Rozdział 20
W drodze powrotnej do domu nie odezwałam się ani razu. Gdy Nate zatrzymał samochód przed domem od razu, gdy otworzyłam drzwi domu, zrzuciłam ze stóp szpilki i dosłownie wpadając do pokoju zakluczyłam go i zsuwając się po drzwiach schowałam głowę w dłoniach
- Margo, otwórz proszę! Co się w ogóle dzieje!?- powiedział chłopak waląc mocno w drzwi
- Daj mi spokój chcę być sama..- powiedziałam łamiącym się głosem
- Proszę otwórz! Nie odejdę póki nie wyjdziesz- powiedział i słyszałam jak siada
- Po co, ty to w ogóle robisz?- zapytałam
- Bo cholernie mi na tobie zależy i nie chcę cię stracić- nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.
Teraz pewnie wszyscy powiedzą, że jestem zapatrzoną w siebie idiotką, która myśli tylko o sobie, ale niestety tu was zaskoczę.
Wstając pokręciłam głową i z niedowierzaniem przekręcając klucz, otworzyłam chłopakowi drzwi.
Nie czekałam nawet sekundy, a już po chwili byłam przytulona do klatki piersiowej chłopaka. Nie patrząc w ogóle na konsekwencje mojego czynu, wtuliłam się w niego mocniej.
- Powiesz mi w końcu, co on ci powiedział?- zapytał lekko luzując uścisk, w którym tkwiłam
- Powiedział, że jestem- zaczęłam- dziwką- dokończyłam najciszej jak tylko umiałam
- Ten skurwiel już nie żyje!- powiedział i mocniej mnie do siebie przytulił
Po dość długiej chwili oderwałam się od chłopaka i biorąc rzeczy do spania podążyłam w kierunku łazienki. Stojąc już przy drzwiach odwróciłam się i powiedziałam trzy bardzo ważne słowa
- Dziękuję, że jesteś!- i nie czekając na odpowiedź ruszyłam w głąb pomieszczenia
Od sytuacji na otwarciu klubu, minął już ponad miesiąc. W domu mieszkam ja, Fangs, Śnieżek i Nate. No właśnie Nate odkąd dowiedział się, co zrobił mi Sweet Pea stałam się jego oczkiem w głowie, cały czas mnie pilnuje i pomaga. Toni mówi mi, żebym dała mu szansę, ale ja nie potrafię. Jeszcze jest za wcześnie na nowe związki. Wracając przez ten miesiąc Sweet Pea próbował mnie przeprosić i udobruchać, ale ja byłam nieugięta. Unikałam go jak ognia, a na lekcjach zamiast słuchać myślałam, co mam dalej robić.
Pewnego dnia znalazłam w szafce instrukcję gry G&G zaintrygowała mnie ona, więc ukryłam ją i nic o niej nie mówiłam. Na pierwszej lekcji dzisiaj mięliśmy bardzo interesującego gościa, mianowicie burmistrz Lodge, która zrobiłam nam pogadankę na temat gry.
- Dwóch uczniów tego liceum odebrało sobie życie, trzeci próbował,a to wszystko za sprawą gry Gryphons&Gargoyles.- powiedziała
Oczywiście nasz słynny duet musiał wtrącić. Stwierdzili, że to gra zabiła tych nastolatków.
- To jest śmieszne- powiedziałam zwracając na siebie uwagę całej klasy jaki i pani burmistrz
- Co takiego jest śmieszne, panienko Topaz?- zapytała starsza Lodge
- To, że wszyscy mówią, że to gra zabija, a tak naprawdę, żeby kogoś zabić najpierw samemu trzeba żyć- powiedziałam
- Co masz na myśli?- zapytał Jug
- To, że ktoś pociąga za sznurki- powiedziałam i jedynie tajemniczo się uśmiechnęłam
- Dobrze, ale przejdźmy do rzeczy- powiedziała widocznie lekko zdenerwowana burmistrz
Zakazała ona grać w grę i lepiej nie zatracać się w jej historię. Od razu po dzwonku wyszłam z klasy i skierowałam się w stronę mojej szafki. Otwierając ją z jej środka wypadło ok. 30 róż, a z głośników zaczęła lecieć piosenka moja i
- Sweet Pea?- zapytał nie dowierzając w to co widzę
- Margaret Topaz, czy w końcu po tym wszystkim, co złego zrobiłem wybaczysz mi?- zapytał klękając przede mną, ubrany w garnitur i robiący słodkie oczy zaczął na mnie patrzeć
-....- patrzyłam na niego nic nie mogąc wydusić z siebie ani jednego słowa
- Nic nie powiesz?- zapytał lekko załamany
- Powiem- Nigdy do ciebie nie wrócę! Jesteś skończonym dupkiem!- wykrzyczałam i zamykając drzwiczki szafki wściekła wybiegłam ze szkoły odjeżdżając z parkingu z piskiem opon.
Pewnie uznacie mnie za wariatkę, ale pojechałam w miejsce, w którym Sweet Pea zapytał mnie o chodzenie, ponieważ to w nim mogłam spokojnie pomyśleć. Na spokojnie zacznijmy od początku Toni wyprowadziła się do Cheryl, dziadek też się wyprowadził, Fangs mieszka razem ze mną i bardzo mnie wpiera po rozstaniu ze Sweet Pea'm, no i został Nate, który po odejściu z Ghoulies robi wszystko, by dostać się do Serpent chcę, również abym dała mu szansę, ale nie wiem czy jestem na to gotowa.
Po dosyć długiej chwili dumania wpadłam na może głupi pomysł, ale dla mnie wydaje się być dobry. Wsiadłam do auta i łamiąc prawie wszystkie przepisy drogowe, chwile później byłam pod salonem fryzjerskim. Wysiadłam z pojazdu i wchodząc do lokalu zobaczyłam dobrze znaną mi twarz mojej ulubionej stylistki włosów- Ari. Powiedziałam dziewczynie, co dokładnie chcę zrobić z moimi włosami. Po ok. 3h wszystko było skończone zamiast mocnego różu na moich włosach gości teraz nudny jasny szary kolor z podkręconymi końcami oraz z moją ukochaną bandaną, która jest moją ulubioną ozdobą na włosach.
Podziękowałam i płacąc ruszyłam do baru Vi, ponieważ musiałam z nią porozmawiać
Wchodząc do baru przywitałam się z Pop'em i ruszyłam do wejścia La bon Muie, gdy Reggie usłyszał mój głos w słuchawce od razu mnie wpuścił.
Kiedy zeszłam na dół podeszłam za bar i przytuliłam Regg'a na przywitanie, podczas pracy tutaj zostaliśmy dobrymi przyjaciółmi
- No, no, no widzę dużą zmianę- powiedział chłopak lustrując mnie wzrokiem i uśmiechając się
- Stwierdziłam, że czas na zmiany- powiedziałam i odwzajemniając jego uśmiech ruszyłam do gabinetu panny Lodge
Zapukałam w drzwi i słysząc prośbę o wejście zrobiłam to
- Hej Vi- powiedziałam siadając na krześle przed nią
- Hej Mar..- powiedziała podnosząc wzrok znad papierów, zlustrowała mnie i zaniemówiła
- Veronica, dobrze się czujesz?- zapytałam lekko zdenerwowana
- Tak, tak. Po prostu wyglądasz bardzo ładnie w tych włosach- z komplementowała mnie dziewczyna
- Dzięki, ale Vi ja tu przyszłam w innej sprawie- powiedziałam
- Słucham?- powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam
- No więc...- zaczęłam jej opowiadać, dlaczego tak nagle wybiegłam na otwarciu i dlaczego unikałam wszystkich. Dziewczyna była dla mnie bardzo wyrozumiała i bez większych problemów dalej mogłam pracować za barem. Kiedy wróciłam do domu zastałam tam dużo osób. W salonie siedziało sporo chłopaków z Serpent, którzy również stali na środku pokoju wokół Nate'a, który został przywiązany do krzesła.
- Co tu się do cholery dzieje?- zapytałam
I jak na zawołanie chłopaki odwrócili się w moją stronę
- Wiesz, że wpuściłaś do domu jednego z Ghoulies! ?- zapytał wściekły Sweet Pea
- Co ty chrzanisz?- zapytałam wściekła, teraz to już przesadził- Sprawdziłam Nate, jest czysty!- powiedziałam i wtedy zobaczyłam jego zmasakrowaną twarz
- Czyżby?- zapytał nie dając za wygraną
- W tej. Chwili. Macie. Stąd. Wyjść.- powiedziałam najspokojniej jak tylko umiałam
- Ale..- zaczął jeden z chłopaków
- Wypierdalać!! Już!!!- krzyknęłam w furii
Nie minęła nawet minuta, a salon był pusty.
- Boże Nate, co oni ci zrobili?!- zapytałam się łamiącym się głosem rozwiązując chłopaka
- To nic- powiedział i spojrzał na mnie- Pięknie wyglądasz księżniczko- uśmiechnął się, ale nawet to sprawiało mu ból
- Choć- powiedziałam i wzięłam go pod rękę i pomogłam wejść mu po schodach. Zaprowadziłam go do łazienki w moim pokoju. Posadziłam chłopaka na wannie i zaczęłam przeszukiwać szafki w poszukiwaniu apteczki.
- Zdejmij koszulkę- powiedziałam i z moją pomocą to zrobił
- Jak będzie bolało to mów- powiedziałam i spojrzałam na krótką chwilę w jego piękne oczy.
Zaczęłam oczyszczać całą jego twarz wodą utlenioną, a kiedy doszłam do policzka, gdzie były głębsze rany zapewne od kastetu Sweet Pea'go chłopak mocno złapał mnie w talii
- Boli?- zapytałam zmartwiona
- Przy tobie nie- powiedział i przeniósł jedną ze swoich dłoni na mój policzek i zaczął go gładzić, ja również położyłam obie dłonie na jego twarzy i przybliżając się do niego, złączyłam nasze usta w pełnym tęsknoty i bólu pocałunku.
Hejka! Oto kolejny rozdział mam nadzieje, że się podoba i warto było na niego tyle czekać. Chciałabym was zachęcić do wpadania na Instagram, którego założyłam razem z moją przyjaciółką Po_Prostu_Dread, a oto on.
Pozdrowionka:
Black_Angel
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top