4.

Rozdział dedykowany dla LucyQMortal
******

-Dziewczyny chodźcie szybciej-powiedziałam i spojrzałam na nie.

-Co? Czemu?-Zapytała Rose.

-Chodzi o tamtych chłopaków. Wydaje mi się że to ci sami co widziałyśmy ich dzisiaj rano.

-Wydaje ci się-powiedziała Bella.

-Niewydaje mi się-powiedziałam i zwolniłam kroku-idziem do galeri?

-Jasne-odpowiedziały w jednym momęcie.

Szłyśmy dalej śmiejąc się i wygłupiając. Niezdawałyśmy sobie jednak jakie konsekwencje mogą z tego wynikać.

***Time skip***

-Hej, poczekacie? Musze do toalety-powiedziałam do dziewczyn. Obie przytakneły, a ja udałam się do wcześniej wymienionego pomieszczenia.

Zamknełam drzwi do pomieszczeniach i podeszłam do lustra. Gdy ktoś otworzył drzwi, mało mnie to interesowało ale gdy ujrzałam postać w odbiciu lustra, błagałam aby mi się tylko wydawało.

-Nie przywitasz się ze swoim ojcem?-zapytał ironicznie.

-Kiedy zabrano mnie do sierocinca, straciłeś ten tytuł-powiedziałam i odwróciłam się do niego-Czego chcesz.

Facet podszedł do mnie i złapał mnie za szyje. Spojrzałam na niego przerażona. W ten "ojciec" rzucił mną o ściane i pokopał. Na koniec uderzył mnie w lewo oko, i wyszedł jak gdyby nigdy nic.

Wstałam z podłogi i powolnie podeszłam do lustra. Przemyłam rany jakie mi zadał, a siniaka zakryłam włosami.

Wyszłam z łazięki i podeszłam wolno do dziewczyn. Gdy tylko mnie zobaczyły, odrazu umilkły.

-Wracajmy już-oznajmiłam i udałam się w kierunku wyjścia. Dziewczyny zaraz za mną ruszyły do domu, wypytując co się stało.

-Nic, okej?-oznajmiłam zimno.

***Time skip***

Weszłyśmy do ośrodka i zastałyśmy opiekunke. Niech ona przynajmiej mbie oszczędzi.

-Gdz-przerwałam jej.

-Uspokój się. Po co ci te nerwy? Widzisz że wróciłyśmy całe-powiedziałam i gdy chciałam ją ominąć, ta złapał mnie za ręke, gdzie miałam świeżego siniaka.

-Jak ty się zachowujesz?!-krzykneła kobieta. Rose i Bella uwolniły moją ręke z jej uścisku, i nakurwiały jąże tak się bie powinno traktować osób i że sprawią że wyleci z ośrodka.

Ja tylko poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Wbiłam wzrok w jeden, nieistniejący punkt i myślałam nad wszystkim.

-Co robisz?-zapytała Rose. Nieodpowiedziałam. Patrzyłam w ściane i zastanawiałam się czy nie ulżyć sobie-Luna?

-Hę?-dopiero za drógim razem jej odpowiedziałam.

-Pytam, co robisz-powtórzyła.

-Nic ciekawego-odpowiedziałam i wstałam z łóżka. Powolnym krokiem podeszłam do szafy i wyjełam z niej czarną, długą bluze. Poszłam do łazięki i ubrałam się w to.

Gdy miałam już wychodzić, pomyślałam o jednym. Aby sobie ulżyć.

Wziełam nożyczki, i zrobiłam kilka nacięć. Krew lała się drobnymi kroplami. Boleć, bolało ale da się znieść.

Zakryłam ręce rękawami od bluzy i wyszłam do dziewczyn. Obie były ubrane w podkoszulki i czarne spodenki. Położyłam się do łożka i zamkneła oczy.

-Coś się stało Luna?-zapytała Rose.

-Nic.-odpowiedziałam gdniewnym tonem. Rose i Bella odrazu umilkły. Było mi głupio że tak je potraktował, wkącu chciały dla mnie dobrze.

Po długim czasie udało mi się usnąć.

***Time skip***

Pov. Rose

Rano obudziła mnie Bella. Spojrzałam na nią niezrozumiale, na co lekko się skrzywiła.

-Co jest?-zapytałam.

-Martwie się o Lune. Jej zachowanie niedaje mi spokoju-powiedziała lekko smutna-Coś jest na rzeczy.

-Masz racje. Jest badziej... Przygnębiona?

-I zdołowana

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top