|1|

1 kwietnia. Godzina siódma. Podniosłam się ociężale z łóżka i przetarłam zaspane oczy. Rozejrzałam się po pokoju. Wszystko stało na swoim miejscu. Popielate ściany dawały temu pomieszczeniu niezwykły klimat. Znajdowała się w nim biała komoda, biurko pod oknem, a
także komandor na przeciwko.

Postawiłam lewą nogę na drewnianej podłogę. Przeszedł mnie dreszcz. Drugą przysunęłam przed siebie swoje łapcie w kształcie
ciasteczkowego potwora. Wstałam z łóżka. Za oknem padał deszcz. Drzewa były chastane na lewo i prawo przez wiatr.
- Znowu deszcz - mruknęłam.

Podeszłam do komody. Wyciągnęłam z niej białą koszulę, czarny krawat i do tego spódnice w kratę. Mundurek - norma.

Poszłam do łazienki się przebrać. Przejrzałam się w lustrze. Moje brązowe włosy były w nieładzie. Wory pod oczami dodawały mi uroku
pobitej dziewczynki. Ciężko westchnęłam. Rozczesałam kosmyki i spięłam w luźnego kucyka. Całą twarz przykrył podkład. Pod oczy
nałożyłam korektor, aby zatuszować sine ślady. Brwi lekko podkreśliłam czarną kredką, a rzęsy wytuszowałam. Eyelinerem zrobiłam
kreski. Na usta nałożyłam wiśniowy błyszczyk. Uwielbiam go. Gotowa.

Wyszłam z łazienki. Mało co, a potknęłabym się o moją śnieżnobiałą kotkę. Wabi się Cookie. Nie bez powodu nazywa się tak, a nie
inaczej. Jako nieliczna ze zwierząt lubi ciasteczka *Tak, mogą mieć zwierzęta xd*
- Już wstałaś? - zdziwiłam się.
Cookie odpowiedziała mi swoim standardowym 'mrau'. Otworzyłam dolną szufladkę od komody i nasypałam jej do miski jedzenia. Resztę
odłożyłam. Zadowolona zabrała się za pałaszowanie swojego pokarmu. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał siódmą trzydzieści.

- Lekcje mam dzisiaj na dziewiątą. Jeszcze zostało dużo czasu - pomyślałam.

Postanowiłam iść na śniadanie do stołówki. Założyłam czarne trampki i ruszyłam do wcześniej wymienionego miejsca.

***

Zapach naleśników roznosił się po całym pomieszczeniu. Zaciągnęłam się nim. Na mojej twarzy zawitał uśmiech.
Stołówka wyglądała zwyczajnie. Znajdowało się tu mnóstwo krzeseł i stolików zrobionych z ciemnego drewna. Podłoga była wyłożona
panelami w ciepłym kolorze, a ściany zaś miały jasny, beżowy odcień. W rogu za ladą stały kucharki, które ustawiały jedzenie.
Poczułam zapach ugotowanego mięsa i rosołu. Prawdopodobnie przygotowywały już obiad, a przez złą wentylację dało się wyczuć gotujące
się potrawy.

Podeszłam z tacką pod ladę. Kucharka bez słowa nałożyła mi naleśniki. Były polane... nutellą. Oczy zaczęły mi się świecić.
Poszłam z tacką do jakiegoś pustego stoika. Jennifer moja przyjaciółka siedziała z jakimiś 'księżniczkami'. Dała mi znać, abym teraz
im nie przeszkadzała. I tak nie miałam zamiaru z nikim dzisiaj siedzieć. Usiadłam na krześle zajadając się jedzeniem.

***

Informatyka... dlaczego!? Informatyczka jest strasznie wymagająca. Siedziałam w drugiej ławce od okna. Przede mną był Christopher. W
sumie jest nawet fajny, a zarazem głupi.
- Angelica 5 - oznajmiła pani.
Jest dopiero kwiecień, a nauczycielka już wystawia oceny. Dziwna jest.
- Madeline 5 - powiedziała, nie zwracając na mnie większej uwagi.
- Dylan... 1 znowu - zmarszczyła czoło patrząc na bruneta.
- Hehe no... tak jakoś - podrapał się po głowie.
Nauczycielka rozejrzała się po sali. Jej wzrok spoczął na mnie.
- Madeline będziesz udzielać korepetycji O'brienowi - rzekła.
Zamarłam.
- No chyba panu sobie ze mnie jaja robi - zezłościłam się.
Nauczycielka podniosła się z krzesła i oparła ręce na biurku.
- Będziesz go uczyć, albo osobiście nie zaliczę ci tego semestru - spojrzała na mnie złośliwym spojrzeniem.
Warknęłam i położyłam głowę na ławce.









Witam was moi kochani!! Nawet nie macie pojęcia jak się za wami stęskniłam! To był najdłuższy tydzień w moich dziejach!
Ogółem piszcie jak wam się podoba ten jakże 'ciekawy' wstęp :) Haha nawet nie wiecie z jaką przyjemnością wstawiam ten rozdział :)
Piszcie czy się cieszycie, że wracam czy nie 😂 *Pewnie nie xd*
Rozdziały będą się pojawiać tak jak w tamtym blogu co 3-4 dni <3
I to na razie tyle ode mnie ;* Na razie :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top