Rozdział 43

Time skip

Dni mijały, przez co moje umiejętności zwiększały się z każdym treningiem. Gdy opanowałam już ogień, przeszłam do wody, którą ćwiczyłam z Nyą. Poszło mi dosyć szybko. Woda jest płynnym i wolnym żywiołem. Jest spokojna i cicha tak jak ja. Następnie uczył mnie Jay, od którego dowiedziałam się, co tak naprawdę oznaczają błyskawice. Posiadłam również moce Zane'a i Cole'a. Dzięki nim zaczęłam panować nad lodem i ziemią.

Mistrz z każdą lekcją mówił mi, że potrafię bardzo szybko się uczyć i pochłaniać każdą zdobytą wiedzę.

Z Kai'em układa mi się bardzo dobrze. Mieliśmy ostatnio czas, aby spędzić miło wspólne chwile. Wspierał mnie, gdy coś nie wychodziło mi w nauce. Oprócz nauki, uwielbiamy spędzać razem czas. Co do Lloyda... wolałam nie mówić o tym Kai'owi. Niepotrzebnie by się wściekał.

Ale nie w tym rzecz. Jestem rozerwana. Kocham władcę ognia, Lloyda naprawdę lubię i... na tym koniec. Nie chcę też, żeby chodził smutny, lecz co ja mogę zrobić? Serce nie sługa. Na pewno niedługo w życiu blondyna pojawi się jakaś inna dziewczyna, która będzie na niego zasługiwać. To bardzo miły chłopak i ma jeszcze dużo czasu.

Sumienie jednak nie będzie dawać mi spokoju. Ach, no tak... sumienie. Już dawno się nie odzywało. Mam dziwne poczucie, że zniknęło. To chyba dobrze, prawda? Nareszcie będę normalna, bo to, co działo się w mojej głowie nie było normalne. Kto zwyczajny rozmawia ze swoim sumieniem? Najwyraźniej tylko ja. Mam nadzieję, że to już się nie powtórzy.

Od kiedy pokłóciłam się z tatą minęło sporo czasu. Była wtedy jesień, a teraz zaczęła się już wiosna. Umiem dosłownie wszystko. Może oprócz wiatru, bo nikt nie jest w stanie mi w tym pomóc. Tylko Morro mógłby mi coś doradzić, ale on nie żyje. Poza tym, i tak by mi nie pomógł. Muszę poradzić sobie z tym sama. Wiem, że dam radę.

Ostatnio ktoś zaatakował szpital. Wszyscy uznali, że skoro wszystko umiem, to mogę iść z nimi... i poszłam! Razem stworzyliśmy niesamowitą i niepowtarzalną drużynę, której nikt nie podrobi. To była moja pierwsza akcja i myślę, że poszło mi naprawdę świetnie! Cieszę się, że udało mi się opanować to wszystko. Lubię czasem korzystać z moich mocy. Przyzwyczaiłam się już do nich. Czuję  jak są częścią mnie. Wcześniej chciałam się ich pozbyć, lecz teraz jest zupełnie odwrotnie.

- Hej, Yumi. Wu chce przekazać nam coś bardzo ważnego i musimy iść na dziedziniec - powiedział Jay, wychylając się zza drzwi.

Uniosłam swój wzrok znad książki i spojrzałam na niego.

- Jay, ile razy mówiłam ci, żebyś pukał, zanim wejdziesz?- przypomniałam mu, odkładając moją ulubioną powieść.

- Niech sobie przypomnę... zero?- powiedział, tym samym mnie denerwując.

Ech, uwielbia się ze mną droczyć.

Wstałam z łóżka i podeszłam do niego.

- Cóż, masz wyjątkowo słabą pamięć, iskierko.

- Wiesz, iskierki czasem kopią prądem.

Prychnęłam i chciałam wyjść z pokoju, ale Jay mnie nie przepuścił, tylko stał jak ten idiota.

- Ugh, przepuść mnie!

- Magiczne słowo?

- Abrakadabra - powiedziałam uśmiechnięta. Gdy zobaczyłam jego zdezorientowaną minę, zaczęłam się śmiać.

- Dobra, chodźmy już - mruknął niezadowolony i poszedł przodem.

Dogoniłam go, równając nasze kroki.

- Oj, no weź. Nie denerwuj się tak, bo się spalisz - zaczęłam żartować.

- Słaby żart - powiedział obojętnie i przyspieszył trochę.

Mój drogi braciszek.

Kiedy znaleźliśmy się na dziedzińcu, wszyscy już tam byli. Nawet... Lloyd.
Sensei stał przed tablicą, gdzie były zawieszone zdjęcia jakichś ludzi. Niestety nie znałam ich, dlatego teraz postanowiłam uważnie słuchać mistrza.

- Widzę, że Jay i Yumi już przybyli, więc mogę zacząć - W tym momencie, ninja spojrzeli się na nas. Lloyd patrzył nieco dłużej, niż inni, co trochę mnie zaniepokoiło. Wu odchrząknął i zaczął przemawiać.- A więc, zebrałem was tu, ponieważ muszę przekazać wam niepokojące wieści.

- Skończyło się jedzenie?- spytał przerażony Cole.

- Nie, głupcze. To coś poważniejszego niż twój pusty żołądek - skarcił go staruszek.- Dowiedziałem się kilka dni temu, że zaginęło trzech mistrzów. Najgorsze jest to, że nie mam pojęcia z jakiej przyczyny.

- Skąd wiadomo, że zaginęli? Może pojechali gdzieś i...

Moją wypowiedź przerwał starzec.

- Czuję to. Nie dość, że ich przyjaciele to zgłosili, to ja to czuję. Jestem najstarszym mistrzem spinjitzu i wiem, kiedy ktoś ma kłopoty. Uwierz mi.

Cóż, jestem zaskoczona tym, co mi powiedział.

- A zatem pozwolę sobie kontynuować - Popatrzył na mnie przenikliwym wzrokiem.- Mistrzowie, których dotąd nie widziano to niejaki Mistrz Diamentu, Mistrzyni Światła Słońca oraz Mistrzyni Bursztynu...

- Skylor?- spytał Jay z niedowierzaniem.- Ona przecież wyjechała daleko stąd.

- I ktoś na tym skorzystał - stwierdził Cole.

- Ci mistrzowie  są ze sobą jakoś powiązani?- spytałam zaciekawiona.

- Wszyscy to mistrzowie pochłaniania - powiedział sensei i posłał mi smutne spojrzenie.

Ninja byli zdziwieni... a ja? Ja byłam przerażona!

Nie chcę być porwana. Nie chcę. Boję się.

Nie chcę, żeby coś mi się stało...

Nogi pode mną się ugięły i, gdyby nie Kai, który natychmiast do mnie podbiegł i złapał w ramiona, na pewno leżałabym już na zimnej posadzce.

- Nie pozwolę... nie pozwolę, rozumiesz? Nikt cię nie skrzywdzi - obiecał, a ja mocno się w niego wtuliłam.- Tutaj jesteś bezpieczna.

*
Czuję strach. Czuję, jak płynie w moich żyłach. Wiem, że jestem tu bezpieczna. Kai mnie obroni... jednak nadal się boję. Nikt nigdy nie może przewidzieć tego, co się stanie... a może bardzo wiele rzeczy.

- Pewne jest to, że nie możesz wychodzić poza klasztor. To mogłoby być dla ciebie zbyt niebezpieczne - zwróciła się do mnie Nya, siedząca tuż obok. Z drugiej strony siedział Kai.

- Nie zamierzam nigdzie się stąd ruszać - odpowiedziałam pewna swoich słów.

Wszyscy razem siedzieliśmy w salonie i ustalaliśmy, co robić. Szczerze? Nie miałam zielonego pojęcia, jak mam się zachować. Byłam tak sparaliżowana strachem. Każdego dnia, w każdej chwili coś może się ze mną stać. Tak, wiem, jestem tu bezpieczna, ale prawda jest taka, że ten ktoś może się tu wkraść i nikt może tego nie zauważyć.

Nya widziała, że się boję.

- Yumi, wszystko będzie dobrze. Nie martw się - powiedziała i posłała mi ciepły uśmiech.

Z trudem go odwzajemniłam.

- Nya ma rację. Nic ci się z nami nie stanie. Masz tu przyjaciół, którzy ci pomogą - powiedział Kai. Pogładził mnie delikatnie po włosach, po czym pocałował w czoło.

- Od razu czuję się bezpieczniej.

Każdy się zaśmiał... oprócz jednego z ninja. Lloyd zrobił to, lecz ja widziałam, że to fałszywy śmiech. On pożerał władcę ognia swoim wzrokiem. Zapewne, gdyby mógł, rzucił by się na niego niczym zwierzę. Sama nawet nie wierzę w to, o czym myślę.

Po naszym "zebraniu" w salonie, zapadła noc, więc, jak zawsze, każdy poszedł spać. Kai mimowolnie odprowadził mnie do drzwi mojego pokoju. Stanęliśmy przed nimi, patrząc sobie w oczy.

- Śpij dobrze, Yumi - powiedział. Złapał mnie delikatnie za policzek i złożył na moich ustach pocałunek.

Chłopak chciał już odejść, lecz zatrzymałam go, chwytając za dłoń.

- Wiesz... tak sobie myślałam... bo... nie jestem pewna czy zasnę i... czy mógłbyś...?- Popatrzyłam na niego niepewnie.

- Pewnie - zgodził się.- zaraz do ciebie przyjdę.

Kai poszedł, a ja weszłam do swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę i wkoczyłam pod moją cieplusieńką kołdrę, czekając na czerwonego ninja.

Wątpię, żebym dzisiaj szybko zasnęła. Każdy dźwięk, ruch czy najmniejszy szmer nie będzie pozwalał mi zasnąć. Czarne charaktery mogą być nieobliczalne w swych czynach. Może jakiś zły człowiek najpierw mnie porwie, a potem podpali cały klasztor, żeby ninja nie mogli mnie uratować? Chociaż... dziwię się, że ci mistrzowie zaginęli, bo na pewno potrafią się bronić i pewnie próbowali. Co, jeśli ten ktoś też ma moce? Takie specjalne, dzięki którym może paraliżować?

Boję się!

- Już jestem - Z rozmyślania wyrwał mnie głos władcy ognia.

Zamknął za sobą drzwi i położył się koło mnie. Kiedy leżał już obok, natychmiast się do niego przytuliłam.

- Hej, poszedłem tylko na pięć minut...

- O pięć minut za dużo. Boję się, Kai. Człowiek, który porwał te osoby z pewnością jest bardzo silny, skoro oni nie mogli się obronić... a jeśli... my też nie będziemy w stanie go pokonać?

- Nie zaprzątaj już sobie tym głowy. Ze mną w tym klasztorze nikt cię stąd nie zabierze.

- Obiecujesz?- spytałam i podniosłam głowę, by móc spojrzeć mu w oczy.

- Obiecuję - Pocałował mnie delikatnie w usta.

Ułożyłam głowę wygodnie na jego klatce piersiowej i starałam się zasnąć.

Cieszę się, że mam tu osoby, którym ufam.

W końcu mogę czuć się tu bezpiecznie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top