Wyścig 49


22 czerwca 2024



Albus Potter wiedział, że jest źle. I to poczucie towarzyszyło mu od wakacji kiedy zaczęli ze Scorpiusem podejrzewać, że ktoś chce ich zabić. Oczywiście, Cynthia starał się wybić im ten pomysł z głowy, ale Ślizgon wiedział swoje. I dlatego o mało nie dostał zawału kiedy w październiku zobaczył informację o pierwszym wyjściu do Hogsmeade w tym roku szkolnym. Bo wizja tego, że morderca mógł tam na nich czekać wręcz go paraliżowała. Podobne uczucia towarzyszyły mu za każdym razem kiedy widział krwistoczerwoną kopertę z zadaniem Wyścigu, bo pamiętał jak zmarła Calista Krum powiedziała im, że mężczyzna o identycznym wyglądzie co organizatorzy Wyścigu z Dziurawego Kotła, odwiedził ją w domu. A potem podczas pierwszego zadania ich przyjaciółka zginęła.

Także Potter wręcz promieniował złymi przeczuciami.

Kiedy w końcu udało im się złapać jedenasty znicz, a Patronus Zabiniego – srebrzysta puma stanęła przez Albusem, chłopak wiedział, że udało się zdobyć również dwunasty.

Problem zaczął się w momencie kiedy Cynthia pewnie leciała do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, by ukryć skradziony przedmiot, a całą ich grupa musiała być teraz razem. I Potter przeklinał samego siebie, że nawet o tym nie pomyślał kiedy tworzyli plan.

Zgniótł w ręce pergamin, który został ukryty w zniczu. Niczym Kamień Wskrzeszenia, o którym opowiadał mu ojciec.

– Wysłałem im Patronusa, że spotykamy się na miejscu wcześniejszej zbiórki, bo dwunastka wymaga żebyśmy byli wszyscy razem. – Scorpius jak tylko znalazł się blisko Pottera, powiedział mu o wszystkim co udało mu się załatwić. Albus popatrzył w szare oczy przyjaciela, jego skupioną minę i kiwnął głową. A potem jeszcze raz przeczytał list od Organizatorów.

Gratulacje dzieciaki!

Udało wam się zdobyć jedenasty znicz! Jesteście już tak blisko końca, nie? Teraz tylko zbierzcie się wszyscy razem i aktywujcie mapę, która wskaże wam gdzie są dwunaste złote znicze? Och, dzieciaki. Zdziwieni, że dwunastych jest kilka? Spokojnie, z lekcji na pewno wiecie, że jeśli połączy się kilka małych elementów w jedno, to powstaje coś naprawdę dużego, prawda?

Do zobaczenia w Finale (mam nadzieję)

Organizatorzy.



***



Albus starał się nie przeklinać za bardzo i nie lecieć za wolno. W rzeczywistości okazało się, że było totalnie odwrotnie.

– Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa...

Wiedział, że nie powinien. I zazwyczaj tego nie robił, ale sytuacja kiedy leciał wręcz na oślep powodowała, że o mało nie rozszarpał mapy kiedy w piątkę w końcu ją aktywowali. Każdy z nich musiał lecieć w inną stronę, by znaleźć mały złoty znicz i dopiero kiedy znowu zbiorą się razem, jakoś je połączyć, zakończą ostatnie zadanie. Problem polegał na tym, że ta mapa nie była zbyt dokładna. Sam Albus nie nazwałby tym słowem rysunku gdzie był zaznaczony zamek, Zakazany Las i grób Dumbledore'a jako punkty odniesienia.

– Merlinie, dopomóż.

I kiedy już naprawdę nie wiedział gdzie miałby dalej lecieć, bo jeśli skręcił za grobem Dumbledore'a w odpowiednim momencie, to według tej skąpej mapy znicz powinien gdzieś tutaj być. A jedyne co Albus widział to ciemność, gwiazdy i rozświetlony milionem świateł zamek, który był spory kawałek za nim.

– Ja pierdole – westchnął głęboko. – Chuja nie ma, a co dopiero znicza.

Był tak bardzo wściekły i przemarznięty do szpiku kości, że palce, którymi trzymał miotłę, ledwo czuł.

I wtedy to dostrzegł. Złotą smugę, która przebiła czerń nocy i rozświetliła nie tylko powietrze, ale i jego serce. Bo Albus naprawdę sądził, że nie da rady i przez niego nie ukończą ostatniego zadania.

Przez chwilę siedział na miotle i obserwował jak znicz lata, a jego usta układały się w uśmiech ulgi. Teraz wszystko wydawało się takie proste. Wystarczy złapać drobny złoty znicz i wszystko będzie dobrze.



***



Albus nawet nie sądził, że łapanie znicza może być takie... męczące. W przeciwieństwie swojego ojca czy starszego brata, nie lubił być szukającym. Jako obrońca drużyny Slytherinu sprawował się bardzo dobrze. I w porównaniu do bronienia trzech obręczy, złapanie latającej piłeczki ze skrzydełkami, wydawało się naprawdę trudne.

Kiedy już ją prawie miał i zaciskał palce na trzepoczących skrzydełkach, znicz w ostatniej sekundzie mu uciekał. A Albus zamiast poczuć chłód metalu pod palcami, czuł jedynie zimne powietrze i smugę złotego pyłku jaki zostawiał za sobą przedmiot.

Okręcił się na miotle jeszcze raz. Jego Błyskawica dziesiątka z leszczyny, była prawie idealna do szybkiego nurkowania po znicze, ale Albus miał wrażenie, że szybciej by zwymiotował niż zdecydował się na coś tak wariackiego jak zwrot Wrońskiego w nocy kiedy nie widział gdzie jest ziemia. Ale znicz zamiast gdzieś odlecieć, po kolejnym nieudanym złapaniu, szybował powoli w powietrzu jakieś kilka metrów od samego Pottera.

Albus ruszył z całą prędkością jaką było stać Błyskawicę, zanim znicz po raz kolejny mu ucieknie i wyciągnął prawą dłoń, by w locie złapać mały złoty znicz. Świst wiatru zaatakował jego uszy kiedy z taką siłą wystrzelił przed siebie. Ale w końcu poczuł pod palcami trzepoczące skrzydełka, które zaraz się uspokoiły i zwinęły wokół kulki.

Potter uśmiechnął się szeroko. Udało mu się.



***



– MASZ?!

Krzyk Zabiniego doleciał do jego uszu, zanim Albus zdążył wylądować przy reszcie grupy. Przybył na miejsce zbiórki jako ostatni. Wszyscy niecierpliwie go wyczekiwali i rzucali w międzyczasie na siebie zaklęcia rozgrzewające.

Kiedy wylądował na ziemi, nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu.

– Mam! – powiedział zadowolony z siebie. Scorpius w tym momencie wpadł prosto w niego i przytulił mocno. Albus lekko się zachwiał, ale ręką, którą nie trzymał miotły objął przyjaciela. Starał się nie za bardzo cieszyć tą chwilą, ale nie mógł się powstrzymać.

– To teraz co? – zadał pytanie Hugo kiedy wszyscy stanęli koło siebie i nikt jakoś nie rzucał pomysłami. – Jak mamy je ze sobą połączyć?

– Może jakieś zaklęcie? – spytała Cynthia. – Connecto powinno zadziałać?

W końcu zdecydowali się żeby każdy wyjął swój znicz, położył go na ręce i będą liczyć na cud jeśli piątka złapanych przez nich przedmiotów jakoś wyczuje swoją obecność i połączą się w jedno.

I jakie było ich zdziwienie kiedy faktycznie tak się stało. Dwunasty złoty znicz pojawił się w ręce Albusa i oznajmił swoją obecność lekkim trzepotem skrzydełek. Potter zaczął się śmiać.

– No skoro i tak jest już dość późno, a jutro niedziela – zaczął uradowany Zabini. – to może chodźmy to opić, co? W końcu mamy trzynaście złotych zniczy i niech mnie testral zje jak się nie dostaniemy do Finału! 





****

Zaklęcie, które mówi Cythia jest jakże oryginalnie wymyślone przeze mnie. Przy pomocy tłumacza angielskiego i łacińskiego (ten drugi za dużo nie pomógł, bo łączyć, bo łacinie brzmi bardzo podobnie co po angielsku). 

W ogóle, tak zmieniłam kolejny raz okładkę :D 

6 rozdziałów do końca! 

Do następnego, 

Demetria1050 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top