Nie bądź tchórzem

— Och, Wojtek. Nie bądź tchórzem. — Berka rozsiadła się na chmurze i uśmiechnęła lekko. Jej długie, rude włosy znów miały na sobie ślady piasku, brudu i krwi. Zielona sukienka połyskiwała od błota i lepiących się do niej różności.
— Wiesz, że nie jestem. — Chłopak patrzył jak jego biała szata zaczyna zmieniać się w poszarpaną koszulę, która przeżyła nie jedno przejście kanałami. Na policzkach znów miał ślady pyłu. — Po prostu uważam to za skrajnie nieodpowiedzialne.
— Wojtek. — Podeszła do niego leciutko i pogładziła go po koszuli na piersi, zapinając ją. — Czy zrobiliśmy w życiu choć raz coś odpowiedzialnego? Wojna się skończyła. Wszystko będzie w porządku. Dałeś radę Niemcom, to i metro cię nie przerazi.
— Słyszałem. — Wilhelm zaśmiał się cicho, przystając obok nich na chwilę. Jego poranny spacer po chmurach Berlina już się zakończył i kierował się teraz ku Warszawie.
— Niemcom, a w szczególności temu tam. — podkreśliła Berenika i spoważniała. — Wiem, że to trudne. Ale...
— To nie przygoda, to powrót do koszmaru, rozumiesz? — Wojtek odsunął jej dłonie, jakby odtrącił od siebie wiatr. — Wojna nie jest czymś, co chcę pamiętać.
— Ale ona pamięta o tobie. — odparła dziewczyna.

Brunet zamilkł i popatrzył na ziemię. Od lat to samo. Ta jedna godzina, gdy serce robiło mu w klatce piersiowej wywrotkę, tak samo, jak wtedy. I co roku tak samo tęsknił...
Usiadł i popatrzył na ukochane Powiśle. Wrześniowa brama została zastąpiona nowoczesnym blokiem. Szkoła, będąca szpitalem, w którym ratowano życie jego najbliższym tętniła życiem. I ta ulica... Ulica, na której złożono dwa przyrzeczenia. Usta zapiekły go tym sierpniowym ogniem i gorące łzy oblały jego brudne policzki.

— Wojtek... — Berenika pogładziła go po włosach. — Ja muszę tam iść, rozumiesz? Tam jest mój... nasz dom. Wojtek... Minęły siedemdziesiąt cztery lata. Już nic nam nie grozi. Już nic... – Wskazała na Felicję, bawiącą się gdzieś z Jagodą. Grały pewnie na pianinie razem z Chopinem i Bachem.
— Berka... — Wziął ją w objęcia. — Tak się boję. I tak tęsknię. Berka... Mogłem cię wtedy tam stracić... Tak wcześnie... Nawet nie wiesz, jak się bałem...

Przytuliła głowę do jego piersi. Gdzieś pod nimi zawyły syreny. Wyly długo i pewnie, jak gdyby chciały wykrzyczeć całemu światu – to miasto pamięta! Pamięta...
Zadrżała lekko, gdy jej ramię zaczęło palić i piec niemiłosiernie. Syknęła. Tuż nad łokciem lewej ręki pojawiły się biało — czerwone opaski. Wbite w skórę. Wplecione w nią. Wojtek zacisnął oczy. Na jego skórze wypaliły się ślady licznych katowań, rany po torturach. Oczy stały się szkliste, tak samo jak wtedy, gdy zobaczył martwych przyjaciół. W uszach tętniły mu strzały, trwała kanonada.

Niebo wokół nich przybrało barwę ognia. Ubrania szalały z wichrem, targane na wszystkie strony.
— Au. — Berka skuliła się i upadła na kolana, a włosy zakryły jej twarz. Wojtek przykląkł przy niej, odejmując jej sine dłonie od miejsca, do którego je przyciskała. Serce. W pierś wrył się jej srebrzysty, harcerski krzyż. Łzy torowały sobie drogę pośród tabun brudu i zaschniętej krwi.
Coś miauknęło cicho, spadły gruzy z powiślanskich budynków. A syreny wyły...

Tuż za nimi rozstąpiły się chmury. Stanęła Jaga, mając na ręce wciąż swój czarny numer.
Stanął Stefan ze śladami pawiackich psich kłów na ciele.
Stanął Tomek z roziętym zdradą sercem.
Stanął Orzeł, zostawiony przez wszystkich w wichrze Arsenału.
Stanął Wilhelm z ustami związanymi podwójną przysięgą.
Byli tam wszyscy.
Na baczność.
Gotowi na kolejną godzinę W.

— Widzisz to? — Zamkowski spojrzał w kierunku Powiśla. Na ulicy stało kilka dziewcząt, przewinął się nawet i chłopak.
— Oni... — szepnęła. — Władcy Ruin. Oni pamiętają.

Niebo zawyło o siedemnastej i zabrało słońcu ognistą barwę.
Stali tam wszyscy.
Gotowi.
Jak zawsze.

♡♡♡

Kolejna godzina W tuż tuż.
Tęskniłam za tym klimatem, nawet nie wiecie jak. Zostawiam Wam moje dorosłe dzieciaki. Taki wattpadowy skarb. I pędzę pracować nad Szarakami oraz pomagać przy obchodach. Jeśli kiedyś będziecie na Tamce, wspomnijcie te papierowe dzieci...

A kto będzie na Tamce 1 sierpnia, ten mnie spotka, bo będę opowiadać o powstaniu właśnie tam jako wolontariuszka MPW!

Władcy Ruin to WY.
„Jesteśmy, jeśli pamiętasz”

P.S. Orzeł to drużynowy Wojtka; w wersji redakcyjnej musiałam usunąć postacie Alka, Rudego i Zośki. Orzeł został aresztowany w tym samym dniu, co Bytnar, jednak zmarł na Szucha, nie odbity w akcji.

Czuwaj!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top