Ziemia Atalu
Na ziemiach Atalu panowało piękne lato. Król Maxim przyjechał z wizytą do przyjaciela króla OttonaII
Grali w szachy w ogrodzie.
-Szach mat- zawołał zadowolony Maxim
-A niech to. Znów mnie pokonałeś. Świetnym jesteś strategiem. Dobrze że nie mam cię za wroga - król OttonII rozsiadł się w swoim ulubionym fotelu
-Uczył mnie najlepszym. Poza tym wiesz że nie jestem prawdziwym królem. To moja żona była z królewskiego rodu -powiedział Maxim
-No pamiętam byłeś ostrym porąbańcem jak byłeś młody
-Czemu tak mówisz?- Maxim zrobił minę niewiniontka
-No bo wiesz przyszedłeś na bal pocałowałeś księżniczkę a kiedy dostałeś policzek to wywołałeś wojne
-Ale ona została później moją żoną
-Ale o tym już nie śpiewają po tawernach tylko o tym że dostałeś policzek i rozpierdoliłeś całe królestwo. Nie mówiąc o tym że zabiłeś pozostałe księżniczki a głowę króla Voku nabiłeś na tyczkę .
-Zasłużył sobie. Ale o co ci chodzi? Po co mi to mówisz?
-Chciałbym żebyś wydał za mąż swoją córkę Klare za któregoś z moich synów
-Nie zgadzam się. Znasz moje zdanie na ten temat. Klara wyjdzie za tego kogo pokocha
-Nawet jakby był to jakiś wieśniak? - Maxim pomyślał o Alexie zagryzł zęby. Niby zaopiekował się tym chłopakiem ale wolał innego zięcia
-A co proponujesz?
-Wydaj bal żeby nasze dzieci się poznały- do królów podeszli dwóch młodych mężczyzn w wieku około dwudziestu lat.
-Panie- skłonili głowę
-Oto moi synowie Jaron i Teodor
-Witaj Wielki Królu. Słyszeliśmy o twoich wielkich zwycięstwach- powiedział Teodor najstarszy z nich. Maxim zagryzł zęby. Lezie mi w dupe bez mydła. Gówniaż jeden. Tak akurat pozwolę wam na poznanie mojej córki. Moja malutka dziewczynka zostanie ze mną. Tak łatwo jej nie oddam. Pomyślał.
-Jesteś strasznie nad opiekuńczym tatusiem- uśmiechnął się Otton II.
-Czemu? Przecież przyjechałem tutaj a królestwo oddałem pod opieką mojego syna. Wiem że sobie poradzi- mam nadzieję że nie rozwali mi królestwa. Pomyślał z nadzieją
Nagle pojawił się posłaniec. Wbiegł do ogrodu i padł na kolana przed Maximem. Z trudem łapał oddech
-Panie tragedia
-Co się stało? Wyglądasz jakby coś cię goniło. Nie mów że mój syn spalił pałac- zaśmiał się z własnego dowcipu
-Panie gorzej
-No mów
-Czarny Mrok wrócił- Maxim złapał posłańca za chabety i pociągnął do góry
-Jak to jest możliwe!!!- krzyknął
-Nie wiem Panie. Państwo upadło. Kraj przysypał martwy śnieg a potwory mordują niewinnych.
-Niech to cholera- puścił posłańca a sam opadł bezładnie na fotel. To znaczy że któreś z moich dzieci uwolnili potwora. Ale dlaczego? Pomyślał.
-Muszę jechać
-Poczekaj -zatrzymał OttonII Maxima- dam tobie moich żołnierzy
-Dziękuję przyjacielu ale jakoś dam radę. Już raz przeżyłem tego demona i tym razem sobie poradzę.
-Jestem tego pewien. Ale obawiam się że nie masz już żołnierzy więc musisz przyjąć moją pomoc. Od twojego zwycięstwa liczą się również losy mojego królestwa. Poza tym dasz mi słowo że twoja córka poślubi któregoś z moich synów. - Maxim nie miał wyboru
-Zgoda. Daje ci moje słowo
Poszli organizować wyprawę. Maxim martwił się że jego dzieci nie żyją. Był bardzo przygnębiony i modlił się w duchu że choć jeszcze je zobaczy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top