykał, więc smycz jest doskonałą opcją. Jeśli nie będziesz dłużej chciała patrzeć na to, co robię, będziesz mogła zamknąć oczy. Nie ruszysz się stąd jednak, dopóki nie zabiję tego skurwiela. Zrozumiano? 

Patrzyłam prosząco w jego jasnobrązowe oczy. Tak bardzo chciałam ujrzeć w nich dobroć, ciepło i zrozumienie, ale w Kirishimę wstąpił zimny zabójca. 

- Proszę, pozwól mi wejść do budynku. Ja nie... 

- Jeszcze słowo, a cię zaknebluję, Ario. 

Nie odpowiedziałam. 

Kirishima pocałował mnie w czoło, po czym się podniósł. Podszedł do klęczącego na ziemi mężczyzny. Mężczyzny, który zaraz miał stracić życie. 

Obróciłam się nieznacznie i spojrzałam w oczy członkowi yakuzy, który trzymał mnie za smycz. Był to wysoki i silny mężczyzna, który miał na sobie czarny podkoszulek i dżinsy. Jego tatuaże były doskonale widoczne. Mężczyzna miał krótki zarost i długie włosy związane z tyłu głowy w niechlujny kok. Przeszywał mnie wzrokiem. 

Odwróciłam się z powrotem w stronę akcji. Czułam się jak zabawka. Może miałam na sobie ubranie, ale byłam skuta i na smyczy. To nie zapowiadało się dobrze. Członkowie yakuzy, którzy znajdowali się pod Kirishimą, z pewnością mieli ze mnie niezły ubaw, ale żaden z nich nie odważył się zaśmiać. Na pewno zastanawiali się także, co mogliby mi zrobić, gdybym nie była własnością ich szefa. 

Patrzyłam na to, jak Kirishima z sadystycznym uśmieszkiem podchodzi do swojej ofiary. Złapał mężczyznę za krótkie włosy i odchylił boleśnie jego głowę do tyłu. Facet syknął. 

- Nie mogłem się doczekać, aby cię zabić. Wiesz, z racji tego, że mam nową zabawkę, nie chciałbym poświęcić ci za wiele czasu. Nie mam jednak zamiaru tak szybko ci odpuszczać. Pragnę się dobrze bawić. Nie przeszkadza mi odrobina krwi, ale o tym już wiesz, prawda? Przed dwoma miesiącami zabiłem twojego ojca, a teraz zabiję ciebie. 

Kirishima pstryknął palcami na jednego ze swoich ludzi. Członek yakuzy podszedł do swojego szefa i tak, jakby czytał mu w myślach, podał mu ostry nóż. 

- Na początek pobawię się twoim cielskiem. Jak mogłeś tak się zapuścić? 

Z niedowierzaniem patrzyłam na to, jak mój porywacz wbija nóż w brzuch mężczyzny. Krzyknęłam, a może tylko mi się tak wydawało. Byłam w zbyt głębokim szoku. 

Mężczyzna krzyczał, ale nikt nie miał przyjść mu tutaj z pomocą. Kirishima śmiał się jak wariat, gdy rozcinał powoli ciało mężczyzny. Nacinał mu nie tylko brzuch, ale i ręce. Po chwili lekko przesunął nożem po jego gardle. 

Niespodziewanie w rękach Kirishimy wylądowało kolejne narzędzie. Mężczyzna powiedział do członka yakuzy coś, czego nie zrozumiałam. Ten posłusznie przytaknął i złapał ofiarę za głowę. Z kolei inny mężczyzna położył po jednym palcu powyżej i poniżej oka ofiary. Facet miał więc siłą wybałuszone oczy. 

- Widziałeś w życiu już zbyt dużo. 

Płakałam niemiłosiernie, gdy patrzyłam na to, jak Kirishima wyłupuje mu oczy. Słyszałam swój krzyk pomieszany z krzykiem torturowanego mężczyzny. Nie mogąc na to patrzeć, spuściłam wzrok. Przycisnęłam podbródek do piersi i płakałam. Czułam, jak napięta była moja smycz. 

- Ależ ja to kocham!

Kirishima napawał się krzykami ofiary. Kiedy podniosłam po jakimś czasie wzrok zauważyłam, że mężczyzna miał rozdarte spodnie, które wcześniej były całe. Z niedowierzaniem patrzyłam na to, jak Kirishima zbliża nóż do jego krocza. 

Nagle stało się coś dziwnego. Poczułam, jak ktoś odbiera mi wzrok. Zaczęłam panicznie się szarpać. 

- Spokojnie - wyszeptał po japońsku mężczyzna, który dotychczas trzymał mnie za smycz. - Szef może mnie potem za to ukarać, ale nie zamierzam pozwolić, aby taki obraz wyrył się w twojej głowie. Zasłonię ci oczy. 

Nie powinnam mu ufać, ale byłam w takim stanie, że nie myślałam i nie zachowywałam się racjonalnie. Dlatego pozwoliłam, aby mężczyzna zasłonił mi oczy jakimś materiałem. Kiedy to się stało, nie mogłam już nic zobaczyć, ale wszystko słyszałam. 

- Błagam, nie! Oszczędź mnie!

- Kurwa, po co mam cię oszczędzić? Facet, ty już nie masz fiuta!

Moczyłam łzami opaskę, nie dowierzając w to, co się działo. Czym innym było czytanie o yakuzie, a czym innym było doświadczenie ich działań na własnej skórze. 

- Masz coś jeszcze do powiedzenia, zanim cię zabiję? - spytał spokojnie Kirishima. 

- P-Pieprz się... 

- Och, chętnie. Mam cudowną zabaweczkę do pieprzenia, ale wiesz co? W przeciwieństwie do ciebie mam szacunek do kobiet. Nie jest on jednak taki, jak ci się wydaje. Jestem dżentelmenem na swój sposób i prawdziwe kobiety o tym wiedzą. Klubowe dziwki nie znają się na romantycznych i szczerych relacjach, ale po to istnieją prostytutki, prawda? Już nigdy żadna nie possie ci kutasa, bo go, kurwa, nie masz!

Kompletnie wyłączyłam się, gdy mój oprawca dobijał swoją ofiarę. Słyszałam krzyki, płacz i dźwięki gulgotania. Płakałam razem z człowiekiem, który umierał. 

Ktoś zaczął głaskać mnie po głowie. Mężczyzna trzymający mnie na smyczy z niezrozumiałego dla mnie powodu mnie pocieszał. 

Kto wie? Może miał żonę? Może miał córkę? Wszystko było możliwe. 

Po zabójstwie nastała cisza przerywana jedynie głębokimi oddechami Kirishimy. Nie chciałam widzieć masakry, która miała miejsce na ulicy. 

Nie tak wyobrażałam sobie swoją podróż do Japonii. Miałam spełnić swoje największe marzenie. Ciężko pracowałam, aby zebrać pieniądze na wycieczkę i się nią cieszyć. Gdybym wiedziała, że już pierwszego dnia zostanę porwana i rzucona na głęboką wodę, jaką był świat yakuzy, zrezygnowałabym z podróży. Nigdy nie poleciałabym do tej przeklętej Japonii. 

- Kochanie? 

Chyba przestałam oddychać, gdy usłyszałam nad sobą głos Kirishimy. Mój porywacz mnie dotknął. Ręka, która dotychczas głaskała mnie po głowie, została zastąpiona dłonią Kirishimy. 

- Już dobrze. Cieszę się, że Takeda zasłonił ci oczy. Mam nadzieję, że nie zobaczyłaś najgorszego. 

Teraz tak mówił, a wcześniej chciał, abym widziała absolutnie wszystko. Każdy okrutny szczegół.

- Zabiorę cię do domu, skarbie. Już dziś nic złego cię nie spotka. 

- Błagam cię, Kirishima. 

Westchnął ciężko. Zupełnie tak, jakby był zmęczony moim zachowaniem. 

- O co chodzi, kotku? 

- P-proszę, pozwól mi odejść. 

- Ario, już o tym z tobą rozmawiałem. Nie wrócisz do domu. 

- Dlaczego mi to robisz, co?! - krzyknęłam, zanosząc się szlochem. - Nie chcę, żebyś którejś nocy mnie zabił! Nie chcę, żebyś mnie wykorzystał! Proszę, pozwól mi wrócić do domu! Obiecuję, że nikomu nic nie powiem! Nikt nie dowie się o tym, co mi zrobiłeś! Błagam cię, Kirishima! Oddam ci wszystko, co mam, ale pozwól mi wrócić do domu!

Krzyczałam i płakałam, ale Kirishima nic sobie z tego nie robił. Milczał, głaszcząc mnie po głowie. Był cierpliwy, ale ja taka nie byłam. Coraz bardziej się go obawiałam. Mój porywacz potrafił być delikatny i czuły, ale moim zdaniem była to tylko jedna z wielu jego masek. Kirishima bowiem był przerażającym facetem. Mógł udawać przy mnie kochającego i wrażliwego mężczyznę, ale był mordercą. 

- Chodźmy do domu, skarbie. Zaopiekuję się tobą. 

Kirishima wziął mnie na ręce. Ręce, które przed chwilą torturowały człowieka. Ręce, które wyłupiły komuś oczy. Ręce, które odcięły mężczyźnie penisa, a potem odebrały życie żywej istocie. 

Płakałam okropnie, gdy Kirishima niósł mnie do środka. Głowa niemiłosiernie bolała mnie już od płaczu, ale nie wiedziałam, w jaki inny sposób wyrazić swoje emocje. Byłam roztrzęsiona i rozpaczliwie potrzebowałam pomocy. Kręciło mi się w głowie i było mi zimno oraz po prostu niedobrze. 

Wyjazd do Japonii przemienił się w koszmar. Czułam, że była to kara za to, że przyjeżdżając tutaj miałam marzenie, aby poznać jakiegoś Japończyka, który zostałby moim chłopakiem i z którym mogłabym spędzić życie. Gdybym wiedziała, że zostanę zabawką bossa yakuzy, nie wybrałabym się w taką podróż. Co więcej, wyśmiałabym osobę, która powiedziałaby mi, że zostanę uprowadzona. 

Kirishima wszedł ze mną do swojego apartamentu, po czym udał się ze mną chyba do łazienki. Posadził mnie, wciąż skutą, na zamkniętej klapie sedesu. Następnie odkręcił kran i zapewne umył swoje ręce po zabójstwie. 

Gdy mężczyzna wrócił do mnie, rozkuł mi najpierw nogi, a potem ręce. Zdjął mi obrożę ze smyczą, a później ściągnął mi z oczu opaskę. 

- K-Kirishima... J-ja...

- Już dobrze. Już po wszystkim, zwierzaczku. 

Mój porywacz uklęknął przede mną na jednym kolanie i pogłaskał mnie uspokajająco po udzie. 

- Odebrałeś mu życie... 

- Owszem. To nie było moje pierwsze ani ostatnie zabójstwo, Ario. 

- D-dlaczego mnie porwałeś? N-nie mogłeś bawić się z prostytutkami? 

Spojrzał na mnie niemal ze złością. Zrobiło mi się jeszcze bardziej zimno. 

- Dziwki nie dadzą mi tego, co możesz dać mi ty. 

- Nie mam ci nic do zaoferowania - wyszeptałam, kręcąc głową.

- Mylisz się, Ario. Masz do zaoferowania o wiele więcej, niż ci się wydaje. Dlatego teraz umyjesz się ze mną jak grzeczna dziewczynka, a następnie coś zjemy. Potem się położymy, bo ten dzień wykończył nas oboje. Jutro, zgodnie z obietnicą, zabiorę cię do salonu z ubraniami, a potem udamy się do galerii na mniejsze zakupy. Wieczorem będę miał dla ciebie niespodziankę.

- Jaką? 

Uśmiechnął się tajemniczo. Podniósł się i podał mi rękę, abym wstała z jego pomocą. 

- Wieczorem, Ario, zabiorę cię na Tokyo Skytree. Mam tam spotkanie biznesowe, a ty w tym czasie będziesz miała całe piętro dla siebie. W końcu miałaś ten budynek na swojej liście miejsc do zwiedzenia, prawda? 

Prawda. Problem polegał jednak na tym, że miałam zwiedzić Tokyo Skytree sama, a nie w towarzystwie bossa yakuzy. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top