Wyścig 34
16 sierpnia 2023
Cynthia obudziła się koło południa. Krople deszczu walące z dużą siłą w okna i parapet tylko ją zdenerwowały. Najchętniej przeleżałaby cały dzień w łóżku, ale wiedziała, że musi wstać. Nie chodziło nawet o pracę – ojciec dziewczyny pewnie nie miałby jej za złe, że znowu sobie odpuściła dzień w kawiarni. Po prostu musiała iść do łazienki.
Tylko, że w jej stanie pokonanie tych kilkunastu metrów, było problemem. Wstając z łóżka zakręciło jej się w głowie i pojawiły czarne palmy. Greengrass zamiast regału z książkami widziała jedynie ich delikatny zarys. Stanęła na nogi dopiero wtedy kiedy mroczki przed oczami trochę się zmniejszyły. Nie miała siły zakładać kapci czy skarpetek, dlatego szła boso. Tak naprawdę to sunęła się po ścianach i meblach w mieszkaniu. Bała się, że jak nie będzie się na czymś podpierać to straci równowagę i upadnie. A Cynthia nie byłaby w stanie wtedy się podnieść.
Nie miała pojęcia co się z nią działo. Chciała po prostu pójść do łazienki i wrócić z powrotem do łóżka. Marzyła o kolejnych godzinach snu, bo tylko on dawał jej ukojenie.
Opierała się o umywalkę i patrzyła na swoje przekrwione oczy kiedy ktoś zapukał do drzwi mieszkania. Głośno i rytmiczne stukanie rozniosło się po wnętrzu.
Cynthia wypuściła powietrze przez zaciśnięte zęby i zaczęła się zastanawiać czy może nie lepiej udawać, że jej w ogóle nie ma.
– Wiem, że tam jesteś! – Radosny krzyk Anthony'ego dotarł do dziewczyny. – Twój tata powiedział, że jeszcze pewnie śpisz i mam cię zwlec z łóżka!
Greengrass przeklęła zaklęcia ochronne wokół domu, które nie pozwalały nikomu na otworzenie drzwi za pomocą prostych zaklęć typu Alohomora. Chociaż wtedy nie miałaby by szans, by udawać, że nic nie słyszała.
– Cyyyynthia, kwiatuszku, pora wstać!
– Merlinie... ratuj...
Greengrass z ociągnięciem i w akompaniamencie krzyków Zabiniego w końcu jakoś dotarła do drzwi. Miała gdzieś to jak wygląda. Ledwo trzymała się na nogach i nie interesowało ją to, że Krukon zobaczy ją w krótkich spodenkach i za dużej koszuli ojca, w której spała.
– Maaaaaam dla ciebie super informacje!
– Czego ty chcesz człowieku? – zapytała się Cynthia ochrypłym głosem kiedy w końcu otworzyła drzwi i stanęła twarzą w twarz z chłopakiem.
– Jak to co? Zabrać cię na zakupy! – Uśmiech Zabiniego był całkiem szeroki. Biała koszulka, która mocno kontrastowała z odcieniem jego skóry, opinała się na ciele. Spodnie za to aż tak nie przylegały do jego nóg.
Cynthia jakby nie słysząc jego słów i nie patrząc na niego, odwróciła się i szurając nogami zaczęła się kierować w stronę stołu. Chciała usiąść, bo marzenia o pójściu spać chyba właśnie legły w gruzach.
– Wszystko z tobą, okej? – Anthony trochę się zmartwił kiedy nie doczekał się żadnej reakcji ze strony dziewczyny. Wszedł do jasnego przedpokoju i zamknął za sobą drzwi wejściowe. W kilku krokach był już przy Cynthi. Ślizgonka była strasznie blada, a sińce pod oczami były naprawdę duże. Zabini nigdy nie widział jej w takim stanie.
– Zrobić ci kawę?
Jedyną odpowiedzią od Greengrass było słabe pokiwanie głową. Zabini nie czekał na żaden dodatkowy znak tylko wziął się do roboty. Tata Cynthi miał fioła na punkcie kawy, swojej kawiarni i dlatego nie mogło zabraknąć u nich w mieszkaniu jednego z lepszych ekspresów do kawy. Zabini dopiero na początku tych wakacji zrozumiał jak używać tego typu sprzętu.
– W ogóle śpiąca Morgano, przyszły do nas listy ze szkoły. – Zabini nacisnął ostatni przycisk i odwrócił się z uśmiechem w stronę dziewczyny, która prawie leżała na stole. Cynthia miała otwarte niebieskie oczy i patrzyła się wprost na chłopaka – był to jedyny znak, że w ogóle go słuchała. – I z racji tego, że pewnie oboje nie mamy tam nic oprócz listy podręczników, to możemy ominąć świętowanie i pójść na szybkie zakupy.
Greengrass westchnęła. W ogóle zapomniała, że coś takiego jak szkoła istnieje. Z tego co pamiętała zostały jej do napisania jeszcze dwa wypracowania z Zaklęć i Mugolznawstwa. Podniosła się lekko żeby rozejrzeć się czy nie ma gdzieś na wierzchu jej listu. Na pewno Roger zostawił go gdzieś na wierzchu żeby od razu rzucił jej się w oczy. Szkoda tylko, że właściwie to ona ledwo widziała cokolwiek.
– Muszę się ogarnąć.
***
Dojście do względnej normalności zajęło Cynthi prawie półtorej godziny. Musiała przeczytać list dwa razy i z trzy sprawdziła kopertę, bo pomimo tego co mówił Zabini to ona naprawdę miała nadzieję, że dostanie odznakę Prefekta Naczelnego. Kiedy jechała na piąty rok nauki była bardzo dumna z tego, że rada nauczycieli doceniła jej starania i dostała odznakę Prefekta. Ale jej ambicja sięgała czegoś więcej. Niestety nie można mieć wszystkiego.
Anthony był bardzo cierpliwy kiedy brała długą kąpiel i wręcz na siłę jadła zrobione przez niego kanapki z serem. Kawę wypiła zanim jeszcze przeczytała list, bo bez niej chyba by sobie nie poradziła.
Ale kiedy w końcu stanęła przed chłopakiem z umytymi i rozczesanymi brązowymi włosami oraz w prostej dżinsowej sukience z dekoltem w serek, była gotowa na zakupy. Musiała tylko założyć jakieś wygodne buty i mogli ruszać.
– Jestem gotowa – powiedziała do przysypiającego Zabiniego, który rozłożył się wygodnie na kanapie w salonie.
Ruszyli więc w drogę na Pokątną. Musieli kupić cały stos podręczników, które będą potrzebowali na siódmy rok nauki i do przygotowanie się do ostatecznych egzaminów. Poza tym przydadzą im się nowe szaty, pióra, atramenty czy pergaminy.
Zabini nawet namówił Cynthię na krótką przerwę w lodziarni i zjedzenie w spokoju przy jednym stoliku całego pucharku lodów.
Potem był rajd po kolejnych sklepach, aż w końcu Cynthia miała tego serdecznie dość. Nie mogła już wytrzymać tylu różnych czarodziei w jednym miejscu. Ich głośnych rozmów, krzyków dzieci i latających zabawek.
– Chodźmy już stąd – powiedziała po raz dziesiąty kiedy prawie wpadł na nią na oko dziewięcioletni chłopiec ubrany w za dużą pelerynę Gryffindoru. Miał usta zapchane czekoladową żabą, która nawet spływała mu po brodzie. Cynthia skrzywiła się na ten widok.
– Musimy jeszcze iść do apteki, bo potrzebne składniki do eliksirów. I muszę kupić nowy miedziany kociołek, bo ostatni spaliłem tuż przed ostatnimi egzaminami.
Dziewczynie opadły ramiona kiedy to usłyszała. Nie miała pojęcia czemu zgodziła się pójść na zakupy z Anthonym. Wątpiła czy byłby w stanie go przekonać, że nigdzie z nim nie pójdzie. Z drugiej miała po prostu ochotę spędzić z nim trochę czasu, bo przy nim nie czuła się tak wymięta przez życie.
Dlatego też nic nie powiedziała jak Zabini zarzucił rękę na jej barki i pociągnął w stronę apteki.
****
Ekhm, wiem, że dawno nic nigdzie nie publikowałam, ale jak coś się dzieje to od razu cztery rzeczy na raz. Nie miałam serca usiąść do laptopa (kiedy go w końcu odzyskałam z naprawy). Po prostu potrzebowałam czasu żeby dojść do siebie.
Napiszcie mi jak wrażenia po rozdziale, bo ja nie za bardzo wiem co o nim myśleć. Z jednej strony to niby zwykła przejściówka, a z drugiej chciałam opisać bardziej jak trzyma się Cynthia i jej relacje z Zabinim.
No i wiecie. Epidemia i te sprawy dlatego dbajcie o siebie i nie popadajcie w panikę ;)
Do następnego,
Demetria1050
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top