Dom Izaaka
Dojechali do domu Izaaka nocą. Był to przepiękny pałacyk z solidnym murem oświetlony przy wejściu. Edward był tu kilka razy i pamiętał to miejsce z pięknym kwitnącym ogrodem. Teraz był przysypany śniegiem. Irina była pod ogromnym wrażeniem. Nigdy nie była w tak bogatym miejscu
-Tu mieszkają jacyś możni ludzie to na pewno nie tutaj. Może to jakiś inny twój przyjaciel?- Edward nic nie powiedział. Zaczął zastanawiać się jak zareaguje Irina, kiedy dowie się kim jest.
Z pałacyku wyszli kilku mężczyzn z mieczami i jeden starzec z pochodnią.
-Kim jesteście? Czego szukacie? Jeśli wam życie miłe odejdźcie- odparł starzec
-Jestem Edward syn Hidona Silnego. Władcą Wielkich Ziem Tapas- zbrojni podeszli szybkim krokiem i padli na kolana
-Witaj Władco czekaliśmy na ciebie. Jesteśmy tutaj aby tobie służyć i przywrócić twój tron.
-Wasza Wysokość- podszedł starzec- zapraszamy w nasze skromne progi. Ogrzejcie się przy ogniu.
Edward nie był w stanie spojrzeć na Irine. Zsiadł z konia wziął na ręce śpiącą Oli i zniósł do środka.
-Dajcie jeść i pić moim towarzyszom- sam wszedł na górę i położył dziewczynkę do łóżka spać. Kiedy zszedł chłopcy i Irina siedzieli przy stole. Również usiadł do posiłku.
-Jesteś prawdziwym królem? - zapytał jeden z chłopców Alan. Drugi z chłopców Szon miał napchane usta jedzeniem. Irina nic nie jadła. Siedziała zamyślona
-Zjedzcie i połóżcie się spać. Jesteście zmęczeni -pięciu żołnierzy siedziało w milczeniu przy kominku. Czekali aż Edward ich wezwie. Chłopcy zjedli i Irina zaprowadziła ich spać.
-To prawdziwy król- krzyczał jeden z chłopców. Drugi skakał na łóżku
-Widziałeś jak walczy. Ciach i padł- machał rękoma.
-Kładcie się spać. Odpoczywajcie -chłopcy położyli się
-A czy on nie będzie na nas zły. Bo my wtedy się z niego śmialiśmy... -zapytał się Szon
-Na pewno już zapomniał
-Ale on obiecał że nauczy nas walczyć- posmutniał Alan
-Na pewno was nauczy. Śpijcie. -ucałowała chłopców i poszła do Oli. Dziewczynka spała. Ucałowała ją i zszedła na dół. Słyszała rozmowy żołnierzy
-Musi być jakieś wyjście -mówił jeden
-Jest bardzo silny. Kto nie chciał przyłączyć się do tego Czarnoksiężnika nie żyje.
-A ci co przyłączyli zostali zamienieni w potwory -westchnął kolejny. Zamilkli. Wszyscy spojrzeli na Irine która weszła do pokoju. Edward odwrócił się i wstał.
-Irino usiąć
-Panie to kobieta nie może być przy rozmowach mężczyzn
-Znam zasady. Chce żeby Irina wiedziała o wszystkim. Ta cała sytuacja też jej dotyczy
-Rozmawiajcie. Nie będę wam przeszkadzać -Irina wyszła. Chciała zostać sama. Musiała przemyśleć co dalej robić.
Za drzwi słyszała kolejne rozmowy.
-A co z Izaakiem. Widzieliście go? -zapytał się Edward
-Tak to dzięki niemu jesteśmy tutaj. Uwolnił nas z lochu i kazał przyjść tutaj i czekać na ciebie Panie
-Mówił co chce zrobić ?
-Mówił że chce odzyskać jakieś kamienie.
-Taa... -sam jeden nie ma szans. To cud jeśli on jeszcze żyje- zamyślił się Edward
-Teraz chciałbym odpocząć. Jutro powiem co dalej. Muszę przemyśleć.
-Tak Panie -skineli głowę. Edward wszedł do komnaty gdzie była Irina. Nie chciał wciąż unikać rozmowy z nią. Irina stała przy kominku. Była zamyślony.
-Irino...
-Pamiętam cię- spojrzała na niego smutnymi oczami- byłeś tam kiedy zabijali moją mamę mojego tate moich braci- jej głos drżał.
-Tak byłem tam. Widziałem cię. Schowałaś się. Miałem wtedy dziesięć lat...
-Jesteś morderca tak jak twój ojciec -krzykneła a po policzku poleciały łzy.
-Irino ja...- chciał ją przytulić ale ona się odsuneła
-Widzisz jaka ironia losu. Teraz muszę powierzyć nasze życie tobie- otarła łzy i uśmiechneła się smutno- bo i tak nie mamy szans przeżyć
-Irina nie pozwolę was skrzywdzić
-Dajesz słowo? Jeśli któryś z nas umrze odbierzesz sobie życie? -Edward spojrzał w jej oczy
-Daje słowo
-Jak dowiedziałeś się że jestem uzdrowicielką?
-Przez przypadek. Kiedy przyszedłem do ciebie po mojego konia miałem przy sobie kamień który wyczuwał twoją moc. Teraz ten kamień ma Czarny Mrok.
-Czy on mnie znajdzie?
-Kamień musi znaleźć blisko ciebie żeby zareagował. Dlatego szuka każdej dziewczyny.
-Co chcesz zrobić?
-Wyrusze z moimi ludźmi do pałacu i odbiorę kamień
-A jeśli zginiesz? co będzie z nami?
-Zostaniecie tutaj tyle ile będziecie chcieli. Właściciel tego domu prawdopodobnie już nie żyje. Pokaże wam tajemne przejścia jeśli będziecie musieli uciekać.
-Jestem zmęczona -Irina chciała odejść ale Edward chwycił jej rękę
-Irino muszę cię chronić. Czarny Mrok nie może dowiedzieć się gdzie jesteś. On ma wszystkie części serca smoka. Jeśli znajdzie cię będzie nieśmiertelny -dziewczyna zabrała rękę i odeszła.
Edward również poczuł zmęczenie i ciężar jaki podjął się. Wszyscy na niego liczą. Poszedł do komnaty i położył się spać. Chciał porozmawiać z Sefaną. W śnie pojawił się w pałacu ale Sefany nie było. Czekał prawie całą noc ale nie pojawiła się. W końcu zasnął w głęboki sen.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top