Czarny Mrok
Klara przebudziła się. Spojrzała w sufit i zobaczyła wielką dziurkę przez które padało światło księżyca i gwiazd. O cholera ojciec się wkurzy. Pomyślała. Powoli przypomniała sobie co się stało.
-O mój Boże przecież Ethan otworzył szkatułkę i zamienił się w potwora - zaczęła patrzeć na swoje ręce- a ja też zamienie się w potwora?
Wstała i zaczęła krzyczeć. Obok niej walały się zmasakrowane ciała. Wszędzie była krew i flaki. Klara zaczęła biec aby uciec od tego miejsca. Nagle potrąciła czyjąś głowę która potoczyła się bezładnie. Klara stanęła i zwymiotowała. Kiedy wydostała się z tunelu ruszyła przed siebie. Była blada bardzo się źle czuła i z trudem stawiała kroki. W pobliżu komnaty obrad usłyszała głosy. Podeszła bliżej i zobaczyła że na tronie jej ojca siedzi jakiś mężczyzna. Twarzy nie było widać. Była zakryta czarną szmatą. Przed nim stała jakaś kobieta. Klara przypomniała sobie że ta kobieta była w tajemniczej komnacie gdzie jej brat otworzył pudełko
-Jesteś wolny. Pomogłam ci. Teraz mi masz pomóc. Masz zabić wszystkie smoki
-Sefano dostaniesz to na co zasłużysz. Ale robota nie jest skończona. Nie mam tyle mocy aby rozprawić się ze smokami.
Nagle do Klary podeszła jakaś poczwara i złapała ją za nogę. Klara krzykneła i kopneła z całej siły w twarz tego czegoś. Do Klary podeszły kolejne poczwary i trzymając ją mocno zaciągneły pod oblicze Czarnego Pana.
Demon wstał chwycił Klare za włosy. Pociągnął do góry i spojrzał dziewczynie w twarz. Była przerażona i nie dała rady nic powiedzieć.
-Wiesz kim jestem? - zapytał się. Klara pomachała głową na nie
-Jestem Czarny Mrok a ty masz co ja potrzebuje - drugą ręką demon przebił ciało dziewczyny i macał jej wnętrzności. Klarze wyszły oczy z orbity i nie mogła oddychać. Nagle Demon wyciągnął rękę.
-Zaraz brakuje jeszcze jednego. Ona miała brata
-I co z tego? - zapytała się znudzona Sefana
-Nie odzyskam całej mocy jak będę miał tylko jedną część krwi smoka. Masz odszukać mi go i przyprowadzić.
-Sam sobie go szukaj- warkneła Sefana. Demon puścił Klare i chwycił Sefane za gardło. Kobieta nie dała rady oddychać i szarpała się bez silnie. Trzymał ją tak długo aż omało nie straciła przytomność. Puścił. Padła bezładnie próbując łapać oddech.
-Znajdź mi go- demon kopnął ją z całych sił. Sefana z trudem wstała i poczłapała się do wyjścia.
-Skim ja musze pracować -pokrecił głową- zabieszcie ją i gdzieś zamknijcie -Czarny Mrok wskazał palcem na dziewczynę.
Potwory chwyciły Klare i zaprowadziły ją do jej pokoju zamykając drzwi na klucz.
-Nieeee...wypuście mnie- Klara opadła przy drzwiach i się rozpłakała.
-Klaro.. - usłyszała szept i przestała płakać. Spojrzała na okno przez które wszedł Alex.
-Alex! -krzykneła i rzuciła mu się na szyje
-Ciiii Klaro jestem przy tobie- pogłaskał dziewczynę po włosach- musimy uciekać
-Ale jak? Drzwi są zamknięte
-Uciekniemy przez okno
-Ale ja się boję
-Nie bój się. Jesteś dzielna. Już nieraz chodziłaś z nami po drzewach -otarł jej łzy z policzków
-Dobrze- powoli wyszli przez okno. Kiedy byli na dole biegli ile mają w sił w nogach przez miasto. Ludzie powychodzili z domów choć było zimno i ciemno. Patrzeli w niebo z niedowierzaniem z którego padał śnieg
-Ale jak to przecież jest lato?- szeptali ludzie.
-Dokąd biegniemy? -zapytała się Klara próbując łapać oddech
-Do mojego domu - nagle stanęli jak wryci. Przed nimi szedł jakiś potwór i swoją wielką łapą zabijał ludzi.
-O mój Boże- Klara była przerażona. Żołnierze, których zostało nie wiele, próbowali zabić potwora. Ale on podniósł wielka nogę i zmiażdżył ich na placek. Ludzie uciekli i schowali się w domach ale to ich nie uratowało.
Nad głowami przeleciały czarne konie. Na których siedzieli jeźdźcy z głowami w kształcie trupiaczaszki. Zabijali wszystkich i wszystko. Podpalali chaty i ludzi.
-Klara musimy uciekać- złapał za rękę przerażoną dziewczynę i zaczęli biec ile sił mają w nogach. Byle jak najdalej stąd.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top