Biel i Czerń
Naruto
Biegłem przed siebie. Najszybciej jak tylko umiałem. Nawet nie wiedziałem ile biegłem. Po prostu chciałem uciec. Potknąłem się i runąłem z hukiem na ziemię. Tak bardzo chciałem, żeby Uchiha pobiegł za mną... Jednak jego nie było. Czuję się samotny. Olał to. Miał to w dupie. Ale dlaczego? Obiecał, że mnie wysłucha. No właśnie wysłucha... A nie żuci mi się w ramiona. Załamany leżałem na ziemi. Mogłem go nie słuchać. Jego słowa to perfidne kłamstwo. Mogłem zrobić tak jak chciałem. Jednak mu odpowiedziałem.
- Nabiegałeś się już? - Usłyszałem pytanie. Obróciłem się za siebie i zobaczyłem wyglądającego fantastycznie bruneta na koniu. Zeskoczył ze zwierzęcia. Stał przede mną. Następnie ukucnął i wyciągnął do mnie dłoń. - Wstajesz? - Zapytał ze stoickim spokojem. Podałem mu dłoń z lekkim wahaniem. Jednak wpatrywałem się na niego jak na ósmy cud świata. Bo kto by tak postąpił gdyby wiedział, że jestem gejem?
- N-nie brzydzisz się mnie?
- Niby czemu?
- B-bo ja... Ja jestem...
- Nie przejmuj się.
- Ale...
- Żadnych ale. Nie znienawidzę Cię za orientację. Wiesz to by było zbyt płytkie. Spokojnie i weź się w garść. Nie każdy na wstępie chce Cię skrzywdzić.
- Ale... Czy ty nic nie rozumiesz?! Mówię do Ciebie, że mi się podobasz!
Sasuke
- Rozumiem... - Mruknąłem. Naruto spojrzał na niego przerażony.
- I... Nie nienawidzisz mnie..?
- Za co?
- Za to, że mi się podobasz no i, że jestem homo...
- Nie widzę powodu, żeby Cię nienawidzić.
- Nie?
- Nie. - Odpowiedziałem spokojnie.
- Ale jak to?
- Eh... Normalnie. Chodź.
- Do kąt?
- Na konia. Jedziemy do mnie.
- Czy ja wiem to nie jest dobry pomysł...
- Czemu?
- Bo ja... Ja... Jestem...
- O Boże! Skończ już z tym.
- No ale... To nie jest normalne...
- Jezu. Na koń.
- No ale...
- Nie ma żadnych ale. To nie jest aż takie chore. Są gorsze rzeczy. Zrozum... - Odetchnąłem, żeby się wyluzować. - Nie jestem jakimś homofobem. Nie mam uprzedzeń do ludzi z inną orientacją seksualną niż ja, czy coś tam. Jasne.
- Jasne. Jesteś cudem.
- Nie sądzę. A teraz ładuj się na konia i spadamy. - Kiedy Naruto wykonał polecenie podszedłem do konia od tyłu i wskoczyłem na niego. Usiadłem tuż za nim i chwyciłem za wodze.
- Nadal się mnie nie brzydzisz? Nawet jak siedzę tak blisko?
- Nadal.
- Dziękuję...
- Za co?
- Za wszystko. - Szepnął. Znowu byliśmy cali mokrzy. Jednak żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Puki byliśmy tu razem wszystko było okay.
- Nie dziękuj.
- Jednak, mam wrażenie, że muszę. Nie często spotyka się takich ludzi jak Ty. Ja nie spotkałem wielu...
- Bez przesady. Normalny człowiek jak każdy inny. - Powiedziałem. - Ja z to nigdy nie spotkałem osoby, która by tak przepraszała i martwiła się opinią innych do tego stopnia.
- Nie. Ty jesteś niesamowity.
- Chciałbym. Ale nie jestem.
- Właśnie, że jesteś.
- Nie. Nie jestem. Jestem jak każdy inny, może nawet gorszy.
- Nie wytłumaczę Ci?
- Nie.
- To też jest wspaniałe.
- Nie. Nie jest.
- Jest.
- Jesteś uparty Naruto. - Powiedziałem. Patrząc jak mija nam droga. Trochę se pobiegał.
- Nie zupełnie.
- Ach tak?
- Tak. Czemu tak twierdzisz?
- A, mylę się?
- Tak.
- Nie prawda, jesteś uparty. Powiedziałeś, że Ci się podobam, tak?
- T-tak... - Powiedział chłopak czerwieniąc się mocno.
- Nie zamierzasz zmienić zdania?
- Nie! Dlaczego miałbym?!
- No widzisz, więc jesteś uparty. - Właśnie zorientowałem się do czego zmierza to rozmowa.
- Nie... A cze...
- Nie ważne. - Przerwałem mu. Jechaliśmy spokojnie w kierunku do mojej willi. Ja za to zastanawiałem się czemu wybrałem akurat ten przykład... W końcu miałem ich wiele... Więc dlaczego akurat ten..? Czyżbym chciał..? To nie możliwe żebym chciał się upewnić! Skarciłem się w myślach. Jestem hetero. HETERO.
Naruto
Bałem się przyszłości.Nie wiedziałem czego miałem się spodziewać i jak to wszystko się potoczy. Nie wiem jak mam myśleć. Jedno wiem na pewno. Sasuke jest wspaniały i mogę na nim polegać. Jestem taki szczęśliwy, że Sasuke za mną wtedy pojechał. Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie będziemy parą, ale chociaż będę miał go obok siebie. Poza tym zawsze pozostaje mi jeszcze nadzieja, może ona zaprowadzi mnie do czegoś więcej. Może kiedyś jakoś sprawi, że jednak będziemy razem. W końcu umiera jako ostatnia. Za sobą czułem przyjemne ciepło. Oparłem się na nim i wtuliłem się w ciepła klatkę piersiową Sasuke. Było mi tak przyjemnie. Sasuke na prawdę mnie kręcił. A po dzisiejszym dniu jeszcze bardziej mi się podobał. Powieki powoli mi opadały kiedy to...
Sasuke
- Nie za wygodnie Ci tak? - Spytałem. Naruto zerwał się i zrobił przerażoną minę.
- Przepraszam! - Krzyknął zatrzaskując oczy.
- Hahahaha! Wyluzuj, żartowałem! - Zaśmiałem się. W sumie to nie pamiętam kiedy śmiałem się ostatni raz... Nie powiem polubiłem tego blondynka. Wydawał się być taką uroczą sierotką. Takim zagubionym dzieciakiem. Naruto znowu się o mnie oparł. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem, sam nie wiem czemu. Jakoś nie przeszkadza mi to, że mój mały blondynek jest gejem. Czy to, że mu się podobam. Dzięki temu, że mi to powiedział uważam go po prostu za szczerą osobę. Już nie mówiąc, że był bardzo odważny, w końcu nie każdy by się na to zdobył. Dlatego to właśnie jego mógłbym mieć za przyjaciela. Jedną ręką trzymałem wodzę, a drugą spuściłem wzdłuż ciała. Spojrzałem na śpiącego już Naruto. Podniosłem dłoń i lekko pogłaskałem go po głowie. - Masz talent do plątania się w kłopoty, co? - Szepnąłem do niego. Uśmiechał się lekko. Dojechaliśmy do bramy, wjechałem do środka i po krótkiej rozmowie z służącym pojechaliśmy do stajni. Lekko szturchnąłem go w policzek. - Naruto. Naruto wstawaj, jesteśmy.
- Ummm... - Mruknął.
- Jesteśmy, zejdziesz proszę z konia?
- Uhum... - Mruknął pod nosem i zsunął się z konia. Zszedłem ze zwierzęcia zaraz za nim. Rozsiodłałem go.
- Chodź Naruto. - Powiedziałem, ale nie usłyszałem odpowiedzi. Obróciłem się i zobaczyłem go leżącego na sianie. Podszedłem do niego i znowu go szturchnąłem. - Pobudka śpiochu. Idziemy.
- Urgh... Musimy iść? - Zapytał się wstając.
- Nie jeśli umiesz się teleportować. - Powiedziałem.
- To nie jest śmieszne... - Mruknął. - Nabiegałem się już dzisiaj...
- Eh... Spoko. Więc... - Mruknąłem, podszedłem do niego i...
- Woah!! - Krzyknął zaskoczony. - Co Ty robisz?!
- Jak to co? Niosę Cię do domu. W końcu jesteś zbyt leniwy, żeby się poruszać.
- Tak! Ale to nie znaczy, że potrzebuję tragarza!!
- Tak ale mogę Cię zanieść. - Powiedziałem i uśmiechnąłem się nonszalancko. Naruto zaczerwienił się i spuścił ze mnie wzrok. - Hihihihi! Ale jesteś czerwony!! - Zachichotałem.
- To nie jest śmieszne..! - Krzyknął.
- Oj no nie stresuj się tak...
- Ale ja nie mogę... - Powiedział paląc jeszcze większego buraka...
- Czemu?
- Bo mi trudno w sytuacji kiedy jesteś... No kiedy mnie nosisz... Jesteś totalnie inny niż w telewizji... Traktujesz mnie jak równego sobie... a nie jesteśmy równi...
- Czemu nie? Nie dziele ludzi na klasy. dla mnie wszyscy są równi. Bezdomny, milioner, kogo to obchodzi? To pochodzenie. Nie wybierasz go. Ważne jest to jaki jesteś, a nie kim jesteś. Możemy zrobić tak: najpierw tydzień mieszkamy tutaj u mnie, a potem tydzień u Ciebie w domu dziecka. Zgoda?
- Yhym... Zgoda.
Sasu - Czerń, Naru - Biel ^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top