Sen

Z pod śniegu powstały upiory. Kościste, w łachmanach z bladymi twarzami postacie. Poruszały się w stronę Edwarda. On jednak stał i nie mógł się ruszyć. Zbliżali się powoli.
-Czego chcecie? -nic nie odpowiedzieli. Kościsty chłopak wyciągnął nóż. Edward próbował krzyczeć wyrywać się. Ale nic nie mógł zrobić. Był jak sparaliżowany. Tylko czuł i widział. Chłopak podszedł do Edwarda i z uśmiechem na twarzy rozciął mu brzuch. Ciepła krew poleciała po nogach. Druga postać wyciągnęła mu jelita ze środka i oplutła nimi drzewo. Edwarda nogi ruszyły. Szły wokół drzewa. Musiał patrzeć jak jego wnętrzności owijały się wokół konara. Słabł z minuty na minutę a nogi wciąż szły. W końcu padł i czekał na śmierć. Postacie zniknęły.
-Edwardzie ty musisz żyć -usłyszał głos. Znam ten głos. To na pewno Irina. Próbował odwrócić głowę. Tak bardzo pragnął ją zobaczyć. Poczuł ciepłe ręce na prawym policzku. Odwrócił głowę i zobaczył matkę. Próbował coś powiedzieć
-Mamo... -po policzku ciekły łzy
-Synku nic nie mów. Proszę żyj
-Ale ja już nie mam sił. Zabierz mnie stąd
-Mój mały synku jeszcze nie teraz -raptem upiory chwyciły kobietę i poderżneły jej gardło
-Nieeeeee..... - Edward z wrzaskiem obudził się z koszmaru. Pot leciał mu po twarzy, a całe ciało dygotało. Kiedy oddech trochę się uspokoił zobaczył, że przy jego łóżku stoi Kris. Jego oczy świeciły się na żółto. Ocknął się i spojrzał na Edwarda zdziwioną miną
-Jak to.....ty się obudziłeś ...jak to możliwe...
-Już przegiełeś -Edward chwycił za miecz -policze się z tobą
Kris zniknął.
O co mu chodziło? Zrobił jakieś czary mary i miałem koszmary. Czemu miałbym się nie obudzić?
-Panie nic ci nie jest -do namiotu wbiegł Izaak. Był przygnębiony.
-Raczej nie...
-Panie król nie żyje
-Voku? Jak to? -Edward wybiegł z namiotu i popedził do brata. 
Na łóżku leżał Voku. Wyglądał jakby spał. Oczy zamknięte usta otwarte twarz blada. Tylko ręce miał zakrwawione. Edward pochylił się i zobaczył, że paznokcie miał powyrywane. Jakby czegoś się łapał.
-Jak on zmarł?
-Wygląda jak we śnie -Izaak pokrecił głową -słudzy mówili, że jak go znaleźli to leżał na ziemi. Ciało leżało w dziwnej pozycji, a twarz miał  wykrzywioną jakby z bólu. Słudzy położyli go na łóżku i zamknęli oczy.
-Kto jeszcze wie o śmierci króla? -ja i dwuch służących, którzy go znaleźli. Panie czemu pytasz?
-Kamień z szyji Voka zniknął
-Rzeczywiście nie ma go
-Myślę, że to sprawka Krisa ale na wypadek zrób przesłuchanie.

Edward wyszedł z namiotu. Był przygnębiony. Jego brat nie żyje. Jeszcze wczoraj rozmawiali, a dzisiaj już go nie ma. Czy Kris był winien śmierci Voka? Wszystko na to wskazuje ale dlaczego ja się obudziłem a Voku nie?
Zaczęło świtać. Było zimno. Śnieg pokrywał wszystko. Z namiotów wychodzili ludzie, którzy budzili się ze snu. Izaak stał obok i również był zamyślony
-Wezwij medyka niech obejrzy ciało i nich znajdzie przyczynę śmierci
-Tak Panie. Czy coś jeszcze?
-Obudzić wszystkich i poinformować o śmierci króla -Edward wyszeptał - teraz ja nim jestem.
-Panie tragedia -podbiegł do nich młody żołnierz
-Co się stało?
-Moi towarzysze zamarzli
-Jak to?
-Panie żołnierze nie żyje -podbiegł do nich kolejny chłopak
-Co u diabła? -Edward i Izaak ruszyli do namiotu. Chłopak odsunął plachte i zobaczyli trupy. Leżeli na swoich posłaniach skuleni. Jakby chcieli chodź trochę ogrzać swoje ciało. W namiocie było przerażająco zimno. Jak to jest możliwe? Na zewnątrz jest cieplej niż tutaj. Edward próbował cokolwiek zrozumieć
-A czemu ty nie zamarzłeś? - zapytał chłopaka który ich tutaj przyrowadził
-Panie ja miałem warte.
-A ty z którego jesteś namiotu? -zapytał kolejnego chłopaka
-Panie ja jestem z tamtego namiotu.  Moi towarzysze też nie żyją. W nocy poszedłem się odlać a jak wróciłem już nie żyli.
-Nic nie widziałeś?
-Nic. Było ciemno. Coś słyszałem ale ciężko powiedzieć co to było
-A ty byłeś na warcie i nic nie widziałeś?
-Panie nic nie widziałem. Ale też coś słyszałem. Myślałem, że to jakiś zwierz
-Panie co robimy? -zapytał Izaak
-Policzcie ile ludzi zamarzło. Trzeba ogłosić żałobę. Jak tylko się pozbieramy ogłosimy wymarsz. Im szybciej wrócimy do domu tym lepiej dla nas
-Panie.....
-I znajdź mi tego pieprzonego Krisa żywego lub martwego -Edward odszedł

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top