Rozdział 30

Obudziłam się w nieznanym mi pomieszczeniu. Rozejrzałam się i po chwili już wiedziałam gdzie się znajduje leżałam w jednym z „pokoi" w dawnym domu Sióstr Miłosierdzia.

- Boże co ja tu w ogóle robię?- zadałam sobie to pytanie myśląc, że w pomieszczeniu jestem sama, jednak myliłam się

- Potrzebujemy twojej pomocy- powiedział jakiś męski głos dobiegający z naprzeciwka. Jak poparzona podniosłam się i usiadłam na łóżku. Przede mną siedział jakiś facet, był może po trzydziestce, ale zaraz ja go kojarzę z naszego spektaklu

- Edgar Evernever jakże miłe spotkanie- powiedziałam patrząc na niego z jadem

- Też się cieszę, ze ciebie widzę Panno Topaz- odpowiedział dziwnie miło

- Po co kazałeś mnie uprowadzić?- zapytałam próbując ukryć moje lekkie przerażenie

- Twoja siostra i innej dziewczyny, chcą walczyć o tytuł królowych balu- zaczął

- No i co z tego. Niech walczą, mnie i tak przy tym miało nie być- powiedziałam wtrącając mu się w zdanie

- Chodziło mi raczej o to, że jesteś teraz naszą przynętą- powiedział spoglądając na mnie tajemniczo

- Przynętą? Niby na kogo?- zapytałam dalej nie rozumiejąc o co mu chodzi

- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie- odpowiedział i ruszył do wyjścia

POV. Sweet Pea
Razem z dziewczynami i Serpent zaczęliśmy szukać Margo, bo niestety gdy wychodziła ze szkoły ktoś ja uprowadził. Nadal nie ustaliliśmy kto mógł za tym stać. Spotkaliśmy się w czwórkę, czyli Ja, Archie, Veronica i Betty u Pop'a.

- Nadal się nie odezwała?- zapytała przygnębiona Vi

- Nadal nic, żadnego śladu, ani poszlaki gdzie mogłaby być przetrzymywana- powiedział Archie

- Komu akurat była potrzebna? Mieliśmy wyjechać i zostawić wszystkie problemy za sobą, a tu znowu ktoś musiał popsuć nam plany- powiedziałem łamiącym się głosem

- Nie martw się Sweet nie długo ją znajdziemy. Całą i zdrową- powiedziała Betty uśmiechając się pokrzepiająco

- Oby- dodałem już ciszej

POV. Margo (w tym samym czasie)
Jeżeli uważaliście, że farma jest dobra to byliście w dużym błędzie. Od godziny jestem torturowana i podtapiana, ponieważ moja siostra nie chce odpuścić brania udziału w tym głupim konkursie królowych balu.

- Dłuugo je je jeszcze bę będziecie mnie mnie torturo..wać?- zapytałam wycieńczona

- Myśle, że na dzisiaj wystarczy, jutro pokarzemy cię siostrze i zobaczymy, czy szybko zmieni zdanie- powiedział jeden z „farmerów".

Dwaj z nich przenieśli mnie do mojego lokum i zamknęli drzwi na klucz. Kiedy tak leżałam myślałam tylko o tym, by jak najszybciej się stąd wydostać i wyjechać raz na zawsze z tego miasta. Moje przemyślenia przerwało otwieranie drzwi, przez które weszły dwie osoby nie miałam nawet siły? Żeby zobaczyć kto przyszedł

- Margaret..!- powiedziała, a właściwie krzyknęła jakaś osoba, która weszła do pomieszczenia. Chyba chciała do mnie podejść, ale jej na to nie pozwolono

- Widzisz twoja siostra wygląda tak przez ciebie, to ty ją odprowadziłaś do takiego stanu swoim zachowaniem- powiedział podajże Edgar

- Nie nie to nie może być prawda! Czym zawiniłam?!- krzyczała dalej już wiem kto

- Toni...- powiedziałam słabym głosem

- Margo?! Wyciągnę cię stąd obiecuje siostrzyczko!- krzyknęła i po chwili już jej nie słyszałam

- Widzisz niestety nie puścimy cię tak szybko dopiero, gdy Toni wykona zadanie będzie to możliwe- powiedział Edgar i się do mnie uśmiechnął

- Zginiesz za to w piekle- odpowiedziałam ściszonym głosem

- Być może- dodał mężczyzna i wyszedł z pomieszczenia

Nie wiem ile już tak tu leżałam, ale czułam się okropnie. Codziennie przychodził do mnie Edgar, wiem tyle, że moja siostra wykonała zadanie i, że jest ktoś nowy na farmie. Moje dumanie przerwało otwieranie drzwi. Przekręciłam się w ich stronę i ujrzałam wchodzącą przez nie Betty

- Boże Margo jak dobrze, że żyjesz!- powiedziała podbiegając i przytulając się do mnie

- Dzięki Be, też cieszę się, że cię widzę..- zaczęłam- Co ty tu w ogóle robisz?- zapytałam kiedy się od siebie oderwałyśmy

Dziewczyna spojrzała na mnie i zaczęła opowiadać co się działo na balu, o tym że zaatakował ją ojciec i bojąc się, że ją znajdzie przyszła do farmy.

- Boże Be...- powiedziałam i przyciągnęłam dziewczynę przytulając ją lekko do siebie- Jak tam trzyma się reszta?- zapytałam

- Vi wtrąciła ojca do więzienia, Archie rozwija swoją karierę boksera, a Sweet Pea..- nie dokończyła, bo nagle jej przerwałam

- Właśnie co tam u niego?- zadałam pytanie bardzo zmartwiona długą rozłąką z chłopakiem

- Załamał się lekko, że znów coś ci się stało. Razem z resztą zaczęliśmy cię szukać, ale nie zostawili po sobie żadnego znaku, więc było ciężko, ale dzięki Toni i Cheryl cię znalazłam- dodała łapiąc mnie za rękę- Powiadomię chłopaków, gdzie jesteś i jak wyglądasz, Jug i reszta po ciebie przyjadą z Fp, trzymaj się- powiedziała i ruszyła w stronę drzwi

- Nie wiesz co się dzieje z Toni, już od jakiś dwóch dni do mnie w ogóle nie przychodzi?- zapytałam

- Ma mieć niby jakiś zabieg, jeżeli dowiem się czegoś szczególnego to cię o tym poinformuję- dodała i posyłając mi ostatni uśmiech wyszła z mojego tymczasowego lokum

Nie mając za bardzo co robić położyłam się na łóżku i zaczęłam patrzeć w sufit,nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam. Obudziły mnie dopiero wchodzące przez zakratowane okno promienie słoneczne. Siadłam na łóżko przeciągając się leniwie. Kiedy zrobiłam gwałtowny ruch, poczułam jak bardzo moje mięśnie się zastały i zaczęły mnie boleć, syknęłam lekko i przymknęłam powieki. Z transu, w który wpadłam przez palący ból wyrwały mnie kroki i rozmowa wydobywając się zza drzwi mojego "pokoju". Nagle otworzyły się one z impetem i wszedł przez nie Sweet, Jug i Fp

- Boże Margo!! Co oni ci zrobili?!- zapytał chłopak podchodząc do mnie i delikatnie do siebie przytulając

- Tęskniłam za tobą..- powiedziałam bardziej się w niego wtulając

- NIE MACIE PRAWA JEJ ZABIERAĆ!- krzyczał pielęgniarz idący za policją i innymi

- Mamy i to zrobimy. Skatowaliście i uprowadziliście Bogu winną dziewczynę, a teraz śmiesz mówić co wolno nam robić, a co nie?!- zapytał wyraźnie zły Fp

- Nie nie oczywiście możecie ją zabrać..- powiedział i odwrócił się w stronę wyjścia

- Dasz radę iść sama czy będzie ciężko?- zapytał Fp podchodząc do mnie

- Jest dobrze panie szeryfie- dodałam i podnosząc się, powoli do niego podeszłam- Dziękuję za ratunek..- dodałam i uścisnęłam mężczyznę

- Nie ma za co kruszyno, wiesz przecież, że jesteś dla mnie jak córka- powiedział mocniej mnie ściskając, na co zareagowałam lekkim syknięciem- Boże Margo przepraszam!- krzyknął lekko się ode mnie odsuwając

- Nie nic się nie stało...- powiedziałam, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Sweet Pea podniósł mi koszulkę, odsłaniając tym samym rany i siniaki zadane podczas tortur.

- Zabiję ich!- powiedział przez zaciśnięte zęby chłopak

- Nie Sweet jest dobrze, nie musisz się tym przejmować. Siniaki znikną i będzie jak dawniej- powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam- Co z Toni?- zadałam pytanie patrząc na Fp, nie odrywając się od boku mojego Księcia

- Jest bezpieczna u mnie w domu, teraz przyszliśmy po ciebie i Betty, po którą poszedł Jug- odpowiedział Jones

- Bogu dzięki, a Cheryl, Fangs, Kevin, co z nimi?- zapytałam

- Też są bezpieczni, cała ta sekta już nie istnieje- odpowiedział i wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie z chłopakiem sam na sam

- Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem- powiedział patrząc mi głęboko w oczy

- Ja o ciebie też się martwiłam, ale wszystko dobrze się skończyło- odpowiedziałam i zaplątując chłopakowi ręce na karku złączyłam nasze usta w pełnym pasji i tęsknoty pocałunku

Kiedy się od siebie oderwaliśmy, Sweet pomógł mi się przebrać i razem ruszyliśmy do wyjścia z tego koszmaru. Przed budynkiem znajdowali się wszyscy z farmy. Podeszłam do Fp, który kiwnął na mnie głową pozwalając mi coś powiedzieć

- Ci, którzy doszli do farmy pod wpływem Evelyn mogą spokojnie odejść i powrócić do dawnego życia, jeżeli jest to oczywiście możliwe. Gdyby sprawiało to wam duży problem zgłoście się na komendę, gdzie będzie można nabyć numery do specjalistów, którzy z pewnością wam pomogą- powiedziałam patrząc na tych biednych zagubionych nastolatków i innych starszych ludzi, spojrzeli się na mnie z wdzięcznością i ruszyli każdy w swoje strony.

Podeszłam do Betty, przy której stał Jug i...

- Vi, Arch jak dobrze was widzieć!- krzyknęłam podchodząc i rzucając im się na szyje

- Boże Margo, jak dobrze, że żyjesz- dodała dziewczyna mocniej mnie ściskając

- Wiem, ale niestety muszę się z wami pożegnać, ponieważ razem ze Sweet wyjeżdżamy już dzisiaj- powiedziałam czując jak w moich oczach zbierają się słone łzy

- Daleko wyjeżdżacie?- zadała pytanie Betty, również mając zaszklone oczy

-Fay...Fayy ughhh, Sweet Pea?!- krzyknęłam zirytowana

- Fayetteville kochanie- powiedział przytulając mnie od tyłu

- Będzie mi was brakować, ale chociaż nie wyjeżdżacie na sam koniec kraju- dodała Vi na rozluźnienie sytuacji

Na koniec wszystkich uściskałam i razem z chłopakiem ruszyliśmy do auta, którym ruszyliśmy do domu Jones'ów, w który przebywała moja siostra. Z nią pożegnanie było najgorsze

- Przyrzeknij, że będziesz codziennie dzwonić i pisać- powiedziała przytulając mnie mocno

- Oczywiście, ty też masz to robić- dodałam i odrywając się od niej ruszyłam do samochodu, w którym czekał już na mnie Sweet i Śnieżek. Machając odjechaliśmy w stronę naszej przyszłości.


Kochani jest to przed ostatnia część tego opowiadania, przed nami został jeszcze epilog, który również zostanie dzisiaj opublikowany. Mam nadzieje, że rozdział wam się podoba i zostawicie pod nim miły komentarz i masę serduszek. Już z tego miejsca chciałabym wam podziękować, że byliście ze mną przez całe to fanfiction. Wspieraliście mnie w komentarzach i byliście wyrozumiali za to wam dziękuję i mam nadzieje, że inne opowiadania na moim profilu również was zaciekawią.

Pozdrowionka wasza:

Black_Angel

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top