3.
Lekko się na to zaśmiałam. Położyłam się na łóżku i spojrzałam na dziewczyny.
-Ciekawe czego tamci chcieli.
-Pewnie nas zabić-powiedziała bez naniętności Rose.
-Nas się nie da zabić-podsumowała Bella- Ciekawe czy jeszcze kiedyś ich spotkamy.
-Mam nadzieje-powiedziała Rose.
-Czyżby nasza *rubéole się zakochała?-powiedziałam i zrobiłam słodki uśmiech.
-Czemu akurat tobie trafił się gen umiejętności gadania po francusku?-zapytała ironicznie, jak i rozbawiona Bella.
-Je suis né au plus tôt, c'est pourquoi-powiedziałam z chytrym uśmiechem, widząc zakłopotane dziewczyny-To znaczy:
Urodziłam się najwcześniej, to dlatego
-Za co my cie lubimy-powiedziała Rose.
-Za to że; bezemnie nas tu nie było, niebyłybyśmy mordercami, niebyłybyśmy bogate, niekradłbyśmy i przede wszystkim NASZE SUPER DUPER AKCJIEA-powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-No masz racje-powiedziała Bella.
-A wiem-powiedziałam i uśmiechnełam się.
Gadałam z dziewczynami jeszcze z godziny, kiedy do naszego pokoju nie rozległo się pukanie do drzwi.
Rose wstała z łóża i podeszła do nich z kamienną twarzą. Otworzyła a tam opiekunka patrząca w bok.
-Wstawajcie dziew...-przerwała gdy spojrzała w baszym kierunku-częta... Kiedy wstałyście?
-O 2 w nocy-powiedziałam bez emocji.
-Po co tak wcześnie?-zapytała poirytowana kobieta.
-A tak, bo co? Zabronisz nam?-zapytała Bella uśmiechając się podle.
-Ugh...-powiedziała i podeszła do następnego pokoju. Rose zamkneła drzwi i wybuchłyśmy śmiechem.
-Jak ja kurwa kocham ja tak irytować-powiedziałam przez śmiech.
-A ta jej mina. Taka "Czekam aż znikniecie"-powiedziała Rose prubójąc powiedzieć z powagą.
-Dobra, poprawcie makijaż i idziemy-powiedziałam i wstałam z łóżka. Podeszłam do toaletki i przejrzałam się w lustrze. Przeczesałam włosy i popryskałam się perfumami.
Dziewczyny zrobiły to samo. Spakowałyśmy do worków pieniądze i oczywiście broń. Wyszłyśmy z pokoju, zamykając go na klucz.
Wyszłyśmy z budynku bez żadnego słowa pożegnalnego i udałyśmy się do Sterbuks'a.
***Time skip***
Weszłyśmy do budynku, niebyło za wiele ludzi, a co dopiero kolejek. Podeszłyśmy do kasy i zamówiłyśmy nasze napoje. Kasjerka odpowiedziała że zaraz będą, noto my sobie usiadłyśmy przy jednym z stolików.
Ja i Bella rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się, a Rose patrzyła zamarzona, w jeden punkt.
-O czym tak myślisz?-zapytała Bella. Dopiero wtedy dziewczyna się ockneła.
-C-co?-zapytała zawstydzona.
-Nie o czym, tylko o kim-powiedziałam i spojrzałam na Rose. Dziewczyna odwróciła głowe i kazryła włosami twarz.
-Tamci niedają mi spokoju. A szczegulnie ten w białwj masce. Jego głos był taki... Wiecie...-powiedziała rozmarzona.
-Czyżbyś się zakochała?-zapytałam. Dziewczyna spojrzała na mnie z rozvawieniem na mordzie.
-Pff... No napewno.
Wszystkie zaśmiałyśmy się i gadałyśmy jeszcze chwile do puki coś nie przykuło mojej uwagi. Dokładnie to była trójka chłopaków, kturzy weszli do kawiarni.
-Ej halo!-z transu wybudziła mnie Bella.
-Hę?-sporzałam na nią pytająco.
-A ty na co taka zapatrzona?-zapytała podejrzanie rozbawiona Rose.
-Tamci-wskazałam głową na chłopaków-Wyglądają znajomo, ale ich nigdy na oczy nie widziałam.
-Wydaje ci się tylko-powiedziała.
-Może...
-Luna, Rose i Bella proszone o przyjście do kasy-powiedziała kasjerka. Wstałyśmy i podeszłyśmy i odebrałyśmy nasze napoje. Gdy wychodziłyśmy, widziałam jak tamta trójka najpierw wytrzwszcza gały na nas, a puźniej coś szepczą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top