27.


Nicole leniwie przeciągnęła się na łóżku i otworzyła swoje zielone oczy. Jej spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem mężczyzny leżącego obok niej. Westchnęła tylko cicho, uświadamiając sobie, co wydarzyło się poprzedniego dnia i nocy. Jednak nie czuła się winna, nie po tych wszystkich bolesnych momentach. Toteż wtuliła się jeszcze bardziej w ramiona Michaela, na co sam zainteresowany wygiął kąciki swoich ust ku górze.

- Dzień dobry, śliczna – wyszeptał jej do ucha.

- Cześć – odpowiedziała i pocałowała go lekko w usta na powitanie.

- Dzisiaj wyjeżdżamy, cieszysz się? – zapytał, głaszcząc dłonią jej policzek.

- Tak, szczególnie z tego, że będziesz blisko mnie.

- Zawsze.

- Mike, ta noc...

- Nie tłumacz się, potrzebowałaś tego. Chciałaś zapomnieć i mam nadzieję, że chociaż na chwilę ci się to udało.

- Przepraszam – wyznała cicho.

- Za co głuptasie? Jestem twoim przyjacielem, kiedyś byliśmy razem, może...

Na te słowa brunetka zerwała się do pozycji siedzącej, zakrywając się przy tym czarnym prześcieradłem.

- Proszę, nie teraz... Nie chcę, nie mogę złożyć jakiejkolwiek deklaracji, ja nadal go...

- Ciii kochanie. Nie musisz nic mówić. Poczekam, może kiedyś – rzekł, siadając na łóżku.

- Och Michael, nawet nie wiesz jakbym chciała móc zapomnieć ten rok i to, co czuję do niego.

Mężczyzna w odpowiedzi na to wyznanie po prostu ją przytulił i tak jak minionego wieczoru pocierał jej plecy, sprawiając, że poczuła się znacznie lepiej.

- Czas już na mnie. Mam jeszcze dokończyć pakowanie, ty zresztą chyba też.

- Tak, ale najpierw pojedźmy do ciebie. Tak będzie szybciej.

- Dobrze. W takim razie idę do łazienki. Muszę doprowadzić się do stanu używalności, bo zapewne wyglądam jak straszydło.

On na jej słowa tylko pogłębił swój uśmiech i dłonią wygładził kilka pasemek na jej głowie.

- Teraz jest całkiem znośnie.

- Pff... dzięki. Wiesz, chciałabym w tej chwili móc powiedzieć, że coś do ciebie czuję, ale...

- Wiem, uciekaj już, bo cię stąd nie puszczę – rzucił jeszcze, podczas gdy ona, otulona czarnym materiałem, zeszła z łóżka i wyszła z sypialni.

*****

Kobieta pakowała ostatnie ubrania do swojej walizki, podczas gdy stojący nieopodal brunet lustrował wzrokiem ramkę ze zdjęciem, ukazującą brunetkę i mężczyznę , który ją obejmował. Ten widok wprawił go w niekłamaną wściekłość, mimo że wiedział, iż nie są już razem. Teraz to on miał u niej szanse, szczególnie po spędzonej razem nocy. Alex był już tylko mglistym wspomnieniem przeszłości, wrogiem, który sam zrezygnował z walki o jej względy.

Jednak nadal czuł niepokój i był pewny, że on nie zniknie aż do momentu ich wylotu z Nowego Jorku. Wtedy Matthews już nie będzie stanowił dla niego zagrożenia.

*****

Dwie przyjaciółki stały naprzeciwko siebie i jedyne, co widziały to emocje odbijające się w swoich oczach.

Tysiące uczuć i myśli.

Jednak ani jedna, ani druga nie mogły nic poradzić w tej sprawie. Mogły jedynie się pożegnać. Pozwolić, by to los zdecydował o ich szczęściu, bo one same nie potrafiły zmienić tego, co się wydarzyło i co dopiero miało mieć miejsce.

- Będę tęsknić za tobą, kochana.

- Ja bardziej, toteż obiecuję dzwonić do ciebie minimum trzy razy w tygodniu.

- Pięć, albo zaraz wpakuję cię w taksówkę i zamknę w twoim mieszkaniu.

- Cztery? – przekomarzała się, wiedząc, że i tak nic nie wskóra.

- Nie ma mowy.

- Kocham cię.

- Och wariacie, ja ciebie też i cholernie mi smutno, że wyjeżdżasz. Co ja zrobię bez ciebie?

- Poradzisz sobie, jak zawsze zresztą. Będzie mi cię brakowało. Jednak muszę się odciąć od przeszłości, spróbować zapomnieć.

- Rozumiem. Nie mam ci za złe nawet tego, że jedziesz do Anglii z nim. – Głową skinęła w kierunku stojącego obok Bilsona.

- Laura, wiesz, że nadal kocham Alexa i szczerze powiedziawszy wątpię, iż może się to kiedykolwiek zmienić. Jednak muszę chociaż spróbować.

Przy Michaelu czuję się bezpieczna, kochana, a tego teraz potrzebuję.

Nie mogę żyć obok twojego brata i udawać, że wszystko jest w porządku, bo to nieprawda.

Kocham go, ale on mnie nie. Wybrał inną – wyznała, a w jej oczach zalśniły łzy. – Muszę już iść, do zobaczenia - powiedziała jeszcze, tonąc w objęciach swojej najbliższej przyjaciółki.

- Tak bym chciała, żeby było inaczej...

- Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo – odrzekła Nicole i szybkim krokiem podeszła do stojącego nieopodal mężczyzny, który objął ją ramieniem, po czym złożył na jej policzku delikatny pocałunek.

Doskonale zdawał sobie sprawę, że czarnowłosa go obserwuje, więc starał się ją zdenerwować swoją czułością względem Nicole, jednak tak, by ta nie nabrała podejrzeń.

Rzucił jej jeszcze lekceważące spojrzenie, po czym wraz z nieświadomą rozgrywających się wydarzeń dziewczyną, skierował się w miejsce, wyznaczone przez rozbrzmiewający właśnie w tej chwili, głos spikerki. Już niedługo wylecą, zaczną nowe życie. Razem.

Laura w odpowiedzi na piękny pokaz uczuć, który zafundował jej Michael, gniewnie zacisnęła dłonie w pięści, tak, że aż zbielały jej kłykcie. Zirytowana wybiegła z hali przylotów i gdyby nie stojący nieopodal wyjścia Alex, pewnie już by wsiadała do taksówki. Tymczasem stanęła przed nim jak wryta. Ogrom emocji po prostu ją przygniatał. Była wściekła i przerażona. Nie mogła zrozumieć dlaczego coś takiego spotkało dwójkę osób, które tak mocno kochała. Nie potrafiła nawet mieć za złe bratu tego, co zrobił, co więcej doskonale go rozumiała.

Ona sama, gdy dowiedziała się o jego chorobie, poczuła jakby ktoś zadał jej bolesny cios prosto w brzuch.

Bardzo go kochała, ale to była tylko siostrzana miłość, jak dla niej zupełnie nieporównywalna z tą romantyczną, łączącą dwa przeznaczone sobie serca.

I choć wiedziała, że ta dwójka nadal się kocha, była bezradna.

Teraz pozostała jej tylko nadzieja, której daremnie szukała w oczach swojego brata. On już się poddał, zrezygnował z walki o swoje życie.

Rozpaczliwie chciała mu pomóc, jednak nie potrafiła.

Jedyne, co mogła, to utrzymywać tlący się w jego sercu ogień, bo choć próbował wyzbyć się wszelkich uczuć, to jego starania były daremne.

Miłości nie da się od tak wyłączyć, przestać odczuwać tych wszystkich emocji i pragnień. Dlatego też miała zamiar aż do znudzenia mówić, że Nicole go kocha, a on sam powinien zrobić wszystko, by żyć, by z nią być.

Laura dobrze wiedziała, co oznacza śmierć ukochanej osoby. Najpierw zmarł jej ojciec, a potem pierwszy chłopak, którego kochała na zabój.

Po ich śmierci bardzo cierpiała, jednak musiała się z tym pogodzić, iść dalej, zacząć normalnie żyć.

Dlatego też tak bardzo rozumiała Alexa, który nie chciał być przyczyną takich samych katuszy dla kobiety, którą bezgranicznie kochał.

Pragnął po prostu by była szczęśliwa. Tylko tyle. Czy to źle?

- Już po wszystkim.

- Myślisz?

- Muszę, inaczej wariuję bez niej, przecież wiesz.

- Wiem, dlatego też cały czas chciałam jej powiedzieć prawdę.

- Laura...

- Spokojnie, ona nic nie wie. Gdyby było inaczej, już byś miał przerąbane.

- Niby dlaczego?

- Alex, ona cię kocha, nigdy nie przestanie, tak jak ja Josha. Choć teraz nie wyobrażam sobie życia bez Chrisa, to on nadal jest w moim sercu.

- Za bardzo ją skrzywdziłem, by po naszym ostatnim spotkaniu czuła do mnie cokolwiek innego niż pogardę i nienawiść.

- Mylisz się. Sama mi to powiedziała.

- Och mała, dla jej własnego dobra powinna pokochać Mike'a.

- Grrr, nawet tak nie mów! Jego to bym własnymi rękami udusiła.

- Siostra, nie szalej, widać tak musiało być.

- Nie rozśmieszaj mnie... Powinno być zdecydowanie inaczej, ty i Niki powinniście być szczęśliwi. Razem, a nie tak...

- Nie czas i miejsce, by to roztrząsać. Chodź młoda, wracamy.

- Ok., ale musisz mi coś obiecać – powiedziała z taką mocą, że ton jej głosu zatrzymał na moment kroki idącego chodnikiem mężczyzny.

- Obiecać? Ale co?

- Że zrobisz wszystko, o co poprosi cię lekarz, wszystko, co może pozwolić ci żyć.

- Laura...

- Obiecaj, proszę – nalegała, a dłoń, którą zacisnęła na jego ręce, tylko potwierdzała jej determinację.

- Obiecuję, siostrzyczko.

*****

Brunetka siedziała w wygodnym fotelu i przypatrywała się zmieniającej się rzeczywistości, która wraz ze stopniowym wznoszeniem się samolotu, przesuwała się przed jej oczami. Lubiła obserwować, jak, dotąd gigantyczne dla niej budynki, zmieniają się w te całkiem mikroskopijne, oddalone w tym momencie o tysiące metrów. To pozwalało jej się wyciszyć, zrelaksować za każdym razem, gdy leciała samolotem. Można powiedzieć, że miała lekką chorobę lokomocyjną, jednak starała się nie używać tabletek typu aviomarin, bo po nich czuła się jeszcze gorzej.

Gdy widok za oknem przesłoniły jej chmury, musiała skupić uwagę na czymś innym. Żałowała, że nie ma przy sobie żadnej książki, bo to niewątpliwie pomogłoby jej zabić czas, który spędzi w samolocie. Na rozmowę z Michaelem po prostu nie miała ochoty, bo cóż mogła mu teraz powiedzieć? Że tak naprawdę nie była w stu procentach przekonana do tego wyjazdu, że tylko wmawiała sobie, iż tak będzie dla niej najlepiej? Ale tego nie mogła być pewna.

Zmęczona przerzucaniem piosenek na swoim iPodzie w końcu natrafiła na tę, której szukała. Była nią 'Pieces' zespołu Red. Paradoksalnie sens utworu perfekcyjnie obrazował jej sytuację. Czuła, że czegoś jej brakuje, jakiegoś ważnego fragmentu. Elementu, który ją dopełniał, który był niczym część skomplikowanej układanki. Takiej, po której ułożeniu odczuwa się satysfakcję i radość. On był takim kawałkiem. Zajmował całkiem przyjemne miejsce w jej sercu. Umeblowane, z wielkim łóżkiem i komodą. Zapomniała tylko, że idealne miejsca często się nudzą. Tak było w tym przypadku.

Po jakimś czasie wpatrywała się w kalendarzyk, który trzymała w dłoniach. Jej wzrok przykuła data 27 września, narysowane czarnym długopisem serce i napis "jego urodziny". Szybko zamknęła organizer i wtuliła się w ramię siedzącego obok mężczyzny, który przez ten czas ją dyskretnie obserwował.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top