Koronacja
Laura uklękła przed kapłanem który odmówił modlitwy a następnie do dziewczyny podszedł Król. Zdjął ze swojej głowy koronę i nałożył ją na głowę Laury. Wstała odwróciła się do zgromadzonych
-Niech żyje królowa. Niech żyje- wiwatowali a Laura poczuła się dumna że choć tyle wycierpiała poradziła sobie. Była księżniczką żołnierzem i niewolnikiem. Teraz jest królową i jest wolna a to jej dom. Przed nią uklękli pięciu żołnierzy z wyciągniętymi mieczami w dłoniach wraz z Maximem
-Od teraz nasze miecze i nasze życie należą do ciebie królowo- powiedzieli. Laura spojrzała na klęczoncego Maxima z pochyloną pokornie głową u jej stóp i zaczęła zastanawiać się jak go ukarać. Przecież ją skrzywdził. Czuła do niego wstręt, odrazę, nienawiść??? Sama już tego nie wiedziała. Zaczęła poczęści go usprawiedliwiać. To była wojna. Ci którzy wygrali niszczyli przegranych. I jeszcze był jego ojciec który wmówił mu nienawiść do Voka i do jego całej rodziny. On przecież myślał że jest córką Voka. Czy Maxim był potworem?
-Wstańcie - żołnierze i Maxim wstali i odeszli. Przyszli kolejni i również ukłonili się królowej.
Później był bal. Ludzie tańczyli bawili się. Do Laury podchodzili możni panowie i prosili do tańca. Dziewczyna cierpliwie odmawiała
-Dzisiaj nie tańcze -mówiła i odchodzili. Chciała zatańczyć ale nie umiała i z żalem patrzyła jak pary kręciły się w pięknym tańcu. W oddali zobaczyła Maxima który stał i patrzył się na nią. Dziewczynie przeszły ciarki po plecach. Poczuła się tak jak wtedy kiedy musiała stać przed nim nago. Zrobiło jej się niedobrze. Było jej raz gorąco a raz zimno. Jak przez mgłę zobaczyła jak Maxim biegnie w jej stronę a później było już ciemno.
Obudziła się w jakimś pokoju. Nad nim stał jakiś starzec
-Pani jak się czujesz?
-Dobrze - usiadła i próbowała coś sobie przypomnieć -Co się stało?
-Pani straciłaś przytomność. To normalne w Pani stanie -medyk pokiwał głową
-Jakim stanie?- zdziwiła się Laura
-Jest Pani w ciąży
-Ale jak to? - nagle wszystko do niej doszło jak z najstraszniejszego koszmaru. Wstała i wybiegła z pokoju trącając na korytarzu zatroskanego Maxima. Biegła. Wpadła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Zaczęła wyć z rozpaczy.
Do pokoju wszedł Maxim. Był blady jak ściana.
-Lauro... - wyszeptał. Laura wstała wzięła dzban i rzuciła nim w Maxima. Uchylił się a dzban roztrzaskał się o ścianę.
-Wynoś się. Precz mi z oczu. Nienawidzę cię. Zniszczyłeś mnie! Chcesz żebym tylko cierpiała
-To nie prawda. Ja... - próbował ją uspokoić
-Nienawidzę cię ty potworze. Precz! Precz! - i znów rzuciła w niego czymś. Wyszedł.
Szybkim krokiem poszedł do swojego pokoju. Złapał za krzesło i roztrzaskał o ścianę. Później wziął kolejną rzecz i roztrzaskał o podłogę. Usiadł przy ścianie i wyciągnął obraz na której był namalowany portret Laury.
Głaskał jej policzki i całował jej usta. W myślach wyobrażał sobie jak jej namalowane oczy patrzą na niego z miłością a nienawiścią. Tak bardzo pragnął ją przytulić i powiedzieć że ją tak bardzo kocha i że jest bezpieczna i że się nią zaopiekuje. Był przerażony jak bardzo ona cierpi i jak mocno ją skrzywdził. Nie wiedział jak sobie z tym poradzić. Kiedy poznał ją na balu już wtedy jego serce mocniej zabiło ale jego rozum mówił "ona jest córką mojego wroga. Masz ją nienawidzieć".
Siedział tak całą noc i myślał jak to wszystko naprawić.
Z rana przyszedł służący. Spojrzał na zdemolowany pokój i na siedzącego Maxima
-Panie czy wszystko w porządku?
-Nie. Nic nie jest w porządku- powiedział bezsilnie
-Panie król cię wzywa a raczej zarządca
-Już idę- wstał otrzepał się i poszedł.
W jadalni przy stole siedział jego ojciec i Laura. Dziewczyna była blada. Jej wzrok był utkwiony w jedzeniu ale go nie tkneła. Ojciec patrzył na niego ze złością
-Powiesz mi co znowu jej zrobiłeś? -spojrzał na Laure ale ona milczała
-Laura spodziewa się mojego dziecka
-Boże- ojciec pobladł- Ty chłopcze chcesz żebym zszedł z tego świata. -spojrzał na Laure- Pani co zamierzasz?
-Chce żeby opuścił pałac. Nie chce go widzieć na oczy.
-Więc niech tak będzie. Opuścisz pałac natychmiast
Maxim skinął głowę i wyszedł.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top