Rozdział 21
Po dość długiej chwili oderwałam się od chłopaka i patrząc mu w oczy zamyśliłam się. Bowiem coś w głębi duszy podpowiadało mi, że to co przed chwilą zrobiłam, było błędem. Odwróciłam się na pięcie i biorąc plecak wyszłam z domu i ruszyłam w stronę przyczepy Jonesa, by odciągnąć od siebie myśli kręcące się wokół Nate. Stojąc już przed drzwiami zapukałam, otworzył mi Fp
- Margo, a co ty tutaj robisz?- zapytał zdziwiony
- Przyszłam, bo mam ważną sprawę do Jug'a, jest może?- zapytałam z nadzieją
- Nie powiedział, że idzie się spotkać z resztą w jakimś lesie.- odpowiedział starszy Jones
- Okej, dzięki za pomoc!- powiedziałam i wsiadając na maszynę pognałam do bunkra, gdzie najprawdopodobniej był chłopak.
Na miejscu spotkałam Betty, która też zmierzała w tamtym kierunku. Schodząc w dół usłyszałyśmy szepty i ja stanęłyśmy w głębi zobaczyłyśmy niecodzienny widok. Mianowicie przy stole, który stał pośrodku siedzieli Jug, Toni, Cheryl, Fangs i mó.... znaczy Sweet Pea.
- Jug, co ty robisz?- zapytała Betty
Chłopak jak i reszta odwróciła się w naszą stronę, a Jug zaczął coś mówić o jakiś poziomach i wstąpieniu. Ja go nie słuchałam tylko patrzyłam na Sweet Pea'go lekko zaszklonymi oczami, bo zaraz po tym jak Dilton i Ben zostali znalezieni w lesie przysiągł mi, ponieważ jeszcze byliśmy razem, że nigdy nie zagra. Przeniosłam wzrok z chłopaka na siostrę, jej w ogóle bym się tu nie spodziewała. Pokręciłam głową na boki i wychodząc, wróciłam do domu.
Będąc w nim czekała mnie, nie miła niespodzianka. Na stole w kuchni leżała kartka. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać:
Droga Margo!
Wiem, że nie znamy się długo, ale odkąd Cię pierwszy raz zobaczyłem wpadłaś mi w oko. Mimo tego, że byłaś niedostępna, szybko przełamałaś się i mi zaufałaś, ja tobie też. Mimo tego jak bardzo bym się starał, ty zawsze będziesz kochała Sweet Pea'go, nie mnie, więc póki jeszcze mam czas, odchodzę. Nie szukaj mnie i ułóż sobie życie z tym kogo tak naprawdę kochasz.
Twój na zawsze:
Nate XoXo
Po przeczytaniu tego listu, po moich policzkach zaczęły spływać gorzkie łzy. Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że zostałam sama z tym wszystkim, i właśnie w tym momencie poczułam miękkie futerko w moich nogach.
- No Śnieżek zostaliśmy sami- powiedziałam i wzięłam szczeniaka na ręce
Przez kolejne dwa miesiące starałam zachowywać się normalnie, ale było to trudne. Gra ogarnęła wszystkich. Wszystkich prócz mnie, Betty, Veronici i Regga.
Miałam swoją zmianę, kiedy do baru zaczęli schodzić się wszyscy moi przyjaciele, no prawie wszyscy. Z Jossie jestem na relacjach tolerancja bez kłótni, dziewczyna żałuje, ale jakoś nie wydaje mi się to szczere. Okazało się, że planują odbić Archie'go, nie chciałam się wtrącać, ale Vi poprosiła mnie o pomoc.
- Co mam zrobić?- zapytałam patrząc na dziewczynę
- Dałabyś radę załatwić dwie kurtki Serpents i jakiś motor?- zapytała z nadzieją w głosie
- Oczywiście, to nie problem- powiedziałam- Wpadnijcie do mnie, dam wam klucze do mojego motoru i te kurtki- dokończyłam lekko się uśmiechając
Dziewczyna w geście radości podbiegła do mnie i przytuliła, pierwszy raz od długiego czasu nie czułam się sama.
Po tych czułościach zebrałam się i pojechałam do domu, tam przywitał mnie uroczy widok. Mianowicie na kanapie w salonie spał Sweet ze Śnieżkiem. Niestety, gdy wychodziłam wpadłam na lampę i nie zdążyłam jej złapać przez co się stłukła, robiąc niezły hałas. Chwilę później poczułam jak mały nosek łaskocze mnie po nogach, a głos który kocham mówi te słowa.
- Nic ci się nie stało?- zapytał zmartwiony
- Nie wszystko jest w jak najlepszym porządku- powiedziałam patrząc na niego
Patrzyliśmy sobie w oczy, ale ja postanowiłam przerwać tę ciszę i zaczęłam sprzątać. Chłopak nie chcąc psuć tego, kucnął na przeciw mnie i również zaczął sprzątać. Kiedy wszystko było ogarnięte siedliśmy w salonie na przeciwko siebie i chłopak zaczął rozmowę
- Margo posłuchaj...- powiedział patrząc wprost na moją osobę- Wiem, że bardzo Cię zraniłem, ale przysięgam nigdy w życiu, nie żałowałem czegoś tak mocno, jak tego, że Cię straciłem- dokończył
- Mimo tego, że mnie zraniłeś. Nadal bardzo mocno cię kocham- powiedziałam i zobaczyłam w jego oczach ten błysk, w którym się zakochałam- uświadomiłam sobie dopiero wtedy, gdy wszyscy mnie opuścili- dodałam- Ale nadal mam lekki mętlik w głowie- dokończyłam po chwili milczenia
Rozmawialiśmy bardzo długo. Kiedy chłopak chciał wracać do swojej przyczepy, nie pozwoliłam mu na to, ponieważ za bardzo się o niego bałam. Zapomniałam wspomnieć, że w między czasie, przyjechali Kev i Reggie po wszystkie potrzebne rzeczy do odbicia młodego Andrews'a. Po niespełna 3h dostałam wiadomość o powodzeniu się, że tak powiem tajnej misji.
Następnego dnia w szkole przywitaliśmy na lekcji szeryfa Minette, mówił nam jakie to grozi nam niebezpieczeństwo i pytał każdego co robiliśmy w tym czasie, gdy odbili chłopaka. Stanął przede mną i zadał to samo pytanie.
- A ty panno Topaz, co robiłaś w czasie ucieczki Andrews'a?
- Nie chce pan wiedzieć- powiedziałam i uśmiechnęłam się w stronę Sweet
Jeszcze wczoraj śmialiśmy się co powiemy, gdyby nas o to pytali, a ja stwierdziłam, że to wykorzystam.
- Myślę, że raczej chcę, inaczej uznam cię za współwinną i podejrzaną- powiedział i uśmiechnął się cwaniacko
- Dobrze sam pan tego chciał- zaczęłam- Piep*łam się ze swoim chłopakiem- dokończyłam spoglądając na jego twarz z uśmiechem tryumfu
Mężczyzna nie patrząc już na nic wyszedł z klasy, a wszyscy zaczęli się śmiać i mi gratulować.
Na przerwie, kiedy stałam przy szafce, ktoś dotknął mojego ramienia i powiedział.
- Byłem pewny, że tego nie powiesz.
- Hymm no widzisz, chyba mam większe jaja niż ty- powiedziałam zatrzaskując szafkę i odwracając się do chłopaka
- Ejej to sobie wypraszam- powiedział udając obrażonego
- Dobra, dobra nie gniewaj się- powiedziałam i stając na palcach dałam mu całusa w policzek
Sweet Pea tylko z uśmiechem przytulił mnie do siebie i ruszył do wyjścia, ponieważ właśnie teraz zaczęła nam się krótka przerwa.
Dużo wam nie mówiłam, ale daliśmy sobie ostatnią szansę i chłopak znów się do mnie wprowadził.
Od razu po powrocie do domu zostawiliśmy rzeczy i pojechaliśmy do South Side.
Siedziałam w przyczepie Jonesa razem ze Sweet Pea'm i Fangs'em. Nagle do środka wszedł Jug.
- Zaczynamy własne poszukiwania Joaquin'a- powiedział
- Ej, ale jedno mnie dziwi- powiedziałam- Serpent nigdy nie napadają swoich, a tym bardziej nie mógłby tego zrobić Joaquin.- dokończyłam spoglądając na nich
- Co w ogóle w niego wstąpiło?- zapytał wstrząśnięty Fangs
- Archie mówi, że zanim go dźgnął, nazwał go Czerwonym Paladynem, razem z Betty myślimy, że to sprawka Northona, ponieważ niespełna 10 minut później popełnił samobójstwo, a Joaquin wstąpił do nowego gangu.- powiedział Jug
- Zostawiam was i myślcie nad tym, a ja idę załatwić jeszcze wiele rzeczy.- powiedziałam- Pa- pożegnałam się i wyszłam z przyczepy szukać naszego uciekiniera.
Mam nadzieje, że warto było czekać na ten rozdział i, że choć w minimalnym stopniu się on wam podoba. Jeśli tak koniecznie zostawcie gwiazdkę i komentarz, ponieważ to wasze zdanie i opinia najbardziej motywują mnie do pisania.
Do następnego:
Black_Angel
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top