Rozdział 25

Coraz częściej dostaję od taty pieniądze, a jeśli myśli, że mnie przekupi, to się myli.

Wiem, że chciał dla mnie dobrze... i nadal chce, ale wciąż uważam, że, gdybym wiedziała prawdę, wszystko byłoby łatwiejsze. Nie musiałbym teraz uczyć się swoich mocy.

A propos mocy, siniak na boku już zniknął, więc mogłam wrócić do ćwiczeń, o ile można nazwać to ćwiczeniami.

To jest jakaś KATORGA!

Rozumiem, że Kai chce być dobrym nauczycielem, ale ludzie! Dajcie żyć!

Ciągle każe mi robić codziennie sto brzuszków. Jak to on mówi:

"Musisz wrócić do formy"

Jeszcze do tego muszę osiągnąć pełnię swoich możliwości. Tylko jak ja mam to niby zrobić? Mistrz mówił coś o blokadzie, ale nie mam zielonego pojęcia, o co mu chodzi.

Tak czy siak, muszę w końcu ją osiągnąć... inaczej nie będę miała szans zapanować nad tym wszystkim.

- Hej, hej, hej... pora wstawać - Z moich zamyśleń wyrwał mnie nie kto inny, jak Kai.

Chłopak zabrał mi kołdrę.

- Jeszcze pięć minut - mruknęłam ospale.

- Musisz wrócić do fo...- nie dokończył, bo dostał ode mnie poduszką w twarz.

-... rmy?- dokończyłam i zakryłam się kołdrą.

Kai chyba ciutkę się zdenerwował, bo ściągnął ze mnie kołdrę i zaczął ciągnąć za nogi.

Jęknęłam z bezsilności.

W końcu leżałam na podłodze.

- Rób te brzuszki.

- Zrób mi chociaż jeden dzień wolnego. Która, w ogóle jest godzina?

- Po piątej.

Popatrzyłam na niego z wyrzutem.

- Człowieku, daj mi odpocząć. Niedawno co nie mogłam spać, więc proszę cię... naprawdę - Chłopak przewrócił oczami.

- OK, ale za tą poduszkę nie ujdzie ci to na sucho. Jutro zrobisz sto pięćdziesiąt brzuszków, nie odpuszczę ci.

Ponownie jęknęłam.

- Słodkich snów życzę - pożegnał się i wyszedł.

*
Gdy znów się obudziłam, była prawie ósma. Szybko wstałam, umyłam się, ubrałam i wyszłam na śniadanie.

- Dzień dobry - przywitałam się z uśmiechem na ustach.

- Cześć - opowiedzieli wszyscy.

Usiadłam na swoim miejscu obok Lloyda i Jay'a. Przygotowałam sobie kanapki z dżemem oraz mleko do picia.

- Hej, Yumi, tak sobie myślę... może masz ochotę pójść na zakupy?- spytała mnie Nya.

- Oho... zaczyna się - mruknął Jay.

Nya rzuciła mu mordercze spojrzenie.

- Mógłbyś jej dać dokończyć Jay, to nieładnie tak komuś przerywać.

- Nieładnie jest, jak gryzdolisz komuś po twarzy - Popatrzył na mnie.

- A ty znowu o tym... zmyje się po kilku dniach. Na razie nie macie żadnych misji, więc nie musisz się tym martwić.

- Ale Cole się ze mnie nabija - Udawał obrażonego.

- Cole, nie nabijaj się z Jay'a. Widzisz, że biedny przechodzi traumę - zwróciłam się do Cole'a.

Wszyscy dostali ataku śmiechu.

- Świetnie, teraz ty to robisz - powiedział Jay.

- Wracając do zakupów - zaczęłam.- to chętnie pójdę, ostatnio tata ciągle przysyła mi pieniądze, więc jakoś muszę je wydać - powiedziałam do Nyi.

- Tata przesyła ci pieniądze? Po co?- spytał Lloyd.

- Mam wrażenie, że po tej kłótni chce mnie przeprosić w ten sposób - Posmutniałam.

- To będziesz bogata - zażartował Jay.

Zaśmiałam się.

- Skoro idziecie do centrum, to idę z wami - oznajmił Kai.

Zmarszczyłam brwi.

- Co? Ciuszki się skończyły?- spytał Jay.

- Po prostu chciałbym spędzić troche czasu z siostrzyczką - Objął Nyę.

- A ja chciałabym babskie zakupy - powiedziała Nya.

- Oj przestań, spędzimy ze sobą czas. Brat i siostra. Fajnie będzie.

- Brat, siostra i przyjaciółka - Nya wskazała na mnie.

- Już myślałam, że o mnie zapomnieliście - Zaśmiałam się.

Kai tylko wzruszył ramionami i wrócił do jedzenia swojego posiłku.

Po zjedzeniu śniadania, poszłam ubrać się w coś na wyjście z klasztoru. Nałożyłam na siebie jasne jeansy, szarą bluzkę i włożyłam białe trampki. Wzięłam jeszcze kurtkę, bo w końcu jest jesień i wszyscy wyszliśmy na zewnątrz.

- Polecimy na smoku? Będzie szybciej - zaproponował Kai.

- A może pójdziemy na spa...- zaczęła Nya, lecz Kai zdążył już przywołać swojego smoka.-... cer - dokończyła zrezygnowana.

- Wskakujcie - wydał nam polecenie.

Nya weszła jako pierwsza, opatulając swojego brata, a ja za nią.

Po kilku minutach lotu, byliśmy na miejscu.

- Zakupy czas zacząć!- krzyknęła Nya.

Centrum handlowe było ogromne, miliony sklepów, bazarów, a ludzi jeszcze więcej! Nie wiedziałam, od czego zacząć, za to Nya doskonale się tu odnajdywała. Mam wrażenie, że często tu przychodzi. Ja w zasadzie w ogóle nie chodziłam do tego typu sklepów. Zawsze były to małe sklepiki, praktycznie nieznane nikomu.

- Najpierw pójdziemy tam - Wskazała palcem na jakiś sklep z ubraniami.

- Yyy... dobrze.

Weszliśmy do środka.

- Patrz, jaka ładna!- Nya pokazała mi bordową koszulkę na ramiączkach.- Pójdę ją przymierzyć.

Zabrała bluzkę i czym prędzej poszła do przymierzalni. Zostałam sama z Kai'em. Chłopak wziął do ręki jakiś ciuch i zaczął przyglądać się mu uważnie.

- Kto normalny nosił by coś takiego?- Zmarszył brwi i spojrzał na mnie.

Chłopak wyjął sukienkę, która bardziej przypominała karton niż ubranie.

- Rzeczywiście - Zachichotałam.

Kai odłożył kartonową sukienkę na miejsce, a ja pokazałam mu jeszcze dziwniejszą. Zanim Nya wyszła, szukaliśmy dziwnych ubrań i śmialiśmy się z nich jak nienormalni.

Nya wyszła i przyglądała się nam ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.

Gdy siostra Kai'a szukała ubrań, ja i on śmialiśmy się w najlepsze. Znalazłam kilka ładnych ciuchów, Nya powiedziała, że pięknie w nich wyglądam, nawet Kai powiedział, że mi pasują. W końcu się rozdzieliliśmy. Kai poszedł do jakiegoś sklepu, a my poszłyśmy popatrzeć na książki.

Jak to ja, oczywiście poszłam do działu z fantastyką.

Przeglądałam rozmaite książki gdy, ni z tąd, ni z owąd zjawiła się koło mnie Nya.

- Hej, co tam masz?- spytała mnie kiedy trzymałam w rękach "Powrót do rzeczywistości".

Wskazałam na tytuł i otworzyłam książkę by sprawdzić wstęp.

- Świetnie dogadujesz się z Kai'em.

- Mhm - Nadal byłam skupiona na książce, lecz doskonale wiedziałam, co mówi do mnie moja przyjaciółka.

- Kiedy na was patrzę, jak rozmawiacie, śmiejecie się razem, to mam takie wrażenie, jakbyście byli dla siebie stworzeni.

Ze zdziwienia upuściłam książkę, którą miałam w dłoni. Gdy spadła, po całej księgarni rozniósł się głośny plask. Przez chwilę wahałam się nad tym, co powiedzieć, więc w rezultacie moja buzia wciąż była otwarta.

- Yyyy... eee... co?- tylko tyle potrafiłam powiedzieć.

- Mówię serio - powiedziała całkiem poważnie.

Schyliłam się i podnioslam książkę.

- Nya, proszę cię. Może później powiesz, że pasuję do Jay'a, a potem spróbujesz zeswatać mnie z Cole'em?- zapytałam sarkastycznie.

- Ja naprawdę mówię poważnie.

- A co z Lloydem?- Zaczęłam gestykulować rękoma.

- Tylko mi się wydawało...

- A co, jeśli to też ci się wydaje?- zapytałam z wyrzutem.

Położyła mi rękę na ramieniu.

- Nya... ja nigdy się nie zakochałam, nie mam pojęcia jakie to uczucie - powiedziałam smutno.

- To jest, gdy, troszczysz się bardziej o tą drugą osobę, niż o siebie. Nie możesz przestać myśleć na jej temat. Ciągle zaprząta ci głowę...

- Jak na razie Kai prawie mnie zabił, więc to pierwsze się nie zalicza.

- Jego "instynkt" podpowiadał mu, że jesteś zła, ale spokojnie, to już się nie powtórzy - Machnęła wymijająco dłonią.

- W jakim sensie "zła"?

- Kai jest wyczulony na obcych, zwłaszcza mężczyzn... nieważne.

- Ale on nie zaprząta mi głowy... chyba.

- Być może ty zaprzątasz jego.

- Mhm, tak... jasne. A ja to gwiazda rocka.

- Obiecaj mi, że jeśli nadarzy się okazja, pozwolisz mu.

Popatrzyłam na nią niepewnie.

Mogę mu zaufać?

Jeśli mnie skrzywdzi?

Czy będę z nim szczęśliwa?

A jeśli nie?

Będziesz szczęśliwa, zaufaj mi. Zaufaj sobie.

Tak, zaufam sobie.

- Obiecuję - Uśmiechnęłam się.

Zaufam sobie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top