Mój Pierwszy Pocałunek

Caleb z hukiem opadł na podłogę. Zaczęłam krzyczeć. Kiedy się odwróciłam mordercy już nie było. Tak jakby wyparował. 

-Caleb! Ocknij się! Nic ci nie jest?-Krzyczałam do niego przez łzy.

Wezwałam pogotowie. Wszystko potem działo się tak szybko. Policji powiedziałam, że byliśmy na randce w tym budynku. A kiedy usłyszeliśmy krzyki pobiegliśmy sprawdzić co się dzieje. Zobaczyliśmy mężczyznę z bronią, który postrzelił Caleba i uciekł. Nie mogłam powiedzieć prawdy...A co jeśli skrzywdził by mamę? Kiedy przyszedł ojciec Caleba wyszłam. Nie potrafiłam mu powiedzieć, że jego syn został ranny z mojego powodu. Przytłoczona poczuciem winy poszłam do lasu pobiegać. Rozpędziłam się i biegłam jak najszybciej potrafię. Miałam drzewa biegnąc przed siebie. Mogłam się wyładować. Czułam jak stopniowo opuszczają mnie siły. Zatrzymałam się na polanie padając na ziemię ze zmęczenia. 

-To wszystko moja wina! Co ja zrobię jeśli on z tego nie wyjdzie?

Przez długi czas patrzyłam jak wiatr kołyszę trawy i przyjemnie mnie obtula. Zieleń w okół dawała mi poczucie bezpieczeństwa. 

-Pomogę wyzdrowieć Calebowi. Będę przy nim... Jakoś mu wytłumaczę tę sytuację, która miała miejsce... A co do mordercy...Nie mam wyboru będę wykonywać jego rozkazy. A potem mnie zabije...Trudno skoro sama miałam odwagę to zrobić to czy będzie to takie straszne kiedy on to zrobi? Szkoda mi tylko mamy. Muszę ją chronić za wszelką cenę!-Pomyślałam układając myśli.

***************************************

Wróciłam do szpitala, ponieważ zadzwonili do mnie, że Caleb się obudził i wypytuje o mnie. 

-Cześć jak się czujesz?-Zapytałam wchodząc do sali. 

-A z tobą?

-Dobrze, dzięki tobie...Ale ja zapytałam pierwsza!

-Skoro z tobą wszystko w porządku to ze mną też.

Zarumieniłam się.

-Widzę, że się o mnie martwiłaś-dodał.

-Dziękuję i przepraszam-powiedziałam nie pewnie.

Caleb skrzywiła się. Nie bardzo wiedział o co mi chodzi.

-Za to,że uratowałeś mnie drugi raz i drugi raz mogłeś zginąć...Przeze mnie masz tyle kłopotów. Chciałam cię prosić abyś się do mnie nie zbliżał. Tak będzie dla ciebie lepiej -dodałam.

Po tych słowach odwróciłam się i miałam zamiar wyjść kiedy Caleb złapał mnie za rękę i sprawił,że wylądowałam w jego objęciach. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Serce biło mi jak szalone, że chyba tam za drzwiami było by można je usłyszeć. Spojrzałam na jego usta. Mimowolnie przygryzłam dolną wargę. Caleb zauważył to i zaczął się zbliżać do moich ust. Zamknęłam oczy. A chwile później nasze wargi się spotkały. On delikatnie muskał moje usta. A następnie w grę wkroczył jego język. To była najlepsza chwila w moim życiu. Wtedy zrozumiałam ,że go kocham...

Po pocałunku byłam czerwona jak burak! A on uśmiechał się buntowniczo?

-Pozwoliłam ci na to?-Udając zezłoszczoną (nie chciałam wyjść na łatwą)

-Nie, ale myślę, że ci się podobało...-dodał nie tracąc pewności siebie co sprawiło, że zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona.

-Może powiesz mi kim był ten facet, który mnie postrzelił i ci groził?................... I dlaczego skłamałaś policji?-powiedział zmieniając temat.

Postanowiłam mu wszystko wyjaśnić. Nie było sensu kłamać. 

***********************************

Powiedziałam mu prawdę o moim ojcu, o tym dlaczego chciałam popełnić samobójstwo i o liście od mordercy.

-Katy tak mi przykro...Nie musisz się obawiać. Nie dam temu sukinsynowi cię skrzywdzić!

Zrobiło mi się lepiej, że mogłam komuś o tym powiedzieć. Caleb trzymał mnie za rękę.

-A co do twoich problemów w szkole...Pokazałaś Clariss i Caroline ile potrafisz...Nie znam osoby,która by tyle wycierpiała. Jesteś naprawdę silna! Pomogę ci wyjść z depresji. Nie będziesz sama...

-A ty? Dlaczego się ciąłeś?


Wiem, wiem ile razy można się powtarzać ale : zostaw komentarz, gwiazdkę i zaobserwuj mnie. Było by miło! A w następnej części poznamy jaką tajemnice skrywa Caleb. A nasza Katy spodka się ponownie z mordercą.... Do zobaczenia jutro!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top