Wolna Ale Brudna

 Budynek miał dziwne wyjście. Niby zadawało się że jest to wielopiętrowy wieżowiec a tak naprawdę wyszłam spod klapy która znajduję się ma ziemi. Myślę że za żadne skarby nie zdołam odnaleźć tego miejsca z policją. Nawet nie wiem jak on mnie tu przemycił...  

Biegłam ile sił w nogach. Nie miałam siły ale wiedziałam że jeśli się zatrzymam to już po mnie. Byłam odwodniona i głodna. Cała poobijana. Prosiłam o pomoc ale oczywiście jak to jest w takich sytuacjach nikogo nie ma a jak jest to udaje że jest głuchy.

-Pomocy! Błagam niech ktoś mi pomoże!-Krzyczałam najgłośniej jak mi na to pozwalała suche gardło.

Znałam tę dzielnice! Zaraz nie daleko mieszka Caleb! Może jeszcze jest nadzieja!

Obróciłam się ale nikogo nie zobaczyłam. Pomyślałam że pewnie dał sobie spokój. Jeśli wyszedł by na zewnątrz mógłby zostać złapany. Ale nauczyłam się że nie wszystko jest takie łatwe i może właśnie chce bym poczuła się bezpiecznie. Biegłam dalej do domu Caleba rozglądając się w okół. Płakałam. Tak strasznie płakałam. Czułam obrzydzenie i strach. Ten oblech mnie dotykał. Prawie zgwałcił. Zostałam pobita i na dodatek dowiedziałam się że jestem adoptowana...

Postanowiłam się odwrócić ale nadal biegłam. Poczułam że na kogoś wpadłam. Wystraszyłam się i zaczęłam krzyczeć i się wyrywać. Ta osoba trzymała mnie mocniej.

-Katy? Katy uspokój się to ja! Caleb!-powiedziała tajemnicza osoba przytrzymująca mnie.

Puścił mnie ponieważ przestałam się wyrywać. Podniósł mnie z ziemi. Zobaczył mój stan i wniósł mnie na rękach do swojego domu. Był sam. Zaparzył mi herbatę i usiadł na przeciwko mnie.

-Co się stało? Jak się tu znalazłaś? I dlaczego jesteś cała poobijana?

Zostałam porwana...

Caleb umilkł na chwilę. W jego oczach dostrzegłam strach.

-Jak to się stało? To ten sukinsyn cię porwał mam rację tak ?!

-Kiedy wracałam do domu porwał mnie i zawiózł do dziwnego miejsca.

-Co to za rany?

-Pobił mnie kijem a te łokcie i kolana to jak uciekałam...

-Dlaczego to wszystko zrobił chciał cię zabić?

-Nie...Pokazał mi nagranie na którym moi rodzice przyznają że jestem adoptowana...

Poszedł po apteczkę. Opatrzył mi już większość ran kiedy zobaczył siniak na mojej szyi.

-Co to jest?! I dlaczego twoje ubranie jest tak poszarpane? Katy co on ci zrobił?!

Spuściłam głowę. Caleb podniósł ją i sprawił że spojrzałam mu w oczy. Popłynęły mi łzy kiedy sobie przypomniałam tą sytuację.

-To nic...-Nie miałam ochoty nikomu o tym mówić, wstydziłam się..

-Musisz mi powiedzieć... Zaufaj mi...

-Chciał mnie zgwałcić...-powiedziałam nie pewnie.

Po policzku Caleba po płynęły ciepłe łzy, przytulił mnie.

-Tak mi przykro że nie mogłem ci pomóc. Obiecuję zapłaci ci za to...

Zostaw głosik i może komek no i może obserwację? To nic nie kosztuję ale daję motywację!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top