~2~

Opowiadanie z obrazka

Mało co się z nim zgadza, ale csi
Udawajmy, że nie jest to tak złe

Limit słów: 500

____

Jasna para wypłynęła z jego ust, gdy nabrał do płuc zimne powietrze poprzez drżący oddech, wypuszczając je powoli w cieplejszej odsłonie. Przez chwilę poczuł się nieswojo, gdy biała mgiełka przypomniała mu o tych krótkich, szczęśliwie spędzonych chwilach w ramionach ojca, które zawsze pachniały tytoniem. Z tym samym zawsze kojarzył mu się pewien młody chłopiec o szybkich, wygadanych ustach, przebiegłym uśmiechu i szczerym błysku w drzewnym brązie tęczówek. Mimowolnie poczuł, jak ciepło zalewa zmarznięte policzki, gdy spierzchnięte wargi już odruchowo ułożyły się w imię okularnika, kiedy nieświadomie głos wyciekł mu przez usta.

- Nie wiedziałem, że zatęsknisz za mną tak szybko, Edwardo. - lekko zamarł słysząc za sobą ten ton, o którym myślał zaledwie parę chwil temu.

Powoli obrócił się. Jego oczom ukazał się nie kto inny niż chuderlawy, ciemnowłosy nastolatek ze swoim głupim wzrostem liczącym ponad metr osiemdziesiąt pięć w wieku niespełna siedemnastu lat. Co było niebywale irytujące przy jego metrze sześćdziesiąt jeden. Podniósł wzrok nie mogąc powstrzymać głupiego uśmiechu, gdy natrafił na żółto-niebieską czapkę z pomponem, pod którą skryły się ciemne, kręcone loki nastolatka.

- A ja nie wiedziałem, że babcina moda znów jest w modzie. - odciął się, na co starszy położył blade od mrozu dłonie na cienkiej bluzce w oznace niewidzialnego ciosu.

- Trafiłeś prosto w moje kruche serce. - zajęczał, a szatyn jedynie wywrócił oczyma na ten marny pokaz. - Chcę tylko abyś wiedział, że babcine rzeczy na zawsze pozostaną w modzie, a nie ważne co ubiorę zawsze będzie wyglądać seksownie, jeżeli tylko spocznie na tym pięknym ciele.

- Ta, doskonale pamiętam, gdy prezentowałeś to zakładając prezerwatywę jako nowy rodzaj hełmu dla żołnierzy-

- Csii, przypomnę Ci tylko, że doskonale się to sprawdziło, dopóki nasz najdroższy Stanothy nie postanowił mnie zaatakować.

Mniejszy wywrócił oczyma, jedynie przysuwając się bliżej wyższego chłopca, gdy zimny wiatr sprawił, że zadrżał w miejscu, w którym stał. Postawił stopy wystarczająco blisko, by skryć się pod rozpiętą, czerwoną kurtką, którą ten miał na sobie.
- Na jego usprawiedliwienie powiem tylko, że w pewnym momencie sam byłem gotów sięgnąć po coś ostrego i ściągnąć Ci to z twarzy, szczególnie, że rozwaliłeś Mike’owi pół mieszkania.

Ciemnooki zaśmiał się szczerym śmiechem, gdy przysunął mniejszą sylwetkę jeszcze bliżej siebie, odchylając się w tył. Oboje wylądowali w śnieżnym puchu wraz z głośnym krzykiem astmatyka, który zaraz schował zaczerwienioną twarz w ramieniu starszego chłopca, nie chcąc pokazywać, jak bardzo tak prosta czynność wpłynęła na jego małą osobę. Okularnik jedynie zamruczał cicho, lekko przesuwając zimnym czubkiem nosa po brązowych włosach, wyciskając wśród kręconych kosmyków mały pocałunek, na który ten zadrżał, jakby przez jego ciało przepłynęła czysta elektryczność. Ciepły brąz spotkał się z jej jaśniejszym odcieniem, gdy oboje uśmiechnęli się do siebie nieśmiało, leżąc spokojnie przy sobie pomimo chłodu wtargającego pod niezbyt ciepłe ubrania.

- Jesteś takim idiotą. - wymruczał cicho szatyn, gdy chłodne palce musnęły jego skroń, a już po chwili kasztanowe kosmyki skryły się pod babciną, żółto-niebieską czapkę z pomponem.

- Mhm, to nie to mówiła Twoja mama poprzedniej nocy, kiedy- - słowa chłopaka zastygły w zlodowaciałej skórze mniejszego chłopca, który wywrócił oczyma z irytacją.

- Jesteś takim dzieckiem. Zamknij się. - zaśmiał się, zaraz cofając dłoń z obrzydzeniem, gdy ciepły język wyznaczył śliski ślad na jego dłoni, aby po chwili zdusić jęk obrzydzenia chłopaka zamykając tą niewielką lukę między ich ustami.

———

Trochę się to przedłużyło, hehe...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top