2.
Gdy Rose wyszła z łazięki wyglądała tak:
-To tylko makijaż i idziemy-oznajmiła Bella. Razem z Rose przytaknełyśmy jej. Obie zrobiły makijaż a ja czekałam na łóżku i gapiłam się w sufit.
-Ej, myślicie że jeszcze ich spotkamy?-zapytałam po chwili ciszy.
-Mam szczerą nadzieje że nie-powiedziała Rose i spojrzała w moją strone-Pamiętasz co nam zrobili?
-Tak, wiem, ale może się zmienili?
-Wątpie w to. Oni ją zabili-powiedziała Bella.
-Ale...może... Ugh... Nieważne...
-Dobra, idziemy?-zapytała Bella. Przytaknełam jej i cała nasza trójka wyszła cicho z pokoju, niezapominając o bron
Szłyśmy szybko ale i cicho. Gdy byłyśmy przy drzwiach, otworzyłam je i wybiegłyśmy.
Biegłyśmy do lasu śmiejąc się i chichocząc. Czemu? Niewiemy.
W pewnej chwili biegnąc tak, Rose się zatrzymała. Spojrzałam na nią pytająco, a ta pokazała mi pagórek zstarym drzewem, i z widokiem na rozgwieżdżone niebo. Wbiegłam tam i spojrzałam w góre.
Chłodny wiatr rozwiewający moje włosy idealnie pasuje o klimatu. Zamknełam oczy i pomyślałam o jednym...
(teraz pokaże swoją znajmomość pisania po angielksu ;---; sorry za błędy)
-*Legends never die... When the world is calling you
Can you hear them screaming out you name?
Legends never die, They becomen a part of you
Every time you bleed for reaching greatness
Relentless you survive...
-They never lose hope when everything's cole and the fighting's near
It's deep in their bones they' ll run intro smoke when the fire is fierce
'Oh pick youself up, cause'...-powiedziały dziewczyny stojąco koło mnie
-Legends never Die-dokączyłyśmy wszystkie
Otoworzyłam oczy i spojrzałam na dziewczyny z lekkim uśmiechem. Jednak długo nie widniał on na mojej twarzy. Dziewczyny odwróciły sięza siebie, i ujrzały to co ja.
Trzech mężczyzn. Jeden miał białą maske, i był ubrany w żółtą kurtke, drugi miał czarną koniniarke z odwróconym, czerwonym uśmiechem, w pomarańczowej kurtce, a trzeci miał na sobie pomarańczowe gogle i chustę.
-Dziewczyny-powiedziałam i spojrzałam na z ukosa. Kolorowo włose schowały ręce za sobą i dały mi znak głową.
-A wy to kto?-Zapytał chłopak w goglach. Podeszłam do niego, za blisko, i spojrzałam w jego oczy przez gogle.
Widziałam jak chłopak wyciąga dwa toporki. Uśmiechnełam się do niego podle i odsunełam się, a zza pleców wyjełam dwie probie palne.
-To co? Dwa toporki, rurka i jeden pistolet na... 6 pistoletów?-zapytałam z drwiną. Wszyscy spojrzeli najpierw na mnie a puźniej na dziewczęta. Obie mały pistolety w swoich kolorach.
Niewiadomo kiedy za tą trójką pojawiła się wysoka posatć w garniturze, bez twarzy.
-Kim wy jesteście?-zapytał chłopak w masce. Spojrzałam na dziewczyny. Uśmiechneły się podle, na co tylko lekko zaśmiałam się.
-**Enrichi de meutre-Odpowiedziałam. Cała czwórka spojrzała na mnie pytająco-Poszukajcie w internecie. Różowa, fioletowa, idziemy-powiedziałam.
Ominrłyśmy ich i wróciłyśmy do domu dziecka. Cicho weszłyśmy do domu i udałyśmy się do naszego pokoju. Gdy tylko zamknełam drzwi, wybuchłam wmiare opanowanym śmiechem.
-Oni są przekomiczni-powiedziała przez śmiech Bella.
-To był jakiś bal karnawałowy o którym nic niewiemy?-zapytała z udawanym smutkiem Rose.
-Niestety Rose, Bella masz racje. Oni są
przekomiczni-powiedziałam chamując śmiech.
-Ja zawsze mam racje-odpowiedziała fioletowo wołosa.
-No niestety musze się z nią zgodzić-odpowiedziała Rose.
-Dobra to jakie plany na dziś?-zapytałam.
-Jak to co? Na zakupy!-odpowiedziały w jednym momęcie.
********
*Legendy nigdy nie umierają ... Kiedy świat cię wzywa
Czy słyszysz, jak krzyczą ci imię?
Legendy nigdy nie umierają, stają się częścią ciebie
Za każdym razem, gdy krwawisz, aby osiągnąć wielkość
Bezlitosny przetrwasz ...
- Nigdy nie tracą nadziei, kiedy wszystko jest w porządku, a walka się zbliża
Jest głęboko w kościach, zaczną wdychać dym, gdy ogień jest ostry
„Och, podnieś się, bo… (tłumacz google coś nie współpracował)
**Enrichi de meutre- wzbogacone o morderstwo- francuski
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top