|10|

  Nie wiedziałam co się ze mną stało. Nie wiadomo skąd znalazłam się na ziemi. Powoli otworzyłam oczy. Zauważyłam, że Dylan stoi nade mną. W sumie... poprawka, kucał przy mnie.

 - Żyjesz? - spytał z wzrokiem zmartwionego szczeniaczka.
 - Nie - odpowiedziałam powoli podnosząc się do pozycji siedzącej.

  Prychnął.

 - Co się stało? - mruknęłam łapiąc dłoń O'briena, abym mogła się podnieść.
 - Chyba zemdlałaś - oznajmił.
 - A długo tak leżałam? - dopytywałam się.
 - Z... pięć sekund - zaśmiał się.

 - Aha, nie no spoko - przewróciłam oczami. - Muszę dokończyć poprawiać sprawdziany.
 - Jak chcesz to ci pomogę - szybko podszedł do sterty niesprawdzonych kartek.

  Nie mogłam na to pozwolić. Kiedy miał wziąć pierwszy sprawdzian do ręki całą stertę przycisnęłam dłonią.

 - O nie, nie, nie. Nie pozwolę na to - zaprzeczyłam.
 - Czemu? - zdziwił się.
 - Prawdopodobnie nie zdasz do następnej klasy, a ja mam ci powierzyć sprawdzenie sprawdzianów, żeby później dostać ochrzan od nauczycielki? Nigdy - wzięłam kartki i przeniosłam je do ławki dalej.

 - No weź. Zadzwoniłem po lawetę, żeby zabrała nauczycielce auto, to ze sprawdzianami też sobie poradzę - machnął niedbale ręką.
 - Zaraz - zaczęłam analizować fakty. - To ty zadzwoniłeś?
 - A no tak - wyszczerzył się.
 - Czemu? Przecież i tak nie jestem na ciebie zła za te sprawdziany - oznajmiłam tłumacząc się.
 - Tak jakoś - podrapał się po głowie.

  Nagle usłyszeliśmy jak ktoś idzie do klasy. Szybko wzięłam się za poprawianie sprawdzianów. Dylan schował się pod biurkiem nauczycielki. Było \

ono duże, ale... to może się źle skończyć.

  Otworzyły się drzwi. Nie myliłam się. Była to angliczka.

 - Skończyłaś już? - powiedziała ochrypłym głosem.
 - Nie - odpowiedziałam od niechcenia.

 - To kończ - oznajmiła siadając za biurkiem.

  Dylan chyba nie wyjdzie z tego cały. Albo wyjdzie... z upośledzeniem umysłowym *xd*. Zaczęłam się śmiać pod nosem. Nauczycielka od razu to zauważyła.

 - Co tak rżysz? - popatrzała na mnie ozięble.
 - N-nie ni-ic - zaczęłam się śmiać na całą klasę.
 - Madeline uspokój się, bo dostaniesz uwagę! - krzyknęła

  Jeszcze bardziej mnie rozśmieszyła. W tym samym momencie do klasy ponownie wszedł woźny. Jak to on... nigdy nie puka.

 - Przepraszam, że znowu przeszkadzam, ale policja przyjechała w sprawie ekhem ekhem - powiedział kaszląc na koniec.

 - Ehh już idę - zezłościła się.  - A ty siedź tu i sprawdzaj dalej.

  Rzuciła mi takie spojrzenie, że nie wiem, czy śmiałabym się teraz ruszyć. Kiedy wyszła z klasy ponownie wybuchłam śmiechem.

 - Dylan!?

  Szatyn wyłonił się z pod biurka. Oczy miał wytrzeszczone.

 - Nigdy więcej. Ni-gdy! - szepnął.

  Jeszcze bardziej mnie rozśmieszył.

***

  Byłam z Dylanem w moim pokoju. Znowu go uczyłam. Musi zdać do następnej klasy bo... a dobra, nie ważne.

 - Nie mam już siły... - rzucił się na łóżko rozkładając na nim ręce.
 - Dokończymy jutro - oznajmiłam zamykając podręcznik od informatyki.
 - Co robimy? - spytał patrząc na mnie z ukosa.
 - Hmm... - spojrzałam na zegarek. - Możemy iść na kolację.
 - No w sumie - odpowiedział po chwili podnosząc się z łóżka.

  Wyszliśmy z mojego pokoju.
  Na holu praktycznie nie było osób. Pewnie wszyscy byli już na stołówce. Razem z Dylanem również zmierzaliśmy w tamtą stronę.

 - Ja dojdę do ciebie za moment - oznajmiłam stając. - Usiądź koło Jennifer.

  Ciężko westchnął po czym odszedł. Przewróciłam oczami i poszłam do łazienki.

***

  Obmyłam twarz zimną wodą *miała wodoodporny makijaż xd* Oparłam ręce o umywalkę.

 - Nadal nie wiem czy dobrze zrobiłam - pomyślałam.
 - Witaj - odezwał się głos za mną.

  Spojrzałam w lustro. Stał tam rudzielec Michael.

 - To toaleta dla dziewczyn nie widzisz? - burknęłam.
 - Widzę - wyszczerzył zęby.

  Zniesmaczyłam się.

 - Coś ci nie pasuje? - spytał podchodząc do mnie bliżej.

 - Odwal się - stanęłam do niego twarzą.
 - Słuchaj - przyszpilił mnie do ściany trzymając za gardło. - Zrozum, że nie będę już taki miły jak wcześniej. Widzę, jak wpływa na ciebie Dylan i jak na niego patrzysz. Jeżeli nie zostawisz go to jemu i tobie stanie się krzywda. Rozumiesz!?
 - Ale ja... - zaczęłam szeptać z braku tlenu.
 - Ja już wszystko wiem. Albo go zostawisz, albo porozmawiamy sobie inaczej.
 - Made? - usłyszałam głos Dylana dochodzącego z korytarza.

  Michael popatrzył na mnie złowrogo. Nagle do toalety wparował O'brien. Szybko rzucił się na chłopaka przygniatając go do ściany.

 - Zostawisz ją jasne? - warknął.

  Rudzielec skinął energicznie głową. Brunet puścił go, a on szybko uciekł. Stałam w miejscu oszołomiona całą tą sytuacją.














Rozdział spóźnij się o jeden dzień, ale ciiiii jest na czas xd Michael niby taki miły a tu... Jak to mówią cicha woda brzegi rwie hihi I to chyba na tyle xd Nwm co mam jeszcze napisać, a więc paa ;*


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top